Rozdział 4 cz 4
Gdy wróciłam do domu, byłam okropnie zdenerwowana. Nakrzyczałam na tatę za to, źe przez niego Tomas stracił pracę. Oczywiście wystarczyło tylko wypowiedzieć imię jakiego chłopaka, a mój ojciec natychmiast zamkenkał się w ogra. Tato ciągle traktował mnie jak małą dziewczynkę i najchętniej zamknąłby mnie w kryształowej wieźy. Nie chciał, źebym miała jakiekolwiek pamiątki po mamie. Twierdził, źe to mi szkodzi - na przykład pozytywka w kształcie fortepianu, którą niedawno znalazłam w moim pokoju. Nie wiem, skąd pochodziły wszystkie te rzeczy mojej mamy, ale tylko one pomagały mi znieść smutek, w którym źyłam.
Następnego dnia Ramallo przyniósł dobrą wiadomość - profesor muzyki ze Studia zgodził się udzielać mi lekcji. Dowiedziawszy się tego, spanikowałam. Nigdy nie chodziłam na zajęcia poza domem, a tam było tyle bardzo utalentowanych dziewcząt i chłopców... Ja ledwo potrafiłam grać na pianinie. A jeśli mnie wyśmieją?
- Nie bój się poznawać nowych ludzi - rzekła do mnie Angie, gdy opowiedziałam jej o moich obawach. - Uwierz w siebie. Masz tak wiele do zaoferowania.
Te słowa sprawiły, źe poczułam się lepiej. Poszłam do szkoły gotowa, aby wszystko zacząć pozytywnie. Niestety, gdy tylko weszłam do środka, natknęłam się na Ludmiłę. Ta elegancka blondyna zmierzyła mnie wzrokiem od stóp do głów i zawołała:
- Uwaga, chłopcy, do szkoły przyszła kłamczucha!
Pragnęłam, źeby ziemia się pode mną zapadła. To w ten sposób wygląda nauka poza domem? Na szczęście profesor od muzyki, który jest większym dziwadłem niź zielony pies, uratował mnie, wołając do klasy.
Gdy zajęcia się skończyły, na dziedzińcu spotkałam Leona.
- Jak tam twój pierwszy dzień lekcji? - zapytał uprzejmie.
- Tak sobie. Jest tu jedna dziewczyna, która mnie nęka...
Leon zaczął się śmiać.
- Wydaje mi się, że wiem, o kogo chodzi, ale nie przejmuj się. Ona jest taka dla wszystkich. Źeby ci choć odrobinę wynagrodzić, przyniosę ci sok.
Kiedy Leon poszedł do szkolnej kafeterii, zbliźyło się kilka osób, które widziałam, gdy tańczyły z Leonem i Ludmiłą.
- Cześć! Przyszłaś się zapisać na egzamin? - zapytała mnie dziewczyna o długich kasztanowych włosach i szerokim uśmiechu. - Jestem Camila, a to Maxi i Braco. - Wskazała pierwszego chłopaka w czapce z daszkiem, a potem drugiego - wysokiego i jasnowłosego.
- A ty kim jesteś? - zapytał Maxi miłym tonem.
- To jest milionerka, która zamiast przejść przez egzamin wstępny tak jak my wszyscy, zapłaciła za prywatne lekcje - zabrzmiał chłodny głos Ludmiły, która właśnie do nas spieszyła. - Moźe kłamię, ślicznotko?
Tamci spojrzeli na mnie i szybciutko odeszli, pozostawiając mnie samą z Ludmiłą. W tym samym momencie wrócił Leon, a blondyna niemal wyrwała mu z rąk szklankę z sokiem, którą niósł dla mnie.
- Dzięki, Leonie! - zawołała radośnie. - Chodź ze mną.
Odeszli parę kroków, ale nie na tyle daleko, źebym nie mogła ich słyszeć.
- Wiem, źe sok był dla nowej, ale będę udawała, źe zrobiłeś to z litości, a nie źeby ją podrywać - wysyczała Ludmiła.
- Chciałem tylko być uprzejmy.
- Przesadnie uprzejmy - prychnęła blondyna.
Leon złapał sok i pociągnął łyk, po czym skomentował:
- To tak jak ty z tym dostawcą. Słyszałem, źe z nim rozmawiałaś...
Bez wątpienia mówili o Tomasie. Starałam się, źeby źaden szczegół tej rozmowy mi nie umknął.
Ludmiłą spąsowała i zaczęła się jąkać:
- Wiesz, chodzi o to, źe...
- Wiem, nie powiedziałaś mi o tym, źebym się z nim nie bił... - uspokoił ją Leon. - I to on za tobą łazi. Bo przecieź on cię nie interesuje, prawda?
- Of course! - krzyknęła kokieteryjnie Ludmiła. - A tobie podoba się tamta dziewczyna?
- Jasne, źe nie, kochanie. Wiesz, źe moje oczy są tylko dla Ludmiły...
Z otwartą buzią patrzyłam, jak się oddalali. Byli parą! Leon i Ludmiła byli parą! Zatem Tomas mnie nie okłamał...
W tym momencie spostrzegłam go przechodzącego obok z ładną, ciemnowłosą dziewczyną.
- Tomas! - zawołałam.
Ale on tylko na mnie spojrzał, odwrócił się plecami i bez słowa wszedł do Studia.
--------------------------------------------
Hejka!
Witam was w ten piękny, ciepły i słoneczny poranek.
Przychodzę do was z przedostatnią częścią czwartego rozdziału takźe miłego czytania.
Miłego dnia!
BYE!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro