Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 3 - Na jakie nazwisko?

Mam nadzieję, że oglądaliście Psychozę Hitchcock'a bo znajomość filmu pozwoli wam załapać inside joke'i. Bez niego też można czytać ale znika drugie dno hehe, pozdro dla kumatych, a niekumaci niech idą nadrabiać klasykę kina.

Około trzeciej w nocy Tyler i Josh byli już w Michigan. W nocy jechało się całkiem przyjemnie, na drogach nie było wiele samochodów, zwłaszcza na tych pobocznych, którymi się przemieszczali. Zatrzymali się dopiero w jakimś małym, przydrożnym motelu, którego czerwone neony informowały o wolnych pokojach. Josh zaparkował samochód, wyłączył światła. Tyler otworzył powoli oczy, wybudzając się z pół snu, w który wprawiła go jednostajna jazda i późna pora.

- Chyba tu zostaniemy, oczy mi się zamykają – powiedział Josh, przeciągając się na siedzeniu.

- Okej. A rano chcesz jechać dalej? To chyba jest trochę bez sensu – powiedział Tyler, odpinając pas bezpieczeństwa i otwierając drzwi.

- Rano ogarniemy sytuację. Ale teraz chodźmy ogarnąć lepiej jakieś łóżko – odpowiedział Josh, wysiadając z samochodu.

Motel prezentował się bardziej filmowo niż się tego spodziewali. Neony na wysokim słupie, rząd pokoi z wejściem od zewnątrz, okna pozasłaniane grubymi kurtynami. Obok większy dom właściciela motelu. Oprócz nich, na parkingu stało jedno auto, czerwony pick-up. Całość oświetlona jedną parkingową latarnią. Hitchcock by się nie powstydził.

Na drzwiach pierwszego pokoju odnaleźli napis biuro, kulturalnie zapukali i weszli do środka.Szczerze powiedziawszy, do pełnego obrazka brakowało już tylko ulewnej burzy i agresywnych skrzypiec.

W środku pomieszczenia przy biurku siedział młody mężczyzna w czarnym golfie i zapisywał coś w zeszycie, na który świeciła mu lampka biurkowa. Za nim na ścianie wisiały haczyki z kluczykami, a obok mapa stanu. Po prawej znajdowały się drugie drzwi. Gdy weszli, recepcjonista podniósł głowę i zdjął okulary.

- Witamy. – Przywitał ich z firmowym uśmiechem. – Długa podróż? Czym mogę służyć?

- Yy... powiedzmy – zaczął Josh niepewnie. – Chcielibyśmy pokój na jedną noc.

- Oczywiście. Dwuosobowy jak mniemam –kontynuował recepcjonista z energią zupełnie podejrzaną jak na tak późną porę. – Łóżka osobne czy małżeńskie? –zapytał, po czym wybuchł śmiechem. - Cha, cha, przepraszam, to ta godzina, oczywiście, że osobne – powiedział jakby sam do siebie i machnął ręką, po czym zapisał coś w otwartym zeszycie, jednak łypnął na nich okiem, sprawdzając, czy nie zakwestionowali jego propozycji.

Tyler i Josh stali spięci jak na dywaniku u dyrektora i zerkali na siebie co jakiś czas. Sami nie wiedzieli, czemu ten koleś wydał im się mocno podejrzany. Chociaż w ich obecnej sytuacji nawet pięcioletnie dziecko, które zbyt długo by się w nich wpatrywało, wydałoby się podejrzane.

- Na jakie nazwisko? – zapytał recepcjonista, podnosząc na dwójkę wzrok.

- Jos... - zaczął Josh, jednak Tyler szybkim ruchem dźgnął go łokciem w bok i dokończył za niego:

- Jason. Jason Doom.

Chciał nadrobić wiarygodność uśmiechem, jednak czuł, że jego mina wyraża coś w stylu zabierzcie mnie stąd, okraszane krzykiem wewnętrznym.

Recepcjonista zmierzył ich wzrokiem i z pewną wątpliwością zapisał nazwisko w zeszycie.

- To będzie 20$. A to wasz kluczyk, pokój nr 4, na lewo jak wyjdziecie – poinformował, przyjął zapłatę i pożegnał ich z równie sztucznym uśmiechem z jakim ich przywitał.

- Myślisz, że nas zadźga w czasie snu? – zapytał Tyler, gdy otwierali pokój.

- Nawet jeśli, to ostrzegą nas o tym skrzypce – odparł z uśmiechem Josh, wchodząc do środka.

Pokój był niewielki, mieścił dwa łóżka po prawej, dwa krzesła i stolik po lewej, szafę wnękową w ścianie obok drugiego łóżka i łazienkę naprzeciwko drzwi. Gdy Tyler położył się na jednym z łóżek poczuł, że pościel jest twarda, krochmalona zbyt wiele razy. Nad łóżkiem Josha nie działała żarówka, więc pokój oświetlała siostrzana lampka nad Tylerem i druga przy wejściu na parapecie. 

- Naprawdę zaczynam się czuć jak zbiegły kryminalista - stwierdził Tyler, podnosząc się na łokciach. 

- Możesz zostać współczesną Marion Crane, tylko że zamiast wyciągać hajs z sejfu za plecami szefa, to wstawiasz piosenkę bez licencji do Internetu. Znak czasów - skomentował Josh. 

- Bardzo śmieszne, Sam - odparł Tyler również z uśmiechem. - Nie wiem jak ty, ale ja idę spać. Zamknij drzwi na klucz, żebyśmy nie skończyli pod nożem Normana. 

Uśmiechnęli się do siebie znacząco i niedługo potem leżeli w wykrochmalonej pościeli. Tyler już prawie zasypiał, gdy nagle wśród ciemności pokoju zabrzmiał rozbawiony głos Josha. 

- Jason Doom. Serio? 

- Jak ci się nie podoba, Jason, to następnym razem ty wymyślisz tajniackie ksywki - odpowiedział Tyler, przewracając się na lewy bok. Josh westchnął tylko i zamknął oczy, mając nadzieję, że nie obudzi się za kratkami. 

Mam nadzieję, że chociaż jedna osoba ze mną pośmieszkowała :') uwaga jutro, tj. 15.08 nie będzie rozdziału bo jadę do Czech do zoo xDD za to we wtorek napiszę wam dłuższy. Dzięki za komentarze, nie bójcie się w nich rozpisać na linijkę xD gwiazdkujcie i rozsyłajcie znajomym bo się wciągnęłam xD 

I IDŹCIE OBEJRZEĆ PSYCHOZĘ

elo 



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro