Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział pierwszy

- Bujdka! – zawołała Lydia, wchodząc do mieszka Chefsiby Smith. Skrzat zmaterializował się przed kobietą.

- Witam panienko. Ciocia panienki jest w salonie, przyjmuje gościa.

- W takim razie, zobaczmy co to za gość – odparła kobieta, podając skrzatu płaszcz.

Lydia była naprawdę ciekawa, kto tym razem odwiedził jej ciotkę. Chefsibę znano wśród śmietanki arystokratycznej czarodziei z jej zamiłowania do przyjęć i zainteresowania mężczyznami. Wszystko byłoby w porządku gdyby nie fakt, że Chefsiba wyglądem przypominała okazałą babeczkę nieudolnie ozdobioną przez czterolatka. Merlinowi niech będą dzięki, że Lydia nie odziedziczyła jej genów.

Tak więc lista osób, które mogły znajdować się w tamtym czasie w salonie Chefsiby była długa. Mimo to Lydia nigdy nie wpisałaby na nią Toma Riddle'a. A jednak.

Choć minęło parę lat, niewiele się zmienił. Chłopięca twarz stała się twarzą mężczyzny. Był dobrze ubrany. Bardzo dobrze. Za dobrze...

- Riddle – wykrztusiła Lydia po dość długiej, niezręcznej ciszy – co ty tu robisz?

- Mógłbym ci zadać to samo pytanie – odpowiedział, również zbity z tropu.

- Cóż... odwiedzam ciocię, tak się składa.

- To wy się znacie? – wysoki głos Chefsiby dołączył do rozmowy.

- Ze szkoły – rzucił pospiesznie Tom.

- Ale jestem bardzo ciekawa, jak wy się poznaliście – Lydia usiadła na fotelu, zakładając nogę na nogę i wbiła w Toma przeszywające spojrzenie.

- Ach, złociutka, Tom przyszedł obejrzeć parę antyków. Mam tego pełno tutaj, a ten uroczy młodzieniec pracuje u Borgina i Burkesa, i tak się składa, że...

- Ciociu, zostawisz nas samych – przerwała jej Lydia, nie spuszczając wzroku z mężczyzny.

Tom głośno przełknął ślinę. Czuł, że czeka go niełatwa rozmowa. 

---

Dajcie znać co sądzicie i czy spodziewaliście się takiego obrotu akcji ;) Rozdział drugi jutro <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro