Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 16

Zanim Callie zdążyła to wszystko przyswoić, rozległ się odgłos pukania. Snape powiedział "wejść" znudzonym głosem, drzwi się otworzyły i ujawniły bliźniaków.

- Weasleyowie, w końcu - burknął Snape, wstając z krzesła i przymierzając się do wyjścia zza biurka.

Fred i George jednak tego jakby nie usłyszeli. Gapili się wielkimi oczami na Callie, które od razu spuściła wzrok, opierając się o jedną z szafek.

- Czekacie na zaproszenie? - burknął Snape, gdy bracia się nie ruszyli przez kilkanaście sekund, otwierając boczne drzwi i wchodząc do pomieszczenia obok, którym była klasa do eliksirów.

Callie szybko podążyła za nim, a jakby wyrwani z transu bliźniacy wymienili zdziwione spojrzenia i po chwili poszli w jej ślady.

- Przed obiadem ta klasa ma błyszczeć, inaczej będziecie tu siedzieć do wieczora - oznajmił Snape, wskazując na wyjątkowo zabrudzone pomieszczenie. - I żadnej magii. Oddajcie różdżki.

Fred i George jęknęli w tym samym czasie, po czym niechętnie przekazali swoje różdżki Snape'owi.

- Panna Irving dopilnuje, żebyście niczego głupiego nie próbowali. Ja przyjdę później to sprawdzić, zrozumiano?

Bliźniacy skinęli beznamiętnie głowami, patrząc na Snape'a z niewyobrażalną ilością nienawiści w oczach. Mężczyzna machnął swoją różdżką i obok nich pojawiło się wiadro z wodą, kilka szmatek i miotła.

- Powodzenia - powiedział Snape kpiąco, jeszcze raz przyglądając się brudnemu pomieszczeniu, po czym wyszedł.

Drzwi ledwo się za nim zamknęły, gdy bracia skierowali swój wzrok na stojącą przy przeciwnej ścianie Callie, wpatrującą się w podłogę.

- No, no, jak się tu wkręciłaś? - spytał jeden z nich, a dziewczyna była pewna, że był to George. Tamtego dnia bliźniacy mieli na sobie swetry z widniejącymi na nich literami F i G, więc nie musiała się wcale wysilać, by ich rozpoznać.

- Nie jestem mniej zaskoczona niż wy, Snape kazał mi tu przyjść - wymamrotała, unosząc głowę, by na nich spojrzeć.

- Wszystko z tobą okej? Płakałaś? - spytał Fred, zobaczywszy jej twarz w całej krasie.

Callie wiedząc, że nadal była czerwona jak burak, popatrzyła na chłopaka z rezygnacją.

- Nie, myłam twarz w krwi moich ofiar - powiedziała z sarkazmem, po czym podeszła do nauczycielskiego biurka i usiadła na jego krawędzi. - Chcesz być następny?

Na te słowa obaj bliźniacy się roześmiali.

- Ty jednak potrafisz być zabawna, jak chcesz - powiedział George.

- Musimy cię chyba jakoś rozśmieszyć - dodał Fred.

Callie prychnęła, zakładając ręce

- Wasza prezencja mi wystarczy - zapewniła ich, uśmiechając się.

Choć brzmiało to niby obraźliwie, a uśmiech miał być niby fałszywy, to te słowa były prawdą, a uśmiech szczery. Dziewczyna sama zauważyła, że jakby ten ciężar, który czuła na swoich ramionach ze względu na myśli o jej babci, zaczynał znikać.

- Jak tam tak siedzisz, to już całkiem przypominasz Snape'a - powiedział Fred, a tego to już nie mogła mu odpuścić.

- Jak tak, to mogę nawet zacząć się zachowywać tak jak on - powiedziała Callie po czym, przyjmując poważną minę, zeskoczyła z biurka i zaczęła iść w stronę bliźniaków. - Szybciej, Weasley! Uznałeś sobie za życiowy cel, by być kompletnym beztalenciem? - krzyknęła na nich niespodziewanie.

Fred i George ponownie wybuchli śmiechem, a Callie starała się nie uśmiechnąć i nie wypaść z roli. Podeszła do stojącego na ziemi wiadra z wodą i kopnęła je lekko, ale wystarczająco mocno, by wylać jego zawartość

- Co za...szkoda - powiedziała wolno, starając się jak najlepiej naśladować głos Snape'a. - Minus dziesięć punktów dla Gryffindoru - dodała z kpiącym uśmieszkiem, a bliźniacy spojrzeli na nią z niedowierzaniem.

- Hej, fajny teatrzyk i w ogóle, ale rozumiem, że nie pozwolisz nam użyć magii, by to zebrać? - spytał George.

Callie pokręciła głową, uśmiechając się triumfalnie. Chłopak westchnął. Postawił wiadro i już przykucnął, by zetrzeć wodę z podłogi, gdy dziewczyna wyciągnęła różdżkę.

- Chłoszczyść - powiedziała, a zaklęcie natychmiastowo zmyło kałużę. - Aguamenti - dodała, celując różdżką w środek wiadra, które na nowo zaczęło wypełniać się wodą.

Bliźniacy patrzyli na to wszystko w osłupieniu.

- Wy nie możecie używać magii, ale to nie znaczy, że ja nie mogę - powiedziała Callie, chowając różdżkę do kieszeni.

- To znaczy, że nam pomożesz? - spytał George z nadzieją w głosie, a w jego oczach jakby zaświeciły się iskierki.

- Nie - odparła od razu, siadając z powrotem na biurku. - To nie mój szlaban. Pospieszcie się, to nie będziemy musieli tu siedzieć aż do obiadu.

Zdobywanie zaufania zdobywaniem, ale Callie nadal była Ślizgonką - i nie miała zamiaru odwalać za kogoś tak brudną robotę.

- Dobra, zabierajmy się do roboty, braciszku - powiedział Fred, po czym bez namysłu wyciągnął z kieszeni kolejną różdżkę.

Na to Callie mrugnęła parę razy, zastanawiając się, czy dobrze widziała.

- Co? Jak wy...? Nosicie po dwie różdżki, czy jak?!

- Nie do końca - zaśmiał się Fred i rzucił różdżkę do Callie. - Sama zobacz.

Dziewczyna złapała ją, po czym bez namysłu nią machnęła, a ta od razu przemieniła się w gumową kaczkę. Callie krzyknęła z zaskoczenia, ku kolejnej fali śmiechu ze strony Weasleyów.

- Kretyni - mruknęła pod nosem, mimo wszystko się uśmiechając.

Była tam z nimi sama. W końcu nikt nie zobaczy i nie wejdzie. Zatem mogła sobie na to pozwolić, prawda?

Szybko wymierzyła kaczką w głowę Freda, po czym w niego rzuciła i udało jej się trafić idealnie w czoło.

- Hej! - zawołał Fred, podczas gdy George zwijał się ze śmiechu.

- Jak na prefekta, to niezły z ciebie rozrabiaka.

Callie pokręciła głową.

- Co to w ogóle było? - spytała w końcu.

- Lipna różdżka - odparł George. - Jeden z naszych wynalazków. Tańsze wersje to gumowe zwierzaki i majtki, droższe mogą cię zacząć uderzać - wyjaśnił.

- Możemy ci parę takich dać - powiedział Fred.

- Oczywiście pod warunkiem, że nie wycofasz się z naszego układu - dodał pospiesznie George.

Callie naprawdę była pod wrażeniem. Na pewno trzeba było trochę pracy i przede wszystkim umiejętności, by coś takiego stworzyć. Może bliźniacy jednak nie byli jednak tacy ciemni, jak jej się wcześniej wydawało.

- Może zaczniecie w końcu sprzątać, co? - spytała. - Za co właściwie wpadliście?

Fred westchnął, schylając się po jedną ze szmatek.

- No wiesz, Snape - odparł. - On nie jest fanem...

- ...niczego - dokończył George, samemu chwytając za miotłę.

- A już zwłaszcza naszych zębatych frisbee - powiedział Fred, zamaczając szmatkę w wodzie.

- Filch ich przypadkiem nie zakazał? - Callie zmarszczyła czoło.

- No właśnie - odpowiedzieli naraz, a dziewczyna zaśmiała się cicho. Więcej już nie musieli mówić.

- Ugh, co to jest? - spytał George, wskazując na zieloną, maziastą plamę tuż przed sobą.

Callie przekręciła głowę, by lepiej przyjrzeć się wspomnianemu zabrudzeniu.

- Hmm...Na moje oko to śluz gumochłona. Składnik na przykład Eliksiru Słodkiego Snu. Nie dotykałabym tego na twoim miejscu - ostatnie zdanie dodała ze śmiechem.

George westchnął głęboko, ze zdegustowaniem przyglądając się plamie.

- Jesteś pewna, że nie chcesz nam pomóc?

Dziewczyna założyła ręce.

- Nie mam zamiaru podpadać Snape'owi.

- Oj, daj spokój - powiedział Fred. - Nietoperz i tak będzie cię wielbił. I się nie dowie.

Tym razem Callie westchnęła. Im się nie dało odmówić. Po chwili namysłu dała za wygraną i wyciągnęła różdżkę, po czym nawet nie patrząc w stronę plamy szybko ją usunęła.

- Wy nic tutaj nie widzieliście - powiedziała cicho, a obaj wyszczerzyli się w jej stronę.

- Nic a nic.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro