3. Że będziesz szczęśliwy
"Może wydać się to śmieszne, ale zawsze wiedziałem że gdy zniknę, będziesz szczęśliwy."
Hajime zawsze powtarzał że nie ma ochoty z nim przebywać. Lecz mimo wszystko to robił. Odwiedzał go, wracał z nim z treningów... Szatyn nie mógł zrozumieć dlaczego. Przecież brunet codziennie mu powtarzał, że nie ma ochoty go widzieć. Że jego życie było by lepsze bez Oikawy.
Więc dlaczego?
Iwaizumi zawsze go wyzywał, obrażał w różny sposób. Może dlatego z nim przebywał? Chciał się poczuć lepszy?
Tōru nie potrafił tego zrozumieć. Jego oceny powoli sunęły w dół, przez chaos w jego głowie. W jego domu nie było nawet wiązki światła. Był on sam. Nie działało to na niego dobrze. Brak ciepła rodzinnego, brak uśmiechów przyjaciół...
Chłopak upadł. Nie potrafił się podnieść. Załamał się...
Załamał się i zniknął. Zniknął z życia bruneta. Unikał go na każdy możliwy sposób, co było dość łatwe. Hajime nie starał się o kontakt z Oikawą. Nawet było mu to bardzo na rękę. Nikt nie narzeka mu przy uchu, żadna dziewczyna nie prosi o przekazanie listu miłosnego dla szatyna. Było idealnie.
Do czasu.
Oikawa Tōru, aby kompletnie zniknąć z życia Iwaizumiego, zaczął opuszczać szkołę, a nawet - co gorsza - treningi.
Od dobrego tygodnia, kapitan nie zjawił się na żadnym treningu. Żadnym. Zawsze spławiał pierwszaków jakąś tanią wymówką. Najczęściej informował ich że musi opiekować się Takeru, z którym swoją drogą nie miał dość długo kontaktu.
Kapitan Seijoh znikał nie tylko z życia bruneta. Znikał z życia wszystkich. Rodziny, znajomych z klasy, nauczycieli... Zniknął z życia siatkarskiego. Ale żeby nie zwalać wszystkiego na Hajime... Przecież był to wybór szatyna. A dodatkowo, nie mógł określić czy byłby w stanie grać. Jego samopoczucie oraz kondycja, zaczęły zostawiać wiele do życzenia.
Dodatkowo przestał się poprawnie odżywiać. Praktycznie nic nie jadł. Nie był w stanie. Przytłaczające uczucie braku miłości jak i kontaktu z innymi.
— Mam nadzieję że chociaż teraz jesteś szczęśliwy Iwaizumi...— westchnął cicho, tuląc do siebie poduszkę. Powtarzał na okrągło samemu sobie, że jest dobrze. Wmawiał sobie, że to dla dobra Hajime. Wmawiał sobie, że dobrze się z tym czuje.
Stęknął żałośnie gdy po raz kolejny, tego dnia, jego żołądek przypomniał o swoim istnieniu. Zwlókł się z łóżka i ruszył w stronę łazienki, gdyż w spodniach zostawił portfel. Zapalił światło swoimi smukłymi dłońmi i od razu wydał z siebie ciche syknięcie. Odruchowo zamknął powieki, gdyż spotkanie z jakimkolwiek jaśniejszym światłem, w dodatku tak nagle... Było nie przyjemne.
Kiedy już się przyzwyczaił otworzył oczy, wchodząc do pomieszczenia. Od razu napotkał odbicie szczupłego chłopaka, dość wysokiej postury. Miał całkiem ładne ciało, gdyby nie to że z każdym dniem wydawało się być coraz chudsze. Przejechał smukłymi palcami po szczupłym policzku, jakby upewniając się że to on. Ciemne wody pod oczami, pusty wzrok. Gdzie się podziały radosne, czekoladowe oczy? Gdzie się podział szeroki uśmiech, białych jak śnieg zębów, który powstawał ja myśl o spotkaniu ze swoim jednostronnym przyjacielem?
W oczach szatyna pojawiły się łzy. Przygryzł wargę, praktycznie rozgryzając ją do krwi. Oparł się mocno o umywalkę i załkał cicho. Opuścił głowę dół, chcąc oszczędzić sobie okropnego widoku, jakim była jego zapłakana twarz.
Do umywalki zaczęły spływać krople słonej, przezroczystej cieczy. Do smętnych wyścigów łez, dołączyły krople krwi z suchych warg szatyna. Żołądek po raz kolejny przypomniał o swoim istnieniu. Oikawa przepłukał twarz wodą, uważając na drgającą wargę, z której cały czas ciekła krew. Dziwnie mu ulżyło, czując ból fizyczny, na którym skupił całą swoją uwagę. Czyżby bzdury które przeczytał w internecie, o samookaleczeniu okazały się prawdą?
Zamyślił się na chwilę, ostatecznie odrzucając tą myśl na później. Wyciągnął portfel i przeliczył pieniądze jakie miał w gotówce. Wziąwszy telefon w rękę, wybrał numer do pobliskiej pizzerii i złożył zamówienie na małą pizzę z pieczarkami.
Mozolnym krokiem ruszył w stronę salonu i niechętnie włączył telewizor. Na chwilę wrócił do pokoju po swój ukochany kocyk i włączył film dokumentalny o kosmitach. Po całym tygodniu nie włączania internetu w swoim telefonie, odważył się połączyć z domowym wi-fi.
Ze zdziwienia uniósł brwi, widząc niezliczoną masę powiadomień.
— Wiadomość z dzisiaj...?— sapnął do siebie, widząc jak na jednym z czatów, Iwaizumi oznajmił że za godzinę przyjdzie do szatyna... Napisał to godzinę temu.
Szatyn nieźle spanikował. Jak ma unikać Iwaizumiego kiedy jego własni rodzice, wysyłają Hajime aby zaopiekował się rozchorowanym i samotnym szatynem!?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro