~2~
Anna otworzyła oczy, oślepiło ją światło. Reyna siedziała na łóżku.
-Hejka.- Powiedziała Anna. Zerknęła na godzinę i wystrzeliła z łóżka.- Szybko Reyna! Mamy tylko godzinę!- Krukonka szybko się przebrała w szaty Hogwartu i w towarzystwie Pretorki wybiegła z Dormitorium, przecięła jak burza Pokój Wspólny i zbiegła na doł skacząc po kilka stopni. Krukonki ramię w ramie wbiegły do Wielkiej Sali i usiadły przy stole śledzione spojrzeniami.
-Mamy pół godziny do zajęć.- Powiedziała Cho podała dziewczynom plany lekcji.
Anna nie zerknęła nawet na pergamin, a wzięła się za jedzenie kanapki.
-Wpierw mamy Obronę przed Czarną Magią.- Cho śledziła plan wzrokiem.
Anna się uśmiechnęła. Zawsze lubiła ten przedmiot.
Krukonka wzięła do ręki udko w momencie w, którym do pomieszczenia wleciała chmara sów. Wypatrywała brązowej Płomykówki- Harmoni. Udało jej się wypatrzeć sowę, która wylądowała na jej ramieniu i wystawiła nóżkę z kopertą. Anna odrazu rozpoznała pismo Crowleya- dowódcy Korpusu Zwiadowców. Odwiązała list i schowała go do kieszeni. Dała Harmoni kawałek ciastka, a ta poleciała w stronę sowiarni.
-Ja już pójdę.- Powiedziała do dziewczyn i szybkim krokiem wyszła z sali. Wyszła z zamku i poszła szybko w stronę chatki Hagrida. Zapukała. Otworzył jej pół-olbrzym.
-No Anna.- Powiedział Hagrid patrząc na nią.
-Hagridzie, widziałeś gdzieś Halta?- Spytała Krukonka.
-Halt? Ten... no... nowy?- Zapytał.- On mieszka tam.- Wskazał na chatkę, której Anna nie zauważyła.
-Dzięki.- Szybko pobiegła w tamtą stronę i zobaczyła Halta, który zakładał cięciwę na łuk.
Mężczyzna popatrzył na Anne i przerwał pracę. Anna podała mu list.
-Zostałabym, ale muszę iść.- Po tych słowach sprintem wróciła do zamku i pobiegła do klasy. Na szczęście dzwonek jeszcze nie dzwonił.
-Tym razem, nie jestem spóźniona.- Powiedziała z uśmiechem.
-Nie można się przecież wiecznie spóźniać.- Powiedział z rozbawieniem Will Herondale, Anna pipatrzyła w kierunku Nocnego Łowcy.
-Żebyś nie został w tyle Herondale.- Powiedziała Krukonka.
Zanim Will zdążył coś odpowiedzieć, zadzwonił dzwonek, a Tezeusz otworzył drzwi do klasy.
-Zapraszam.- Powiedział, a Krukoni weszli razem z Ślizgonami.
Anna poszła na tył i usiadła razem z Willem i Reyną. Wyjęła pergamin, kałamaż i pióro, oraz różdżkę. Reyna i Will zrobili to samo, a w klasie zapadła cisza.
-Nazywam się Tezeusz Scamander i będę waszym nauczycielem Obrony przed Czarną Magią. Jesteście 5 klasą i w tym roku zdajecie SUMY. Standardowe Umiejętności Magiczne.
Draco prychnął. Jak zwykle odnosił się lekceważąco do nauczyciela. Norma.
Anna z trudem chamowała zwrócenie Draconowi uwagi. Miała dwie godziny ulubionego przedmiotu i chciała je wykożystać.
-Nie tylko ciebie to irytuje.- Powiedział Will, a w jego oczach jak zwykle dominowało rozbawienie.
-Możecie się zamknąć?- Zapytała Reyna, na co oboje przestali rozmawiać.
-...że twój ojciec Lucjusz nie jest w stanie...- reszta zdania utonęła w krzyku jednej z uczennic.
-Malfoy!- Warknęła Pretorka, a uczennica zrobiła unik przed wężem.
Na szczęście Scamander szybko zapanował nad gadem.
-"-50" punktów dla Slytherinu.- Powiedział nauczyciel, a Draconowi uśmiech spełzł z twarzy.
Malfoy nic nie powiedział, ale rzucił Tezeuszowi lodowate spojżenie, którym Auror się nie przejął.
-Temat dzisiajszej lekcji, to sprawdzenie czego się nauczyliście przez cztery lata edukacji.- Bystre spojrzenie Tezeusza omiotło klasę.- Ktoś chętny, by pokazać jakiekolwiek zaklęcie z zakresy Obrony przed Ciemnymi Mocami?
Nikt się nie zgłosił, było wyczuwalne rosnące napięcie, spowodowane oczekiwaniem. Rėce podniosły dwie osoby naraz. Anna i ku zdziwieniu większości, Malfoy.
-To co, pojedynek?- Zaproponował Draco, brązowowłosa zaczęła rozważać decyzję.- Chyba, że się boisz.- Ślizgon sprowokował dziewczynę, która kiwnęła głową.
Profesor patrzył na to bez słowa.
Dwójka uczniów wstała i poszła na środek klasy. Skłonili jedynie lekko głowy. Malfoy nie miał szacunku do Anny, a Krukonka była zbyt dumna. Zaczęli walkę. To nie był pokaz umiejętności, a walka, której żadne nie miało zamiaru przegrać. Tezeusz miał różdżkę w dłoni, wiele razy widział, jak zwykły pojedynek zamienia się w walkę na śmierć i życie. Różdżka wychowanki Flitwicka nie drżała niepewnie. Walka to żywioł, a córka Hadesa, doskonale się w nim odnalazła.
-Brachiabindo!- Krzyknęła Anna, Draco chwilę potem leżał spętany na podłodze.
Scamander cofnął zaklęcie i przez moment patrzył na Anne z aprobatą. Krukoni zaczęli bić brawo, a dziewczyna wróciła na swoje miejsce.
-To był dobry pokaz umiejętności. Za wygraną nagradzam Ravenclaw "30" punktami. Życzę miłego dnia i powodzenia na kolejnych zajęciach.- Wypuścił klasę, a jego myśli zajmował pojedynek, który się rozegrał.
Anna od razu wzięła Reyne, Tessę i Willa na bok.
-A teraz mi wytłumaczcie, czemu nie jesteście w swoich grupach wiekowych.- Krukonka warknęła.
-Charlotte kazała nam ciebie pilnować.- Powiedział Will. Już nie był rozbawiony.
-A ty?- Anna popatrzyła na Reynę.
-Polecenie Lupy.- Pretorka popatrzyła na Annę spokojnie.
Brązowowłosa popatrzyła po nich wściekła.
-Ale spokojnie. Dzisiaj wieczorem przydział mają rodzeństwo Pevensie i jeśli Zuzanna trafi do Ravenclawu, to my wracamy do swoich roczników.- Powiedziała Tessa, by uspokoić koleżankę.
Piątoklasistka ochłonęła i przyjaciele poszli w stronę chatki Hagrida, gdzie mieli mieć lekcje Smokologii. Na miejscu byli już Gryfoni. Uczniowie rozmawiali i wysuwali domysły na temat tego, jak będzie wyglądać lekcja. Letni wiatr kołysał gałęziami drzew. Wraz z rozpoczęciem lekcji powietrze przeszył ryk, a nieskazitelnie czyste niebo zostało przysłonięte przez dwa latające gady. Smoczyce o barwie szafirowej i smoka o złotych łuskach. Oba smoki zionęły ogniem ponad głowami uczniów i przeleciały nad młodzieżą, po czym wylądowały wzbijając w powietrze kempki trawy. Na grzbiecie szafirowej smoczycy- Saphiry- siedział Brom, a na złotym smoku- Glaedrze- Oromis.
-Witajcie na pierwszej lekcji Smokologii.- Zaczął Elf.Obaj zeskoczyli na ziemię.
-Czy smoki nie powinny być w rezerwacie?- Zapytała Hermiona.
-Ministerstwo pzwoliło nam wykorzystać te dwa oswojone smoki.- Powiedział Oromis. Hermiona popatrzyła na zwierzęta nieufnie.
-Skoro jest to pierwsza lekcja, to chętni mogą się przelecieć.- Brom wskazał na siodła na grzbietach bestii.
Anna wyszła odważnie z tłumu uczniów.
-Z chęcią się przelece.- Powiedziała. Jej smok został w Alagaesii, gdy ona poszła do Hogwartu. Brakowało jej lotów na smoczym grzbiecie.
-Na, którym z was mogę polecieć?- Zapytała w myślach smoki.
-Zapraszam.- Usłyszała głęboki głos Glaedra w głowie.
Podeszła do samca i sprawnie weszła na grzbiet, gdy usadowiła się w siodle Glaedr z rykiem wzbił się w powietrze. Trzymała się nogami i podniosła ręce do góry, smok zrobił beczkę, a Anna przez krótką chwilę była zagrożona upadkiem, na szczęście miała wprawę w lotach z elementami akrobacji. Smok zionął ogniem i zanurkował w dół, dziewczyna wydała okrzyk radości, a samiec wylądował, amortyzując wstrząs potężnymi mięśniami łap.
-Dziękuję, mistrzu.- Gry zeszła z siodła lekko skłoniła głowę i wróciła do tłumu, który teraz nabrał odwagi.
Harry wystąpił razem z Ronem. Oromis skierował zielonookiego na Glaedra, a Ron dosiadł smoczycy Broma.
-Tylko trzymajcie się nogami.- Upomniał Brom.
Smoki wystartowały, a uczniowie z zapartym tchem śledzili tor ich lotu. Gdy smoki wylądowały lekcja zbliżała się ku końcowi.
-Jak widzicie lot na smoku to nic strasznego, a każdy z was będzie zdawał test na ocenę z akrobacji.- Powiedział Elf, po czym pożegnał uczniów, którzy podnieceni wrócili do zamku.
-Ta lekcja była świetna.- Powiedział Harry, a Anna przytaknęła. Fakt, lekcja była świetna.
-Uczniowie są proszeni do Wielkiej Sali.- Rozbrzmiał głos McGongall, a uczniowie skierowali się do Wielkiej Sali.
-Dzisiaj pierwszy dzień zajęć, więc reszta lekcji zostaje odwołana.- Powiedział Albus z uśmiechem, a uczniowie zaczęli bić brawo.
Bliźniaki wypuścili fajerwerki, a Hoodowie, którzy nie mogli być gorsi powtórzyli czyn Wesleyów, tylko, że po wybuchu zaczęły spadać Galeony, Sykle i Knuty. Uczniowie zaczęli je zbierać, jednak Profesor Snape szybko rozgonił wesołe zbiegowisko.
-Świetnie! Nie mamy lekcji!- Powiedział uszczęśliwiony Ron, a Anna i Hermiona, które to słyszały prychnęły.
Córka Hadesa szła w stronę schodów, by jak najszybciej dotrzeć do Pokoju Wspólnego.
-Anna!- Usłyszała spokojny głos Dumbledora.
Odwróciła się w stronę starca i podeszła.
-Tak, Dyrektorze?- Zapytała.
-Chodź ze mną na moment.- Krukonka kiwnęła głową i poszła za Albusem do jego gabinetu.
W środku zobaczyła Piotra, Zuzannę, Edmunda, Łucję, Kaspiana i Eustachego. Podbiegła do nich i ich wyściskała. Dawno ich nie widziała.
-Jak dobrze was widzieć.- W jej oczach widać było radość.
-Wieczorem mają Ceremonię Przydziału.- Powiedział Dyrektor z uśmiechem obserwując siódemkę ludzi.- Anna, po Ceremonii dasz im odpowiednie plany lekcji, a teraz proszę oprowadź ich po zamku.
-Oczywiście.- Usta dziewczyny były rozciągnięte w ogromnym uśmiechu.- Dowidzenia.- Pożegnała się i razem z przyjaciółmi wyszła z gabinetu.
-W Narnii mamy problem.- Zaczął Kaspian, ale Piotr rzucił mu ostre spojrzenie.
-Jaki problem?- Zapytała Anna patrząc to na blondyna, to na czarnowłosego.
-Potem ci powiem.- Powiedział najstarszy z rodzeństwa Pevensie.
Dziewczynie nie było to na rękę, ale nie dyskutowała z Wielkim Królem, nawet jeśli tu był zwykłym uczniem jak reszta. Szanowała Piotra nie tylko dlatego, że był królem. Podejmował trafne decyzje, był rozważny i starszy od Krukonki, przy tym traktował Ann jak młodszą siostrę.
-Trzymam za słowo.- Powiedziała patrząc na chłopaka.
-Nie miałaś nas oprowadzać?- Zapytał Edmund
-Jasne, już. Zaczniemy od dworu.- Powiedziała i wyszła na zewnątrz.
Zaprowadziła ich nad jezioro, a potem skierowała kroki do chatki Gajowego. Zapukała, a Pół-olbrzym otworzył drzwi.
-O, Anna. Jak widzę przyprowadziłaś znajomych.- Przesunął się, by ich przepuścić, a ci przeszli i usiedli przy stole. Od razu zobaczyli, a chwilę potem usłyszeli Kła.
-Kieł, siad! Spokój!- Powiedział Nauczyciel, a pies wrócił na swoje legowisko.- A więc będziecie się uczyć w Hogwarcie. Z jakich szkół przyszliście?- Zapytał Profesor.
-Nie chodziliśmy do szkoły.- Powiedział Piotr.- Mieliśmy nauczanie domowe. Pan tutaj uczy?- Zapytał.
-Oczywiście, że tak. Nauczam Opieki nad Magicznymi Stworzeniami, kiedy Profesor Newt wyjeżdża w swoich sprawach.
-O jakich zwierzętach Pan naucza?- Zapytała Zuzanna.
Hagrid był uradowany tym pytaniem.
-Różnych, no wiesz. Pegazy, Jednorożce, Trójgłowe psy, Curupiry, Selmy, Dżiny, Pikujące Licha. Właściwie to Scamander o nich uczy, ale jeśli mogę, to z chęcią przejmuję pałeczkę.
Łucja była zafascynowana.
-Przepraszam, że przerywam Profesorze, ale musimy jeszcze zwiedzić zamek.- Powiedziała uprzejmie łuczniczka.
-Jasne. Nie ma sprawy. Miłego zwiedzania.- Powiedział Strażnik Kluczy, a uczniowie wyszli z przytulnej chatki.
-Miły jest.- Powiedział Edmund, a rodzeństwo mu przytaknęło.
-Witajcie.- Powiedział Zwiadowca.- Przechowam bezpiecznie waszą broń.- Obiecał, po czym zniknął w Zakazanym Lesie.
-Ten to jest specyficzny.- Stwierdził Kaspian.
Anna zrównała z nim krok.
-Jest specyficzny, ale bardzo dobrze uczy. I zna się na walce.
-Gdyby się nie znał, to nie byłby nauczycielem samoobrony.- Powiedział Eustachy, co urwało dyskusję.
Krukonka przeprowadziła ich przez wszystkie pomieszczenia w zamku i, gdy skończyła ich oprowadzać był czas, by zejść na kolację. Poszła do stołu swojego domu.
-Gdzie byłaś?- Zapytała Reyna.
Anna popatrzyła na siedzącą na przeciwko niej Rzymiankę.
-Spełniałam polecenia Dyrektora.- Powiedziała krótko. Nie miała zamiaru tłumaczyć się córce Bellony.
-Proszę o uwagę.- Po sali rozniósł się głos Profesor McGongall, która postawiła stołek z Tiarą na środku podwyższenia.
-Dzisiaj do naszej szkoły przybyli nowi uczniowie.- Rozwinęła pergamin.
-Kaspian Żeglarz!- Siedemnasto latek usiadł na stołku i czekał na wyrok Tiary.
-Gryffindor!- Krzyknął stary kapelusz, a król Narnii poszedł w stronę uszczęśliwionych wychowanków Nauczycielki Transmutacji.
Sufit w Wielkiej Sali był piękny i to właśnie w nim utkwiła wzrok Łucja, co rozbawiło Anne i kilku innych uczniów.
-Eustachy Scrubb!- Wyczytała kobieta.
Blondyn usiadł na stołku i czekał na decyzję Tiary.
-Hufflepuff!- Wykrzyknęła, a Dom Borsuka oszalał z radości.
Niebieskooki poszedł w stronę stołu, gdzie został przywitany przez Prefekta Cedricka Diggoriego.
-Piotr Pevensie!- Król Narnii ze spokojem usiadł na stołku i zaczął czekać.
-Gryffindor!- Po dłuższej chwili wykrzyknęła Tiara, rycerz poszedł, by dołączyć do Kaspiana.
-Zuzanna Pevensie!- Brązowowłosa szybko usiadła na stołku.
-Ravenclaw!- Krzyknęła Tiara, a Zuza usiadła koło Anny.
-Gratuluje.- Pogratulowała jej Anna, a chwilę potem reszta stołu.
-Edmund Pevensie!- Czarnowłosy chłopak nie czekał długo na decyzję.
-Slytherin!- Dom Węża powitał chłopaka ogromnymi brawami.
-Łucja Pevensie!- Brązowowłosa szybko i z radością podeszła do stołka, a jeszcze szybciej na nim usiadła.
-Hufflepuff!- Dom pod opieką Profesor Sprout powitał jedenasto latkę brawami.
Profesor Transmutacji wróciła na swoje miejsce, a półmiski zapełniły się jedzeniem, które zaczęło szybko znikać w żołądkach głodnych uczniów.
Po kolacji Anna zatrzymała rodzeństwo, oraz kuzyna i przyjaciela.
-Tu macie plany lekcji.- Dała im arkusze pergaminu.- Piotr. Wytłumaczysz mi w końcu, co się dzieje?- Zapytała.
-Jeszcze nie teraz.- Powiedział Gryfon, a Krukonka z trudem pochamowała chęć uderzenia go w twarz.
-To potem. Do jutra i dobranoc.- Odwróciła się na pięcie i razem z Zuzą poszła w stronę Wieży Ravenclawu, była wściekła.
-Zuza, dlaczego nie mogę wiedzieć?- Zapytała.
Łuczniczka zerknęła w stronę koleżanki.
-Nie mogę powiedzieć.- Powiedziała po chwili milczenia.
Anna nie zaczęła więcej tego tematu. Przełknęła gorycz i po przebraniu w piżamę i rzuceniu dobranoc współlokatorką, zasnęła tłumiąc uczucie żalu.
~2007 słów~
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro