Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

●Rozdział IV●

- No trochę masz racje. - przyznała Paula. - Ale nie możesz po prostu porozmawiać z mamą? Nie da się z Wami wytrzymać.
- Chciałabym ale myślę, że nie mamy o czym.
- To czemu nie spróbujesz?
- Bo wiem, że to nie ma sensu. - westchnęłam. - Była zdystansowana od kiedy wczoraj wróciłam.
- Nie mam pojęcia co się z Wami dzieje.
- A ja mam wrażenie, że to ty jesteś starsza. - zaśmiałam się cicho.
- Mówię serio Chiara.
- Czemu u Nas nigdy nie może być spokojnie? To już jest ... . - nie dokończyłam, popatrzyłam na dziewczynę przepraszającym wzrokiem i odebrałam telefon.

- Halo?
- Cześć Chiari. Jest może koło Ciebie Damiano?
- Nie, a coś się stało?
- Miał po mnie przyjechać na lotnisko. Zabrał z parkingu samochód, nie mam jak wrócić.
- Ale jesteś już na lotnisku?
- Tak. Czekam na ławce, przed budynkiem tej blisko wejścia.
- To siedź tam, zaraz będę.
- Nie musisz, naprawdę.
- Zaraz będę. - powtórzyłam i zakończyłam połączenie.

- Coś się stało?
- Tak, Damn miał odebrać Giorgię z lotniska i oczywiście zapomniał, że to będzie kolidować z nagraniem teledysku.
- Jedziesz po naszą prywatną modelkę?
- Jadę. Chcesz mi towarzyszyć?
- Nie chcę mi się. - rozłożyła się wygodnie na kanapie. - Zmęczyłam się tymi zakupami.
- Dobra ja spadam. - włożyłam buty i założyłam plecak w międzyczasie zabierając kluczyki. - Będziesz w domu?
- Będę, leć już.

Wybiegłam z domu zakładając okulary. Za chwile siedziałam już w samochodzie i z zapiętymi pasami odpaliłam silnik. Włączyłam się od ruchu ciesząc się, że nie będę musiała jechać przez żaden most. Przypomniała mi się moja rozmowa z zespołem a właściwie z chłopakami, gdzie Thomas żalił się na porażkę firmy cateringowej. Jako dobra koleżanka, wykonałam telefon do naszej ulubionej restauracji zamawiając profilaktycznie osiem boxów w tym dwa dla gitarzysty i taki który jest dostosowany do diety Soleri. Droga po narzeczoną najstarszego z Nas, nie zajęła mi więcej niż trzydzieści minut. Zaparkowałam na miejscu parkingowym najbliżej wejścia i wyszłam z pojazdu z zamiarem poszukiwania Giorgii. W tym momencie zaczęłam zastanawiać czy tutaj są jakieś godziny szczytu czy są one zawsze. Głupia wlazłam w tłum pasażerów wchodzących do budynku. Kiedy wyszłam z tego gąszczu dostrzegłam siedzącą czarnowłosą. Ogarnęłam włosy, które przez przedzieranie się zostały potargane. Podeszłam do ławki, bez słowa siadając obok dwudziestopięciolatki.

- Chiari! - pisnęła, później mocno mnie przytulając.
- Hej, stęskniłam się strasznie.
- A co ma Damiano powiedzieć na ten temat. - zlustrowałam wzrokiem dziewczynę i stwierdziłam, że wyglądamy jak Piękna i Bestia. Czemu ja nie zmieniałam tej bluzki? - Dzisiaj jakoś inaczej wyglądasz.
- Cause you can be the beauty
And I could be the monster
- Hej, ty nie jesteś monster. Jesteś piękna. - wytarmosiła mój policzek.
- Oj szczególnie dzisiaj. Wyglądam jak psu z gardła, nie umniejszając zwierzakowi.
- Jakie ty bzdury gadasz. A tak zmieniając temat, wiesz może czemu Damiano nie odbiera?
- Kręcą teledysk od wczoraj.
- No tak, na śmierć zapomniałam.
- Ty i tak pamiętasz o masie rzeczy. Dobra, co my tak tutaj będziemy gadać. Zapraszam do samochodu. - wstałyśmy z ławki i skierowałyśmy się w stronę pojazdu. Kiedy podeszłyśmy wystarczająco blisko włożyła walizki do bagażnika i zajęłyśmy miejsca. - Podjedziemy na chwilę na plan.
- Nie ma problemu.
- I muszę też odebrać jedzenie. No wiesz, jak już Thomas skarży się na catering to musi być źle.
- Biedny głoduje? - spojrzała na mnie pytająco.
- Coś ty zgupła? Kurtuazyjnie zjadł porcje swoją i Ethana.
- Przecież mu niesmakowało. - czyli nie tylko ja czasem nie rozumiem tego człowieka.
- Ale nie może się zmarnować. - uśmiechnęłam się. - Idziesz ze mną?
- Jasne, trochę Ci pomogę. - wyszłyśmy z samochodu, kierując się w stronę restauracji.

Szczęście dzisiaj nam sprzyjało, nie było kolejki więc bez problemu zapłaciłam i zabrałyśmy catering. Giorgia dzielnie trzymała torby z jedeniem na kolanach, kiedy próbowałam w jak najszybszy możliwy sposób dostać się do hali w której został kręcony teledysk. Zaparkował na prywatnym parkingu należącym do budynku i spróbowałyśmy dostać się do środka.

- Tłumaczę Panu, że przyjaźnię się z Måneskin, a to jest Giorgia Soleri dziewczyna Damiano! - krzyknęłam w stronę ochroniarza. - Trzymaj to jedzenie.
- Pewnie, tak jak moja żona to Laura Pausini, syn Michele Morrone. Tu przychodzą miliony dziewczyn z tym samym tekstem. Żegnam Panie!
- Zadzwoń do Tony' ego. -  powiedziałam szybko do dziewczyny, która od razu wykonała moje polecenie.
- Czy ja wyraziłem się nie wyraźnie!? - mięśniak podszedł do Nas, pchając naszą dwójkę do tyłu.
- Niech Pan sobie na za dużo nie pozwala! - krzyknęłam. Ciemnowłosa zaniemówiła, wiedziałam, że trochę zestresowała się tą sytuacją.
- Ty Paniusu strasznie wyszczekana jesteś. - spojrzałam na oblecha, który bezczelnie gapił się w mój dekolt. Bez zawahania spoliczkowałam mężczyznę.
- Hej, co tu się dzieje? - głos Thomasa sprowadził mięśniaka na ziemię.
- Właśnie pozwoliłem Panią wejść do środka. Zapraszam. - uśmiechnął się.
- Chodźcie dziewczyny. - gitarzysta wprowadził Nas do hali.
- Głupi oblech. - skomentowałam sytuację na tyle cicho aby tylko Gio mogła to usłyszeć.

Ogrom budynku przerażał od samego wejścia. Nie przysłuchiwałam się rozmowie moich towarzyszy, po prostu rozglądałam się dookoła wyglądając jak dziecko we mgle. Blondyn prowadził Nas różnymi korytarzami, aż trafiliśmy do garderoby zespołu.

- Hej! Jesteśmy! - krzyknęłam wchodzą.
- No w końcu. Chiara mamy problem. - Damiano podbiegł w moją stronę, nie dokończył jednak dostrzegając dziewczynę za mną.

Uśmiechnęłam się szeroko widząc szczęśliwą parę. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że związek z Mori'm już od dawna był udawany. Tak naprawdę to o czym marzyłam to zobaczyć iskierki w oczach drugiej połówki kiedy jest blisko mnie, nie wspominając już nie o sposobie patrzenia na mnie podobnie do Damn'a. A ja głupia cieszyłam się ze zrobienia przez niego zwykłej herbaty.

- Jaki problem mamy? - spojrzałam na pozostałą dwójkę. Nie chciałam przerywać parze za mną.
- Nie możemy znaleźć ubrania Victorii. - zrezygnowany Torchio wzruszył ramionami.
- Ale jak nie możecie znaleźć? Co wzięło i wyszło?
- No właśnie nie wiadomo.
- Musisz nam pomóc.
- Jasne, prowadź.
- Chiar a co masz w torbie?
- Jedzenia dla Was. Mówiłeś, że było niedobre więc proszę bardzo. Macie podpisane pudełka. Smacznego. - podałam chłopakowi torbę.
- Jesteś najlepsza! - przytulił mnie mocno.
- Nieprawda Thomas. 
- Prawda, a teraz Cię puszczam bo Edgarowi za chwilę pójdzie para. - zaśmiał się krótko.
- Zaprowadzisz mnie, proszę? - popatrzyłam na długowłosego mężczyznę. Dla wielu Torchio jest człowiekiem zagadką. To prawda, jest małomówny i rzadko okazuje emocje. Jednak ma złote serce, a jego troska o mnie w ostatnim czasie wyszła poza skalę.
- Oczywiście, Pani przodem. - przepuścił mnie w drzwiach. - Już jest dobrze?
- Tak Eth. Zdałam sobie sprawę z tego, że to nie było to czego chciałam. Myślałam, że to książę na białym koniu i to jeszcze na całe życie. 
- Całe życie jest jeszcze przed tobą gwiazdko. Tylko potrzebujesz kogoś kto pozwoli Ci świecić jaśniej i zarażać uśmiechem. - poczułam jak serce zabiło mi trochę mocniej.
- Czemu ty to robisz? - stanęłam przodem do niego. 
- Jesteś moją przyjaciółką Chi. - chwycił moją dłoń. To wyglądało słodko. Moja mała rączka i wielka Edgara.
- Chi? - uniosłam pytająco brew.
- Takie nowe zdrobnienie. Może być?
- Bardzo może być. - uśmiechnęłam się szeroko.
- Zapraszam. - otworzy przede mną drzwi.
- Dziękuję, naprawdę Ethan. - pocałowałam chłopaka w policzek. - A teraz może idź coś zjeść. Ja wrócę z Victorią. 
- Widzimy się za chwilę. Zajmę Ci miejsce obok i zrobię herbatkę.
- Victoria! Gdzie jesteś? - krzyknęłam kiedy perkusista wyszedł z pomieszczenia.
- Co ty tutaj robisz? - neonowy kolor szlafroka rzucił się w oczy.
- Zawsze mogę wyjść. - wskazałam na drzwi.
- Nie, nie, zostań Chiari. - przypatrzyłam się blondynce.
- Jaki mamy problem?
- Nie przywieźli mi mojej bluzki. - westchnęła ciężko przeczesując włosy.
- Dobra, a gdzie w tym wszystkim jest Nicoló?
- Utknął w korku. Stylówki wybieraliśmy przez telefon.
- Bierzemy się do roboty Vic. - podeszłam do wieszaków.

Oglądałam każdą z rzeczy, która wisiała na metalowym drążku. Co jakiś czas spoglądałam kontrolnie na dziewczynę stojącą za mną aby dopasować coś do jej spodni. Po piętnastu minutach obróciłam się w jej stronę trzymając czarny materiał.

- Czyje? 
- Thomasa. Mam w tym wystąpić?
- Zakładaj to! Siedzenie z Nico nie pójdzie na marne. - basistka szybko zmieniła puchaty materiał na marynarkę. - Okej, weź to zakryj jedno drugim, tylko mocno i odwróć się do mnie tyłem. - oplotłam jej talie grubym, czarnym paskiem. - Gotowe.
- O Jezu, tak bardzo Ci dziękuję. - przytuliła mnie mocno.
- Nie masz za co. Idziemy jeść.
- Najpierw to ty się przebierz. - podała mi bluzkę w granatowo-bordowe paski. 
- Ale Vincenzo ...
- Nie ma ale, weź ty się przebierz. Sorry, ale wyglądasz dziwnie. No już!  Śmigaj!
- No dobra. - weszłam do przebieralni i szybko zmieniłam górną część ubioru. 
- I wyglądasz prawie jak człowiek. 
- Prawie? - uniosłam brew.
- Popraw włosy. - przewróciłam oczami i bez słowa podeszłam do lustra układając kosmyki, które wypadły mi z kucyka.
- I witamy wśród żywych Luciano. - zlustrowała mnie wzrokiem.
- No dzięki Vicky.
- Oczywiście, że mnie kochasz tak bardzo, bardzo. To super. A teraz chodź bo jestem głodna. - pociągnęła mnie za rękę. 

Znów wracałyśmy korytarzem, aż podeszłyśmy do odpowiednich drzwi. Schowałam moją koszulkę do plecaczka, następnie zabrałam ze stołu swoje jedzenie. Zajęłam miejsce obok bruneta opierając się o jego ramię. 

 - To moja bluzka? - brązowe tęczówki przypatrywały mi się dokładnie, a ja wybałuszyłam oczy.
- No tak. Vic mi ją dała. 
- Ładnie Ci w niej, Chi.

Cisza po raz kolejny zapanowała w pomieszczeniu. David po skończeniu swojej porcji ruszył w głąb hali aby kontynuować nagrywanie teledysku. Niedługo później dołączyła do niego De Angelis. Edgar w tym czasie udał się na szybkie prostowanie włosów.

- Chiars możesz mi pomóc? - Raggi zajął miejsce perkusisty obok mnie, na czerwonej, skórzanej kanapie.
- Z czym blondasie?
- Z paznokciami. Muszę je trochę poprawić a zawsze to robi Victoria.
- Tak, jasne. Dawaj. - odstawiłam pudełko za chwilę łapiąc za czarny lakier. - Połóż tutaj tą rękę. 
- Dobre było to jedzenie.
- Cieszę się, że Ci smakowało.
- Zawsze się o Nas martwisz.
- Wy o mnie też, Tomi. Przyjaźnimy się. - Jeździsz z nami w każdą trasę. Boisz się, że za Nami za tęsknisz?
- Nie, po prostu lubię to robić. - zaśmiałam się. - Lubię ten gwar, zamieszanie przed koncertem, narzekanie Ethana jak rozstawia perkusję. I jak Vic ucieka z twoim ubraniem. I jak Damiano próbuje się rozśpiewać.
- Tak. To ostatnie w szczególności jest zabawne. - przyznał mi rację blondyn.
- I lubię spędzać z Wami czas. A teraz daj drugą rękę. 
- Tak szybko?
- Nie ma tam dużo poprawek. Właściwie to już kończę.
- Jesteś cudowna! Nikt by z Wami tyle nie wytrzymał.
-  Ja tyle z Wami wytrzymałam. - powiedziała Giorgia, zamykając magazyn, który właśnie czytała.
- No przepraszam Cię bardzo, nasze słoneczko aktualnie zaćmione ale Chiari znamy dłużej. - chłopak objął mnie ramieniem.
- Thomas! - pisnęłam. - Rozmażesz paznokcie i mnie pobrudzisz.
- Spokojnie jak na wojnie. Mam wszystko pod kontrolą. - powiedział wstając z kanapy i ruszają w stronę łazienki. Niestety przez swoje roztargnienie wywalił się o kabel.
- I to jest właśnie spokojnie. Daj mi rękę. - podeszłam do niego pomagając mu wstać z podłogi.
- Dzięki Chiar. - uśmiechnął się skrępowany.
- Czujecie? - ciemnowłosa podeszła do Nas.
- No wiem, mam ładne perfumy. Ale Gio mogłaś mi to powiedzieć prosto w twarz.
- Thomas! Nie czas na żarty. - Soleri zganiła chłopaka.
- Coś się pali. - stwierdziłam mierząc wzrokiem pozostałą dwójkę.
- Mattia przypaliłaś mi włosy! - głos Torchio dobiegł do naszych uszu przez otwarte drzwi.
- Choć, idziemy to sprawdzić. - za chwilę byłam już na korytarzu ciągnięta przez dziewczynę.

Biegłyśmy korytarzem szukając pomieszczenia przeznaczonego do stylistów włosów. Czarnowłosa próbowała dotrzymać mi kroku co niestety jej nie wychodziło. Chcąc mi pomóc zaczęła nawoływać perkusistę. W końcu dotarłyśmy na miejsce co nie było łatwym zadaniem. Spojrzałam na zdenerwowanego bruneta i zestresowaną blondynkę. 

- Co się stało? - Soleri zabrała głos, dalej obserwując sytuację.
- Zagapiłam się i przypaliłam Ethanowi włosy. Ja nie chciałam, naprawdę nie chciałam. - dziewczyna jąkała się zestresowana. Zrobiło mi się jej szkoda więc szybko ją przytuliłam.
- Nic się nie dzieje. - gładziłam ją po plecach. - Zaradzimy temu. Edgar ufasz mi?
- Słucham? - obróciła się w moją stronę zaszokowany.
- Pytam się czy mi ufasz. - warknęłam.
- To pytanie z cyklu czy jestem dobrym przyjacielem?
- Eth, nie ma czasu na głupia żarty. Ufasz czy nie?! - puściłam stylistkę i podeszłam do bruneta.
- Tak, ufam Ci Chiari. - powiedział cicho.
- Ojej jak słodko! - krzyknęła dwudziestopięciolatka.
- To co, zamierzasz zrobić? - Torchio popatrzył na mnie przenikliwie.
- Siadaj i nie gadaj.
- Mam się bać? - moje tęczówki spotkały się z jego w odbiciu lustrzanym.
- Chcę Ci tylko pomóc. Mattie macie nożyczki?
- Tak ale co ty chcesz zrobić? - blondynka spojrzała na mnie badawczo.
- Nie zostaje nic innego jak obciąć końcówki. - westchnęłam przyglądając się popalonym włosom.
- O nie ja się nie zgadzam! - chłopak wstał z miejsca oddalając się ode mnie.
- Ethan nie panikuj! Gorzej niż mój stary. - Soleri popatrzyła z politowaniem na chłopaka. - Siadaj i weź ty się chłopie ogarnij. Jesteś pod okiem specjalistki, więc nie marudź. przypominam Ci kto z tego towarzystwa miał chrzestną fryzjerkę? 
- Serio? Jak to się stało, że ty to wiesz a znasz Chiarę krócej?
- Ona jest jak jajko niespodzianka. - wytknęła mu język.
- Eth, nie zetnę Ci dużo. Tylko końcówki, które zostały spalone. Naprawdę. Ja wiem, że powinnam to zrobić na mokro ale nie mamy na to czasu.
- Dobra tnij. - westchnął uciekając wzrokiem na ekran swojego smartfona.

Wzięłam z blatu nożyczki, które blondynka położyła od razu po moim pytaniu. Rozczesałam włosy, co jakiś czas ścinając ich krańce. Giorgia co chwilę nadzorowała wykonywaną przeze mnie prace, kiedy skończyłam ostrożnie wyprostowałam jego kruczoczarne włosy. Następnie zarzuciłam je na jego ramiona i otrzepałam się z niewidzialnego kurzu.

- Gotowe, trzymaj lustro. - podałam mu lusterko siadając na blacie.
- Jak ty to zrobiłaś?
- Normalnie. A co nie podoba Ci się?
- Podoba mi się.
- Serio? - przytuliłam się do jego boku.
- Serio, serio. Jesteś najlepsza na świecie. - pocałował mnie w czoło.
- Ej, parka no przepraszam, że Wam przerywam ale musimy nagrywać dalej a do tego potrzebujemy Ethana. - odwróciłam się słysząc Damiano.
- Już go Wam oddaje. - uśmiechnęłam się delikatnie.
- Choć my też idziemy. - Gio wyciągnęła ramię w moją stronę, które od razu przyjęłam. - Te korytarze będą mi się śniły po nocach.
- Tak jak ta czerwona kanapa.
- Co my tak w ogóle będziemy robić?
- Propozycje? - uniosłam brew.
- Cóż pogadamy, pośmiejemy się. Taki mam plan. A zostało jeszcze to ciasto z restauracji?
- Oczywiście. 
- No i mamy wszystko co nam do szczęścia potrzebne. 

Za chwilę dotarłyśmy do "poczekalni" i zaczęłyśmy rozmawiać. Soleri streściła wszystko co działo się u niej na sesjach oczywiście nie zapominając o cieście. Czasami zastanawiam się jak to jest, że ona przez krótszy czas zrobi więcej konstruktywnych rzeczy niż ja przez dłuższy przedział czasowy. Dziewczyna jest dla mnie inspiracją, zawsze pomimo obowiązków, zmęczenia i masy pokazów jest pozytywną osobą. Ma czas dla osób dla niej bliskich. Następnie to ja byłam w ogniu pytań. Streściłam jej przebieg całej naszej trasy. Z Giorgią szybko złapałyśmy kontakt, szczególnie, że to ja jako pierwsza z naszej paczki dowiedziałam się o ich związku. Mogę powiedzieć, że jesteśmy przyjaciółkami. 

- Chyba jesteś ich kołem ratunkowym? - brązowe tęczówki dziewczyny spojrzały na mnie, kiedy oczy same mi się zamykały 
- Bardzo Cię przepraszam ale ledwo kontaktuję.
- Jest 20:30, co ty dzisiaj robiłaś?
- Byłam na zakupach z Paulą, a to nie jest łatwa sprawa. W obie w tym temacie jesteście po jednych pieniądzach. 
- I tak bardzo zmęczyłaś się tymi zakupami?
- Nie, jeszcze miałam dzisiaj szaleńczy sprint na lotnisko a później tutaj. A i bym zapomniała, że odstałam się w mega długiej kolejce po książki na nowy rok. Jeszcze miałam rozmowę o praktyki.
- Kobieto o, której ty wstałaś? - objęła mnie a ja z chęcią położyłam głowę na jej ramieniu. - A dostałaś się do tej kliniki?
- O 6:00 i nie mam pojęcia, czekam na telefon.
- Chcesz to się zdrzemnij, ja Cię obudzę jak skończą. 
- Nie musisz serio. Choć zobaczmy jak im idzie. - pociągnęłam ją za rękę. Znów wyszłyśmy na korytarz tym razem szukając zespołu, kolejne tunele stanęły na naszej drodze. 
- Boże kto to budował? Kto temu debilowi dał uprawnienia do pracy!?
- Giorgia a co Ci pomoże narzekanie? 
- Nie wiem, a Damiano to wytrzymuje. A wiesz w czym jest problem?
- W tym, że ciągle rozmawiamy pytaniami?
- Tak? Co? Nie? 
- Czy ty w coś się dzisiaj walnęłaś? Albo w samolocie było mało miejsca? Bo pleciesz bzdury jak mało który. - odwróciłam się do niej.
- Odezwała się mądra, a to na pewno będzie tutaj. - otworzyła szybko drzwi obok, których stała. 
- Oj no chyba nie. - powiedziałam patrząc na wielkie schody w pomieszczeniu.
- A wy czego tu szukacie? - cudze ręce objęły Nas w talii na co się wzdrygnęłyśmy. 
- Damiano! Czy ty jesteś normalny? - oburzona dziewczyna dźgnęła paznokciem w klatkę piersiową swojego chłopaka. 
- Na badaniach nie stwierdzono żadnej choroby psychicznej, więc raczej tak. - pocałował ciemnowłosą. Uśmiechnęłam się na sam gest, który wykonał.
- A tak serio czego szukałyście? - Victoria przejęła temat.
- Was, chciałyśmy zobaczyć jak Wam idzie ale chyba się spóźniłyśmy. 
- Mamy jeszcze scenę do dokończenia. - Ethan przytulił mnie mocno, co odwzajemniłam. 
- Jejku ile słodyczy od tej dwójki dzisiaj. Potencjometr różowości przeskoczył ponad skale, zaraz będę rzygać brokatem i jednorożcami. - skomentowała Giorgia.
- O czym nie wiemy? - wzrok wszystkich znów powędrował na Nas.
- Nie macie pojęcia o wielu rzeczach. Idziemy? - wytknęłam im język.
- No musimy iść się przebrać, a później koniec! - wykrzyknął szczęśliwy David. - To co? Kończymy i do domu?
- Chyba pożegnam się z Wami wcześniej.
- Coś się stało Chiara? - Torchio spojrzał na mnie gładząc mnie po ramieniu. Dalej tkwiłam w jego objęciach.
- Nie, wszystko dobrze. Po prostu czuję jak wzywa mnie łóżko. - uśmiechnęłam się. - Eth obawiam się, że będziesz musiał mnie puścić. - przytaknął i za chwilę byłam "wolna".

Pożegnałam się z każdym długim przytulasem, dodając zespołowi, że teledysk jak zwykle będzie cudowny. Na sam koniec zostawiłam Ethana. Przytuliłam go, po chwili czując jak brunet opiera swoją brodę na czubku mojej głowy.

- Daj znać jak już dojedziesz do domu. - wyszeptał mmi do ucha na co przytaknęłam.
- W takim razie pozwólcie, że już Was opuszczę. Pamiętajcie, że wyjdzie cudownie i, że Was kocham. - posłałam przyjaciołom buziaka w powietrzu. - Edgar oddam Ci tą bluzkę. Obiecuję.

Odwróciłam się do nich tyłem i pobiegłam do pokoju w którym jeszcze niedawno siedziałam z Soleri. Zabrałam plecak, a następnie bez problemu trafiłam do wyjścia. Kiedy wyjęłam telefon, zasypała mnie masa wiadomości od mojej siostry. Odpisałam, że wszystko w porządku i już wracam. Włączyłam radio i odpaliłam samochód. Lubię Rzym nocą. Ulicami przechadzają się pary, ciepłe powietrze rozwiewa włosy. Tak w sumie, nie ma różnicy jaka jest pora to miasto i tak jest piękne. Nie ma mowy, żebym kiedykolwiek się stąd wyprowadziła. Nawet jeśli mój przyszły partner będzie zza granicy, przeprowadza się tutaj. Poza tym w Rzymie mam swoich ludzi, rodzinę przyjaciół. Nie byłabym w stanie zostawić tych ludzi, bez których nie wyobrażam sobie życia. Po pół godziny byłam już w domu, zaparkowałam na podwórku i po raz kolejny obejrzałam się za siebie. Czyjś samochód stał na podjeździe i nie do końca wiedziałam do kogo należy. Otworzyłam drzwi wejściowe i spojrzałam na osoby stojące w korytarzu. 

- Chiara! - objęłam uśmiechniętą rudowłosą.
- Flor! Ile my się nie widziałyśmy. Ostatni raz na waszym weselu. 
- Cześć Chiar. - usłyszałam i wychyliłam się delikatnie w stronę dźwięku.
- Hej Pedro i cześć super, słodki, mały człowieku. - podeszłam do chłopaka trzymającego śpiące dziecko.
- Poznaj Matteo. - uśmiechnęłam się szeroko łapiąc maluszka za rączkę. 
- Wychodzicie już? - popatrzyłam na chłopaka czekając na jego przytaknięcia. - Mogę go potrzymać a wy spokojnie się ubierzecie? - już za chwilkę trzymałam chłopczyka na rękach, czekając aż jego rodzice będą gotowi do wyjścia.
- Masz jutro trochę czasu? - głos mojej kuzynki przerwał moje wpatrywanie się w spokojną buźkę malca. 
- Najprawdopodobniej tak.
- A możesz się z nami spotkać jutro o 11:00 w "Antico Caffè Greco" ?
- Tak, tylko powiedz mi czy mam się bać? - powiedziałam cicho, zauważając, że Matteo zaczyna się niespokojnie wiercić. 
- No coś ty. Mieliśmy też do Ciebie sprawę ale jest już późno więc możemy to załatwić jutro? - Flor włożyła chłopca do nosidełka uprzednio go ode mnie zabierając.
- Przez Ciebie będę mieć teraz wyrzuty sumienia. - zaśmiałam się cicho.
- Oj nie przesadzaj. Wiemy, że byłaś na planie żeby im pomóc. 
- Flor, musimy już jechać. - brunet pokazał na swój zegarek.
- No już, już. Widzimy się jutro marudo mała. - dziewczyna znów mnie przytuliła, za chwilę żegnając się z resztą mojej rodziny a ja pomachałam do chłopaka, który trzymał już nosidełko.

Kiedy rodzina zniknęła z pola widzenia, mogłam w końcu zdjąć trampki. Następnie pognałam na górę aby zabrać piżamę i pójść do łazienki. W ostatnim momencie przypomniało mi się o SMS-ie, który obiecałam Ethanowi. Wystukałam szybkie "Jestem już w domu. Śpij dobrze Eth. ❤" po czym odłożyłam telefon na stolik nocny. Upewniłam się, że zabrałam wszystkie potrzebne rzeczy do kąpieli i wyszłam z pomieszczenia. Zakluczyłam drzwi, napuściłam wodę do wanny a następnie zabrałam się za rozczesanie włosów i zmycie makijażu. Za chwilę zanurzyłam po samą szyję od razu zamykając oczy.  Czułam, że potrzebuję totalnego restartu. Moje nie odzywanie się z rodzicami, dzisiejsza rozmowa kwalifikacyjna do tego ostatni rok studiów. Jestem na studiach trzeciego stopnia, czyli po pięciu latach mogę uzyskać tytuł magistra, po ewentualnym szóstym roku mogę wzbogacić moje doświadczenie o tytuł doktora fizjoterapii. Nie powiem, zostały mi dwa lata nauki a i tak stresuję się obroną pracy.  Praktyki czysto teoretycznie powinnam zacząć przed piątym rokiem a nie przed czwartym, ale zdecydowałam, że to może mi pomóc. Mam mieć ewentualną jedną czwartą etatu czyli dwie godziny codziennie, z czasem mogę "awansować" na pół etatu czyli cztery godziny, cały etat to osiem godzin. Wiem, że mniej czasu będę spędzać z Måneskin ale chcę bez żadnego problemu zdać wszelkie egzaminy. Oni to rozumieją, przynajmniej mam taką nadzieję.

- Halo Chiara! Jesteś tam? - pukanie do drzwi przerwało moje rozmyślanie.
- Coś pilnego Paula?
- Masz gościa, czeka u Ciebie w pokoju. - przytaknęłam i obiecałam, że się pośpieszę.

Szybko umyłam się i wyszłam z wanny opatulając się puchatym ręcznikiem. Założyłam piżamę następnie skierowałam się w stronę wyjścia jednocześnie oglądając się za siebie czy łazienka jest w stanie używalności. Nie powiem, jestem ciekawa kto decydował się mnie odwiedzić o tej porze. Weszłam do pokoju, nie zastając w środku nikogo. 

- Halo Vicky. - odebrałam połączenie uprzednio zabierając urządzenie ze stolika.
- Hej Chiars masz na jutro jakiś plan?
- Zależy na co mam go mieć. 
- Nie miałabyś ochoty pojechać jutro do Florencji? - zapytała mnie. - Zaplanowali nam na jutro spotkanie z Iggy Pop'em, sama wiesz ile razy je przekładaliśmy. Już nie wypada.
- No dobra, tylko co ja mam z tym wspólnego? Mam z nim o muzyce rozmawiać?
- Nie, no coś ty. Nie wysłalibyśmy Cię na tak ważny meeting.
- Dzięki Victoria, podniosłaś mi morale. - burknęłam. 
- Oj weź nie przesadzaj. Nie mów mi teraz, że w ramach buntu zostaniesz pogodynką. 
- Nie upadałam, aż tak nisko. Dobra ty mi lepiej powiedz co ja mam robić w tej Florencji? 
- Pojedziesz na spotkanie z Gucci. - po tych słowach zakrztusiłam się powietrzem. - Wszystko z tobą dobrze?
- To jest to mniej formalne spotkanie? - usłyszałam skrzypienie podłogi, lekko wystraszona odwróciłam się w stronę dźwięku. Wtedy dostrzegłam znajomego mi mężczyznę z dwoma kubkami, które za chwilę stały na biurku a on sam usiadł na moim łóżku ciągnąc mnie za sobą za rękę.
- No spotkasz się tylko do akceptu naszych strojów do kampanii.
- Po pierwsze czy reszta o tym wie? I czy to jest wycieczka typu wyjazd do Florencji, dwu dniowa bez noclegu?
- Wiedzą i Ci ufają z resztą ja też. To jest wycieczka typu parę godzin. 
- No dobra Vic, zgadzam się. 
- Boże kocham Cię Chiara! - krzyknęła blondynka.
- Nie drzyj się tak bo mi trąbkę Eustachiusza uszkodzisz! - tym razem ja krzyknęłam. 
- Kogo?
- Eustachiusza.
- Spotkam go to pozdrowię. Dzięki Chiari. 
- Nie masz za co. Śpij dobrze.
- Wzajemnie. - zakończyła połączenie.

- Gdzie reszta? - perkusista popatrzył na mnie podając mi kubek herbaty.
- No obstawiam, że w domu. - westchnęłam.
- Czyli nie będzie ich dzisiaj? - zmierzyłam go wzrokiem analizując jego słowa.
- Gdzie ma ich nie być?
- No Thomas mówił, że po teledysku jedziemy do Ciebie.
- To Cię chyba Ethan wpuścili w maliny. - uśmiechnęłam się do Torchio.
- Najwidoczniej. Gdzie się jutro wybierasz? - ułożył sobie zagłówek z poduszek zostawiając mi moją maskotkę, którą kiedyś od nich dostałam. Lepsze to niż nic.
- Serio chcesz znać mój napięty grafik? - wtuliłam się w jego bok. Chłopak nakrył mnie kołdrą uważając na moją herbatkę.
- Chcę wiedzieć czy masz jutro czas na kawę ze swoim najlepszym przyjacielem w mojej postaci. - zaniosłam się głośnym śmiechem słysząc jego komentarz.
- Obawiam się, że nie. O 11:00 spotykam się z Flor i Pedro, a później jadę do Florencji na spotkanie związanie z waszą kampania. - wyliczałam na palcach. - Jeszcze czekam na telefon z kliniki.
- Bardzo się angażujesz w nasze sprawy. Czemu? - chłopak zadał mi pytanie przytulając mnie mocniej. 
- Czy to jest jakiś dzień pytania mnie o to? Przyjaźnimy się, to chyba normalne, że chcę Wam pomóc. No jest jeszcze taka opcja, że mam inne informacje. - burknęłam cicho.
- Masz najświeższe i najlepsze dane Chi. - uśmiechnął się słodko. - Mogę Ci coś powiedzieć?
- Pewnie, co się stało? - złapałam go za rękę. - Przydał by im się krem. - sięgnęłam tubkę kremiku następnie wyciskając go na ręce chłopaka.

Przyjrzałam mu się dokładnie, ręce zaciskały ze stresu. Nie spojrzał na mnie co równa się poważnej sytuacji.

- Stresuję się tym spotkaniem z Iggy'm. Boję się, że powiem coś głupiego i później będę tego żałował.
- Hej Ethan, spójrz na mnie. - mój wzrok spotkał się z brązowymi tęczówkami chłopaka. - Nie masz z czym sobie nie poradzić. Wiem, że uwielbiasz jego muzykę i ogromne przeżycie, ale dasz sobie radę doskonale. Wierzę w Ciebie z resztą w Was wszystkich wierzę. Znaczycie dla mnie zbyt dużo, żebym mogła Was zostawić ze względu na te wszystkie komentarze. No dobra może kiedyś o tym myślałam, jak paparazzi zaczęło Nas męczyć ale nie dałabym bez Was rady. Za bardzo bym za Wami tęskniła. 
- Chiari wiesz, że mam podobnie? - przechylił głowę w moją stronę. - Będę za tobą za bardzo tęsknił kiedy będziesz musiała chodzić na studia a my będziemy w trasie. Myślisz, że damy radę bez kogoś kto zawsze załagadzał nasze konflikty?
- Poproszę Nico, żeby przejął tą fuchę a poza tym zawsze zostaje rozmowa telefoniczna. I tak macie już parę sposobów na to, żeby dobrze przekazać sobie informacje i na zapobieganie kłótnią. 
- A wracając do propozycji. Jak nie kawa to kolacja wieczorem? - na pytanie skierowane do mnie zakrztusiłam się herbatą, którą właśnie piłam. 
- W jaki sposób mam to rozumieć? - uniosłam brew 
- Dwoje przyjaciół wychodzi na kolacje wieczorem. 
- A co powiemy reszcie?
- A czy oni muszą wiedzieć? A i tak Victoria ma jakieś plany, Damn ma posiedzieć z Giorgią przed jej operacją.
- A Thomas?
-A Thomas jak Thomas, pewnie będzie spał. To jak? No nie daj się prosić, Chi.
- No dobra, masz mnie. O której i gdzie? 
- 20:00 w "Enoteca Novocento" ? - przytaknęłam. - Super, w takim razie jestem po Ciebie o 19:40.
- Formalny strój obowiązuje? 
- Oczywiście, że nie. Sam mam ochotę wskoczyć w dresy. 
- W takim razie proponuję kolację w stroju takim aby jakoś ewentualnie na zdjęciach wyglądać a później dresowa posiadówka. Co ty na to?
- Chętnie, ale najchętniej nawet do tej restauracji poszedłbym w dresikach. 
- A wiesz, że marudzisz Ethan? - popatrzyłam na chłopaka. 
- Wiem, ale niektórzy nie mają umiaru. - burknął w odpowiedzi. 
- O czym ty mówisz?
- Nie widzisz jak niektóre osoby się zachowują? Proszę Cię, Chiara! Ostatnio w kiblu ktoś zaczepił mnie po zdjęcia. Nigdzie nie mogę wyjść. 
- Ostatnio żadne z Was nigdzie nie wychodzi. Chyba, że do studia albo na próbę. - westchnęłam ciężko, mając nadzieję, że nie usłyszy.
- Co sugerujesz? - jego głos wskazywał na to co czuje.
- Po prostu w ostatnim czasie nie macie życia. - odepchnęłam się delikatnie od chłopaka. - Dopiero skończyliście trasę, już zaczynacie kolejną pracę nie tylko nad piosenką. Nowy merch, album, trasa, teledysk. Ja rozumiem, że macie mnóstwo pomysłów! Cenię Was za to cholernie, bo ja bym tak nie potrafiła. Ale zachowujecie się jak jakieś pieprzone roboty, które obrażają się kiedy sugeruję się chociaż wolną godzinę! - podniosłam głos, wiedząc, że mogę tym delikatnie sprowadzić chłopaka na ziemię. - Zajedziecie się na śmierć. 

Nie ruszyłam się z łóżka, tylko obserwowałam zachowanie chłopaka. Wstał z łóżka a jego ręce zajęły miejsce w kieszeniach jego spodni. Podszedł do zapalonych lampek do których poprzypinane zostały nasze zdjęcia. Podziwiał je bez słowa. Jego włosy jak zwykle były w nieładzie. 

- Co się z nami dzieje Chiar? - nie było mi dane zobaczyć jego tęczówek, dalej stał tępo wpatrzony w migocące światełka. - Czy my się rozsypujemy?
- Co masz na myśli? - poczułam niepokojące pieczenie oczu.
- Męczymy się ze sobą, wszyscy. - dał nacisk na ostatnie słowo. - Nie uważasz, że potrzebujemy przerwy? Może spędzamy ze sobą za dużo czasu? - bałam się. Bałam się i to bardzo.
- To chyba nie jest dobra pora na takie przemyślenia. - zerknęłam na wyświetlacz mojego smartfona. - Jest 22:40, za tobą pracowity dzień, jesteś zmęczony. Może pomyślisz nad tym jutro? - powiedziałam cichutko. 
- Masz rację. - odwrócił się w moją stronę. - Będę się zbierać.

Podeszłam do chłopaka, z myślą, że za chwilę znów wyląduję w jego objęciach. Jednak myliłam się, między nami czuć było dziwne napięcie. Wyglądaliśmy jak dwoje zakochanych w sobie nastolatków po pierwszej randce w swoim życiu. A moja różowa piżama z pandą w czapce, śpiącą na księżycu nie dodawała powagi sytuacji. Kiedy ja chciałam go przytulić, on chciał uścisnąć moją dłoń. Nie mogliśmy się zgrać. Zrezygnowana opuściłam ręce, zamknęłam oczy próbując zrozumieć co właśnie stało się między nami. 

- Dobranoc Chi. - pocałował mnie w czoło, za chwilę wychodząc z pokoju. 

Wzięłam głęboki oddech i zacisnęłam oczy chcąc zahamować potok łez. Opuściłam pokój z zamiarem umycia zębów, jednak oparłam się o ścianę słysząc jak na dole Torchio rozmawia z moimi rodzicami. Pomknęłam do łazienki gdzie szybko wyszczotkowałam ząbki, związałam włosy. Dalej myślałam o słowach Ethana. Czy ja jestem dla nich problemem? Czy wszyscy potrzebujemy od siebie przerwy? Chciałam jak najszybciej zakopać się w pościeli i po prostu się popłakać. To co powiedział perkusista zdecydowanie mnie dotknęło. Wzięłam kubki po naszej herbacie chcąc odnieść je do zmywarki. Zbiegłam po schodach i obrałam kierunek kuchnia. Po drodze minęłam moich rodziców i siostrę, którzy oglądali coś w telewizji, minęłam ich starając nie okazywać po sobie żadnych emocji. Schowałam filiżanki do zmywarki a następnie wracając do pokoju burknęłam:

- Dobranoc. - popatrzyłam na rodziców, którzy odpowiedzieli mi skinieniem głowy. 

Pobiegłam na górę i zakopałam się pod kołdrą. Nie zamierzałam okłamywać samej siebie, że słowa bruneta nie dały mi do myślenia. Przewracałam się z boku na bok, próbując zasnąć. Kiedy w końcu udało mi się uspokoić, znów zanosiłam się płaczem.

 - Śpisz Chiari? - odwróciłam się w stronę drzwi dostrzegając niską brunetkę. Wytarłam szybko moje mokre od łez policzki.
- Nie, a ty czemu nie jesteś u siebie?
- Chciałam zobaczyć czy u Ciebie wszystko dobrze. Byłaś jakaś inna. 
- Tak, jest bardzo dobrze.
- Nie pokłóciłaś się z Ethanem?
- Nie, no coś ty. Jest wszystko dobrze. - zapewniłam ją. Nie chcę obarczać jej moim "problemem".
- Mogę spać z tobą? - zapytała mnie opierając się o futrynę.
- A nie jesteś już przypadkiem za duża? - zrobiłam jej miejsce obok siebie.
- Bądź cicho. Poza tym masz wygodne łóżko. - burknęła.
- No choć już. 

Za chwilę osiemnastolatka położyła się obok mnie, a ja w tym czasie ustawiłam sobie budzik. Odwróciłyśmy się do siebie plecami, próbując zasnąć. Odrzuciłam od siebie wszelkie złe myśli, zajmując głowę zastanawianiem się nad stylówką na jutrzejsze spotkane we Florencji. Oczy same zaczęły się zamykać a po chwili wszystkie myśli odpłynęły. 

———————————
Cóż myślę, że dzisiejszy dzień z Måneskin zakończyliśmy z przytupem. Piszcie koniecznie czy byliście ze mną od początku i czy Wam się podobało. O właśnie kto słuchał już "MAMMAMIA" ? Dzisiaj dzień specjalny, otóż Pan który dał głównej bohaterce do myślenia ma dzisiaj 21 urodziny. Z mojej strony to tyle pędzę oglądać Chrisa jako Damiano i tworzyć dla Was nową książkę o Må. Poniżej wrzucam Wam jeszcze plakat dzisiejszego dnia. Zachęcam do komentowania. Miłego wieczoru.

Volley_fan

Instagram|volle.yfan

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro