Rozdział 13
W momencie kiedy postanowiłam poszukać Eleonory, za moimi plecami pojawiła się Violetta. Przysięgłabym, że się teleportowała, bo jeszcze chwilę temu stała przy księciu. Bezceremonialnie wykorzystywała swój wysoki wzrost, by górować nade mną. Mimo to, odpowiedziałam jej twardym spojrzeniem, automatycznie się prostując, by dodać sobie choć kilka centymetrów w tym starciu,
- Myślałam, że wyraziłam się jasno mówiąc, że masz się trzymać z dala od księcia - powiedziała i choć mówiła cicho, wyraźnie słyszałam każde słowo.
- A ja myślałam, że taka nadęta księżniczka jak ty nie bawi się w gierki w wywoływanie zazdrości, które swoją drogą, nie działają - nie wiedziałam skąd we mnie tyle bezczelności, zwłaszcza do samej księżniczki, ale mina Violetcie zrzedła, więc podziałało.
- Uważaj sobie - zasyczała, zbliżając się bliżej odrobinę do mnie - Gram w te gierki dużo dłużej niż ty, w końcu nie omieszkam się dowiedzieć co ukrywasz i wykorzystać tego by się ciebie pozbyć na dobre.
Mimowolnie poczułam jak moja pewność ze mnie uchodzi, bo zdemaskowanie mnie mogła wszystko zniszczyć i mieć fatalne skutki, ale nie pozwoliłam dać po sobie poznać, że cokolwiek jest nie w porządku. Jeśli ona chciała grać w gierki, prosze bardzo, ja też mogłam.
- Więc jak dobrze, że nic nie ukrywam - powiedziałam słodko, uśmiechając się do niej. - W przeciwieństwie do niektórych - wbiłam jej szpilę, nawiązując do tego co widziałam podczas balu.
Byłam pewna, że Violetta lada moment wybuchnie, jakbym widziała uchodząca z jej uszu parę, od tego jak się gotowała w środku. Była wściekła, wściekła na mnie, co powinno mnie niepokoić, ale sprawiało mi chorą satysfakcję.
- Każdy coś ukrywa Melanio Anderson - to były jej ostatnie słowa zanim odeszła. Groźba i obietnica zarazem.
Ledwo oddaliła się ode mnie kilka kroków, jak król oznajmił, że chce coś ogłosić. Starając się uspokoić po tym całym zajściu, skupiłam na nim swoją uwagę.
- Dziękuje bardzo za uwagę, mam cudowną wiadomość do przekazania - powiedział uroczyście król, uśmiechając się do zgromadzonych. - Po wielu planach, wysiłkach i pracy wielu ludzi, mogę uroczyście ogłosić otwarcie pierwszej fabryki szkła w naszym królestwie! - rozległy się oklaski, do których niemrawo dołączyłam. - Fabryka ta sprawi, że nasz rynek szła znacznie wyprzedzi inne kraje, a w dodatku zapewni wiele miejsc pracy naszym poddanym, jednocześnie dostarczając nam tak potrzebnych materiałów i ułatwiając ich produkcje!
Po ogrodzie rozeszły się wiwaty radości i szczere zachwyty. Nie znałam się zbytnio na gospodarce i fabrykach, ale z uprzejmości i wymaganej kultury, wyrażałam zachwyt jak inni.
~~.~~
Uroczystość w ogrodzie nie trwała długo i nic więcej godnego uwagi się nie wydarzyło, więc po grzecznym pożegnaniu się, ruszyłam w stronę mojego pokoju, by przebrać się w zwykłe ubrania i uwolnić z tej bomby falbanek i tiulu, którą nazywano suknią.
Nie zdążyłam jednak dojść nawet do schodów, prowadzących na moje piętro, kiedy zatrzymała mnie ochmistrzyni. Ona jako osoba wysokiej rangi w służbie, była wtajemniczona w książęcy przekręt o mojej udawanej tożsamości, ale i tak wydawał się zdziwiony moim widokiem w takim stroju. Mimowolnie się spięłam, pamiętając inne nieprzyjemne spotkania z ochmistrzynią.
- Wyglądasz inaczej - powiedziała patrząc na mnie zimno. Nie wiedziałam, czy to rzeczywiście był komplement. - Z nieracjonalnych i niewytłumaczalnych dla mnie powodów, książę zażyczył sobie, by przydzielić cię do jego osobistych pokojówek. Od dzisiaj twoje obowiązki zostają zmienione i zostajesz osobistą pokojówką księcia. Czy to jest zrozumiałe?
Patrzyłam zszokowana na ochmistrzynie, która widać było bardzo nie pochwalała tej decyzji, ale nie mogła dyskutować z poleceniami księcia. Polecenie księcia było dla mnie zaskoczeniem i nie do końca rozumiałam dlaczego tak się stało.
- Tak, tak, wszystko zrozumiałe - przytaknęłam, mimo że mój mózg jeszcze nie ogarniał co się dzieje.
- Świetnie. Starsza pokojówka ci wszystko wytłumaczy. Nie zepsuj tego, nie karz mi się za siebie wstydzić i niczego nie zepsuj - zagroziła mi starsza kobieta.
- Dobrze - powiedziałam potulnie, choć serce biło mi szybko.
Ochmistrzyni jeszcze raz otaksowała mnie wzrokiem z nieukrywaną niechęcią, po czym odeszła. Stałam jeszcze długą chwilę w korytarzu, przetwarzając usłyszane informacje. Osobista pokojówka księcia. Oczywiste było, że to książę nie wiedzieć czemu chciał mnie mieć bliżej siebie, a to oznaczało jednocześnie dla mnie też duży awans. Bycie pokojówką księcia to było duże wyróżnienie.
Jednak jak się okazało, na dłuższa mete to wszystko zaczynało się też komplikować, bo musiałam prowadzić teraz grę na dwa fronty. Na co dzień byłam pokojówką, ale bywałam również damą dworu na specjalne okazje, kiedy była taka potrzeba. Książę wciąż uważał, że gra, którą prowadzimy jest skuteczna, a ja nie śmiałam narzekać na sytuację w której byłam. Na dodatek Violetta zaczęła się ostatnio robić podejrzliwa. Zresztą patrząc na to jak wzrasta moja popularność na dworze przez księcia i jego zainteresowanie moją osobą, również wszelka prasa zaczęła zwracać na mnie większą uwagę, więc musiałam bym zrobić coś w kierunku, by ich upewnić o mojej prawdziwości roli damy dworu.
Jak najprościej przekonać prasę, poddanych i zagraniczną księżniczką, że się jest prawdziwą damą dworu? Pokazać się publicznie w tej roli z pozoru w codziennych okolicznościach. Pamiętałam, że Eleonora wspominała ostatnio podczas przyjęcia w ogrodzie, że potrzebuje zakupić nowe suknie balowe i skuli tego wybiera się do miasta na zakupy. Brzmiało to jak idealna okazja by do niej dołączyć i pokazać się w mieście w nowej roli, upewniając wszystkich w przekonaniu o moim statusie damy dworu.
Ruszyłam w stronę komnat Petera by powiadomić go o tym planie. Niestety stojący przed jego komnatami strażnik, powiadomił mnie, że księcia nie ma obecnie u siebie, ale przekazał mi, że kierował się on w stronę biura ojca, więc powinnam go zastać w tej części zamku. Podziękowałam za uzyskane informacje i ruszyłam w wskazane przez strażnika miejsce.
Nie byłam wcześniej w tej części zamku, ale wiedziałam, że znajdują się tutaj biura króla i jego doradców. Czułam się nie na miejscu przebywając w tych korytarzach, ale nikt mnie nie wygonił i nie zabronił tu wejść, więc nakazałam sobie się uspokoić. Teraz byłam po części damą dworu, obowiązywały mnie inne zasady niż pokojówkę, musiałam o tym pamiętać i tak się zachowywać.
Nie napotkałam po drodze Petera, jak przypuszczał strażnik, ale w między czasie dotarłam pod drzwi gabinetu króla. Stanęłam przed nimi niepewnie. Jako pokojówka za żadne skarby nie wolno by mi było tam tak po prostu wejść, ale nie byłam już zwykłą służbą, tylko główną postacią w królewskim przekręcie. Mając to na uwadze, zapukałam do drzwi, modląc się, żeby to nie był błąd.
Ale nikt mi nie odpowiedział. Zapukałam ponownie i po tym jak znów nie doczekałam się odzewu, odważyłam się uchylić drzwi gabinetu. Może po prostu pukałam za cicho? Weszłam niepewnie do środku, ale pomieszczenie okazało się puste. Jednak zamiast od razu zawrócić i wyjść, bo w końcu nie znalazłam tego czego szukałam, kierowana ciekawością rozejrzałam się po gabinecie. W końcu drugiej takiej okazji może nie być, a kto nie chciałby zobaczyć królewskiego gabinetu?
Gabinet króla był taki jak sobie wyobrażałam. Ciemne drewniane meble, dużo regałów z książkami i dokumentami, wielkie masywne biurko z jeszcze większym stojącym za nim fotelem oraz wielkim oknem z widokiem na pałacowe ogrody. Nie musiałam wspominać, że wszystko wydawało się bardzo kosztowne i drogie. Co w tym zamku takie nie było?
Wiedziałam, że powinnam wyjść, że w ogóle nie powinno mnie tu być, ale raczej nie byłam osobą, która lubi słuchać głosu rozsądku, więc pchana przez zdradliwą ciekawości, podeszłam ostrożnie o biurka króla. Było całe zasłane papierami, dokumentami, mapami, przyciskami do papieru i całą masa innej rupieciowni. Po raz enty przeklinając swoje zaciekawienie tym czym nie powinnam, pochyliłam się nad dokumentami.
"Budowa fabryki szkła" pisało na leżącym pierwszym z brzegu dokumencie. Wiedziałam o czym mowa, król ogłaszał wiadomość o tym na bankiecie w ogrodzie. Ciekawiły mnie szczegółowe informacje o tym całym przedsięwzięciu. "Plany budowy i aspekty architektoniczne fabryki szkła" było na kolejnych papierach. Nie była znawcą budownictwa, przez co nic z tego nie zrozumiałam, ale mimo to oglądałam dalej.
"Zanieczyszczenia i zagrożenia spowodowane budową fabryki szkła". Widząc ten nagłówek, zmarszczyłam zaniepokojona brwi. Zanieczyszczenia? Zagrożenia? Czy fabryka szkła nie miała być najlepszym pomysłem tej dekady, pozwolić wyprzedzić inne kraje na rynku i zapewnić dobrobyt i miejsca pracy? Tak przecież mówił król. Już zapominając, że wcale nie powinno mnie tu być, zaczęłam przeglądać dokumenty. Były opieczętowane dzisiejszą datą, jakby ktoś dopiero je tu dostarczył, a król jeszcze nie zdążył ich schować, dlatego leżały na wierzchu.
Kilka minut później byłam pewna, że lada moment przestanę oddychać i osunę się na ziemię. Fabryka szkła może i miała wiele zalet i ułatwiła by nasze życie, ale skutki uboczne jakie się z nią wiązały były druzgocące. Fabryka miała produkować ogromne tony zanieczyszczeń i rakotwórczych substancji, które według planów miały być odprowadzane bezpośrednio nieoczyszczone do rzek. Do tych samych rzecz z których brało się wodę do napojenia naszych zwierząt, do podlewania naszych plonów czy do prania naszych ubrań. Przecież latem prawie wszystkie dzieci w królestwie kąpały się w rzekach. Kontakt z taką wodą mógł trwale i chorobotwórczo wpłynąć na organizmy ludzkie i zwierzęce, a nawet całkowicie skazić nasze plony.
Czułam jak całe moje ciało otacza zgroza. O tym wszystkim nikt nie wie. Powiedziano nam tylko o dobrych stronach fabryki, a te wszystkie niebezpieczeństwa przemilczano. Stałam nad dokumentami nie wiedząc co myśleć i co robić. Ktoś powinien o tym powiedzieć głośno, ktoś powinien coś z tym zrobić. Król nie powinien nawet dopuścić do powstania tej fabryki, wiedząc co się z tym wiążę. Ale patrząc na liczby, które szacowały ogromne przychody z fabryki i kwoty, które trzeba byłoby wydać na likwidację zanieczyszczeń, nie byłam zdziwiona, że król postanowił odprowadzić to po prostu do rzek. Tak było dla niego prościej i znacznie mniej kosztownej. Łatwiejsze rozwiązanie, nie lepsze, ale prostsze.
Stałam jak skamieniała przyglądając się dokumentom. Wiedziałam, że powinnam stąd iść, że lada moment może mnie ktoś przyłapać, że sam się o to prosiłam, ale nie potrafiłam się ruszyć. To wszystko wydawało się zbyt przerażające. Okropieństwo króla i jego zachłanność, by zdobyć więcej pieniędzy kosztem swoich poddanych, mnie poraziła. To był ten wspaniały króla za którego miałam go przez całe życie? To jest ten człowiek, który nami włada i miał nas chronić? Może to tylko wstępne plany, może jednak król zmieni zdanie, może doradcy go do tego zmuszą, próbowałam sobie wmawiać.
Wtem usłyszałam kroki na korytarzu i niosące się glosy. Poczułam jak krew zaczyna mi wrzeć w żyłach, a strach plądruje moje ciało. Nie powinno mnie tu być, a tym bardziej nie powinnam grzebać w dokumentach, które król pewnie będzie próbować ukryć przed opinią publiczną. Rozejrzałam się spanikowana po gabinecie, bo wiedziałam, że już nie zdążę stąd uciec, ale jedyną kryjówką jaką miałam do wyboru, były masywne zasłony przy oknie. Rzuciłam się zatem w nich kierunku. Schowałam się w ostatnim momencie, bo chwilę później usłyszałam jak otwierają się drzwi do gabinetu.
- Tak widziałem protokoły, które przed chwilą mi dostarczyliście. Właśnie je czytałem, zanim oderwałeś mnie od czytania - usłyszałam głos króla. Był zły i poirytowany, jakby resztkami kontroli się powstrzymywał, by nie wybuchnąć. Nigdy go takim nie widziałam, przed poddanymi zawsze odgrywał wspaniałego i idealnego władcę. Teraz ten obraz zaczął się kruszyć, w świetle tego co wiedziałam.
- Zamierza król wycofać budowę fabryki szkła po ukazaniu nowych dokumentów? - odezwał się drugi głos. Podejrzewałem, że to był jeden z doradców. W przeciwieństwie do króla, wydawał się zalękniony i niepewny siebie, jakby się bał, że lada moment król rzeczywiście wybuchnie.
- Nie, fabryka powstanie według planów - padła stanowcza, szorstka odpowiedź.
- Ale wasza wysokość, w świetle zagrożeń jakie ona powoduje i jak to wpłynie na mieszkańców królestwa... - próbował dalej doradca, ale władca mu przerwał.
- Powiedziałem fabryka powstanie według planów, a wszelkie dowody o zanieczyszczenia z fabryki szła, mają zostać zlikwidowane i zniszczone, koniec dyskusji.
Nie wiedziałam ich przez masywne zasłony, ale dokładnie słyszałam każde słowo. Brutalność i nieczułość władcy na krzywdę innych mnie przerażała. Miałam wrażenie, że z nerwów trzęsłam się jak osika i modliłam się w duchu do bogów by mnie nie znaleźli. Wiedziałam, że skończyłoby się to dla mnie gorzej niż tragicznie, jakby odkryli, że tu jestem i dowiedzieli się, że słyszałam tą rozmowę, która ewidentnie nie była przeznaczona do niczyich uszu. Starałam się nie ruszać i w żaden sposób nie dać znać o swojej obecności. Zmusiłam się by nawet oddychać ciszej i płycej. Czułam jak serce tłucze mi się o żebra i bałam się, że mogą je usłyszeć, co raczej nie było możliwe, ale świadomość tego nie sprawiała, że się tego nie obwiniałam. Byłam po prostu przerażona. Ostatni raz się tak bałam, kiedy wyszła na światło dzienne sprawa z moją młodszą siostrą.
- Słyszałeś to? - zapytał nagle król, a ja byłam pewna, że zaraz osunę się na ziemię z strachu.
O bogowie, musiał mnie usłyszeć. To koniec. Czas jakby na chwilę się zatrzymał, kiedy obaj mężczyźni zaczęli nasłuchiwać. Nastała cisza, a ja chyba przestałam nawet oddychać. Czekałam w bezruchu.
- Chyba jednak mi się zdawało - powiedział po chwili król, a ja odetchnęłam z ogromną ulgą. Może jednak będę jeszcze żyć.
Chyba jacyś bogowie zlitowali się nade mną, bo po tej wymianie zdań, król i doradca, opuścili pomieszczenie. Odczekując jeszcze chwile dla pewności, wyszłam za firany i czym prędzej wyszłam z gabinetu i oddaliłam się najdalej od niego. Chciałam jak najbardziej oddalić się od tego okropnego pomieszczenia. Serce mimo to dalej tłukło mi się w żebrach i nie dawało zapomnieć o tym co się wydarzyło. Ruszyłam szybkim krokiem na dalsze poszukiwania Petera, jednocześnie próbując zmusić się by wyrzucić z pamięci to co się właśnie wydarzyło.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro