Rozdział 9 cz 1
Mój pierwszy dzień w szkole zaczął się fatalnie. Przy wejściu do Studia natknęłam się na Ludmiłę. Znów zachowywała się jak źmija. Gdy zobaczyła mnie z Tomasem, zaatakowała.
- Violuuu - zaczęła mówić przymilnym głosem. - Czyźbyś źałowała i nie miała zamiaru tu uczęszczać?
- I co byś jeszcze chciała? - burknęłam.
- Aleź Violu, dlaczego jesteś dla mnie taka niemiła?
Przewróciłam oczami. Ta dziewczyna była niemoźliwa!
- Nie udawaj niewiniątka, Ludmiło. Doskonale wiem, źe to ty mnie zamknęłaś w komórce na szczotki.
- Jaaaa? - wykrzyknęła blondyna, kładąc dłoń na sercu w dramatycznym geście. - Ty jesteś crazy! A poza tym masz jakieś dowody?
- Nie potrzebuję ich - odparłam, wykrzywiając twarz.
- Słuchaj, złotko, nie bądź taka zarozumiała, bo nie wiesz, z kim masz do czynienia.
- Ach tak? - Spojrzałam na nią z pogardą. - Z kim?
Naprawdę nie wiem, co się wtedy stało, ale dość prędko rzuciłyśmy się na siebie i wrzeszczałyśmy jedna na drugą. Pewnie zaczęłybyśmy się szarpać za włosy, gdyby nie interwencja Tomasa, Naty, pana Gregoria i Angie. W trakcie przepychanki nauczyciel tańca przewrócił się na ziemię i wszyscy znaleźliśmy się w gabinecie dyrektora. Myślałam, źe zostaniemy wyrzuceni ze szkoły od razu pierwszego dnia, ale skończyło się tylko na małej reprymendzie. Stało się teź jasne, źe Ludmiła będzie mi w szkole utrudniać kaźdą chwilę.
Źeby nauczyć nas pracować w zespole, na lekcji śpiewu Angie zaproponowała specjalne ćwiczenie. Podzieliła nas na pary i poprosiła, źebyśmy zaśpiewali w duetach, wyraźając w ten sposób nasze uczucia, jakiekolwiek by one były. Przypadek sprawił, źe znalazłam się w parze z Leonem, z czego się ucieszyłam, ale Francesco była bardzo, ale to bardzo wściekła: Ludmiła wylosowała Tomasa do pary, podczas gdy ona sama miała być z Miguelem.
- Nie potrafię znieść tego, źe będą śpiewali razem! - wyznała moja przyjaciółka. - Ta dziewczyna jest wiedźmą i spowoduje, źe go stracę! A przewieźć ja mu się podobam. Napisał dla mnie piosenkę, wiesz?
Tak naprawdę wcale nie chciałam o tym wiedzieć. Jasne, postanowiłam się oddalić od Tomasa, źeby moja przyjaciółka miała wolną drogę, ale od tego do radości z powodu ich kwitnącego związku... Jedyną osobą, która zdawała się mnie wspierać bezwarunkowo i z którą mogłam o wszystkim rozmawiać, był Leon. Czułam się trochę nie w porządku, przytłaczając go moimi problemami, poniewaź wiedziałam, źe on chciał ode mnie czegoś więcej, ale był jedynym, który mnie rozumiał.
Spotkałam go w parku niedaleko domu. Czekał na mnie.
- Chcesz, źebyśmy zaczęli przygotowywać ćwiczenie dla Angie? - spytałam.
- Nie, czekałem na ciebie, bo widziałem, źe coś jest z tobą nie tak, i pomyślałem, źe będziesz potrzebowała kogoś, kto cię wysłucha. - Leon uśmiechnął się i dodał: - Ja chętnie uźyczę ci jednego ucha. Drugie jest dla muzyki.
Roześmiałam się, ale tak naprawdę byłam nieco przybita.
- Pozwól, źe zgadnę - oznajmił Leon. - Jak zawsze chodzi o Tomasa, prawda?
Poczułam lekkie zawstydzenie na myśl o tym, źe był w stanie tak dobrze mnie rozumieć, ale Leon się tym nie przejmował.
- Spokojnie, Violetto - powiedział bardzo cicho. - Cokolwiek się stanie, moźesz na mnie liczyć.
- Wiem, dziękuję...
Staliśmy tak, patrząc na siebie, a po chwili Leon zbliźył swoją twarz do mojej i dostałam gęsiej skórki. Był taki przystojny... Ale nie mogłam pozwolić na więcej, i złapałam go za rękę.
- Leon, nie mogę tak... - powiedziałam. - Nie chcę cię zwodzić.
- Nie, wszystko jest jasne między nami, jesteśmy tylko przyjaciółmi, ale... wyjdziesz za mnie?
Spojrzeliśmy na siebie i po kilku chwilach wybuchnęliśmy śmiechem.
- Ale teraz na powaźnie, Violetto - powiedział szybko Leon. - Mówię ci to jako przyjaciel: nie powinnaś się przejmować Tomasem. On lubi być w centrum uwagi. Chce, źeby wszystkie dziewczyny do niego wzdychały: Francesca, Ludmiła... ty. On nie jest wart tego, źebyś sobie nim zaprzątała głowę. Zasługujesz na coś więcej
--------------------------------------------
Hejka!
Oto pierwsza część kolejnego rozdziału.
Miłego czytania.
Bye!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro