épilogue
To opko nigdy nie powstało by bez Ciebie Missy. Jeszcze raz Ci dziękuję za motywację, potrzebną do jego napisania 💓💓💓
Dla Ciebie też utwór w multi 💕
***
Czy mogło być coś bardziej nieziemskiego dla zwykłego studenta, jakim bez wątpienia był Yuuri, niż pobudka w ciepłych, dodajmy nagich ramionach ukochanego? O, zdecydowanie tak... A chociażby to, że nie była to pierwsza taka pobudka, albo chociażby to, co działo się w noce przed owymi pobudkami...
Katsuki otworzył wciąż nieco zaspane czekoladowe oczka i z niemym zachwytem rozpoczął swój codzienny rytuał podziwiania swojego ukochanego, kiedy ten spał. Mimo, że nie mieszkali oficjalnie razem to i tak Yuuri prawie każdą noc spędzał w willi, dając się porwać szczęściu. Jednak najbardziej uwielbiał poranki. Victor zdecydowanie był typem śpiocha, zwłaszcza, jeśli nie miał żadnych zajęć, no poza „zajmowaniem się" ukochanym... dlatego niczego nieświadom spał spokojnie i dawał się podziwiać. Japończyk czule pogłaskał go po policzku, doskonale wiedząc, że wywoła tym gestem lekki i uroczy uśmiech, na tych tak idealnie skrojonych do całowania ustach.
Zdarzały się takie chwile, kiedy nie mógł uwierzyć swojemu szczęściu. Przecież to mógł być jedynie piękny sen, prawda? A ta boska istota śpiąca obok niego mogła być zjawą. Przecież Victor w jego oczach był wręcz niedopuszczalnie piękny. Idealne kości policzkowe, lazurowe oczy lśniące szczęściem, kiedy spoglądały w jego stronę, do tego z piękną otoczką długich srebrzystych rzęs, no i najważniejsze włosy. Wciąż zapierały mu dech w piersi, kiedy widział je w pełnej okazałości, były takie miękkie i delikatne w dotyku. Od razu pokochał wtulać się w tę srebrzystą czuprynę i kategorycznie zabronił Victorowi upinania ich, kiedy byli sami w domu.
Doskonale pamiętał jedną z ich wspólnych nocy, kiedy to mógł w pełnej krasie podziwiać nie tylko ukochanego, ale i jego srebrną otoczkę, muskającą go delikatnie po udach w rytm ruchów Victora... Sam nie wiedział jak czasem wytrzymywał ich zbliżenia. W takich chwilach jak tamta, patrząc na Nikiforova nieco zarumienionego z pożądania, patrzącego na niego z góry, czując jego dłonie na swoim torsie mógłby dojść od samego patrzenia na to bożyszcze, a co dopiero, kiedy ten rytmicznie nabijał się na niego, muskając go włosami po udach...
- Widzę, że ktoś tu ma bardzo przyjemne sny z moim udziałem - słysząc cichy szept tuż przy swoim uchu, Yuuri spłonął jeszcze większym rumieńcem i ukrył twarz w dłoniach. - Oj Yuuri, Yuuri, Yuuri... A może ziścimy twoje sny?
Katsuki jęknął cicho, czując gorące usta kochanka na swojej szyi, wyginając się pod wpływem dłoni sunącej wzdłuż jego i tak już płonącego ciała... Nikiforov zakończył wędrówkę, delikatnie zaciskając dłoń na członku swojego chłopaka.
- Widzę, że już jesteś gotowy - zaśmiał się cicho, jeszcze bardziej zawstydzając Japończyka.
- Vitya!
- Tak, wiem. Dziś nasz wielki dzień, ale do balu jeszcze dużo czasu, zdążymy się wyszykować - z tymi słowami zszedł z pocałunkami nieco niżej, wywołując z ukochanych ust tak uwielbiane przez niego dźwięki.
- A...ale Vitya...
- Tak, kochanie? - mruknął Nikiforov, pieszcząc ciało kochanka, powoli roztapiając je w swoich dłoniach.
- A...ah... jest...eś... tego... pew...ny...?
- Oczywiście. Tak samo jak tego, że cię kocham - powiedział zdecydowanie aktor, całując mocno ukochanego i moszcząc się między jego udami.
- Też Cię kocham, Vitya - wyszeptał Yuuri, wpatrując się z pożądaniem w ukochanego, przez jego wcześniejsze pieszczoty miał wrażenie, że zaraz zapłonie, pragnął tak cholernie bardzo poczuć go w sobie, żeby choć na chwilę ugasić trawiące go pragnienie.
- Jesteś taki piękny, Yuuri - szepnął Nikiforov, mocno wbijając się w gorące ciało kochanka i wywołując tak bardzo upragniony głośny jęk z jego ust. Mimo ponaglających warknięć Victor bynajmniej nie zamierzał się spieszyć, delektując się bliskością z miłością swojego życia.
***
- Przez ciebie się spóźnimy!
- Yuuri, no nie panikuj - Victor przyciągnął ukochanego za biodra i pocałował.
- Starczy ci tego dobrego, SPÓŹNIMY SIĘ!
- No i? To bal dla mnie, mam prawo się spóźnić.
- Tak nie wypada...
- Taaak? To było mi się bardziej opierać w łóżku i później w kąpieli... nie wyglądałeś na takiego, któremu się gdzieś śpieszy - wymruczał uwodzicielsko Nikiforov, wywołując na policzkach kochanka urocze rumieńce.
- Vitya!
- Kocham cię Yuuri.
- Ja ciebie też, ale proszę cię... - Katsuki próbował wyrwać się z uścisku i sięgnąć po wieszaki z białymi smokingami, które czekały na nich, idealnie wyprasowane i dopasowane do siebie.
- Ale obiecałeś mi, że się później zamienimy, a nic z tego nie wyszło... - Victor zrobił minę smutnego kociaka.
- Vitya kochanie, obiecuję, że po balu tak się tobą zajmę, że następnego dnia nie usiądziesz. Pasuje?
Aktor parsknął śmiechem, ale puścił studenta.
- Trzymam za słowo mój kochany erosie. Do twarzy ci z tym uroczym rumieńcem - szepnął mu jeszcze do uszka, całując je przy tym delikatnie i kradnąc wieszak z swoim smokingiem uciekł na bezpieczną odległość.
- Jesteś niereformowalny Nikiforov, wcale nie dziwię się, że twoi rodzice tak wcześnie osiwieli.
- Ranisz najdroższy. Dobrze wiesz, że taki kolor włosów jest u nas dziedziczny, Papa Nikiforov...
- Wiem kochanie, wiem - Katsuki lekko poklepał policzek ukochanego. - Ale teraz ubieraj się, bo za chwilę nawet na pierwszy toast nie zdążymy.
- Matka poczeka na mnie, nie martw się.
- Jesteś pew...
- Tak, Yuuri, jak niczego innego na świecie - Yuuri lekko się uśmiechnął i pocałował ukochanego.
***
- Jak wiecie moi drodzy, głównym celem tegorocznego balu miało być znalezienie przyszłej żony dla mojego jedynego syna - zebrani przerwali Niki oklaskami, na co ta jedynie rozciągnęła usta w uśmieszku. - Jednakże - odczekała stosowną chwilę, aż goście się uspokoją i znów zaczną jej słuchać. - Jednakże, jak się okazało temat ten jest już nieaktualny - nie wcale nie cieszył jej jęk zawodu młodej części zebranych gości... - Mój syn po raz kolejny mnie zaskoczył. Nie tak dawno było mi dane poznać jego drugą połówkę i muszę przyznać, że całkowicie rozumiem wybór mojego Victora i popieram go w pełni, cóż ja również zostałam całkowicie oczarowana! Jak wszyscy wiemy z prawdziwą miłością i przeznaczeniem nigdy się nie wygra, prawda kochanie?
Spojrzała czule na męża, który jedynie pokiwał głową z równie czułym uśmiechem. Potem przeniosła wzrok na Kazacha i jego naburmuszonego partnera, widząc jego twierdzące kiwnięcie głową klasnęła w dłonie, dając tym samym znak orkiestrze.
- A teraz zapraszam was moi kochani spóźnialscy prosto na parkiet, nie przeciągajmy już dłużej rozpoczęcia tegorocznego balu! A my moi drodzy goście wypijmy zdrowie mojego, czy raczej moich ukochanych synów - z tymi słowami uniosła kieliszek podany jej przez męża i upiła łyka szampana.
Zebrani gości chwilę stali skonfundowani, nie bardzo rozumiejąc do kogo szanowna Pani Nikiforov mówi, trwało to jednak zaledwie parę sekund. Nie dało się bowiem przeoczyć dwóch postaci w idealnie skrojonych białych smokingach powoli wkraczających na parkiet. Jednakże to nie smokingi robiły tu największe wrażenie. Zasadniczo trudno stwierdzić, co rzucało się bardziej w oczy. Czy ich złączone dłonie, czy kontrast między nimi? Kruczoczarne krótkie włosy zaczesane do tyłu idealnie kontrastowały z długą srebrzystą czupryną Victora. No właśnie, może to sama osoba słynnego aktora w męskim towarzystwie robiła największe wrażenie? Kim był ów młody mężczyzna? A być może to te włosy? Czyżby kolejna peruka? Pytań w głowach zebranych gości nie było końca, jednakże para zakochanych zupełnie, jakby dryfując w innym świecie, patrząc sobie z miłością w oczy rozpoczęła swój piękny taniec, płynąc z gracją po parkiecie i rzucając czar swojego uroku na zebranych gości.
***
- Yuuri, miłości ty moja zróbmy coś szalonego - nieco podpity już Victor, opierając brodę na dłoni uśmiechnął się szeroko do ukochanego, wywołując tym samym ciche prychnięcie Jurija, który miał te wątpliwe szczęście siedzieć obok nich.
- Czyż nie zrobiliśmy dziś już wystarczająco szalonych rzeczy? - Katsuki nie mniej pijany od Nikiforova nie dostrzegł, w co się pakuje... - Przyszliśmy tu razem, tańczyliśmy i twoje piękne włosy w końcu wolne...
- A już myślałem, że masz na myśli te szalone rzeczy, które robiliśmy u mnie przed balem.
Otabek aż zakrztusił się sokiem, śmiejąc się głośno, co zwróciło uwagę Niki. Biedny Japończyk oczywiście spłonął rumieńcem.
- Vitya!
- Chłopcy chcecie mi powiedzieć, że spóźniliście się na wasz bal, bo pieprzyliście się cały dzień?
- Ależ tak matko.
- To nie tak Pani Nikiforov - próbował się bronić Yuuri, czerwony niczym dorodny pomidor.
- Już ci mówiłam Yuuri, mów do mnie Niki - jej wyraz twarzy był nieprzenikniony - Jak zamierzacie się z tego wytłumaczyć?
- No... bo... no... - brunet nie był w stanie wydusić z siebie słowa.
- Normalnie matko, wy też z ojcem byliście młodzi, więc powinnaś to rozumieć - wzruszył ramionami Victor. - Nie nasza wina, że nie mieliśmy wcześniej dla siebie za dużo czasu.
Niki pokręciła głową.
- Naprawdę synu jesteś niereformowalny. Mogliście mi chociaż dać znać.
- No wybacz, byliśmy zajęci...
- Nie produkowałabym się tyle z przemową tylko zwyczajnie wszystko opóźniła. Ale dajmy temu spokój, bo mój zięć zaraz umrze ze wstydu.
- Wezmę go na taras, mam dla niego niespodziankę - uśmiech Victora od razu zdradził jej wszystko.
- Synu, czy ty...?
- Tak, oby się tylko zgodził - szepnął jej do ucha - Chodź kochanie, przewietrzymy się.
Yuuri wciąż mocno zarumieniony wstał i podreptał za nim niczego nieświadom na taras, odprowadzony zmartwionymi spojrzeniami przyjaciół.
- Spokojnie chłopcy, nic mu nie będzie. Wiem, że to delikatne stworzonko i Victor też to wie - uśmiechnięta szepnęła coś do męża i oboje wstali przygotować się na najważniejszą część wieczoru.
***
- Yuuri, dziękuję ci za wszystko.
- Niby za co - mruknął Japończyk zapatrzony w ogromny księżyc w pełni. - Nic nie zrobiłem.
- Zrobiłeś i to wiele. Chociażby to, że mnie pokochałeś, ot tak bezinteresownie i takim, jakim jestem - mówiąc to wziął długi kosmyk między palce.
- Zawszę będę cię kochał Vitya - szepnął Yuuri, biorąc kosmyk z jego dłoni i całując delikatnie. - Nigdy nie potrzebowałem powodu żeby cię kochać, twój wygląd nie ma na to większego wpływu.
Lazurowe oczy rozbłysły ze szczęścia, delikatnie przyciągnął do siebie Japończyka i pocałował.
- Ja ciebie też kocham Yuuri, już zawsze na zawsze - oparł się czołem o jego tak, żeby móc mu spojrzeć w oczy. - Chciałbym cię o coś zapytać, w zasadzie prosić.
- Zrobię dla ciebie wszystko najdroższy.
- Wiem, że nie znamy się aż tak długo, ale mam wrażenie, jakbyśmy znali się od zawsze i byli sobie przeznaczeni, dlatego Yuuri - odsunął się i przyklęknął przed nim - Katsuki Yuuri wyjdziesz za mnie?
Czy mógł bardziej zaskoczyć Japończyka? Zapewne nie... Yuuri zaniemówił, wpatrując się w Victora i małe pudełeczko z obrączkami w jego dłoni, no bo skąd niby ono się tam wzięło?! I w ogóle co tu się dzieje?!
Nikiforov zaczynał czuć smak rozgoryczenia...
- Yuu... - nie wiedział jak ma przepraszać, jednak nie było mu to dane, bowiem Katsuki odzyskał zdolność mówienia i przerwał mu w pół słowa.
- TAK! Vitya tak! Niczego bardziej nie pragnę - z tymi słowami również padł na kolana i rzucił się na szyję ukochanego, całując go namiętnie. Nie mogli się od siebie oderwać, dopiero po mniej więcej pół godziny Niki wysłała Jurija na misję samobójczą.
- Rzygam tęczą... - warknął na całujących się wciąż mężczyzn - Niki mówi, że wszystko gotowe.
- J...Jurij! - Yuuri odsunął się od Victora, znów mocno się rumieniąc.
- Daj spokój Katsudon, ja też się cieszę - rzucił Plisetsky i wrócił na salę.
Victor uśmiechnął się, patrząc za nim, miał wrażenie, że jeszcze uda mu się zaprzyjaźnić z tym buntowniczym nastolatkiem.
- Kochanie gotowy na oficjalne ogłoszenie naszych zaręczyn? - pogłaskał czule dłoń Katsukiego, przejeżdżając celowo po obrączce.
- Oficjalne ogłoszenie?
- Chyba nie chcesz chować się po mojej willi, prawda?
- Ja... ale...
- Yuuri - przerwał mu zdecydowanie Nikiforov. - Kochamy się, prawda? Nikt nam nie może tego zabronić.
- Tak, przepraszam. Jestem gotowy pójść za tobą wszędzie.
- Tak lepiej i pamiętaj, co mi obiecałeś po balu - śmiejąc się, wciągnął mocno zarumienionego Katsukiego na salę balową i na podest, gdzie przedstawił go oficjalnie i poinformował o ich zaręczynach, dając tym samym początek ich wspólnej historii, którą od teraz mieli tworzyć już na zawsze razem.
***
Beta Bluemiss_96
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro