Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 18: Potter zegarkiem

Wkrótce po śniadaniu, cały Hogwart wiedział o efektownym wybryku Laury, jednak nie wszyscy zobaczyli Pansy, zatem plotka szybko ucichła. Bardziej ekscytowano się Malfoy'em, który przez resztę dnia był zmuszony paradować w różowym mundurku szkolnym. W prawdzie on nie miał pojęcia, że sprawczynią tego nieszczęśliwego wypadku była Laura, zatem po prostu obwiniał kogo tylko popadnie. 

Tak nadeszła lekcja transmutacji z profesor McGonagall. 

Laura nie mogła się wręcz doczekać tej lekcji, gdyż był to jej ulubiony - poza eliksirami - dział nauki świata magii, czego nie można było powiedzieć o Jasperze czy Luku, a już na pewno nie o Isthel, Gwendolyn, Anabelle, Isabel czy Clary, które miały wielką ochotę nawiać z lekcji. Jednak Laura nie była pewna, czy było to spowodowane przez sam przedmiot, a może po prostu nie lubiły McGonagall? Osobiście, zadymiara obstawiała obydwie możliwości. 

Kiedy znalazły się w sali od transmutacji, od razu zajęły miejsca. Laura usiadła w ławce z Clary, z którą już wcześniej się tak umówiła. Gwendolyn zajęła miejsce koło Anabelle, natomiast Isthel wybrała Isabel. Kątem oka zadymiara dostrzegła, że Granger siada sama. 

Westchnęła ciężko, po czym wstała i podeszła do biurka, przy którym usiadła Granger.

- Hej, Hermiono! - zwróciła się w jej stronę. 

- Tak? - spytała niepewnie.

- Siadaj na moim miejscu, z Clary - wytłumaczyła. - Ja usiądę sama. 

Granger nieznacznie się uśmiechnęła, wpatrując się w Laurę z wdzięcznością. Jednakże odmówiła. 

- Nie trzeba! - zapewniła. - Usiądzie ze mną Lavender Brown.

- Ta co się trzyma z Patil? - spytała retorycznie zadymiara. - Ona usiadła już z tamtą. Jeżeli nie zdecydujesz się na Clary, to już do końca roku będziesz siedziała sama. Wybieraj więc!  

Granger jeszcze przez chwilę milczała, ale po namyśle przystała na propozycję Laury, miło uśmiechając się do niej. Zadymiara odwzajemniła ów uśmiech, gdyż, mimo wszystko, nawet lubiła tą dziewczynę. Była całkiem podobna do Clary. Kiedy się wyminęły, a Hermiona dosiadła się do czarnowłosej, przyjaźnie się z nią witając, Falendale posłała Laurze dyskretne pytające spojrzenie. Laura, ruchem warg, odpowiedziała, że to taki impuls. Na szczęście Clary nie obraziła się na nią, co wnioskowała po uśmiechu, który chwilę później czarnowłosa posłała zadymiarze. No więc siedziała sama. Nie na długo.

Chwilę później, jeszcze nim McGonagall przyszła, dosłownie wyczuła, że ktoś się do niej dosiada. 

A tym kimś okazał się Neville.

- Och, Neville! - zawołała Laura. - W czym mogę ci pomóc? 

Neville wyglądał na pełnego ulgi, kiedy pojął, że Ślizgonka, z którą rozmawiał przed Ceremonią Przydziału, wciąż go pamięta. Laura z kolei, wyczytawszy te myśli z jego wzroku, dosłownie nie mogła uwierzyć, że nawet Neville tak o niej myślał. Jak o typowej Ślizgonce. Postanowiła jednak nie pokazywać mu, jak bardzo ją to raniło. 

- Chciałem tylko... - kontynuował speszony Neville. - Czy mogę... dosiąść się do ciebie? 

Laura parsknęła śmiechem. 

- Pff... A jest jeszcze jakieś wolne miejsce? - spytała retorycznie, udając, że nie widzi dwóch ostatnich miejsc, jakie zostały w rzędzie po drugiej stronie sali. - Otóż, nie! Zatem siadaj do mnie i nie gadaj! - zaprosiła go, z zawadiackim uśmiechem na twarzy, który Neville po jakiejś chwili odwzajemnił, choć bardziej nieśmiało. 

Laura westchnęła.

Wtedy rozpoczęła się lekcja. Pottera i Weasley'a jeszcze nie było, a McGonagall, która widocznie lubiła przebieranki, siedziała na biurku w postaci małego kotka o szarej sierści. Laura od razu przejrzała ten numer. Widać profesorka była animagiem. Jedyne, co bardzo dziwiło zadymiarę to fakt, że nikt inny się nie połapał. 

Nagle usłyszała, jak ktoś z hukiem wpada do sali. Obróciła się i z uśmiechem na twarzy stwierdziła, że jest to nie kto inny, jak słynny Harry Potter. Ze swoim wiernym Ronakiem u boku. 

Zaśmiała się cicho. Kątem oka zauważyła jak Granger rzuca im ukradkowe spojrzenie i macha głową z politowaniem. W sumie nie było się jej co dziwić. Jakby nie patrzeć, właśnie spóźnili się na lekcje, co może zagrozić nawet odjęciem punktów. 

Wzruszyła ramionami.

Mimo wszystko, to nawet nie był jej problem. Sama była tu po to, aby rozrabiać, a nie przejmować się szkolnym regulaminem. 

Usłyszała głos Weasley'a:

- Uff... W samą porę. Dobrze, że McGonagall nie ma, bo dałaby nam popalić! - mówił, głosem pełnym ulgi. 

Laura parsknęła śmiechem. Nie mogła się powstrzymać, od walnięcia komentarza. 

- Hej, Weasley! - rzuciła swobodnie. - A ta kicia na biurku to niby maskotka? To JEST McGonagall, ty rudowłosy głupku!

Na sali dało się usłyszeć kilka chichotów. 

W tym samym czasie, kotek zeskoczył z biurka. W miejscu, w którym wylądował, w jednej chwili pojawiła się profesorka. Nie wyglądała na zadowoloną. 

Znowu odezwał się Ron.

- Ale fajny numer! - rzekł z podziwem. Laura pacnęła się w czoło. Zupełnie nie rozumiała, co ci Gryfoni widzą niezwykłego w sztuce przemiany w zwierzaka. McGonagall była animagiem. To nic wielkiego. Tylko po prostu jest to rzadkie i tyle.

Nagle do głosu doszła profesorka.

- Dziękuję za tę uwagę, panie Weasley. Może powinnam zamienić pana Pottera lub pana w zegarek kieszonkowy? - zaproponowała pytająco, a Laurze zatańczyły w oczach podstępne iskierki. Clary spojrzała na nią błagalnie, podobnie jak Isthel, Isabel, Gwendolyn i Anabelle. Oczywiście, Laura zignorowała je. - Wtedy choć jeden byłby na czas.

- Zgubiliśmy się! - tłumaczył się Potter.

McGonagall jednak nie bardzo była skłonna wysłuchiwać ich tłumaczeń.

- No to, może mapę? - spytała. - Traficie bez niej na swoje miejsca?

Jednak, nim którykolwiek z chłopaków zdążył się poruszyć, Laura podniosła rękę.

- Tak, panno Slytherin? -spytała McGonagall.

Oczy wszystkich zebranych w klasie zwróciły się ku Laurze. 

- Czy potrzebuje pani mądrego zegarka, czy rudego? - spytała.

McGonagall przekrzywiła głowę w niezrozumieniu. 

- Przepraszam, ale... nie bardzo rozumiem pytanie, panno Slytherin. 

- Po prostu, niech pani odpowie na zadane pytanie! - ponagliła profesorkę Laura, wyjmując już na wierzch swoją ukochaną różdżkę, o rdzeniu ze swojej krwi.

Profesorka zawahała się.

- No cóż... chyba... mądry. 

Laura klasnęła w dłonie. Teraz nie było już odwrotu, ale jej to wcale nie przeszkadzało.

Spojrzała na Clary, której twarz była blada jak papier. Spoglądała na nią błagalnie, wypowiadając cichą prośbę aby tego nie robiła. W oczach Isthel i Anabelle dostrzegła coś podobnego. Gwendolyn wręcz mordowała ją spojrzeniem, dyskretnie grożąc jej śmiercią. Akurat tym Laura nie przejęła się ani trochę. Isabel z kolei patrzyła nań z rozbawieniem, co tylko zachęciło zadymiarę do działania.

Wstała więc i skierowała różdżkę w kierunku Pottera, który stał tak, jak ten słup soli, przyglądając jej się jak jakiejś wariatce. Aczkolwiek, Laura była wariatką. Wypowiedziała zatem odpowiednie zaklęcie. Po chwili wszyscy w klasie mogli podziwiać, jak z Pottera zrobił się piękny zegarek kieszonkowy.

Wszyscy w sali wpatrywali się w ów przedmiot oniemiali, a zwłaszcza profesor McGonagall. 

Laura tymczasem, niczego sobie z tego nie robiąc, odeszła od ławki, przykucnęła obok zegarka i wyciągnęła po niego rękę. Kiedy go podniosła, ukazując tym samym perfekcyjnie transmutowany obiekt, natychmiastowo podała go oniemiałej McGonagall. Staruszka przyjrzała się przedmiotowi, dokładnie obserwując każdy jego detal. Dopiero po dłuższej chwili poważyła się odezwać.

- Ty go... transmutowałaś! - zauważyła odkrywczo. - Przecież, jeszcze nie mieliśmy...

- Po prostu jestem zdolna, tak wiem! - odparła za nią Laura. - Słyszę to każdego dnia w domu. Nie bez powodu byłam najlepszą uczennicą w poprzedniej szkole. A ponieważ chciała pani, by któryś z tych dwóch spóźnialskich miał zegarek, postanowiłam spełnić to życzenie. 

McGonagall biła się z myślami.

Z jednej strony, własnie była świadkiem perfekcyjnego procesu transmutowania człowieka w przedmiot, bez jakichkolwiek problemów przy pracy. W dodatku efekt był bardzo piękny. Zegarek, który jeszcze przed chwilą był Potterem, prezentował się zaiste niesamowicie. Aczkolwiek, przecież był to uczeń. Nie obiekt do eksperymentowania. Musiała więc go odmienić. Jednak postanowiła, tylko ten jeden raz, nie odejmować Slytherinowi punktów za coś takiego. 

Położyła zegarek na podłodze, machnęła różdżką, by już po chwili znów widzieć przed sobą Pottera. 

- Proszę usiąść na swoim miejscu, panie Potter! - nakazała chłopakowi, który bezzwłocznie spełnił polecenie profesorki. W tym samym czasie, zwróciła się w stronę Laury. - Slytherin, jak ty to zrobiłaś? 

Laura wzruszyła ramionami.

- Normalnie. Po prostu transmutowałam go. 

Profesorka klasnęła w dłonie.

- No właśnie! - zwołała. - Otóż to! Słuchaj, więcej tego nie rób, ponieważ jest to niezgodne z regulaminem szkoły, który zabrania uczniom wyczyniać takich rzeczy. Nie mniej jednak, wyśmienita robota. Dlatego, przyznaję Slytherinowi trzy punkty. 

W sali rozbrzmiały oklaski uradowanych Ślizgonów. Żaden z nich nie spodziewał się, że za taki wybryk można zdobyć u McGonagall punkty. W oczach Isthel tlił się płomień widocznej ulgi. 

Jednak, gdy oklaski ucichły, profesorka dodała:

- Tak przy okazji, Lauro, masz drugi szlaban!        

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro