Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

10.

"Okey, więc... Przepraszam. Po prostu przepraszam. Nie chciałem.
Wiedziałem to wszystko.
1. Może wydać się to śmieszne, ale od zawsze wiedziałem że jestem irytujący
2. Może wydać się to śmieszne, ale od zawsze wiedziałem że nie jestem dobrym przyjacielem.
3. Może wydać się to śmieszne, ale zawsze wiedziałem że gdy zniknę, będziesz szczęśliwy
4. Może wydawać się to śmieszne, ale wiedziałem że nie powinienem.
5. Może wydać się to śmieszne, ale od zawsze wiedziałem że nie mam tyle odwagi aby ci o tym powiedzieć
6. Może wydać się to śmieszne, ale zawsze wiedziałem o swoich słabościach.
7. Może wydawać się to śmieszne, ale zawsze wiedziałem że to nie jest zdrowe
8. Może wydawać się to śmieszne, ale zawsze wiedziałem że ja do tego doprowadziłem."
9. Może wydawać się to śmieszne, ale zawsze wiedziałem że tak nie powinno się stać.

Przepraszam za ten pocałunek, Hajime. Naprawdę cię kocham. Nie chcę cię abyś się obwiniał. Zniknąłem, tak jak od początku chciałeś. Chociaż nie, jak to czytasz, to pewnie jestem w trakcie umierania. Lub już umarłem.
M̶̶o̶̶j̶̶e̶ ̶h̶̶a̶̶l̶̶u̶̶c̶̶y̶̶n̶̶a̶̶c̶̶j̶̶e̶ ̶w̶̶r̶̶ó̶̶c̶̶i̶̶ł̶̶y̶̶.̶ ̶N̶̶i̶̶e̶ ̶b̶̶r̶̶a̶̶ł̶̶e̶̶m̶ ̶l̶̶e̶̶k̶̶ó̶̶w̶̶.̶̶.̶̶.̶ Ile minęło od twojej ucieczki, albo raczej po prostu... Ile minęło od tego kiedy mnie opuściłeś? Z pół roku? Chyba tak. To był dzień przed moimi urodzinami, a teraz są jakoś święta. Zimno. Śnieg jest wszędzie. Uwielbialiśmy przecież śnieżki... Mam nadzieję że wszystko z twoim związkiem jest w porządku. ̶N̶̶i̶̶e̶ ̶c̶̶h̶̶c̶̶i̶̶a̶̶ł̶̶e̶̶m̶ ̶g̶̶o̶ ̶z̶̶n̶̶i̶̶s̶̶z̶̶c̶̶z̶̶y̶̶ć̶...
Pisanie listów jest staromodne, co? Ale dostarczyłem go osobiście, abyś nie musiał długo czekać. Czyli dostałeś go dzień przed moją śmiercią.
Kocham cię Iwa-chan, zawsze kochałem. I zawsze będę. Śmierć nic nie znaczy, sam mówiłeś że to miłość bezgraniczna. "

Iwaizumi zacisnął dłonie na papierze, a z jego oczu wyciekły łzy. Dziewczyna z którą był, dość krótko, ale był... Była zastępnikiem Oikawy. Uświadomili mu to Mattsun i Makki. Uderzył pięścią w ścianę i oparł o nią czoło. Załkał żałośnie.

— Chociaż, może nie jest za późno i może Oikawa jeszcze żyje! Tylko gdzie... Tylko gdzie ten idiota mógł... Gdzie?!— krzyknął ponownie wyładowując swoją złość na ścianie. Przez pierwszą chwilę pomyślał że może to być dach szpitalny, oczywiście tam pobiegł. Rozejrzał się dokładnie po dachu, dość głośno dysząc. Kiedy nie zauważył znajomej czupryny, zbiegł po schodach, kierując się nad tory, później most. W międzyczasie, cały czas starał się do niego dodzwonić. Szatyn jak na złość nie odbierał.

— Shittykawa, dlaczego?!— krzyknął, jakby mając nadzieję że chłopak go usłyszy. Przeciskał się przez tłum ludzi, nie zważając na kogo wpada. Poprosił nawet Makkiego i Mattsuna o pomoc w szukaniu. Przerwał im randkę. Ale to nie ważne. Nie byli nawet źli. Od razu rzucili się na pomoc w odnalezieniu kapitana. Tak, kapitana. Został w ich sercach kapitanem. Do końca. I zawsze nim by był. Mieli jednak nadzieję, że ten koniec tak szybko nie nadejdzie.

Biegali dosłownie wszędzie. Byli w jego domu, w domu Hajime, w szatni drużynowej.

Iwaizumi zmęczony opadł na ławkę, oddychając ciężko. Nie miał pojęcia gdzie może być szatyn. Zapłakany, zagryzała wargę, widząc wracających przyjaciół. Pokręcili smętnie głowami, dając mi znak że go nie znaleźli. Podjęli się kolejnych porób dodzwonienia do byłego siatkarza.

— Shittykawa! — wykrzyknął radośnie Hajime, słysząc że chłopak odebrał. Dał na głośnomówiący aby Mattsun i Makki mogli go usłyszeć.

— Iwaizumi...? Nie mam czasu, nie spodziewałem się... Że zadzwonisz...

— GDZIE JESTEŚ CHOLERO JEDNA, NIE WAŻ MI SIĘ UMIERAĆ, GÓWNOKAWA!

Hanamaki pokręcił głową z niedowierzaniem. Jak Hajime chce go przywrócić do porządku, cały czas go wyzywając?

— Iwa-chan, mnie już praktycznie nie ma. Odpuść... Oh, żuk.— odparł cicho i szybko się rozłączył. Iwaizumi zaczął wyklinać wszystko i wszystkich, a później przeklinać na każdy znany mu sposób.

— Czekaj... On powiedział żuk? Są jedyne żuki których się nie boi...!— krzyknął oświecony. Nim zdążył wyjaśnić swoim przyjaciołom, o czym mówi, ruszył w tylko mu znane miejsce.

Było to wspólne drzewo Oikawy i Iwaizumiego. Często się pod nim spotykali, aby łapać żuki dla bruneta. Już wtedy Oikawa go kochał.

Miłość wymaga poświęceń. Moje poświęcenie jest ostateczne. Kocham Cię, dlatego muszę odejść... - tak usprawiedliwiał się Tōru.

Hajime zaś biegł, nie zważając na kolkę jak i zadyszkę. Trzymał się za bluzę, odciągając ją od klatki piersiowej, aby lepiej mu się oddychało.

Oikawa Tōru tam był...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro