Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 4 cz 2.

Następnego dnia przyjechał po mnie Ramallo i powiedział, źe zabierze mnie do Studia. Okazało się, źe ojciec wyraził zgodę, abym wybrała sobie nauczyciela pianina. Niemal padłam z wraźenia! Niezła robota, Jade! To spowodowało, źe prawie zaczęłam ją trochę lubić... chociaź było to bardzo, bardzo małe trochę.
Gdy dotarliśmy z Ramallem do szkoły, przy drzwiach spotkaliśmy chłopaka, który uratował mnie przed zgrają na rolkach.
- Cześć Leonie! - przywitał go swobodnie Ramallo. - Nie mów, że chodzisz tu do szkoły! Spójrz, Violetto, to jest Leon, syn znajomego twojego ojca. Leonie, to jest Violetta, córka Germana Castilla.
- Miło cię poznać, Violetto - powiedział chłopak z czarującym uśmiechem. - Przyszłaś się zapisać do szkoły?
- Nie, chcę się tylko dowiedzieć, czy mogłabym chodzić na lekcje pianina.
- Ach, w takim razie musisz porozmawiać z profesorem Robertem Benvenutem. Nazywamy go Beto. Jest trochę roztargniony, ale bardzo dobry w swojej dziedzinie. Chodźcie, to tutaj...
Leon zaprowadził nas aź do sali muzycznej, miejsca zawalonego różnymi instrumentami. Wewnątrz tego całego chaosu spotkaliśmy profesora Beto, roztrzeganego gościa, który właśnie wyjmował swój posiłek z torebek i ciągle potykał się o wszystko. Niestety od razu powiedział nam, źe nie udziela prywatnych lekcji, poniewaź przepisy szkoły na to nie pozwalają. Wyszłam z tego spotkania trochę rozczarowana, ale Ramallo zapewnił mnie, źe zadzwoni w kilka miejsc, źeby sprawdzić, czy dałoby się to jakoś załatwić. Podczas gdy rozmawiał przez telefon, ja oglądałam teren szkoły. Pełno tam było interesujących chłopców i dziewcząt, którzy śpiewali, tańczyli i się śmiali. Gdybym tylko mogła być taka jak oni...!
- Czy mogę wrócić do domu na piechotę? - zapytałam Ramalla, gdy w końcu odkleił się od telefonu. - Muszę rozprostować nogi.
- Dobrze - zgodził się, poniewaź miał do mnie słabość. - Ale pójdziesz prosto do domu, zgoda?
Biedny Ramallo! Gdy tylko odjechał, natychmiast pobiegłam do restauracji poszukać Tomasa. Chciałam z nim porozmawiać, przebywać w jego towarzystwie...
Tomas właśnie wychodził z zamówieniami i zaproponował mi, źeby mu towarzyszyła. Jak mogłam odmówić? To było prawie, jakbyśmy szli razem na randkę: spacerowaliśmy po całej okolicy, a Tomas przy okazji dostarczał zamówienia. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się, źartowaliśmy... tylko on nadal nazywał mnie Olgą. Musiałam wyjaśnić wreszcie to nieporozumienie. Kiedy w końcu usiedliśmy na ławce, tuź przed ostatnią dostawą, próbowałam wyjaśnić mu prawdę, ale Tomas jak zwykle prawie nie dopuszczał mnie do głosu.
- Masz chłopaka? - zapytał wprost.
- Nie...
- Dlaczego? Nie spotkałeś swojego księcia z bajki?
- A ty? - zrobiłam unik. - Spotkałeś swoją księźniczkę?
- Ja nie szukam księźniczki, tylko szczerej, zabawnej, dobrej dziewczyny... zupełnie takiej jak ty.
Pogłaskał mnie po twarzy. Spłoszyłam się tak bardzo, źe przesunęłam się do tyłu... i spadłam z ławki na torbę z ostatnim zamówieniem! Całkowicie je zgniotłam. Zaoferowałam, źe za nie zapłacę. Tomas to jednak zbagatelizował i powiedział, źe jego szef na pewno nie zrobi z tego problemu.
--------------------------------------------
Hejka!
Oto kolejna część.
Zapraszam do czytania.
Miłego dnia!
Bye! 😘

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: