Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 3

Jak zawsze, wstając rano, byłam zaspana, ale tym razem przez jedno wydarzenie, które utkwiło mi w głowie. Zniszczona cukiernia...

Powolnym krokiem szłam w kierunku łazienki. Po drodze zobaczyłam tatę siedzącego w salonie.

- Wstałaś - Uśmiechnął się.

- Tak, co robisz, tato?

- Ech... no wiesz, muszę się zastanowić, co zrobić z naszą cukiernią.

- Aha, no tak... a ubezpieczenie?

- Dzwoniłem do nich, powiedzieli, że na razie nie ma możliwości wpłaty.

- To źle, prawda?

- Ależ słonko, nie przejmuj się tym. Na pewno dadzą nam pieniądze, ale musimy po prostu poczekać.

- A co z Wilkinsonem?- zapytałam zaniepokojona.

- Policjant dzwonił dziś rano. W domu nie ma Wilkinsona, pewnie gdzieś wyjechał. Na pewno to zrobił.

- Może to też być zwykły zbieg okoliczności.

- Zbieg okoliczności?- Tata zaczął się głośno śmiać.

- Wiesz co, tato? Pójdę się trochę przewietrzyć...

- Dobrze ci to zrobi, dawno nie wychodziłaś z domu.

Poszłam w końcu do łazienki. Ubrałam się i ruszyłam z stronę kuchni. W końcu trzeba coś zjeść.

Otworzyłam szafkę i wyjęłam z niej płatki kukurydziane. Zawsze jem kanapki, więc dziś odmiana. Po dziesięciu minutach byłam już gotowa do wyjścia. Zabrałam trochę pieniędzy, gdyby coś mi się spodobało.

Chodziłam w te i we w te. Byłam w parku, przy fontannie, gdzie spotkałam dwie wiewiórki. Popatrzyłam trochę na ubrania i na buty. Moją uwagę jednak przykuła chińska restauracja. W zasadzie, to dawno nie jadłam stamtąd makaronu, a była już pora obiadu. Popatrzyłam przez okno i zobaczyłam sushi. Od razu odwróciłam głowę w przeciwną stronę. Nie lubiłam tego jeść.

Surowa ryba z glonami i ryżem?

Raczej nie.

Nieśmiało weszłam do restauracji. Było kilkunastu ludzi.

Przy środkowym stoliku siedziało trzech chłopaków. Zauważyłam, że jeden z nich to wczorajszy klient, który był dla mnie niemiły. Ostrożnie zamknęłam drzwi... i nagle poczułam łaskotanie pod nosem. Wiedziałam, że zaraz kichnę.

- A-aaapsik!

Dźwięk rozległ się po całym pomieszczeniu, a razem z kichnięciem pojawiły się płomienie.

Stanęłam nieruchomo i poczułam na sobie spojrzenia wszystkich ludzi.

Chłopcy ze środkowego stolika wyglądali na bardzo zaskoczonych.

Odwróciłam się i chciałam wyjść, lecz ktoś chwycił mnie za rękę. To był jeden z chłopaków.

- Hej! Puść mnie!

Odepchnęłam go wolną ręką i zaczęłam biec. Spojrzałam za siebie i zobaczyłam chłopaków ruszających za mną w pogoń.

Nie miałam pojęcia, co dokładnie się dzieje, ale wiedziałam, że muszę uciekać...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro