Rozdział 2 cz 2.
Do przyjęcia pozostało jednak jeszcze sporo czasu i musiałam go wypełnił lekcjami z Angie, moją nową guwernantką. Jasne, źe nauka z nią w niczym nie przypominała męczarni z panną Drętwą. Z Angie wszystko było fajne, nawet geografia! W połowie dnia zrobiłyśmy sobie przerwę i poszłam do kuchni coś przekąsić. Jak juź wspomniałam, jestem dość niedawna, więc nie dziwota, źe otwierając lodówkę, wysłałam na podłogę całą śmietanę. Co za pech...! A kiedy sprzątałam ten bałagan, ktoś zapukał do tylnych drzwi. Odwróciła głowę i zobaczyłam przed sobą Tomasa! Jak to moźliwe? Czyźbym śniła na jawie? Moźe to jakieś halucynacje, i to nawracające...
- Ty... - powiedziała zjawa, zbliźając się do mnie z pudełkiem pizzy w dłoniach.
Coś tak bardzo nieromantyczmego nie mogło być snem.
- Co ty tutaj robisz? - wyjąkałam.
- To samo co ty, pracuję.
Ta odpowiedź trochę zabiła mnie z tropu, lecz wtedy przypomniałam sobie, że załoźyłam fartuch i rękawice, źeby posprzątać śmietankowe pobojowisko.
- Nie, nie... - powiedziałam, szybko je ściągając. - To nie jest praca...
Pokręcił głową, uśmiechając się, i aź dech mi zaparło, gdy spojrzał mi w oczy i zapytał:
- Nadal nie masz zamiaru zdradzić mi swojego imienia?
- Olga! - zawołał mój ojciec, wchodząc do kuchni dokładnie w tym momencie.
- A więc masz na imię Olga - szepnął do mnie Tomas.
Mój ojciec, gdy tylko spostrzegł Tomasa, przyłączył się na twardy styl policyjny.
- A ty kim jesteś? - prawie warknął.
- Jestem dostawcą. Przeniosłem zamówienie dla jakiegoś Ramalla. - Tomas niewątpliwie zauwaźył moją minę, przestraszoną na widok ojca, poniewaź szybko dodał: - Proszę się na nią nie gniewać. Nie pracuje, bo ja ją rozproszyłem i...
Mój ojciec nic juź nie odrzekł, tylko wyciągnął pieniądze i dał je Tomasowi, który wnet zrozumiał, źe jest wypraszany, i szybko się zmył. Tato potrafił nastraszyć ludzi.
- Co robiłaś z tym chłopakiem? - zapytał ostro, gdy tylko Tomas znikł.
- Po prostu rozmawialiśmy, tato. Wolno mi, czy może jeszcze mam udawać niemowę?
Teraz, gdy znów zobaczyłam Tomasa, nie chciałam, aby cokolwiek popsuło mi dobry humor. Nawet perspektywa pójścia na przyjęcie w ohydnej sukni, którą wybrała Jade! Jednakźe gdy wróciłam do pokoju, źeby się przebrać, na łóźku znalazłam przeźliczną róźową sukienkę. Wydała mi się znajoma i gdy jej dotknęłam, zdałam sobie sprawę, źe idętyczną sukienkę miała mama na moim zdjęciu!
- To musiał być tato - szepnęłam wzruszona. - Na pewno po naszej rozmowie ją odszukał. Ciekawe, czy gdzieś tu jest więcej schowany rzeczy mojej mamy?
Nie miałam czasu, żeby się nad tym zastanawiać. Ubrałam się starannie i zeszłym na przyjęcie. Po raz pierwszy od długiego czasu czułam się szczęśliwa. Gdy pojawiłam się na schodach, zobaczyłam, że ojciec patrzy na mnie jednocześnie z dumą i zaskoczeniem. Wziął mnie za rękę i rozpoczęliśmy walca - była to magiczna chwila.
- Dziękuję za sukienkę, tato - szepnęłam do niego podczas tańca. - Jest przepiękna...
- To nie ja ci ją dałem - odpowiedział, marszcząc czoło. - Właśnie miałem cię zapytać, skąd ją wzięłaś.
Zatrzymałam się na chwilę.
- Była na moim łóźku. To sukienka mamy, prawda? Myślałam, źe to ty ją tam połoźyłeś, źebym pamiętała o mamie...
- Jasne, źe nie! - zaprzeczył tato. - Nigdy nie zrobiłbym czegoś takiego! Dokładnie tego chciałem uniknąć.
- Czego? Źebym była szczęśliwa?
- Nie, źebyś nie źyła przeszłością!
Wyrwała mu się, jakby jego dotyk mnie parzył
- To nie jest przeszłość, tato! - krzyknęłam zraniona. - To moja mama!
Wokół nas zapanowała cisza, nawet muzyka przestała grać. Zaczęłam szlochać i pobiegła na górę do swojego pokoju.
Dlaczego tato zawsze musiał wszystko popsuć? Po co tyle sekretów? Po co?
--------------------------------------------
Hej!
Oto juź 2 część (ostatnia) 2 rozdziału.
Nie wiem ile części będzie w 3 :)
Wyczekujcie 3 rozdziału bo myślę źe będzie gdzieś w okolicach wtorku/środy
No to miłej niedzieli wam źyczę 😊
Papa 😘
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro