4
Słyszę głośny dźwięk budzika, który oznacza, że za dwie godziny mam iść do szkoły. Szybko zeszłam z łóżka i podeszłam do szafy. Wzięłam białą bluzkę i czarne spodnie z dziurami na kolanach.
Po wykonanych czynnościach w łazience zmierzam do kuchni na śniadanie. Jak zwykle cisza w całym domu. Tata pewnie nawet do domu nie wrócił, bo po co jak rano znowu musi do firmy jechać. Niech lepiej tam zamieszka. Alicja pewnie siedzi u kosmetyczki tak, że chociaż rano nie muszę na nią patrzeć.
W trakcie jedzenia usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości.
Od Wiktoria:
Idziesz na pierwszą lekcję?
Do Wiktoria:
No nie wiem, a co jest pierwsze?
Od Wiktoria:
Matma
Do Wiktoria:
Chyba chcą nam życie utrudnić
Od Wiktoria:
Najwyraźniej
Do Wiktoria:
Raczej przyjdę na pierwszą, ale z ostatniej uciekam.
Od Wiktoria:
No ja chyba też. Zajechać po ciebie?
Do Wiktoria:
No pewnie
Spojrzałam na zegarek, żeby upewnić się, czy jest jeszcze czas. Po odczytaniu godziny troszkę się przeraziłam, bo mam zaledwie dziesięć minut.
Szybkim tempem zaczęłam pochłaniać jedzenie i ruszyłam do drzwi wyjściowych.
Po chwili pod dom zajechała czarna audica. Wiktoria wysiadła z samochodu, a jej mina nie wyrażała dobrych emocji.
-Natalia ratuj, bo jestem w czarnej dupie- podeszła do drzwi po chwili je otwierając i zmierzając do mojego pokoju
-Co się stało?- zapytałam
-Pamiętasz nowy samochód mojego taty? Gdy wczoraj wracałam z imprezy, to tak troszkę w niego wjechałam, a jutro rodzice przyjadą z delegacji. Tata mnie chyba rozszarpie jak go zobaczy.- rzuciła się na łóżko wzdychając
-A masz kluczyki od ojca samochodu?
-No właśnie, gdybym miała, to bym pojechała na warsztat, ale problem w tym, że zabrał kluczyki.
-I tak już nie zdążymy na matmę, więc może pojedziemy do ciebie i zobaczymy, co da się zrobić.
Po chwili byłyśmy już w drodze do Wiktorii miejsca zamieszkania. Podjechaliśmy pod dużą willę, pod którą stał duży samochód, a obok niego stał jakiś chłopak z narzędziami w ręku.
-Masz jakieś remonty lub gości?-zapytałam dopinając pas
-Nie a co?- odpowiedziała
-Jakiś chłopak stoi u ciebie na podwórku z narzędziami
Spojrzała przerażona na podwórko. Szybko wybiegła z samochodu.
O co jej chodzi? Może go zna? W sumie, gdyby znała, to by nie była taka przerażona. A może zna, lecz... Boi się go? Nie wygląda na jakiegoś strasznego.
Szybko pobiegłam za nią. Gdy chłopak nas zobaczył, zaczął uciekać. Uciekał przez podwórko przez płot do lasu.
Zatrzymałam się przy Wiktorii i starałam się znaleźć punkt, w którym jest zapatrzona.
Patrzyłam w wybite okno.
-Teraz już po mnie- szepnęła cicho
-Nie gadaj tak, będzie dobrze- chciałam ją pocieszyć
-Przecież on mnie zabije- ruszyła w stronę wybitego okna.
-I jak tylko okno uszkodzone?- zapytałam
-Wejdziemy do środka to się przekonamy- powiedziała
Ruszyłyśmy w stronę drzwi wejściowych. Po chwili byłyśmy już w środku, oglądając zniszczenia.
-Wydawało się być gorzej. Pójdę po jakąś miotłę, żeby zamieść te szkła- ruszyłam w stronę piwnicy, w której trzymają wszystkie narzędzia oraz miotły, mopy i te inne. W piwnicy panuje totalny nie ład. Z trudem odnalazłam miotłę, z którą po chwili zaczęłam zmierzać do drzwi prowadzących na korytarz. Łapię a klamkę, lecz drzwi ani drgną. Po chwili światło zaczyna powoli gasnąć. Z przerażenia zaczęłam walić w drzwi i krzyczeć.
-Wiktoria pomóż, bo chyba drzwi się zatrzasnęły!- krzyczałam, lecz nie usłyszałam odpowiedzi
I co ja teraz sama zrobię? Może gdzieś poszła i zaraz przyjdzie. Oby jak najszybciej przyszłą, bo się tu zaraz chyba zesram ze strachu. Myślałam, że takie akcje grają tylko w horrorach, ale nie jednak i w prawdziwym życiu biednej Nikoli.
Po chwili usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości
Od nieznany:
Nikola nie panikuj, będzie wszytko dobrze. On chce tylko cię przestraszyć. Zaraz cię stamtąd uwolnię
Mhm no od razu mi lepiej ciekawe jak on by się czuł na moim miejscu. Tu jest tak okropnie. W pewnym momencie dostrzegłam małe zielone światełko palące się na końcu piwnicy. Zrobiłam krok do przodu, a po chwili usłyszałam przeraźliwy płacz dzieci.
Szybko wybrałam numer do Filipa. Może on mi pomoże, lecz przy pierwszym sygnale padł mi telefon.
Kiedy to się skończy? Mam już tego dosyć. Mam nadzieje, że nic nie jest Wiktorii. Tylko gdzie ona jest? Znowu zaczęłam krzyczeć, lecz ten okropny dźwięk znacznie się nasilił. W pomieszczeniu zaczęłam czuć czyjąś obecność.
Raptem nastąpił głośny huk i wystrzał broni. Jacyś ludzie zaczęli krzyczeć. Ten okropny dźwięk powoli ustępował, a światło zaczęło świecić.
Zaczęłam ruszać za klamkę, lecz drzwi nawet nie drgnęły.
Ze strachu nie mogę się ruszyć z miejsca. W końcu zbieram się na odwagę i rozglądam się po całej piwnicy. Obok szafek na starym drewnianym krześle siedzi jakaś postać. Włosy ma podobne do Wiktorii. Może to ona? No ale przecież została ona na w salonie. Po chwili usłyszałam dźwięk przekręcania klucza. Cofnęłam się o krok do tyłu, patrząc ciągle na drzwi. W drzwiach stoi jakaś drobna osóbka mojego wzrostu. Czy to Sandra?
-Nie bój się, jest już wszystko dobrze. Brat załatwi tego, kto chciał cię skrzywdzić- lekko się uśmiechnęła szerzej otwierając drzwi
-Gdzie jest Wiktoria?- zaczęłam się rozglądać po pomieszczeniach
-Na szczęście nic się nie stało Wiktorii. Gdy brat ciebie odnalazł, poszedł szukać Wiktorii. Odnalazł ją przywiązaną do drzewa poza posesją- zaczęła zmierzać w stronę pokoju Wiktorii
Zaczęłam zmierzać za Sandrą. Otworzyła pokój, w którym siedziała zapłakana Wiktoria. Szybko podeszłam do przyjaciółki i ją przytuliłam.
-Nie masz pojęcia, jak tam było strasznie- powiedziała przez płacz
-To wszystko miało na celu was zastraszenie, lecz głównym celem była Nikola. Musicie być jak najbardziej ostrożni, bo on tak łatwo nie odpuści. Możemy na osobności pogadać?- zwróciła się do mnie
Zaczęłyśmy podążać w stronę drzwi wyjściowych. Może chce coś powiedzieć o swoim barcie. Czemu mu tak na mnie zależy? Czuję, że to będzie dosyć długa poważna rozmowa.
- Jak by coś się działo, masz pisać do mnie lub do mojego barta. Z tym człowiekiem nie ma żartów. Wiemy kim on jest i na czym mu zależy. Chce on, abyś cierpiała tak jak on. Widziałaś, co dzisiaj się stało. To był tylko taki jego wstęp... Wstęp, który rozpoczyna wielką wojnę- powiedziała
-Mogę się dowiedzieć, czemu twój brat chce tak bardzo mi pomóc? Wiem, że coś jest na rzeczy, bo nie każdy tak o pomaga tym bardziej w takiej sprawie.
-Dowiesz się w swoim czasie.
-Powiedz mi czy choć raz go widziałam i czy z nim rozmawiałam. Przepraszam ale ciekawość bierze górę.
-Tego też nie mogę ci powiedzieć.
-A kiedy się czegokolwiek dowiem?
-Może już niedługo
-A tak po za tym Wiktorii nic nie grozi?
-Raczej nie, lecz nie jesteśmy pewni. Może coś się stać Wiktorii lub innej twojej przyjaciółce, która będzie z tobą w trakcie, gdy Marek zaatakuje. Musisz być bardzo ostrożna. Musisz uważać na nowo poznanych ludzi. Najlepiej jak byś większość dni spędzała z Filipem. Z Filipem nic ci nie powinno grozić.
-Dziękuję wam za wszystko
-Nie dziękuj, bo to na razie początek. Najlepiej by było, jak byś na pewien czas wyjechała z kraju gdzieś dalej gdzie Marek by cię nie znalazł.
-To jest wręcz nie możliwe
-Zdaję sobie z tego sprawę. Muszę już lecieć do domu. Do zobaczenia
-No do zobaczenia
Ruszyłam w kierunku pokoju Wiktorii. Nadal siedzi zapłakana. Staram się ją pocieszyć, lecz moje słowa nie pomagają. Nie dziwię się jej. Sama jestem bardzo wystraszona. Boję co by się stało, gdyby brat Sandry nam nie pomógł. Troszkę mnie przeraża fakt, że wie, w jakim otoczeniu jestem, co robię. Zaczynam tęsknić za normalnością, choć to dopiero początek.
Oglądamy już czwarty odcinek naszego ulubionego serialu, gdy nagle dostaję wiadomość.
Od Filip:
Słyszałem co się stało. Jest wszytko dobrze? Nic ci nie jest? Powinienem cię bardziej pilnować.
Do Filip:
Nie martw się jest już wszystko dobrze.
Od Filip:
Gdzie jesteś?
Do Filip:
Jestem nadal u Wiktorii
Od Filip:
Zaraz tam będę
Minęło niespełna dwie minuty a Filip dotarł na posesję Wiktorii.
Wbiegł szybko do pokoju. Patrzy się na mnie i Wiktorię z troską. Raptem wpadłam w silne ręce Filipa.
Spędziliśmy resztę dnia na oglądaniu seriali. Przez ten cały czas czułam się jakoś tak dziwnie.
***
-Może będę się już zbierała do domu- wstałam z łóżka
-O nie, sama nie jedziesz- powiedział Filip
-Nie trzeba mnie pilnować. Dam radę sama- lekko się uśmiechnęłam
-Filip ma rację- dodała Wiktoria
Po niespełna minucie siedziałam w Filipa samochodzie.
-To lecimy prosto do twojego domu- zapytał
-Tak- odpowiedziałam krótko
Jazda mija w ciszy, lecz ta cisza jest przyjemna. W trakcie podróży podziwiałam widoki zza okna. W bardzo szybkim tempie dotarliśmy do mojego miejsca zamieszkania.
-Wejdziesz?- zapytałam
-No mogę
Poszliśmy do mojego pokoju. Do późna opowiadaliśmy o razem spędzonych cudownych chwilach.
-Pamiętasz wyjazd nad morze?- zapytał
-Jaaaki? Nie pamiętam- starałam udawać poważną
-No ten, na którym się zgubiłaś.
-Zgubiłam się?
-A nie?
-No bo za krótki był ten wyjazd- lekko się zaśmiałam
-Byliśmy tam tydzień.
-To zdecydowanie za mało.
-Przez ciebie nasz pobyt nad morzem przedłużył się o dwa dni.
Rozmawialiśmy tak, aż w końcu zaczęła dawać o sobie znać późna godzina.
-Oho chyba zaraz się będę się zbierał, bo ktoś tu śpiący się robi- zaśmiał się
-Nie chce mi się spać
-To co jeszcze jeden odcinek serialu i spadam do siebie?
-No dobra
Pod koniec odcinka przytuliłam się do przyjaciela i odleciałam w sen. Poczułam jak całuje mnie w czoło i po chwili opuszcza pokój.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro