Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 22: Jak rozebrać profesora?

Laura nie mogła uwierzyć, że musiała ciągnąć nieprzytomnego Snape'a do skrzydła szpitalnego, a potem do jego gabinetu, bo temu nagle zachciało się tracić oddech w czasie gdy ona odbywała końcową godzinę swojego, jakże długiego szlabanu. Była wściekła, gdyż tłustowłosy nauczyciel eliksirów, wbrew pozorom, nie był wcale taki lekki, w dodatku był większy od Laury. Nieźle się namęczyła wywlekając go z jego gabinetu i zrzucając ze schodów prowadzących do lochów, ale teraz, kiedy do jego komnat zostało już tylko kilkanaście metrów, czuła się tak, jakby kazano jej dźwigać kilkutonowy worek kartofli podczas ośmiokilometrowego maratonu. 

Po jakimś czasie, kiedy bezwładne ciało Snape'a w końcu sturlało się po schodach na korytarz, gdzie zaczynały się lochy, Laura rzuciła na niego proste zaklęcie noszy i poszła prosto przed siebie, w kierunku drzwi prowadzących do jego komnat. 

Kiedy stała tuż przed drzwiami i zamierzała wejść, nagle usłyszała pewien wyjątkowo irytujący głosik, należący do nie kogo innego, jak Poltergeista Irytka. 

- A co my tu mamy? - zapytał duch, kiedy tylko ich zobaczył. - Uczennica powaliła profesora?

Laura zmarszczyła czoło, ściągając przy tym brwi.

- Irytku... - syknęła - Bądź proszę cicho!

- Och, tak?! - zdziwił się rozradowany Irytek. - A co będę z tego miał?

Laura uśmiechnęła się do niego złowieszczo, zakładając ręce na piersiach. Profesor Snape wciąż lewitował w powietrzu, nie poruszając choćby jednym palcem. Od czasu do czasu coś mruczał, więc zadymiara postanowiła jak najszybciej pozbyć się balastu. 

Ponownie zwróciła się w stronę Irytka, cierpliwie wyczekującego jej odpowiedzi.

- Pomogę ci w urządzeniu takiej zadymy, jakiej świat nie widział! - wyszczerzyła zęby.

Irytek zaś wzruszył ramionami i zniknął. O dziwo.

Laura odetchnęła z wyraźną ulgą, po czym zwróciła się w stronę profesora, który wciąż jeszcze głęboko spał.

- Proszę księdza, już jesteśmy! - oznajmiła. 

Snape nic nie odpowiedział, tylko... zaczął mamrotać przez sen takie dziwactwa, że Laurze zebrało się na głupawkę. Całe szczęście, że się powstrzymała od wybuchnięcia niepohamowanym śmiechem. Wolałaby uniknąć spotkania jakiegokolwiek profesora, na tym korytarzu, dosłownie przez wejściem do komnat Snape'a, w środku nocy.

Z pomocą zaklęcia weszła do środka, wraz ze wciąż jeszcze lewitującym Snape'm. 

- No, mój drogi - westchnęła - jesteśmy. 

Snape tylko mruknął coś tam przez sen, ale nic nie powiedział.

Laura wydęła usta.

Zaczęła szukać jego sypialni, aby położyć go i wreszcie się od niego ulotnić. Była zmęczona. W końcu odsiedziała trzy szlabany; najpierw te dwa u McGonagall, a potem szlaban u Snape'a. Nauczycielka transmutacji kazała jej tylko przepisywać zdania, co było łatwizną, ale po dwóch godzinach bolała ją ręka. Niemiłosiernie. Następnie musiała się udać prosto do gabinetu Snape'a, który kazał jej sprzątać salę od eliksirów i czyścić fiolki. Z tym zadaniem Laura uporała się o wiele szybciej, gdyż - mimo iż Snape odebrał jej różdżkę - jak nie patrzył, używała magii. Niewerbalnej. 

Laura nie miała bladego pojęcia, jak doszło do tego, że Snape'owi nagle zebrało się na mdlenie, ale ukradkiem zauważyła, jak sprawdzał jej torbę. Chociaż nie wiedziała, z jakiej racji. Tak czy owak, Snape musiał znaleźć w jej torbie woreczek z cukierkami nafaszerowanymi od środka eliksirem słodkiego snu, które sama upiekła. Widocznie zmorzyły go snem. Co oznacza, że do jutra rana, Snape będzie spał jak niemowlę.

Zadymiara zachichotała cicho.

Kiedy nauczyciel eliksirów już leżał na łóżku, Laura postanowiła wyjść. Jednak, kiedy już trzymała chłodną klamkę, odwróciła się w kierunku profesora, zauważając, że leży na łóżku, w ubraniu. Westchnęła ciężko i znów do niego podeszła, zastanawiając się przy tym.

Musiała go jakoś rozebrać, przynajmniej z koszuli i tego czegoś, czarnego, co to nosił na sobie, by wygodniej mu się spało.

Jedenastolatka podwinęła rękawy, po czym zabrała się do roboty. W czasie wykonywania tych czynności, Laura myślała nad rozmową, którą przeprowadziła z nim wcześniej Rolanda Hooch. Snape początkowo wyrażał swoją niechęć, a nawet chciał dać Laurze szlaban - w sumie, to zrobił to, ale przełożył go na inny dzień - jednak pani Hooch namówiła go, aby pozwolił jej grać w drużynie Slytherinu. Zgodził się! I tak Laura została... NAJMŁODSZĄ W TYM STULECIU ŚCIGAJĄCĄ SLYTHERINU! Nie mogła wręcz dać temu wiary. Początkowo. Później już oswoiła się z ową myślą. 

Laura westchnęła, podrapała się po głowie, po czym stwierdziła, że Snape ma niezłą klatę.

Pff... Laura, ogarnij się, to nauczyciel!!! ... Ale przyznaję, całkiem niezły.

Szybko go przykryła. 

Machnęła kilkukrotnie głową, aż nagle zdała sobie sprawę z tego, że nie jest już tutaj sama, a nad nią lewituje Irytek. Ten duch chyba czerpał radość ze śledzenia jej.

- No, no, no... - mruczał rozradowany.

- Irytku, TO zostaje tylko między tobą, mną, a profesorem księdzem! - rzuciła szybko Laura, po czym wzięła swoją różdżkę i wyszła, pozostawiając profesora w jego komnatach, zmożonego słodkim snem.

Kiedy już była na korytarzu, miała zamiar się udać do pokoju wspólnego, ale coś jej mówiło, że chyba powinna się udać na górę. Nagle przeszło jej przez myśl, że nie jest jedyną uczennicą w Hogwarcie, która nie śpi. 

Ruszyła więc biegiem w górę, a za cel obrała sobie Izbę Pamięci.  

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro