Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 27

Stałam w dziwnym miejscu, mniej więcej dlatego, że nad głową latały pegazy, a niedaleko mnie stały jednorożce zajadające się trawą.

To raczej nie dzieje się na prawdę.

Popatrzyłam w prawo i dostrzegłam drzewa z waty cukrowej.

To sen.

Tak, na pewno sen.

Mogłabym tak częściej...

Podeszłam do drzew i zerwałam z jednego z nich trochę waty.

- Mmm... przepyszna - powiedziałam, wkładając różowy obłoczek do buzi.

Wow, nawet czuję smaki przez sen.

Ekstra.

Dobra, mogę robić wszystko. Może zacznę od czegoś prostszego.

Na przykład...

... zamienię się w kogoś innego!

- Cole!- krzyknęłam.

Podeszłam do rzeki, by zobaczyć, jak wyglądam.

- Wow... udało się - powiedziałam, widząc w swoim odbiciu czarnego ninja.

Nawet głos mam inny.

Zmieniłam się z powrotem w siebie.

Czyli na prawdę mogę wszystko. Dosłownie.

Tak jak obiecałam. Idę po ciebie Jay!

Tylko... jak?

Stałam, chwilę się zastanawiając.

W pewnym momencie podszedł do mnie jeden z jednorożców.

- Nad czym tak rozmyślasz, moja droga?- spytał mnie.

- Nie wiem, czy możesz mi pomóc. Wiesz może, jak przemieszczać się pomiędzy snami?

Czworonóg zaczął parskać.

- Z czego się śmiejesz?

- Możesz wymyślić sobie wszystko, po co mnie o to pytasz?

Właściwie...

- Już mam pomysł!- krzyknęłam rozradowana.

Przede mną pojawiły się drzwi.

- Umm... dziękuję?

Kuc podniósł jedno kopytko do góry.

- Och, ależ nie ma za co. Wystarczyło ruszyć trochę głową - Wrócił do jedzenia trawy.

Chwyciłam za klamkę i przeszłam na drugą stronę drewnianych drzwi.

Zaczęłam rozglądać się po pomieszczeniu. Stałam w korytarzu pełnym wejść. Drzwi, przez które się tu znalazłam, zniknęły. Powoli idąc przed siebie, wszystko uważnie oglądałam. Były tutaj sny wszystkich moich bliskich oraz znajomych.

- Hmm... ciekawe o czym śni Zane - Zatrzymałam się przed drzwiami droida.

Otworzyłam je i wychyliłam leciutko zza nich głowę.

Zobaczyłam wzgórze, na którym rosła wiśnia. Pod drzewem medytował Zane.

Nuda!

Zamknęłam drzwi i wróciłam do wcześniejszej czynności.

Tym razem natknęłam się na drzwi z podpisem "Tata".

Wahałam się przez chwilę, czy nie wejść do środka.

Jednak ciekawość wzięła górę... i weszłam.

Była straszna ulewa oraz błyskawice. Szybko zorientowałam się, że jestem na cmentarzu. Przy jednym z nagrobków stał mój tata. Stałam się niewidzialna i podeszłam bliżej. Gdy lepiej sie przyjrzałam, na tabliczce dostrzegłam imię mojej mamy. Tata łkał. Druga tabliczka była z imieniem "Yumi".

Nie, nie! Wychodzę z tąd! Nie mogę dłużej na to patrzeć.

Czym prędzej wyszłam i znów znalazłam się w korytarzu.

Och, tato, dlaczego musisz tak cierpieć?

Dlaczego wszyscy musimy cierpieć?

Westchnęłam, opatulając się rękoma.

W końcu znalazłam właściwie drzwi. Załapałam za klamkę i weszłam do snu Jay'a.

To była restauracja.

Szybko udało mi się dostrzec niebieskiego ninja siedzącego przy stole z Nyą.

Lokal niczego sobie.

Jay ma bardzo bujną wyobraźnię.

Szybko zmieniłam swoje ubranie na elegancką, szarą sukienkę i usiadłam przy którymś ze stolików.

Przyglądałam się, co robili. W pewnej chwili zauważyłam, jak Jay trzymał pod stołem małe, czarne pudełeczko.

On w tym śnie chce jej się oświadczyć...

Zrujnuję to.

Muahahahaha!

Tylko jak?

Och, już wiem! Poproszę Nyę na chwilę, by ze mną poszła, a gdy będziemy same, to ją zamrożę. Przemienię się w nią i dam kosza Jay'owi.

O tak! Genialne!

Podeszłam do ich stolika, zmieniając wcześniej postać na kogoś innego.

- Przepraszam panią bardzo, ale... czy wie pani, gdzie jest toaleta?- zwróciłam się do czarnowłosej.

- Musi pani pójść tam w lewo - Wskazała palcem.

Sprytnie, sprytnie.

- Och, nie widzę. Czy mogłaby mnie pani tam zaprowadzić?- spytałam uprzejmie, uśmiechając się.

Jay popatrzył na nią znacząco. Ona tylko przewróciła oczami i znów popatrzyła na mnie.

- Oczywiście, nie ma problemu.

Wstała i zaczęła iść we wskazane wcześniej miejsce, a ja podążałam za nią. Weszłyśmy do środka.

- To tutaj.

- Bardzo dziękuję... i przepraszam.

- Ale za...- nie zdążyła dokończyć swojej wypowiedzi, ponieważ ją zamroziłam.

- Wiem, że nie jesteś prawdziwą Nyą, ale i tak przepraszam - ponownie przeprosiłam dziewczynę i schowałam do jednej z ubikacji.

- OK, teraz tylko szybka przemiana - szepnęłam do siebie.

Zmieniłam się w Nyę, razem z ubraniami i makijażem, po czym wyszłam z pomieszczenia.

Fajne to kontrolowanie snów. Muszę to robić częściej.

Usiadłam na miejscu przed Jay'em.

- Jestem - Uśmiechnęłam się słodko.

- Już myślałem, że coś ci tamta babka zrobiła - zażartował.

Nawet nie wiesz, że masz rację.

- No co ty. Była bardzo miła.

- Nieważne - Wyprostował się.- Chciałbym cię o coś spytać - oznajmił.

- Oczywiście. Pytaj mnie, o co zechcesz.

Wstał ze swojego krzesła i uklęknął przede mną na jedno kolano.

Jeju, Jay mi się zaraz oświadczy.

Ale to głupio brzmi...

Udawałam lekko zdziwioną.

- A więc Nyo, czy chciałabyś...

Chłopak wyciągnął pudełeczko i otworzył je przed sobą.

-... zostać moją żoną?- dokończył pytanie.

Wszyscy w tym samym czasie skupili swój wzrok na naszej dwójce.

Wstałam i zaczęłam się śmiać.

Jay nie za bardzo wiedział, o co chodzi, widać to było po jego wyrazie twarzy.
Nie miał pojęcia, co zrobić.

- Ty... ty myślałeś... myślałeś, że chciałabym mieć takiego... męża... jak... ty?- Nie przestawałam się śmiać.

Niebieskooki powoli się podniósł.

- Ale o czym ty mówisz?

- Jesteś idiotą, Jay. Zwykłym idiotą, który nie ma za nic powagi. Robisz sobie ze wszystkiego żarty. Naprawdę sądzisz, że byłbyś idealnym mężem?

Spuścił głowę i wypuścił z dłoni czarne pudełko, z którego wypadł pierścionek.

Tłum zaczął się glosno śmiać.

Wszystko po chwili zniknęło...

Biedny Jay ;-;

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro