Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 9: Odznaka ucieka przez okno

Laura, choć była gotowa już od dwóch godzin, wciąż jeszcze miała wrażenie, że nie spakowała dostatecznie dużej ilości dowcipów do swojej zaczarowanej torebki, aby starczyło na cały rok. Gdyby zapytała kogokolwiek innego, kto nie był nią, pewnie powiedziałby jej, że spakowała ich zdecydowanie nadto, ale dla kogoś takiego jak Laura, nadto to nigdy nie było dostatecznie dużo. Dlatego wciąż jeszcze przeszukiwała swoje "zaczarowane" skrzyneczki, do których poupychała setki rakiet i innych tego typu gadżetów o różnych zabawnych właściwościach. 

Uznała, iż jest gotowa, dopiero po następnej godzinie przeszukiwania pokoju. Wszystkie swoje dowcipy, włącznie z wybuchającymi na różowo balonami, poupychała do zaczarowanej torebeczki, którą obłożyła specjalnymi zaklęciami, aby tylko ona jedna mogła dostać się do rzeczy ukrytych w jej wnętrzu. Dla każdego innego, będzie to zwykła skórzana torebeczka w kolorze czerni. 

W pewnym momencie opadła na łóżko i spojrzała w sufit. 

Wciąż jeszcze nie mogła uwierzyć, że naprawdę dostała się do Hogwartu. Wiadomo, nazwisko i w ogóle, ale przez dłuższy czas Laura poważnie martwiła się o to. W końcu wychowała się pośród mugoli, posługiwała się mugolskimi wynalazkami (jak choćby telefon czy telewizor), a nawet zachowywała się jak zwykła mugolka. A jednak ją przyjęli. Pocieszające było to, że teraz jej kretyńska kuzynka i reszta ich zakichanej rodziny, nie będzie miała się czego czepiać. Fatalne było jednak to, że trafi do Slytherinu, co było silniejsze od niej. 

Przez nazwisko...

- Szlag by to! - zaklęła głośno, po czym podniosła się do siadu. 

Już niedługo miała stać się wrogiem wszystkich domów Hogwartu numer jeden. Tylko i wyłącznie z powodu nazwiska. Nikt nie będzie chciał się z nią zadawać, przez pryzmat nazwiska. Wartości takie jak jej osobowość nie będą miały znaczenia. Sam status krwi i decyzja Tiary będą wystarczyły, aby ponad połowa uczniów w jednej chwili wyrobiła sobie o niej złą opinię.

Dlatego Laura zazdrościła Clary tego, że była brudnej krwi.

To fakt, jako tak zwana "szlama", nie miałaby życia pośród Ślizgonów. Jednak wówczas mogłaby liczyć przynajmniej na wsparcie ze strony Gryfonów, Krukonów lub też Puchonów, którzy broniliby jej przed atakami ze strony uczniów Slytherinu. Jednak jako członkini tego domu, jako potomkini TEGO czarownika, wszyscy z miejsca uznają ją za wroga i poplecznika Voldemorta. Może z Weasley'ami się jakoś dogada, w końcu ich ojciec był kumplem jej taty, ale nawet co do nich nie mogła mieć absolutnej pewności. 

Jej jedyną nadzieją była jej osobowość, która może sprawić, że przynajmniej bliźniacy Weasley ją polubią, skoro we troje działają na tych samych falach. 

W końcu westchnęła i wstała z miejsca.

Postanowiła udać się do kuchni i podwędzić trochę kanapek. Od tego całego myślenia, nagle zrobiła się głodna. Jak zawsze zresztą. 

Cichaczem wymknęła się więc z pokoju, jednak nim dotarła do schodów, rozległ się wrzask. Wypełniony czystą furią wrzask, dobrze znanego jej głosu:

- LAURO!!! GDZIE, DO CHOLERY, JEST MOJA ODZNAKA PREFEKTA!? - wrzeszczał rozwścieczony do żywego Jasper, tak głośno, że ściany aż się zatrzęsły.

Laura na moment zamarła, jednak już po chwili przypomniała sobie, iż faktycznie wcześniej zwinęła bratu odznakę prefekta i rzuciła na nią trochę czarów. To była jej zemsta za Pokątną. Postanowiła jednak udawać, że nie ma bladego pojęcia o co mu właściwie chodzi. Innymi słowy: będzie zgrywała niewiniątko. Jak zawsze. I tak jak zawsze, pewnie i tak wpadnie. Ale dla widoku, który będzie w salonie, gdy tylko Jasper tam wejdzie, będzie warto.

Tak więc zeszła sobie do salonu, jak gdyby nigdy nic.

Jasper już tam był, wściekły, roztrzęsiony z gniewu. Laura całym wysiłkiem woli zmusiła się do zachowania kamiennej twarzy. Jak na nią był to ogromny postęp.

Tymczasem Jasper znów darł się w niebo głosy, jak tylko ją ujrzał.

- Lauro! - warknął. - Gdzie jest moja odznaka prefekta?

- Odznaka prefekta? - spytała Laura, udając iż nie ma pojęcia o co mu chodzi. Przychodziło jej to z wielką łatwością, choć podobne sceny powtarzały się dostatecznie często, aby rozgryźć, że kłamie.

- Nie udawaj głupiej! - wycedził Jasper. - Gdzie podziałaś moją odznakę? Wiem, że to ty ją zwędziłaś, idiotko jedna! Zawsze mi to robisz! Zawsze za wszelką cenę uprzykrzasz mi życie! Ale teraz to już przegięłaś! - wydzierał się chłopak. - A teraz gadaj, co z nią zrobiłaś?

Laura klepnęła go w policzek.

- Jesteś uroczy, braciszku, kiedy się gniewasz - powiedziała. - Jednak naprawdę nie wiem, gdzie może być ten rzeźbiony na perfekt kawałek żelastwa. Może zapytaj Luka? - zasugerowała.

Nie podziałało.

- Już go pytałem! Przeszukałem cały jego pokój! I ani śladu po odznace! A to może oznaczać tylko jedno!

- Że dorobiła się skrzydeł i wylatuje przez okno? - spytała Laura.

Jasper przez chwilę wpatrywał się w nią dość dziwnym wzrokiem.

- Dlaczego tak sądzisz? - zapytał, już w miarę spokojnym tonem.

Laura nieznacznie wzruszyła ramionami.

Już nie mogła się doczekać reakcji Jaspera, kiedy zobaczy to, co właśnie znajdowało się za nim. W każdym razie, aż za dobrze, zdawała sobie sprawę z tego, że nie będzie zadowolony.

- Nie wiem - przez chwilę udawała, że się zastanawia. - Może dlatego, że właśnie wylatuje sobie przez okno. Odwróć się, to zobaczysz.

Jasper niechętnie wykonał polecenie siostry. Jego reakcja była naprawdę cudowna. Dosłownie poleciał za nią, jakby od tego zależało jego życie, ale w ostatniej chwili, kiedy odznaka znalazła się już poza zasięgiem jego rąk, zatrzymał się. Przez kilka sekund sterczał tam tak przy oknie jak wryty, jednak już po kilku chwilach, dosłownie, zaczął się wydzierać. 

Wrzeszczał coś w stylu:

- Odznako, wracaj! - przy czym wykonywał niesamowite czynności rękoma.

Laura, przypatrująca się tej scenie z istnym zachwytem w oczach, nie wytrzymała długo. W jednej chwili padła na ziemię, kuląc się przy tym ze śmiechu. Dosłownie dławiła się łzami, wynikającymi z nagłego ataku głupawki. Widok Jaspera, nawołującego odznakę tak jakby była udomowionym kanarkiem, był bezcenny. Jedenastolatka wiedziała, że nie zapomni tego widoku przez długie lata. 

Musiało minąć jakieś dziesięć minut, nim w końcu udało jej się opanować. W międzyczasie w ogóle nie dostrzegła, że rodzice i Luk, którzy właśnie wrócili z zakupów, wpatrują się w nią z zainteresowaniem. 

Widocznie widok kulącej się na ziemi Laury, wciąż robił na nich wrażenie. Co było dziwne, bo przecież robiła to praktycznie co każdą niedzielę. A dzisiaj przecież wypadała niedziela. 

Nie zdążyła jednak niczego powiedzieć, oni zresztą też nie, bo nagle odezwał się Jasper, płaczliwym tonem.

- Mamo, tato, Lura zaczarowała moją odznakę prefekta! I teraz jest gdzieś daleko stąd! Wyleciała przez okno jakieś dziesięć minut temu! - poskarżył się rodzicom, jak jakieś małe dziecko, co jeszcze bardziej zachwyciło Laurę. Uwielbiała, gdy Jasper robił takie sceny. Był wtedy taki dziecinny.

Szkoda, że matka nie miała tyle poczucia humoru, co ona.

- Lauro! - wydarła się na córkę. - Jak mogłaś zrobić coś tak niedorzecznego! Natychmiast sprowadź do domu odznakę brata! I wstańże z tej brudnej ziemi! Jeszcze coś złapiesz!

Laura niechętnie podniosła się z ziemi.

- Ale, na swoje usprawiedliwienie - podjęła - mogę powiedzieć, że widok Jaspera wychylającego się przez okno i wrzeszczącego na całe gardło rzeczy takie jak "Odznako, wracaj!", był bezcenny! Możecie mnie za to ukarać, ale ja i tak twierdzę, że było warto!  

Jej mama podeszła do niej i mocno chwyciła za oba ramiona.

- To nie jest w ogóle zabawne, młoda damo...!

- Uspokój się, Cloude! - polecił spokojnie pan Kirschtain. - To tylko dziecinny wybryk, nie mniej, proszę cię Lauro, abyś w tej chwili sprowadziła tutaj odznakę Jaspera! Znasz zaklęcie, czyż nie?

- Oczywiście, że znam, tatusiu! - zawołała entuzjastycznie dziewczynka, po czym podbiegła do okna, przy którym ciągle jeszcze stał z założonymi na piersiach rękoma Jasper. Jego naburmuszona mina mówiła wszystko. Laura nie przejęła się tym. Po prostu wychyliła się przez okno, upewniła, że żaden mugol jej teraz nie widzi, po czym wymówiła czar: - Accio odznaka Jaspera! - zawołała.

Nie minęło wiele czasu, a odznaka ze świstem wleciała przez okno, przy okazji waląc Jaspera po głowie. Wywołało to tylko kolejną falę głupawki u Laury. I u Luka przy okazji.       


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro