/4/
Tak jakoś wyszło, że na tym prawie kończymy. Przed nami został już tylko krótki epilog, prawdopodobnie... Missy stój dzielnie na straży co bym na pewno go napisała...
Mam nadzieję, że takie zakończenie tego rozdziału przypadnie wam do gustu i przyjmiecie je milutko...
Pisząc to opko zabrnęłam w naprawdę dziwne rejony YT... ale gorąco polecam multi <3
Troszku tak dziś w ramach prezentu urodzinowego <3 DemoniDark
***
Znajomość Victora i Yuuriego kwitła zadziwiająco szybko. Oczywiście nie skończyło się na jednej rozmowie telefonicznej, ani też na jednym spotkaniu. Obaj od razu uzależnili się od swojego towarzystwa niemalże natychmiast i chociaż nie mówili tego głośno, unikając tego typu tematów, potrzebowali siebie nawzajem bardziej niż tlenu. Zadziwiający był fakt, jak wiele mają ze sobą wspólnego, w końcu jakby na to nie spojrzeć pochodzili z dwóch zupełnie różnych światów. Tematy do rozmów im się nie kończyły, a każde ich spotkanie przeciągało się niemalże do bladego świtu, kiedy to Katsuki zazwyczaj uciekał, nie chcąc nadużywać gościnności, bowiem z oczywistych powodów spotykali się u Nikiforova, gdzie mieli ciszę, spokój i dyskrecję.
Raz jeden umówili się na mieście, kiedy to Japończyk za nic w świecie nie chciał się zgodzić na ponowną wizytę u aktora, wciąż mając na uwadze mętne wspomnienia z pierwszego pobytu... Jednakże wypad na kolację do restauracji okazał się kompletnym niewypałem. Co chwila ktoś podchodził do ich stolika i zagadywał Victora, a to prosił o autograf, a to o zdjęcie, kompletnie ignorując obecność nieznanego im młodego mężczyzny. W końcu już w połowie pierwszego dania, nieźle zirytowany Nikiforov wstał, rzucając pieniądze na stół i mało delikatnie wyciągnął Katsukiego z lokalu, po czym zapakował go do swojej limuzyny.
- Pan mi wybaczy, Panie Katsuki, ale w takich warunkach nie da się spokojnie nawet najeść, a co dopiero porozmawiać. Moja gosposia gotuje równie dobrze. Następnym razem zarezerwuję dla nas mała salkę, żebyśmy mieli święty spokój.
Tak skończyło się ich wychodzenie do restauracji, ponieważ Yuuri nie chciał naciągać go na koszt wynajmowania, jak zdążył poznać Victora, całej restauracji tylko po to, żeby mogli zjeść razem kolację. Szybko przekonał się, że rzeczywiście poczciwa kobiecina będąca gosposia aktora gotuje równie dobrze. Dlatego też skapitulował i nie często odbierany spod mieszkania limuzyną platynowłosego zaczął regularnie, patrz niemalże codziennie go odwiedzać.
***
Yuuri całkowicie dał się porwać szczęściu, nie myśląc o niczym, o żadnych konsekwencjach. Pozwolił sobie zapomnieć zupełnie, czy raczej zepchnął to w najdalszy kąt pamięci, postać, którą sam uchwycił w oknie. Piękna kobieta póki co nie pojawiła się na horyzoncie i chociaż cichy głos podpowiadał mu, że źle robi i że będzie tego żałować, brunet całkiem poddał się uczuciu do słynnego aktora. Doskonale wiedział, że to wytwór jego fantazji, ale czasem, naprawdę czasem miał wrażenie, że Victor odwzajemnia jego uczucia. W sposobie, jaki na niego patrzył czasem zapierał Katsukiemu oddech w piersi. Miał wrażenie, że lazurowe oczy płoną z pożądania, patrząc na niego. Ale przecież to wszystko działo się tylko w jego głowie... prawda? W końcu Victor miał ukochaną, chociaż o niej nie mówił, a on był tylko zwykłym studentem, ale i tak z uporem masochistycznego idioty brnął dalej w tę znajomość, pragnąc więcej i więcej.
***
Victor przy każdym ich spotkaniu zachodził w głowę jak ma zdobyć z pozoru niedostępnego studenta. Owszem czasem odnosił wrażenie, że Yuuri może coś do niego czuje, jednak wyraźnie się wstrzymywał i wciąż utrzymywał między nimi dystans. Doprowadzało go to do szewskiej pasji... Chciał go, pragnął go jak cholera, ale z drugiej strony nie chciał nic na nim wymuszać. Do głowy by mu nie przyszło, że to wszystko przez jego pseudo dziewczynę, którą przecież był on sam. Po każdym spotkaniu miał wrażenie, że nieco się do siebie zbliżyli, tylko po to, żeby przekonać się, że na początku następnego wracają do punktu wyjścia. Tak jak na początku nawet bawiło go to mówienie do siebie per pan, tak teraz nieziemsko go to wkurwiało. Nie był w stanie zliczyć, ile razy w samotności wymawiał imię bruneta, smakując je na swoich ustach.
W dodatku zbliżały się jego urodziny i ten nieszczęsny bal. Matka od razu zauważyła zmianę, jaka w nim nastąpiła, podejrzewała, że pojawił się ktoś w życiu jej jedynego syna, jednak nie chciała nic na nim wymuszać. Czekała cierpliwie aż sam jej to wyjawi, po cichu liczyła, że przyprowadzi ukochaną na bal, żeby im ją przedstawić.
Nie żeby ten pomysł nie pojawił się w nikiforovej głowie... jednak bał się chociażby zaproponować nieśmiałemu studentowi. No bo przecież oboje byli mężczyznami, no i jakby to wyglądało? Być może, jako spotkanie towarzyskie dwóch przyjaciół by przeszło? Tylko co na to sam zainteresowany? Victor postanowił działać od razu i w końcu szczerze porozmawiać z Yuurim, może nawet zbierze się na odwagę i powie mu prawdę o sobie? Nie mógł dłużej już znieść chorej niepewności w swoim życiu. Może i nie wiedział jak to jest mieć złamane serce, ale był w stanie zaryzykować. Kto wie, może spotka go niebywałe szczęście? Niczym naiwne dziecko liczył na piękny i słodki happy end.
Swój plan postanowił wprowadzić w życie od razu, zawołał swojego szofera i bez zastanowienia ruszył pod uczelnię Japończyka, to wcale nie było tak, że znał już na pamięć cały rozkład jego zajęć... Na szczęście na planie mieli już przerwę świąteczną, więc nie musiał się tam dziś pojawiać. W drodze zdał sobie sprawę, że nie zna planów swojego, jak to mawiał w myślach ukochanego, na święta. Czy zamierzał zostać w Rosji? Bo przecież to nie możliwe, żeby go zostawił, prawda?
Czekał cierpliwie pod uczelnią, nie wysiadając, co by nie zwracać na siebie niepotrzebnej uwagi. Miał doskonały widok na drzwi uczelni, a widział, że Katsuki prędzej czy później się w nich pojawi, a na niego mógłby i czekać całe życie. Co zresztą przecież robił zanim się poznali...
Cierpliwie tak? Ale przecież Nikiforov do cierpliwych nie należał. Już po upływie pół godziny wystukał do Katsukiego sms-a, wiedząc, że telefonu na zajęciach nie odbierze.
Do Katsuki Yuuri:
Witam Panie Katsuki! Jak mija dzień? Jakie plany na popołudnie po zajęciach?
Japończyk nieco znudzony wykładem wyciągnął wibrujące urządzenie i o proszę, jaki piękny uśmiech pojawił się na jego ustach...
Do Victor Nikiforov:
Witam Panie Nikiforov! Będę szczery, mam dziś wykład w zastępstwie i staram się za wszelką cenę nie zasnąć i wytrwać do końca. A co u Pana?
Platynowłosy nie mógł ukryć radości, miał jednak ten komfort, że był sam na sam ze swoim zaufanym szoferem, a nie w auli pełnej studentów...
Do Katsuki Yuuri:
Co by Pan powiedział na to, żebym uratował Pana od tych męczarni?
Kruczoczarne brwi powędrowały do góry, no bo czyżby właśnie zaproponowano mu wagary?
Do Victor Nikiforov:
Co ma Pan na myśli?
Do Katsuki Yuuri:
Czekam na dole pod uczelnią. Powiedzmy, że daję Panu pięć minut na wykręcenie się z zajęć. Nie pożałuje Pan, gwarantuje popołudnie i wieczór pełen wrażeń ;)
Czy Yuuri mógł się jeszcze bardziej wygłupić po dostaniu tak dwuznacznego sms-a? Pewnie nie... Poderwał się na równe nogi, przewracając przy tym krzesełko i krzyknął na całą aulę:
- Że co?!
Kazach wyrwany z drzemki poderwał na niego zaskoczony wzrok i siłą posadził na krzesełku.
- Czyżby się Pan ze mną nie zgadzał, Panie...yyy... Kasuki?
W międzyczasie Otabek zdążył rzucił okiem na ekran komórki przyjaciela, wykazując się niezwykła trzeźwością umysłu, przejął panowanie nad sytuacją.
- Oczywiście, że nie Panie Profesorze. Kolega po prostu dostał bardzo niepokojącą wiadomość od rodziny, a jak wiadomo, oni mieszkają w Japonii. Pozwoli Pan, że opuścimy zajęcia, aby mógł zadzwonić do rodziców i dowiedzieć się dokładnie cóż się stało?
Japończyk nie był w stanie wydusić z siebie słowa poniekąd zamurowany tym, co napisał mu Victor, a poniekąd całą tą sytuacją w auli. Spojrzał z wdzięcznością na przyjaciela.
- Rozumiem. Jak mniemam mogę was puścić to i tak już końcówka. Panie...yyy...mam nadzieję, że z Pana rodziną wszystko w porządku.
Katsuki tylko pokiwał głową, zupełnie zbywając fakt, że profesor nie pamięta jego nazwiska i w pośpiechu spakował swoje rzeczy, po czym niczym pocisk wystrzelił z sali. Wszystko byłoby dobrze i mógłby się udać prosto w ramiona, ekhm to znaczy towarzystwo Victora, tylko, że ostre szarpnięcie za koszulkę sprowadziło go na ziemię.
- Nie sądzisz, że należą mi się jakieś wyjaśnienia?
- Co masz na myśli? - Japończyk odruchowo odwrócił wzrok.
- No chyba mi nie powiesz, że to prawdziwy numer Nikiforova - jakież było jego zdziwienie, kiedy brunet twierdząco pokiwał głową. - Jaja se robisz? I że niby on tam na dole na ciebie czeka?
- Beka, proszę porozmawiamy w domu. Dziękuję ci za ratunek, ale muszę się spieszyć.
Kazach zacisnął zęby i puścił go, odwracając się na pięcie, na pożegnanie rzucił mu tylko:
- Sądziłem, że jesteśmy przyjaciółmi.
W pierwszym odruchu Yuuri zamarł, nie wiedział, co miał wybrać. Biec za przyjacielem i próbować go udobruchać, czy biec w masochistyczne skrzydła miłości, która powoli zabijała go od środka. Jednakże jak wiadomo, w takich sytuacjach rozum mało ma do powiedzenia. Z rozdartym sercem Katsuki odwrócił się i pognał przed uczelnię do swojej toksycznej, w jego mniemaniu nieodwzajemnionej miłości.
***
Victor nie mógł dłużej wytrzymać i wysiadł z auta, oczywiście został rozpoznany, jednak zupełnie nic sobie z tego nie robiąc wpatrywał się w drzwi uczelni, wypatrując tak bardzo ukochanej czarnej czupryny.
- Yuuuuri! - krzyknął, zauważając go i pomachał, zwracając na siebie powszechną uwagę. Katsuki z dorodnym pomidorkiem podbiegł do auta.
- Panie Nikiforov, musi Pan tak krzyczeć? Teraz wszyscy się patrzą.
- A przeszkadza to Panu?
- To zawstydzające - słysząc melodyjny śmiech aktora, Katsuki zarumienił się jeszcze bardziej.
- Dobrze już dobrze, wsiadaj, bo mi Pan tu zaraz spłonie ze wstydu - z tymi słowami wciąż szeroko uśmiechnięty Victor otworzył drzwi brunetowi, wpuszczając go do auta. - Jak mniemam mogę porwać Pana, dokąd zechcę, tak?
- P...porwać?! - pisnął Japończyk.
- No nie tak dosłownie, w końcu z własnej woli Pan wsiadł do mojego auta, prawda? - zaśmiał się aktor. - Proszę się nie bać. Chciałbym z Panem porozmawiać na spokojnie, więc porywam Pana do siebie. Tam nikt nam nie będzie przeszkadzał.
- Porozmawiać? Czy coś się stało Panie Nikiforov?
- W domu, dobrze?
Katsuki pokiwał twierdząco głową i zapatrzył się w okno, myśląc o sytuacji z Otabkiem. Dotarło do niego w końcu jak bardzo źle zrobił, ukrywając prawdę przed przyjaciółmi, przecież doskonale wiedział, że może im w pełni zaufać. A teraz?
Obydwaj zdawali się odpłynąć myślami hen daleko, dalszą drogę pokonali w absolutnej ciszy, nie zauważywszy nawet celu podróży. Dopiero donośny głos szofera sprowadził ich na ziemię. Co wcale nie oznaczało, że przerwało to ciszę między nimi... Dopiero, kiedy rozsiedli się w salonie, Nikiforov przerwał ciszę:
- Panie Katsuki, czy ma mi Pan za złe, że tak nagle zechciałem się spotkać?
- Eh? Nie - Japończyk intensywnie pokręcił głową. - To nie tak. Bardzo się cieszę z naszego spotkania, po prostu...
- Po prostu?
Yuuri westchnął, zdecydowanie musiał to wyrzucić z siebie zanim eksploduje...
- Tak jakby pokłóciłem się z przyjacielem, a raczej prawdopodobnie dogłębnie rozczarowałem.
Nie to wcale nie było tak, że w platynowłosym obudziło się nowe uczucie, jakim była zazdrość i to cholerna... No, bo przyjaciel?!
- Na pewno nie będzie tak źle Panie Katsuki, a długo się, ekhm, przyjaźnicie?
- Poznałem go na warsztatach przygotowawczych na studia i jakoś tak wyszło, że zamieszkaliśmy razem.
Z wrażenia Victor niemal upuścił szklankę z wodą... Yuuri ciągnął dalej, zupełnie nie zwracając na to uwagi.
- Na początku nie było łatwo, byłem sam w obcym kraju, ale Otabek mi pomógł i nie tylko on.
- To niebywałe jak musiało Panu być ciężko - mruknął ponuro Victor. - Jakie szczęście, że znalazł Pan tak szybko bratnią duszę.
- Tego bym o nich nie powiedział, ale to jedyni przyjaciele jakich mam. Jak każdy mają swoje wady, ale...
- To jest ich więcej? - zaskoczony Nikiforov nie mógł się powstrzymać od zadania tego pytania, dziwna myśl mu przyszła do głowy, ale z drugiej strony, patrząc na tego nieśmiałego brunecika w granatowych okularkach, czy to było możliwe, żeby żył w jakimś haremie???
- No tak. Mieszkamy w trójkę - aktor z hukiem odstawił szklankę na stolik, odwracając się do niego przodem, czy naprawdę rozważał powiedzenie prawdy o sobie komuś takiemu?! - Co prawda Jurij bywa niczym wrzód na tyłku, przepraszam za słownictwo. Ale jest z nich taka urocza para.
- Para?
- Tak Otabek i Jurij są razem od kilku lat, tworzą nieco nietypową parę, ale świata poza sobą nie widzą... - Katsuki spojrzał na niego nieco zaskoczony, no bo czy to nie było oczywiste??? - Wszystko w porządku, Panie Nikiforov?
- Tak... tak Yuuri teraz już tak - westchnął z nieskrywaną ulgą Victor. - Zrobię nam coś do picia, jesteśmy tu dziś zupełnie sami. Później zamówimy coś do jedzenia. Ma Pan jakieś specjalne życzenia?
Z tymi słowami skierował się do kuchni, a zarumieniony Yuuri wpatrywał się w niego szeroko otwartymi oczami. Dopiero po chwili załapał, i zrywając się z kanapy pobiegł za nim.
- Pomogę Panu!
- Umiem jeszcze robić herbatę - zaśmiał się Victor. - To, że mam gosposię nie znaczy, że mam dwie lewe ręce.
- Przepraszam, to nie tak... po prostu chcę pomóc - zarumieniony Yuuri oparł się o szafkę w kuchni.
- Nic się nie stało. Może w oczekiwaniu na herbatę opowiesz mi o swoich przyjaciołach?
Katsuki pokiwał głową i z ożywieniem zaczął opowiadać dokładnie jak się poznali i zabawne historyjki z początków ich znajomości. Zwłaszcza te z udziałem buntowniczego blondyna.
Victor zdecydowanie już uspokojony faktem, iż to jedynie PRZYJACIELE, słuchał go z uwagą, zupełnie zapominając o tym, po co tak właściwie ściągnął tu bruneta. Czas jak zwykle w towarzystwie tego uroczego stworzenia minął mu zbyt szybko i ani się spostrzegł, a był już późny wieczór. Nikiforov miał już wrażenie, że zna współlokatorów ukochanego niemal tak samo dobrze jak on sam. Obudziła się w nim nawet nutka zazdrości, odkrył jak bardzo on sam był samotny. W jego życiu nigdy nie było nikogo tak bliskiego, żadnego prawdziwego przyjaciela. Zdawał sobie sprawę, że po części to jego wina, bo przecież sam nikogo do siebie nie dopuszczał, nie potrafił uwierzyć w niczyje szczere intencje. Dopiero Yuuri okazał się kimś zupełnie innym niż cała reszta, kimś godnym zupełnego zaufania.
- Yuuri... - zaczął platynowłosy, nagle przypominając sobie o swoim dzisiejszym postanowieniu.
- Tak, Panie Nikiforov? - brunet lekko zadrżał, słysząc swoje imię i spojrzał na właściciela domu.
- Możemy w końcu skończyć z mówieniem do siebie per Pan? Nie będę ukrywał, że trochę mnie to męczy.
- A....a...ale... - zająkał się student.
- Mów do mnie po prostu Victor. Żaden za mnie Pan dla ciebie, czyż nie jesteśmy już dostatecznie blisko, żeby mówić do siebie po imieniu?
- A...ale P....Panie...
- Victor.
- V...Victor - dokończył Yuuri, z soczystym rumieńcem spuszczając wzrok, przez co nie zauważył jak rozbłysły lazurowe tęczówki.
- Od razu lepiej, prawda? - odpowiedziało mu jedynie kiwnięcie głowy zawstydzonego młodego mężczyzny.
- A właśnie Yuuri chciałbym porozmawiać z tobą o czymś ważnym - mimowolnie zaciekawione czekoladowe tęczówki spojrzały na aktora. - Jak wiesz moja matka niedługo odprawia swój coroczny bal... w tym roku, cóż obrała sobie dosyć specyficzny cel, co według mnie jest kompletnie bez sensu... w związku z tym... Emm jak by ci to powiedzieć...
Nikiforov spojrzał w kominek, nie do końca pewny jak to, co chce powiedzieć, ubrać w słowa.
Yuuri zagryzł wargę, w jego głowie nagle rykoszetem odbiły się zdjęcia pięknej kobiety zrobione przez niego i już wiedział, co Victor chce mu powiedzieć. Znów spuścił głowę, ukrywając łzy w czekoladowych oczkach.
- Ja też chciałbym Panu, to znaczy tobie powiedzieć coś ważnego.
- Hmm? - Yuuri wziął głęboki oddech i rzucił szybko, zanim opuści go odwaga.
- Przez jakiś czas nie będę się mógł z Panem, to znaczy z tobą spotykać. W przerwie świątecznej lecę do rodziny, do Japonii - tak naprawdę nie do końca planował ten wyjazd, ale sama myśl o ukochanej Victora znów miażdżyła jego serce, dlatego postanowił wyjechać i cierpieć z dala od tych kuszących ust, oczu, wszystkiego... Dopiero teraz dotarło do niego jakim chorym masochistą się stał, dzień za dniem niczym ćma do ognia ciągnął do Nikiforova, mając świadomość, że ten jest już zajęty i przecież nie było możliwości, żeby spojrzał na niego W TEN sposób. Poderwał się z kanapy. - Ja przepraszam, zrobiło się już późno, będę się już zbierał. Chciałbym jeszcze dziś wyjaśnić sobie wszystko z przyjaciółmi.
Z tymi słowami zwyczajnie uciekł, zostawiając kompletnie zszokowanego platynowłosego na kanapie, nie dając mu nawet czasu na otrząśnięcie z szoku, a co dopiero na zabranie głosu.
***
Następnego dnia Victor pluł sobie w brodę, że nie wybiegł za miłością swojego życia, przecież mógł go chociaż spróbować zatrzymać, no i poprosić o jakiekolwiek wyjaśnienie jego nagłej ucieczki...
Yuuri za to tak jak i przez całą noc wypłakiwał smutki w ramiona swoich przyjaciół, w końcu z trudem dukając im prawdę o jego pseudo toksycznych relacjach z Nikiforovem. Oh jakże on żałował, że się w to wszystko wpakował! Ale z drugiej strony za nic w świecie nie oddałby tych kilku jakże miłych i szczęśliwych chwil spędzonych w towarzystwie aktora.
***
Mijały kolejne dni, a obaj potrafili jedynie bardziej zagłębiać się w swoją własną rozpacz, nawet nie podejmując próby naprawy sytuacji między nimi. Być może skończyłoby się to finalnie wyjazdem Katsukiego do Japonii, gdzie koiłby swoje złamane serce i kompletnym zamknięciem się w sobie Nikiforova, gdyby nie jego matka zaniepokojona brakiem oznak życia ze strony swojego jedynego potomka.
Nie przejmując się niczym, Niki wpadła do willi niczym huragan, co prawda trafiła na wyjątkowo upartą ścianę milczenia, ale doskonale wiedziała jak sobie z tym radzić, w końcu Victor był nieodrodnym synem tatusia. W końcu uzyskała to, co chciała, po czym zdecydowanie wsiadła na swojego ukochanego syna, stawiając go do pionu. Dała mu pół godziny na „ogarnięcie dupska" i przyszykowanie na jej powrót, po czym wybiegła z domu, stukając szpilkami i tyle ją Victor widział. Jednak mimo wszystko znał swoją nieobliczalną matkę, dlatego po wzięciu przydługiego prysznica, ubrał się i zabrał za zapinanie włosów, pewny, że rodzicielka chce go zabrać na jakiś obiad, czy coś podobnego.
Właśnie wpinał ostatnie wsuwki, kiedy to usłyszał otwieranie drzwi wejściowych, a później głos Niki wołający go na dół. Starając się przeciągnąć nieuniknione jak najdłużej, najwolniej jak tylko potrafił zszedł na dół i zamarł na ostatnim stopniu. Jego matka nie była sama, co samo w sobie może i nie byłoby tak szokujące, gdyby nie osoba stojąca obok niej. Ewidentnie zapłakana i nieco zaniedbana.
- Yuuri? - szepnął drżącym głosem Nikiforov.
- Jak widać synu - brunet przeskoczył nieco zaskoczony, wydawał się być w niemałym szoku albo kompletnie pijany... - Twój gość potrzebuje gorącej kąpieli, a później długiej rozmowy z tobą. Naprawdę Vitya, żebym nadal musiała zajmować się pośrednictwem... przecież wiesz, czego chcesz, czy nie uczyliśmy cię zawsze po to sięgać?
- Tak matko, ale... - Niki podeszła i pogłaskała go po policzku.
- Wiem mój drogi, wiem. Pamiętaj, matki zawsze widzą więcej niż dzieci chcą im pokazać. Zrób nam kawę, a ja pokażę temu uroczemu mężczyźnie łazienkę.
Z tymi słowami, ciągnąc za sobą nadal nie za bardzo kontaktującego Katsukiego zniknęła w łazience na chwilę, po czym zostawiła go tam samego, licząc na to, że jej być może przyszły zięć sam doprowadzi się do porządku. Wzdychając i poprawiając włosy, udała się do kuchni na kolejną tego dnia poważną rozmowę z synem.
***
Yuuri dobrze rozdysponował dany mu czas, wykorzystując go do maksimum. Poza tym i tak za bardzo nie chciał opuszczać łazienki, bojąc się konfrontacji z tym kobiecym demonem, albo co gorsza z jej synem. Serce rwało się do niego z każdym uderzeniem o klatkę piersiową, powodując nieprzyjemny ucisk, jednak opierał się, jak tylko mógł. Jakże teraz żałował, że nie poleciał wcześniejszym samolotem do Japonii tylko postanowił się upić z rozpaczy w samotności, wykorzystując fakt, że jego przyjaciele udali się na zakupy... I skąd do cholery ta olśniewająco piękna i diaboliczna kobieta wiedziała o jego istnieniu?! Nie wspominając już o jego adresie?!
Przecież to niemożliwe, żeby był kimś na tyle znaczącym, żeby Victor podzielił się tym ze swoją matką, prawda? Oh już wiedział. Zapewne jakiś paparazzi, tak samo beznadziejny jak on przyłapał ich razem i teraz piękna Pani Nikiforov zapewne zażąda, żeby na zawsze zniknął z życia jej syna i przyszłej synowej. Na tym skończyło się jego ogarnianie się... znów rozpłakał się załamany.
Tym razem uspokoił się zdecydowanie szybciej z jakąś chorą i zimną determinacją, której nie czuł do tej pory. Miał dosyć tego domu i tych ludzi, co oni sobie w ogóle do cholery myśleli?! To, że był biedniejszy i bynajmniej niepopularny wcale nie znaczyło, że mogli sobie z nim robić, co tylko zechcieli! Odgarnął włosy do tyłu, gotowy wygarnąć wszystko, co mu leżało na sercu, no prawie wszystko, za nic w świecie nie przyznałby się do tego jak szaleńczo kochał tego zadufanego dupka. Zdecydowanym krokiem opuścił łazienkę, zatrzymał się jednak w progu salonu. Victor wyglądał jak zagubiony szczeniak, wpatrujący się w okno w oczekiwaniu na swojego pana, zwątpił jedynie na chwilę. Odwrócił się, żeby uniknął spojrzenia smutnych lazurowych oczu.
- Oh Yuuri, już wyszedłeś.
- Tak i do widzenia - mruknął Katsuki, kierując się do wyjścia.
- Poczekaj! Proszę - Victor złapał go za ramię. - Możemy porozmawiać?
- Czego chcesz ode mnie Nikiforov?! - warknął wściekły Yuuri.
- Yuuri - platynowłosy cofnął się o krok nieco zszokowany. - Ja tylko chciałem...
- Chciałeś, co?! Przestań mieszać mi życiu! Myślisz, że skoro jesteś bogaty, piękny i sławny to ci wszystko wolno?! - Nikiforov szerzej otworzył oczy.
- To nie tak, Yuuri. Ja przepraszam za moją matkę.
- Daj mi wreszcie spokój Nikiforov i zajmij się swoją panienką! Przestań się mną bawić!
- Panienką? - mina Victora wyrażała czysty szok. - O czym ty...?
- Nie zgrywaj idioty! - czekoladowe oczy wypełniły się łzami. - Przecież to ja robiłem jej zdjęcia! Tu, w twoim domu! Co ona na to, że ciągle się ze mną spotykasz i bawisz moimi uczuciami?! Mam tego dosyć Nikiforov! Daj mi wreszcie spokój! Nie masz pojęcia jak to bardzo boli! Przestań mnie krzywdzić i po prostu zniknij z mojego życia!
Japończyk chciał znów uciec z posiadłości, jednak tym razem, mimo tego, że platynowłosy nadal był w głębokim szoku, złapał go mocno za ramię i przekluczył drzwi.
- Yuuri... - zaczął łagodnie, ale ten znów mu przerwał.
- Nigdy więcej tak do mnie nie mów! I zostaw mnie do cholery! Puszczaj idioto! Ty nic nie rozumiesz!
- Nie, Yuuri! To ty nic nie rozumiesz!
- Ja?! - wrzasnął Katsuki, a po jego policzkach spłynęły łzy. - Ja Cię kocham idioto! A ty cały ten czas się mną bawisz!
Victor zamarł z otwartymi ustami, Yuuri go kochał? Jego? Ot tak po prostu go kochał?
- Oh Yuuri! - lazurowe oczy wypełniły się łzami, złapał miłość swojego życia za policzki i oparł swoje czoło na jego. - Obaj jesteśmy idiotami, Yuuri.
- Victor, proszę, zostaw mnie już. Daj mi odejść. Już się pogodziłem z tym, że nigdy nie będziesz mój - zaskomlał cicho brunet, mocniej dolegając do ściany palcami.
- Cii Yuuri, proszę daj mi tobie coś pokazać - Japończyk spojrzał na niego załzawionymi oczami, nie bardzo rozumiejąc, jego oczy rozszerzały się z każdą wsuwką wyciąganą z włosów, z początku nie rozumiał, no bo niby jak miałoby w tej sytuacji pomóc pokazanie się Victora bez peruki? Dopiero pojedyncze pasma wysuwające się i spływające w dół pozwoliły mu zrozumieć.
- Victor? - szepnął Katsuki, próbując ogarnąć to, co jawiło mu się przed oczami, jednak Nikiforov nie zareagował, stojąc przed nim z zamkniętymi oczami, bał się tego, co mógłby zobaczyć w czekoladowych oczach. Japończyk nieśmiało wyciągnął dłoń i wplątał palce w srebrne kosmyki, wywołując tym samym lekki dreszcz u aktora. - Przepraszam - szybko cofnął dłoń nieco zawstydzony.
Rosjanin wziął głęboki oddech i podniósł wzrok na Japończyka, jakież było jego zdziwienie, kiedy to w czekoladowych tęczówkach nie zobaczył kpiny, ani obrzydzenia, a jedynie niezmierną miłość i podziw.
- One są prawdziwe, prawda? To nie żadna peruka? - zapytał brunet, odpowiedziało mu jedynie kiwnięcie głowy. - Są takie... takie...
- Żałośnie zniewieściałe? - podsunął mu platynowłosy.
- Eh?! Miałem na myśli piękne. Mogę? - Yuuri znów wyciągnął dłoń w jego stronę, a Victor doszedł do wniosku, że nikt nie potrafi zaskoczyć go bardziej niż ta cudowna istota przed nim... znów jedynie pokiwał głową, dając nieme pozwolenie. Co Katsuki od razu wykorzystał, wplątując palce w miękkie kosmyki. - Dlaczego ukrywasz swoje prawdziwe piękno?
- Yuuri... przyjrzyj się uważnie. Wyglądam jak kobieta.
- Kobieta? - Katsuki zmarszczył brwi, jemu nawet takie skojarzenie nie przyszło do głowy. - Oh! - krzyknął i zasłonił sobie usta dłonią. - To byłeś ty!
- Tak Yuuri. To byłem ja.
- Oh, wybacz mi! Przecież ani trochę nie przypominasz mi tej pięknej kobiety! W zasadzie widziałem jedynie twoje włosy i stąd całe to nieporozumienie.
- Ale jednak wziąłeś mnie za kobietę, to dlatego je upinam.
- Ale Victor, więc to znaczy, że... - jego serce mimowolnie przyspieszyło, czując w żaglach nadziei silny powiew wiatru.
- Tak Yuuri to znaczy, że nie ma w moim życiu nikogo poza tobą.
- Poza mną? - powtórzył jak echo.
- Tak Yuuri, właśnie o tym chciałem porozmawiać z tobą wcześniej i teraz. Kocham Cię Katsuki Yuuri.
- Eh?!
- A teraz wybacz mi, ale dłużej już nie jestem w stanie się powstrzymywać - z tymi słowami znów złapał bruneta za policzki i złożył na jego ustach tak długo wyczekiwany, czuły pocałunek.
***
Beta - moja dzielna i kochana Bluemiss_96
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro