Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 28

Natychmiast się obróciłam.
Stał za mną chłopak w mniej więcej w moim wieku.
Miał jasnobrązowe włosy i błękitne oczy.

- Kim jesteś? - spytał.

- Nikim ważnym - odparłam.

- Wyczuwam w tobie ogromną moc - powiedział.

Co? Ale jakim cudem.

- Potrafię wyczuć moc. Nieważne czy jest ona zamaskowana czy nie - powiedział.

- W takim razie, kim TY jesteś? - spytałam.

- Jestem łowcą - powiedział.

Natychmiast się odsunęłam.

- Spokojnie - powiedział - nic ci nie zrobię.

- Ta.... Akurat! - powiedziałam.

- Echhhhhh... No OK. Możesz się trzymać na dystans. Jak coś to jestem Thomas - powiedział.

- Dlaczego to robisz? - spytałam.

- Ale... co? - odpowiedział.

- No, przedstawiasz mi się, jesteś dla mnie miły i w ogóle - powiedziałam.

- Bo uważam, że zachowanie łowców jest głupie. Bez powodu zabijają niewinne, magiczne stworzenia i odbierają im moc. Kiedy ja przejmę tron, to zmienię totalnie świat łowców i ogólnie magicznych stworzeń - powiedział.

- Ale jak to przejmiesz tron? - spytałam.

- No po prostu. Po ojcu. Jestem następcą tronu, a mój ojciec jest królem łowców - powiedział.

Chwila... moment... Skoro on jest synem króla, król to mój nauczyciel, a on jest wujkiem od Ass'a to...

- Jesteś kuzynem Ass'a? - spytałam.

- Tak, a co? Znasz go? - odpowiedział pytaniem.

- No, niestety - powiedziałam.

Thomas się zaśmiał.

- Też za nim nie przepadam - stwierdził.

Uśmiechnęłam się do niego.

- No to, witaj w klubie - powiedziałam.

- Chwileczkę.... Czy ty jesteś drugą, najpotężniejszą osobą na świecie? - spytał.

Ooo, żarówka mu się zaświeciła(?)

- Yyyyyyyyyyyyyymm... Nooooo można taaak powiedzieć - odparłam.

- O rany. Jakie to uczucie mieć taką wielką moc? - spytał zaciekawiony.

- Żadne. Ja nic nie czuję. Po prostu nic. Mam tylko tę świadomość, że posiadamy moc. Ja nawet nie potrafię jej użyć - powiedziałam.

- Acha OK. A tak ogólnie to jesteś wampirem? - spytał.

- Tak, skąd wiesz? - odparłam.

- Mam taką moc. Już ci mówiłem. Nie pamiętasz? - powiedział.

- Aaa, faktycznie - odpowiedziałam.

Nagle jego zegarek zaczął piszczeć.

- Muszę lecieć, pa - powiedział i szybko pobiegł gdzieś do lasu.

Acha... OK... To było dziwne.

Otwarłam sobie portal do magicznego świata i przez niego przeszłam.

Wędrowałam tak sobie, gdy ktoś na mnie wpadł.

- Dokąd tak pędzisz, Will? - spytałam.

Tak, to był Will.

- Byłem z Jack'iem u wyroczni - powiedział zdyszany.

- Iii..??? - pośpieszyłam go.

- Powiedziała, że nasza siostra mieszka gdzieś w twoim mieście!
- odparł.

- Że co? To ty masz siostrę???
- spytałam zdziwiona.

- Tak. Jest rok młodsza ode mnie, czyli w mniej, więcej twoim wieku. Tak, czy inaczej została porwana, praktycznie po urodzeniu. Potem jej porywacz podmienił ją z jakimś ludzkim dzieckiem, w szpitalu. No i ten porywacz sobie te dziecko przygarnął - powiedział.

- O rany... To ten porywacz jest jakiś psychiczny - stwierdziłam.

- Nie to jest teraz istotne!!! Nasza siostra jest gdzieś w twoim mieście!!! Trzeba ją odnaleźć przed jej piętnastymi urodzinami! - powiedział.

- Yyy... A co jest w jej piętnaste urodziny? - spytałam zdezorientowana.

- Przejdzie pierwszą przemianę w wilkołaka!!! - krzyknął.

- Myślałam, że wilkołak potrafi od urodzenia się przemienić - powiedziałam.

- Młode wilkołaki uczą się przemiany, więc mogą od małego się przemieniać. Natomiast ona nie wie, że jest wilkołakiem, więc nie próbowała się przemienić. Jej organizm, kiedy osiągnie 15 lat, po prostu, że tak powiem wyrzuci tego wewnętrznego wilka na światło dzienne - powiedział.

- Achaaa... czaję - odparłam.

- Ty znasz prawie wszystkich ze szkoły. Może masz już kogoś konkretnego na myśli? - powiedział.

- Hyyyyymmm... a może dasz mi jakąś wskazówkę?

- Ona powinna się w jakiś sposób domyślać, że jest wilkołakiem i ogólnie, że magiczne stworzenia istnieją - powiedział.

- Ooo. No ja znam tylko jedną osobę, która od zawsze wierzy w magiczne stworzenia, ale to na pewno nie ona - powiedziałam.

Will spojrzał na mnie, a potem gdzieś za mnie.
Odwróciłam się.

- O wilku mowa - powiedział Will.

Tak. Jakieś około 20 metrów od nas Sara i Jake sobie spacerowali.
Ale to nie było najgorsze...

ONI TRZYMALI SIĘ ZA RĘCE!!!!!!!

Sara, kiedy mnie zobaczyła to od razu tu przybiegła, oczywiście puszczając jego rękę.

- Cześć, Lisa! - powiedziała z dziwnym optymizmem w głosie.

- Czeeeść. Yyyyyy.... Jesteście razem? - spytałam wskazując głową na Jake'a.

Sara się zaczerwieniła.

- No... coś w tym stylu - westchnęła.

- A czemu ,,coś w tym stylu"? - spytałam.

- Noo... boo.. jaaa.. jestem jego mate. W sensie, że przeznaczoną mu dziewczyną, więc tak czy inaczej musimy być razem - odparła.

- Aaa... No to teraz rozumiem - wypaliłam.

- A zmieniając temat, pytałaś się cioci czy możesz przyjść w weekend? - zapytała.

- Tak, mogę - odparłam.

- No to super. Widzimy się u mnie w sobotę. Pa - powiedziała i wróciła do swojego ,,chłopaka".

- Yyy... O co chodzi? - spytał Will.

- A nic takiego. Sara ma w sobotę urodziny - powiedziałam.

- Które??? - zapytał.

- Piętnaste, a co? - odparłam.

- Wiesz co to może znaczyć??? - zapytał.

- Yyyyyy... Sara jest już rok starsza? - wypaliłam.

- Echhhhh - westchnął Will i złopał się za czoło - Ty to potrafisz dobić człowieka.

- Wilkołaka - poprawiłam.

- Aagrrrr!!!!!!! - krzyknął wkurzony.

Sory, że tak dłuuugo nie było rozdziału. Po prostu nie miałam weny i nie chciało mi się pisać. Ale nie to było najgorsze. JA NIE MIAŁAM INTERNETU!!!!!!!!!!!!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro