Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 16

Yumi

Obudziłam się nagle. Przez okno wlatywał blask księżyca, a gwiazdy również błyszczały niczym klejnoty.

Popatrzyłam na zegarek wskazujący trzecią w nocy. Wiedziałam, że obudził mnie koszmar.

Gdy próbowałam znów zasnąć, nie mogłam. Wierciłam się i szukałam wygodnej pozycji.

W końcu wzięłam książkę i zaczęłam czytać.

*

Ponownie spojrzałam na zegarek, było już wpół do siódmej. Nie mogłam uwierzyć, że czytałam prawie trzy godziny.

Odłożyłam książkę i dalej podjęłam się próbie zaśnięcia... nadal nic. Leżałam i myślałam. Gdy znów spojrzałam na godzinę, było dwanaście po siódmej.

Wygrzebałam się z łóżka i poszłam do łazienki. Zobaczyłam moje odbicie w lustrze.

- O jejku...

Worki pod oczami, rozczochrane włosy. Prawie w ogóle dziś nie spałam.

Wzięłam szybki prysznic i poszłam się ubrać.

Wybrałam ciemnoniebieskie jeansy i fioletową bluzkę oraz białe adidasy.

Wyszłam z pokoju i szłam powoli korytarzem, nagle ziewnęłam.

W końcu jakoś doszłam do jadalni.

Wszyscy już tam byli oprócz Jay'a. Usiadłam na swoim miejscu i oparłam głowę o rękę.

Przymknęłam na chwilę oczy.

- Yumi?- zapytał Lloyd.

Zerwałam się gwałtownie.

- Tak?

- Wyglądasz fatalnie - powiedziała Nya.

- Ech... wiem.

Do jadalni wszedł Jay.

- Chyba się nie spóźniłem?- Zaśmiał się.

- Raczej...- nie dokończyłam, bo znowu przysnęłam. Jay pstryknął palcami koło mojego ucha, a ja się obudziłam.

- Czemu nie spałaś?- zapytał Lloyd opiekuńczym głosem.

- Nie mogłam zasnąć, miałam jakiś koszmar...

- Widać, miałaś naprawdę ciężką noc - odrzekł Jay.

- Jaki to był koszmar?- spytał Sensei.

- Nie jestem pewna, ale słyszałam coś jakby śpiew... starałam się uciec, lecz nie mogłam. W końcu się obudziłam i próbowałam spać dalej, ale nie mogłam już zasnąć.

- Śpiew był taki straszny?- zapytał Cole, śmiejąc się.

- Nie sam śpiew, uciekałam raczej przed osobą, która śpiewała...

- To i tak nie ma sensu - wtrącił Jay.

- Być może jest w tym sens, tylko go nie dostrzegamy - odpowiedział Wu.- Na razie jednak muszę nad tym pomyśleć.

Zabraliśmy się za jedzenie. Byłam bardzo głodna, więc sporo zjadłam.

Po posiłku wróciłam do pokoju, nie zamykając drzwi i za nim się obejrzałam zasnęłam.

Kai

Czas na trening.

Poszedłem prosto do pokoju Yumi razem z Jay'em i Cole'em. Zastaliśmy tam, jak akurat spała.

- Śpi - szepnąłem do nich.

- Najadła się i poszła spać. To normalne, w końcu jest jesień.

Popatrzyłem na Jay'a i uderzyłem go lekko w tył głowy.

- Niedźwiedzie tak mają, nie ludzie, Jay.

- Zaczęło dzwonić tylko, nie wiedziałeś, w którym kościele - Zaśmiał się Cole.

- Och, cicho bądź - wysyczał przez zęby Jay.

Podszedłem do dziewczyny i zacząłem ją delikatnie szturchać. Szybko się zerwała.

- Co? Gdzie?- powiedziała zaspanym głosem.

- Tor przeszkód, pamiętasz?

Westchnęła.

- Obiecałaś mi - przypomniałem.

- Kai, może przełożysz to na inny dzień? Wygląda, jakby przejechał po niej tir - odrzekł Cole.

- Nie, nie mogę jej dać tej satysfakcji.

- Jest zmęczona - dodał Jay.

Yumi otworzyła jedno oko i spojrzała na mnie.

- Dasz radę?- spytałem.

- Spróbuję...

- Będziemy czekać na miejscu.

Wyszedłem, a chłopaki ruszyli za mną, patrząc się na mnie jak na opętanego.

- O co wam chodzi?- spytałem podirytowany.

Nic nie odpowiedzieli.

Yumi

Nagle przychodzi Kai mnie budzić. Jestem na niego wściekła... wreszcie udaje mi się zasnąć, a on po prostu przychodzi i zagania do przejścia tego głupiego toru przeszkód.

Mam nadzieję, że to mi w czymś pomoże...

Zwlekłam się z łóżka, spięłam włosy w kitkę i założyłam swój fioletowy strój.

Po jakimś czasie dotarłam do miejsca gdzie czekał na mnie Kai z resztą. Byli tam właściwie wszyscy.. no może oprócz Wu, Nyi i Zane'a.

Podeszłam do Kai'a.

- To... gdzie jest początek?

- Musisz zacząć tutaj - Wskazał palcem.

- Czekaj... ty... też to widzisz?- Pokazałam na tańczącego jednorożca.

- Przecież nic tam nie ma.

Przetarłam oczy, a jednorożec zniknął.

- Przywidziało mi się...

- Ustaw się na linii startu.

Podeszłam do początku toru i zobaczyłam plastikowe postacie, maczugi, miecze, kolce oraz ruszające się topory.

Przełknęłam ślinę i czekałam na sygnał.

- Zaczynaj!- krzyknął Kai.

Szybko ominęłam plastikowych bandytów. Trudności sprawiły mi ruszające się topory, ale jakoś je pokonałam. Zaczęłam przechodzić przez maczugi, w tej chwili obraz zaczął się rozmazywać. Poczułam uderzenie w bok. Czułam, że spadam, lecz zamiast twardej ziemi poczułam, jak chwytają mnie czyjeś silne ramiona...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro