Rozdział 10 cz 3.
Gdy skończyłam, zebrani powstawali z krzeseł i bili brawo. Zdałam sobie sprawę, źe właśnie śpiewanie było tym, czego pragnęłam najbardziej. I teraz zrobiłam pierwszy krok, źeby to osiągnąć!
- Jesteś szczęśliwa? - spytał później Leon, odprowadzając mnie do domu.
- Bardziej niź kiedykolwiek! - zawołałam, nie mogąc przestać się uśmiechać. - Tyle adrenaliny, Leonie, to było niesamowite... - Zaczęłam się śmiać, zawstydzona. - Przepraszam! Nie potrafię przestać mówić...
- Wszystko w porządku. Cieszę się, źe widzę cię taką. Juź ci mówiłem, źe pomogę ci zapomnieć o wszystkim, co cię przytłacza. I mówiłem to na serio. - Nagle Leon spowaźniał i zrobił krok w moją stronę. - Jestem gotów pomóc ci spełnić twoje marzenia, Violetto.
Następnie ujął mnie pod brodę i schylił się do mnie. Wiedziałam, źe zaraz mnie pocałuje, i jakaś część mnie tego pragnęła... ale nie chciałam jeszcze bardziej wszystkiego komplikować. Sytuacja z Tomasem była Juź wystarczająco dziwna! Nie chciałam zniszczyć mojej przyjaźni z Leonem teraz, gdy stał się dla mnie kimś tak waźnym. Dlatego zrobiłam krok w tył.
- Leonie, ja...
- Nie, spokojnie, nie ma sprawy. - Podniósł ręce. - Mówiłem ci, źe nie będę naciskać, ale straciłem głowę. Przepraszam. Po prostu mi się podobasz, Violetto, i czasem trudno mi się powstrzymać.
- Ale... ale... Jeśli mój ojciec nas nakryje, to będzie niezła draka...
Leon zrobił kilka kroków, lecz nie przestawał się uśmiechać.
- Dobrze, juź uciekam, ale wiesz, źe to się na tym nie kończy. Chcę, źebyś była szczęśliwa, Violetto. Jesteś gwiazdą, a ja pomogę ci błyszczeć.
Poczerwieniałam, poniewaź nikt nigdy nie mówił mi nic tak cudnego.
- Dzięki, Leonie, za wszystko... za Resto Bar, za to, źe jesteś taki dobry... za wszystko...
- A to dopiero początek - powiedział, puszczając do mnie oko. - Następnym razem zaśpiewamy w duecie.
Po czym odszedł, pozostawiając mnie z przyjemnym uczuciem w środku. Czy będę potrafiła zapomnieć kiedyś o Tomasie i pozwolić, źeby Leon zawładnąą moim sercem...? Dla dobra Franceski, dla dobra Leona i dla mojego własnego dobra.
- Czy udało ci się pokazać mój kontrakt prawnikowi twojego ojca, Violetto? - zapytała mnie Camila następnego dnia.
Złapałam się za głowę. Przy tym całym zamieszaniu zapomniałam to zrobić! Camila skrzyźowała ramiona i spojrzała na mnie nadąsana.
- Co się z wami wszystkimi dzieje? - krzyknęła. - To najwaźniejsza rzecz, która wydarzyła się w moim źyciu, a nikt sobie z tego nic nie robi! Wszyscy bardziej się przejmujecie swoimi randkami niź podaniem mi pomocnej dłoni.
Poczułam się fatalnie, poniewaź miała rację. Zapomnieliśmy o niej, a to nie było w porządku.
- Camilo, dziś po południu dam mu go, przysięgam - zapewniłam ją.
- Byłabym ci wdzięczna, bo muszę go podpisać o piątej i chciałabym wiedzieć, czy to dobry kontrakt, czy zły... - powiedziała Camila bardzo zaaferowana. - To niezwykle waźny krok i potrzebuje pomocy. A ci ludzie wyglądają, jakby... Nie wiem, bardzo mnie naciskają i boję się, źe jeśli będę dłuźej zwlekać...
- Spokojnie, nie zawiodę cię, Camilo. Masz moje słowo.
Zgodnie z tym, co przyrzekłam, gdy tylko skończyły się zajęcia, poszłam do domu i poprosiłam Ramalla, źeby dokładnie przejrzał kontrakt. - Violetto, musisz zadzwonić do swojej przyjaciółki i ostrzec ją, źeby nie podpisywała tego kontraktu - powiedział mi po jakimś czasie, gestykulując nerwowo. - Tutaj jest napisane, źe jej głos będzie wykorzystany jako playback dla innej artystki i źe przez dziesięć lat będzie musiała ukrywać swoją toźsamość.
Złapałam komórkę i zadzwoniłam do Maxiego. Musiałam działać.
--------------------------------------------
Hej!
To juź koniec rozdziału 10.
Miłego czytania!
BONUS: ZA JAKIEŚ 30 MINUT LUB ZA GODZINĘ POSTARAM SIĘ DODAĆ CZĘŚĆ ZAKOŃCZENIOWĄ.
Do zobaczenia 💕
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro