Wszędzie C-Z-A-R-N-Y!
PRZEPRASZAM ŻE DŁUGO NIE WSTAWIAŁAM TO ROZDZIAŁ MA PONAD 7000 SŁÓW. MIŁEGO! YURUSHIMASU!!
PER DABI
Wyszedłem z siebie normalnie! Deku! Trzeba go będzie na allegro wystawić bo wkurza..... Damy go na wagę i za pińć złotych wystawimy. Poparzyłem się przez niego....dziwne....bo sam ogień produkuję, no ale kto by się rozżażonym piekarnikiem nie popażył? Ale jednak Deku mnie wkurzył.... Poszedłem się przejść i przez to siedzę na ławce. Bo wygodna....nagle przybiega jakiś murzyn i mnie zwala z tej ławki...
- Ej....- powiedziałem.
- Co?- zapytał.
- Gówno.- odpowiedziałem.- Twojego koloru.....xd
- Rasistą jesteś czy co?! Czemu mnie nie lubisz?!
- Boś mnie z ławki zwalił, może?- powiedziałem.
-Przepraszam, to niechcący.........
- Ja też przepraszam.....to było chcący, ale sorki...- siedział na ławce, a ja leżałem na ziemi.
- Chcesz usiąść?- zapytał.
- Nie...tu mi wygodnie.....- odp.
- Właściwie co cię sprowadza na tę ławkę?
- Poparzenie się i wkurw na dzieciaka.....a ciebie?
- Żona i zepsuty samochód......
- Przykro mi....- siedzieliśmy tak kilka godzin. No bo co? Ławka rozpaczy.......
PER. DENKI
Stoimy i nagle Kiri mówi:
- To my pójdziemy....- że co?! Oszalał.....ja nigdzie nie idę.
- Dobra, jeśli to mu może pomóc to tak.- Todoroki ty też? W zasadzie to czemu Bakugo zawsze spotykają takie rzeczy? Np. Grzybki halucynki, u niego na nocce to co miał zielone oczy i sam do siebie krzyczał...albo jeszcze po tym jak się magicznie tepnął i zaczął się śmiać....ja też chcę.... Chociaż myślę, że pozory łatwo by się wkradły do moich wspomnień....
- Ja się do was nie przyznaję.- powiedziałem.
- To ty se tu siedź i niech cię przytłacza sumienie. Nie pomorzesz Bakugo? Co z ciebie za przyjaciel?! Ale spoko, siedź se tu!- No ty to wywierasz na mnie sumienie Kirishima.
- Kogo chcesz oszukać, Denki? W obliczu prawdziwej grozy pokazyjesz swoją realną twarz. Boidupa. Ale wiesz SIEDŹ SE TU. Nam będzie lepiej bez ciebie...- Powiedział Todoroki. Oni nie mają uczuć.
- No i dobra...- odpowiedziałem i se na podłodze siadłem. Będą mnie obrażać! Jedynym, który nigdy mnie tak bardzo nie obraził był Bakugo! Nigdy mi nie powiedział, że jestem boidupa... Zawsze tylko to co już wiem.. Tamten typ zaczął im coś mówić, jakiś plan omawiali. Gałgany jedne.... Naprawdę staraciłem wiarę... Lepiej im będzie beze mnie..Aż mi się smutno robi, gdy myślę o tym jaki samotny teraz jestem...Chcę z powrotem BAKUGO!! Ja chcę, żeby ich skopał!! I mnie obraził po ludzku!! Ja chcę!!.........JA CHCĘ!! Nieważne, że ten potwór może mnie zabić! Jestę zawodowym improwizantem! I zrobię to!
PER KIRISHIMA
- No to ty mieszańcu będziesz przynętą, a my złapiemy waszego agresywa!- powiedział ten doktorek. Hehe....tera się mnie przypomniało....NO CO JEST DOKTORKU?! Ale ważniejsze rzeczy są do zrobienia! Gdy skończyliśmy wszystko omawiać, zwróciłem się do Denkiego.
- No to siedź tu ty trzęsiportku, a my zajmiemy się Katsukim.- nie usłyszałem odpowiedzi. Wszyscy to zauważyliśmy i odwróciliśmy się do niego. A..a..ale go tam nie było...- GDZIE ON JEST?!?!- czas zainterweniować!
PER DENKI
Idę przez ciemny korytarz, gdzie wszystko jest ciemne i szczerze mówiąc gówno widać. Zimno mi i trzęsę portkami, ale to nie dlatego, że się boję....tylko dlatego, że do klopa mi się zachciało! No to se idę i idę i idę i idę i to chodzenie nie ma końca....Czemu? Aaaaa! Bo idę w ścianę..... Bosz... Nos mnie boli... I oczy też... Bo w lampę trafiłem.. No tak po prostu! Moja twarz na ścianie, a po obu stronach oczu jakieś lipne lampy, które nie świecą! Co za badziew... Jednak teraz usłyszałem szurnięcie i prawie w gacie narobiłem. Przyssałem się do ściany i popatrzyłem w obie strony.
- Wiem, że tu jesteś....................Nie bój się, chcę tylko..........coś wiedzieć........- Kucnąłem cały czas wypatrując nadchodzącego pozora.....Dziwne te stworzenie.....takie samotne i bez uczuć.....meh....przykre. W sumie tak samo samotne jak ja.. Co nie zmienia faktu, że muszę być czujny...... Oo....kroki są głośniejsze. Zbliża się....- Daj mi czaego.......chcę.............takie to trudne? Zabiję.....i tak...- Teraz muszę być wyjątkowo ostrożny...... Wyskoczyłem centralnie przed opętanym Bakugo i powiedziałem.
- Jeśli mi go nie zwrócisz, pokarzę mój gniew!- Bakugo się zmienił. Jego oczy były czerwone, prawda, ale białko było czarne jak smoła. Przerażające. Trochę się speszyłem.... Ten dziwak mówił coś o jakimś kluczu, więc postaram się mu nie zdradzić jakiś konkretnych wspomnień.
- O.....tu jesteś.....- Nienaturalnie, bezkręgowo przekręcił głowę....odrażające....
- Czemu chcesz jego wspomnienia? Jemu zawsze przytrafiają się super rzeczy.........
- Czyli ten zdrajca już ci powiedział? Tym gorzej dla ciebie.......Powiedz mi coś, na czym ci zależy.....
- No......na......a.aaa........Tobie.- szybka makówka.
- Co?
- Noooooo.......
- Nie denerwuj, mam około milion lat i wiem kiedy się zdenerwować......
- A to współczuję...
- Czy ty masz pojęcie z kim rozmawiasz?
- Tttaaaaa........może nie wiem.
- To nie ma największego sensu.....Powiedz mi coś o czym wie tylko ten chłopczyk.....co?
- A czemu nie wejdziesz do moich?- zapytałem.
- Bo masz okropnie płytkie wspomnienia, nawt gdybym chciał to i tak za dużo bym z tego nie miał.....natomiast ten dzieciak jest niestabilny...ale..
- Ale?
- Ale mam problem, to tak jakby miał tarczę jedną przed wspomnieniami i jeszcze jedną, która chroni pierwszą tarczę. Tak jakby ktoś z zewnątrz mu pomagał.......i w tym mi potrzebny jesteś ty......
- Nie wiem. Nie chce mi się......
- Ja wiem jaki samotny się teraz czujesz...opószczony przez przyjaciół, obrażany...... Chcesz tylko żeby Ba-ku-go wrócił.......co możesz zrobić? Pomórz mi, a zostawię twojego przyjaciela w spokoju......
- Kusi.....masz w penym aspekcie rację, ale nie zgadzam się.
- Myślałem, że zostało ci choć trochę oleju w głowie.......no nic trzeba się ciebie pozbyć...- i już do mnie podchodził, kiedy złapałem pomysł. Ale raczej taki przygn3biający i smutny..
- Wiem jak się czujesz..- powiedziałem cicho. Pozur stanął tuż przede mną i lekko złagodniał. Chyba zaineresował się.- Samotny...odpychany przez wszystkich..niechciany.. Bez uczuć.... Bez jakiejś chęci do życia....Samotny...- spóściłem głowę i zaczęły lecieć mi łzy. Pozur chyba coś odczuł. Nie odzywał się. Widziałem w jego oczach łzy. Ale nie tych Bakugo, tylko w pozoru. Tak jakbym je czuł.- Każdy cię odtrąca....jesteś wyżutkiem... idiotą, który w swoim życiu nie ma przyjaciół... a nawet jeśli..., to są fałszywi... Albo.. P..p.. Po prostu nieprawdziwi..... - osunąłem się na ścianę. Jeszcze więcej łez i gula w gardle. Pozur podszedł do mnie. Dalej czułem jego łzy..tak jakbym otworzył przed nim jedno uczucie..żal.- Starasz się być kimś...jednak...dalej jesteś tym kim zawsze... Próbujesz dać komuś jakieś emocje..., zawsze to samo.....smutek... Samotny... Jedyne co masz...to.....
- ......siebie samego....- dokończył. Podniosłem głowę. Miałem w oczach wodospady i w jego czułem to samo.. Ten żal... Wszystko co powiedziałem....było nie tylko o nim... Ale też o mnie... Zdałem sobie sprawę z tego... To bolało najbardziej..- ...samotny.....
Usiedliśmy pod ścianą. Oparci o siebie... Poczułem, że smutek napływa do naszych serc.. Jeszcze chyba nigdy sobie nie uświadomiłem tak bolesnej sprawy.. Pierwszy raz był z Aizawą..., ale dopiero dzisiaj poczułem to kłucie w sercu... Smotny.... Tymbardziej po pokazaniu prawdziwej twarzy chłopaków... Starłem łzy..
- Znasz mnie....i to dobrze... Rozumiemy swój ból... Dziękuję.- powiedział i wstał. Dalej płakał jako pozur.- Dzięki tobie poczułem..co to smutek....dziękuję.- i nagle sam Bakugo upadł, a na jego miejscu został chyba pozur. Czarny chłopak, wyglądał jakby w moim wieku, ale jednak nie był w moim wieku.. Miałem wrażenie, że składa się z dymu. Popatrzył na mnie. Miał czarne oczy, a w środku nich pląsające iskierki. Leciały mu łzy. Jedynym białym elementem były zęby. Ostre zakrzywione zęby. Wyciągnął do mnie rękę, żebym mógł wstać.
- Masz....ładne oczy....- powiedziałem. Naprawdę ładne. I powiedziałem to z uczuciem z nieudawaną pasją. Tak prawdziwie...
- Dziękuję...- zaciął się.- I znowu dziękuję...Wdzięczność..dziwne uczucie... Chodź.- złapałem jego rękę, myślałem, że z dymu, ale jednak była materialna. Podniosłem się i położyłem mu drugą rękę na ramieniu. Otarł swoje łzy.
- Prowadź!- udało mi się wypowiedzieć to z entuzjazmem! Pociągnął mnie przez ciemne korytarze. Ufam mu...teraz już się go nie boję... Jest po prostu taki jak ja. W duchu tak naprawdę samotny... Taki sam jak ja... Weszliśmy do jakiegoś pokoju. Albo raczej nie pokoju, tylko znajdowaliśmy się na dachu.. Jak gwiazdy pięknie świeciły! Niebo było cudone i nawet śnieg nie padał... Cudowne...
Usiedliśmy na pewnym zpłaszczeniu. No był tam swego rodzaju tarasik z małym stolikiem kawowym. Odchyliłem głowę do tyłu. Gwiazdy...zoża polarna....i inne...( wiem, że zoża polarna nie jest na Syberii!!) Pozur zrobił to samo, ale zaraz wrócił do poprzedniej pozycji i wyciągnął spod stolika.. Tym! Tym! Tym! LODY! Na Syberii!! Ale miło!
- Chcesz?- zapytał. Oo! Już wyparował cały nasz smutek! Ale nienawiść jeszcze nie...
- Pewnie! Kto by skorzystał jak nie ja!?- zaśmiałem się. Powrót do starego mnie! Za dużo tych wszystkich emocji! Jednak nie chcę wracać do kumpli! Mimo, że chciałem uratować Bakugo to nie śpieszy mi się do niego ani nich! Wziąłem pucharek z lodami i łyżeczką. Połknąłem na raz! Pychaaaa!!
- Nikt oprócz mnie nie wie o tym miejscu. Ty się przede mną otworzyłeś. I to dobrowolnie... Więc to moja wdzięczność.- uśmiechnąłem się. On też spróbował, ale nie udało mu się. Zaprzestał tej próby. Zasmutniał.
- Nie martw się. Jeszcze cię nauczę!- popatrzył na mne swoimi iskrzącymi się oczami. Znowu zauważyłem łzy, ale raczej takiego promyczka szczęścia. Jeszcze nie umiał wyrażać radości.. Trza nauczyć jak być debilem!
PER KIRISHIMA
Gdzie ta łajza?! Czy on chce umrzeć?! Biegłem z Todorokim korytarzami. Kręte i ciemne, szepczące.......jakby mówiły jakie to z nas debile.....aha, ok. Takie mam odczucie. Lampy pojawiają się co kilka metrów. Niektóre i tak nie działają albo są zepsute. Todoroki złapał kolkę...
- P...poczekaj.......- powiedział zdyszany.
- Nie ma czasu Shoto! Co jeśliteraz im obu grozi niebezpiczeństwo?!
- Masz rację.........Daj mi minutę...- kiwnąłem głową. Pobiegliśmy dalej. Ominęliśmy róg korytarza i jakby w ciemności ujrzęliśmy na podłodze leżącą postać. Podeszliśmy bliżej.( ja: *facepalm* Todoroki nie ma czasu! - masz rację....POCZEKAJ MINUTĘ xd)
- To Katsuki!- krzyknąłem. Podbiegliśmy i klęknęliśmy. Todoroki coś mu robił....- Co robisz?- zapytałem.
- Sprawdzam czy oddycha.....i czy ma puls...
- I?
- Daj się skupić................... Ma puls, ale nie oddycha......
- CO?! Co zrobić?! Jak to nie oddycha?! Nie wierzę.....- załamałem się.
- Można zrobić tylko jedno.....- Todoroki westchnął.
- Hmm?
- Sztuczne oddychanie, pamiętasz jak nas uczyli 1pomocy? Nooooo.......To będzie niezręczne, ale chyba na razie liczy się życie, a nie wstyd.- Zrobiliśmy się czerwoni. Ja chcę pocałować Bakugo, ale gdy będzie tego świadomy..... Więc ja mu nie robię sztucznego oddychania.
- Wierzę w ciebie, stary.- powiedziałem. Popatrzył na mnie wielkimi oczami. Wystraszył się?
- A ty nie chciałeś......?- zapytał zdezorientowany.
- Mam wymagania co do tego. Dasz radę.
- SIM! SAM! SUM! Gramy! Ja nie chcę bo potem to mi się dostanie!- Ooooo wyzwanie! Wesoło!
- SIM!
-SAM!
- SUM!- Wylosowałem papier, a on kamień.
- Życie jest takie niesprawiedliwe.............chociaż z pyska mu nie jedzie?- co? Serio? Nie mogę z ciebie.......
- Z buzi pachnie mu colgatem. Także spoko....... Miłego.- Popatrzyłem na niego. Lubię robić na złość chociaż on jakoś zbyt dobrze dogaduje się z Bakusiem. Patrzyłem jak powoli jego usta zbliżają się do ust Bakugo. Patrzył w inną stronę.....Ale przygotował buzię Bakugo jak trzeba do pomocy przy oddychaniu. STAŁO SIĘ! Dwa wdechy i 30 uciśnięć w klatkę piersiową.....nie obódził się. Jeszcze raz....2 wdechy i 30 uciśnięć....Nic z tego.
- Ja nie chcę więcej!- krzyknął Shoto.
- Ale musisz.- odepchnąłem go spojrzeniem. Trochę mi go żal, jednakże nigdy nie patrzyłem z perspektywy obserwującego. No to zrobił jeden wdech i aktualnie ROBIŁ drugi wdech. Bakugo otworzył oczy, ale Todoroki miał zamknięte i cały czas ,,całował,, Go. Bakugo zrobił rozwarte oczy grozy i przerażenia. Ustawieni byli też w niekomfortowej sytuacji. Shoto powoli otwierał oczy, ale zanim skończył jego twarz zderzyła się z wybuchem i pięścią.
- PRZESTAŃCIE DUPKI!!!!! Jpdl........... Nie zniosę kolejnego razu psychicznie.........- usiadł i z rozwartymi oczami kiwał się do przodu i do tyłu.
- Przynajmniej ży- - urwał mi.
- Wolałem zdechnąć...............- Skulił się mocniej.- BĘDĘ MIAŁ PRZEZ WAS TRAUMĘ DO KOŃCA ŻYCIA.......................
- Graliśmy w sim sam sum i w związk- - Przerwał Todorokiemu.
- Gówno mnie to obchodzi........- Teraz to już leżał na ziemi.
- Może uratujemy Denkiego...?- zapytałem.
- Po co? Przecież już go uratowaliście od swoich katastrofalnych ryjów..........- powiedział.
- To może ty tu zostań....a my poszukamy Kaminariego.........co nie Kiri?- zapytał Shoto.
- Idźcie debile............ Ja sobie tu poleżę w depresji................samotnie....
- Ookeeeeej........no to pa.....- powiedziałem i ruszyliśmy. Ale zobaczyłem, że Bakugo idzie za nami, dogonił mnie i zaczął bić w plecy, a Shoto kopał po nogach. Świetnie...
Strasznie nam to idzie! Minęło ileś minut, a my nawet nie wiemy gdzie jest! Po pozorze też ani śladu! Szukaliśmy już chyba wszędzie.....a go nie ma..... A co jeśli? Nieeee.... Na pewno nie! Ale chyba pora spytać chłopaków.
- A co jeśli zginął?- WTF?! Spytaliśmy jednogłośnie. Widać inni także mieli takie przemyślenia. Trochę mi się smutno zrobiło...znaczy nie smutno, tylko bardzo smutno. Wszyscy popatrzyliśmy na siebie, by za chwilę siedzieć pod ścianą. Czy to przez nas zniknął? Czy tak bardzo chciał uratować Bakugo? Ale przecież nie było go przy Katsukim. Albo poluje na pozur albo został przez niego przejęty albo........uma...NIE!
- Może sobie przeanalizujmy..- zaczął Katsuki- Co stało się zanim zniknął i jak to wyglądało? Jak można zauważyć mnie tam nie było i chciałbym wiedzieć, dlaczego ten debil gdzieś uciekł......lub nawet może umarł...... I co stało się z tym czymś co mnie opętało?!
- Byliśmy z tym dziwakiem ze schodów w jakimś jego tajnym pokoju i omawialiśmy jak cię uratować...- wyjaśnił Todoroki. Bakuś się trochę zdenerwował. Miał minę jakby chciał powiedzieć ,, NIE POTRZEBUJĘ RATUNKU!! JESTEM SAMOWYSTARCZALNY!!,, jejku jejku..
- I wtedy zniknął...- dokończyłem.
- Ale z was idioci.... GDZIE SZCZEGÓŁY?!?! Wasza rozmowa!! Co mu zrobiliście?!- no dobra dobra! Nie denerwuj się... Todoroki otworzył usta.
- Nooo..to najpierw powiedzieliśmy, że idziemy cię ratować, ale on rzekł, że nigdzie nie idzie. To my zaczęliśmy mu mówić, że jest boidupa, żeby se tam siedział i niech go sumoienie przytłacza..- zaciął się. Zaczął się trząść i napłynęły mu łzy, z resztą mi chyba też.- Co z.... niego za ....przyjaciel? Że w obliczu......grozy pokazuje...swoją prawdziwą twarz..ii..
- ...i że lepiej....nam...będzie...bez...niego...- skończyłem. Oblała mnie fala poczucia winy. Razem z Todorokim przytuliliśmy się do siebie i zaczęliśmy płakać, Bakugo patrzył na nas z niesmakiem i żucił jednym słowem, które nas naprawde opisywało.
- Potwory....
- TO WSZYSTKO PRZEZ NAS!! PRZEZ NAS JUŻ PEWNIE NIE ŻYJE!! ALBO GO OPĘTAŁO!!!! WSZYSTKO PRZEZ NAS!!- krzyknęliśmy razem. Wszystko przez nas.....a co jeśli Denki teraz jest już rośliną...? Lub właśnie umarł z rąk pozoru..? Aghhh!! Ale z nas idioci!! Nagle dostaliśmy z pięści w mordy.
-USPOKUJCIE SIĘ! Szukamy dalej! Tym razem wołamy...- zrobiliśmy jak rozkazał Bakugo. Może jest jeszcze szansa.. Krzyczymy!
- DENKI!
-DENKI!
-DEBILU!!
PER DEKU
Noooo... Jest późno w nocy... Siedzę se na dupie przed NOWIUTKIM telewizorem i zajadam się budyniem. Ale takim dobrym budyniem. Wiecie co leci w tej NOKII?! Jakiś szajs o nazwie MY LITTLE PONY- EQUESTRIA GIRLSSSSS.... Takie coś...noo.. Kanapa jest twarda, bo jej ojciec nie wytrzepał.. Ale trzeba się męczyć! Życie jest cierpieniem! Oo! Kolejny odcinek! Wepchałem sobie kolejną hohlę budyniu do buzi i rozkoszowałem się niebiańskim smakiem.
Chwilę potem od strony schodów usłyszałem jakieś trzaski i skrzypnięcia. Popatrzyłem tam. Ciemno, więc nie widziałem za dobrze. Ujrzałem ciemną postać, która....obijała się o ściany.......i....ciągle się potykała.... To już wiem, że to stryj...ale co mu? Nagle się potknął i walnął ryjem o ziemię... Taaa.. Potem wstał....
- Co ci stryju?
- Co?!.........aha....nooom..do kibla ...hrrr...idę...- się chwiał- ....ale drogi nie mogę..znaleźć...
- Tam!- wskazałem placem. Popatrzył w tamtą stronę..
- Nawigacja.., bo nie dotrę...- jakie wymagania! To już budyniu se zeżreć w spokoju nie można?!
- Dobra.. Za dwa metry skręć w lewo...- poszedł chwiejąc się na boki i skręcił- skręć w lewo- wykonał. Hehe... Pobawię się w nawigację rzeczywistości, gdzie zawsze prowadzi cię przez bieszczady!- Skręć w lewo..- i tak dalej i dalej. Ciągle skręcał, aż w końcu- Zawróć...
Coś w nim pstryknęło i odwrócił się do mnie z morderczym wzrokiem. Podszedł już się nie chwiejąc i pstryknął mi w czoło. Potem zwinął mi budyń. Ej no!
- Prowadź do K-I-B-L-A!- warknął. No już już! Bo ci żyłka pęknie!
- Skręć w lewo.- powiedziałem. Ten przyłożył mi palec do czoła, a w drugiej ręce trzymał mój budyń.
- Jeśli jeszcze raz spróbujesz mnie wrobić, twój budyń stanie się popiołem!- to jest groźba?! Groźby są karalne! Ale muszę odpuścić, bo z budyniu nici będą...
- Skręć w lewo...- już miał obrócić moją wyżerkę w kurz kiedy krzyknąłem- Nosz! Człowieku! Idziesz w lewo i jesteś w kiblu!!- popatrzył tam. Tam serio był kibel, nie kłamałem go od samego początku... No może trochę... Znowu zaczął się chwiać, odżucił mi budyń. Złapałem!
- ...nooo..hrrr... Dzięki...- podszedł do drzwi i jeszcze ich nie zamknął, wyjrzał na mnie- ....cioto!- zamknął drzwi, gdy zobaczył, że w jego stronę leci gar z budyniem.
- Kurnę! I po moim budyniu!- obrażam się! Tak być nie będzie! Zobaczymy jak zniesie ignorancję! Haha! Ciekaw jestem, czy w ogóle zniesie... Wpatrzyłem się w ekran telewizora... Dalej leci ten szajs... Przełączam na inny kanał, a tam.- TRUDNE SPRAWYYYY...- zaśpiewałem. Dobra! To teraz będę oglądać!
PER DENKI
Miło się z nim siedzi......przyjemny jest i ma ładne oczy. Takie iskierki w nicości....czarnej przestrzeni....
- Jak masz na imię?- zapytał mnie.
- Denki. A ty?
- Ja......eh... No bo ja nie mam imienia......- odwrócił głowę. Smutne......
- Może ci wymyślimy?- zapytałem.
- No nie...... Bo każde imię mi się głupio kojarzy.....
- No ale jak?
- No jak to jak? Głupio.....
- Przesadzasz......... Teofil?
- Prawie jak pedofil.......
- Tadeusz?
- Wajchę przełóż....
- Ambroży?
- Nie przełoży......
- Łukasz?
- Czego szukasz?
- Janek.....?
- Co ma w tyłku dzbanek?
- ....Michał?
- Co se kija wpychał?! No proszę......
- Henryk?
- Sienkiewicz? Ja i to imię?
- Sorki.... Ty wiesz? To nie jest prosta sprawa....
- Mówiłem?!
- To może Janusz?
- No Janusz, nie..... Bo mi się kojarzy z kimś kto ma garbaty nos.... Mój wujek ma garbaty nos i jest Janusz...
- Moja ciocia ma na imię Leotefia (to imię na szybko, soreczki) A ma garbaty nos.....
- A jak ma na drugie?
- Janusz......
- ........
- ........
- .........
-......... To może Nikt?
- Co?
- Czytałeś ,, Księgę cmentarną,,? Tam był chłopczyk, którego nazwano Nikt.
- W sumie czemu nie? Może coś zrobimy.......?- zapytał. Na wszystko się zgodzę! Ten gościu jest ekstra! W końcu znalazłem swoją bratnią duszę!! Jej!
PER TODOROKI
PODPIERAMY SUFIT!!!!!! UŁU UŁU! nie no żart. Szukamy pikachu.... Gramy w pokemon go......to też żart...hehe.... Taki ze mnie komik. Idziemy sobie ciemnym korytarzem aż tu nagle słyszymy jakiś trzask i:
- PRZESTAŃ!!! ZARAZ MNIE ZABIJESZ!! PRZESTAŃ!! ZARAZ MNIE ZABIJESZ!!!! AUA!!! WEŹ BŁAGAM!!! UMRĘ!!!! BŁAGAM!!! PRZESTAŃ!!! WBIJASZ MI PALCE W BRZUCH!!! AUAA!!!! PRZESTAŃ!!!!!
Oni go tam zażynają!!! Denki!! MUSIMY GO ZNALEŹĆ!!!! I usłyszałem urwanie....bosze...bosze...on już nie krzyczy.... ZABILI GO?! NIEEEEEE!! SZUKAMY DALEJ!! ZNAJDZIEMY!!
PER DENKI 2 minuty wcześniej.
- WAAA!! Masz tu nawet X-Boxa?!?! Ele czadzior!!- gość serio miał wypasiony ten dach! W tej chwili mój tępy mózg odleciał do krainy wiecznego ucieszu! Siadłem sobie przed tym cackiem i dostałem joysticka. On sobie też wziął, włączył jakąś epicką grę, która nazywała się J~U~S~T D~A~N~C~E....... Ta!
- Jednak te pałki szczęścia nam się nie przydadzą. I tak! Mam ful wypas na tym dachu! Co powiesz na mały pojedynek?
- Takie you and me!? Cacanki fight! Wchodzę! Dawaj DESPACITO!- stanąłem na nogi, Nikt włączył zajefajną muzę i rozpoczęły się kroki! Ale epickie!! Ja też chcę takie coś w domu!
Robię magiczne, mistyczne ruchy chi! Wywijam pląsy razem z moim kompanem. Gdyby nie fakt, że to gra i, że on tańczy jako dziewczyna, a ja chłopak, to to by wyglądało jak takie KOŃSKIE ZALOTY!
- DE SPA...- nie dokańczam, bo Elo! Robię wykrzyw nogi i upadam! Wow! Trzask! Głośny trzask! Rozniósł się po dachu, a ja leżę z bolącą nogą.
Nikt coś złego planuje, bo się złowieszczo uśmiecha... ON SIĘ UŚMIECHA! Co ty próbujesz? Mam zeza! I nie zawacham się go użyć! Odejdź ode mnie! Uklęknął obok mnie, moja noga dalej bolała.... Ale za chwilę przerodziło się to w ból całego ciała! On mnie łaskotał! Zwiajałem się na ziemi. Moje oczy! Moje oczy! Ja płaczę! Bosze, czy to mój koniec?!?! Auć! HAHAHAAAAAA!HAA!!
- PRZESTAŃ!! ZARAZ MNIE ZABIJESZ!!!! AUA!!! WEŹ BŁAGAM!!!- krzyczałem na całe gardło.- UMRĘ!!!! BŁAGAM!!! PRZESTAŃ!!! WBIJASZ MI PALCE W BRZUCH!!! AUAA!!!! PRZESTAŃ!!!!!
- Nieee..- szepnął. Dlaczego?!?! Nie dożyję jutra!! Zaczęły mi się łzy strumieniami lać.
- PRZESTAŃ!!!!!!- wrzasnąłem głośniej, załaskotał mnie w brzuch- AAAAA!!!! AUAAAAAAA!!!!!!
Po tym przestał. W końcu! Cały płyn ze mnie wyleciał...teraz jestem naprawdę rośliną... Wyciągnął rękę do dyszącej i duszącej się pokraki... Znaczy mnie. No to se wstałem, ale zaraz się przewróciłem.
- Może ci pomo- urwałem mu.
- Nie, tu mi wygodnie...
- Aha... To kładę się obok ciebie...- nie czekał na moje pozwolenie.. I dobrze! Teraz sobie leżymy. Patrzymy w gwiazdy i niebo, ja sapię jak jakiś borsuk. Fajny ten koleś... Leżeliśmy, leżeliśmy... Było tak wygonie, że zachciałem spać. No jest się tym leniem! Mi dużo do szczęścia nie potrzeba! Samowystarczalność i tyle! Minęło pare kolejnych minut i z zeza wybudził mnie mój oprawca łaskotkowy- Ej. Kim byli ci ludzie z tobą? Pytam tak o. Nie użyję tego... Jeśli to ktoś ważny dla ciebie...- zniesmaczyłem się. Oni? No tak.... Spojrzałem mu w oczy.
- Nikt ważny... Byli moimi przyjaciółmi, ale już nie są... Tylko może nigdzie nie idź...., bo jeden z nich jest wybuchowy...
- Co ci zrobili?
- Fałszywość. Zawsze pokazywali swoją łagodniejszą twarz..dziś w końcu wiem co o mnie myślą... No cóż.- uśmiechnąłem się- Ale spotkałem ciebie!- pozur też się uśmiechnął. Pokazał swoje nieskazitelnie białe, ostre zęby. Nawet mu wyszło!
- To mam ciekawy pomysł. Może się z nimi zabawimy?
- Hmmm?- ciekawe... JESTĘ ZAWSZE CHĘTNY I GOTOWY!
-Potrzebuję oczywiście twojej zgody, ale możebym wlazł do twojego ciała i razem postraszylibyśmy ich? Hmmm? Nie miałbym wstępu do twoich wspomnień, chyba, że za zgodą, a potem po prostu bym wyszedł. Mmmmm?
- AA WBIJAJ! Możesz nawet wejść w moje wspomnienia! Tylko uważaj, bo dostaniesz zrypania mózgowego! I właśnie... Może mów moje imie tak o DE-NKI..... i tak samo jak w ciele Bakugo! To będzie zarąbiste!
- OOO! To będzie dobre!! I jeszcze trza coś wymyślić, żeby dostali mózgojebu!
- Toooooo jak wyjdziesz....podam cię za mojego BRATA! Będziesz Nikt Kaminari! XD Ale ekstra! Wbijaj do mego inteligentnego ciała!- huhuhu! Zacieram ręce! To będzie totalny odpał!
- Spoczko! Nie ruszaj się!- splunął na rękę śliną i plasnął mi w czoło delikatnie odciągając. Wow! Ja tysz chce! Też wyplułem flegmę na swoją dłoń i strzeliłem mu w czoło. Ale zabawa!
- A oto! Magiczny KABELEK!!- rzekłem. To zaszczyt! Pierwszy raz mogłem komuś napluć na czoło! Tamten się zaśmiał i nagle zniknął. Poczułem się fajnie! Jak taki kolos! Mistyczne, magiczne i wgl. czaridziejskie gówno! Jak z Hogwartu! A co najlepsze, mogłem się normalnie ruszać! Myślałem, że będę w strefie całkowitej zaćmy, ale jednak nie!
- Ty! Ale bomba! Możemy razem pracować! Pewnie dzięki dwóm kabelkom! Wow! To co?! Idziemy?! Ale pierwej pokarz mi swoją przerażającą stronę!- uuu! To mówię normalnie przez usta! Czuję jakbym miał jakieś rozdwojenie jaźni! Fajnie! Więc chce chce zobaczyć stronę, której nikt jeszcze nigdy nie widział? Hmm?! To niech patrzy, bo zaczyna się PRAWDZIWY KOSZMAR!! BWAHAHAHAHA!!
- No to zaczynamy tą GRĘ NA ŚMIERĆ I ŻYCIE!! HAHAHA!!!!! - zrobiłem przerażający uśmiech. Czuję tą adrenalinę, to zło i to czego dawno nie czułem! Szczęście z możliwości przerażenia innych!!! Hahaaha! Ustawiłem ręce jak to zawsze Katsuki robi, ale wychodziły z nich czarne błyskawice. Czarne?
-Oh geeeeezzz... Ty serio jesteś straszny... Byłem w twoich wspomnieniach i masz ciekawą przeszłość, ale nie zauważyłem tej strony ciebie... I kolejna niespodzianka! Moja dymna forma połączyła się z twoją mocą!
- Nie zauważyłeś, bo trzymałem to w sekrecie... I powiem, że się fajnie czuję!- na koniec zdania powrócił głupi ja. Zaśmiałem się. Zmaczy..nie ja tylko Nikt, wiecie...mamy teraz połączone ciała.. Dobra! Wraca straszny Denki!
- To co?- zasyczał mój kompan.
- To pora na Death Run!- wysyczałem i moje oczy się powiększyły. Zwężyły się źrenice i na moją twarz wdarł się perfidny, złowrogi uśmiech. Na szczęście mogliśmy się porozumiewać myślami. Ruszyłem do drzwi prowadzących do środka. Wokół mnie iskrzyły się błyskawice. Zapewne wyglądałem trochę jak Bakugo po opętaniu, ale straszniej. Oczy...czarne całe... Tylko małe żółte źrenice... Przechodziłem przez drzwi. CZAS SIĘ ZABAWIĆ!
PER BAKUGO
Idziemy sobie tym jakże GÓWNIANYM I NIEPOTRZEBNYM korytarzem. Po co komu tyle tych korytarzy w ogóle?! Przecież mieszka tu tylko jeden gościu! To jest bez sensu. Jeszcze te dwa debile płaczą. Jak se teraz tak myślę to uważam, że Denki był z nich najnormalniejszy...... Ale po cholerę go szukamy?! Kiedyć się znajdzie.....
- Ja nie chcę żeby umarł!!!!!- Darł mi się do ucha Kirishima.
- To nasza wina!!!!- Drugi tak samo. Zaraz uszy zaczną mi krwawić....
- Moja nie...- Powiedzialem.
- WSTYDZIŁBYŚ SIĘ!- Zara im przywalę jak jeszcze raz mi do ucha wrzasną!
- Chyba wyście się powinni wstydzić, w końcu to wasza wina.- powiedziałem w miarę spokojnie.
- TO PRAWDA!!!!!!- Teraz to im przywaliłem. Dotknąłem ucha i rękę przystawiłem do oczu. Krwawię....a jednak. Czyli pękły mi bębenki, a jednak słyszę..... Coś mi nie gra....
- Musimy go szukać? Przecież pewnie znowu znalazł automat i się z nim zaprzyjaźnia....- Wytłumaczyłem.
- Musimy bo to nasza wina.....
-Tylko nie zacznijcie mi zaraz ,, moja wina, moja wina, moja bardzo wilka wina...,, Ja nie mam ochoty go znaleźć....- Prawda. Teraz jednak nie czuję się samotny..... Mimo iż ,, Cyprian,, mnie opóścił, dalej czuję coś co przy mnie jest..... Ale nie ci dwaj idioci... Tam za rogiem coś się poruszyło.
- Hej...... Kim jesteście...?- T-t- To Denki! Wyglądałem tak? Może..... Ale fajnie. Podoba mi się. Na razie był w cieniu, ale dostrzegłem jego czarne oczy i zakrzywiony uśmiech. Dookoła niego iskrzyły się czarne pioruny...Czarne? Zbliżył się, nienaturalnie przekrzywiając twarz i rozszerzając oczy. Blee...przeszły mnie ciarki..
- Z tego co wiem to nas już znasz, a teraz oddaj go!- rozkazałem.
- Czemu jesteś taki nie miły....? Mam was pozabijać....?- zapytał. Przekrzywił głowę na drógą stronę i przymknął jedno oko.
- Masz GO przydupasie, oddawaj.- mówiłem. Chłopaki z tyłu szarpali mnie za ciuchy...wkurza. Odepchnąłem. Denki jeszcze bardziej się przybliżył. Zachowywał się przerażająco strasznie..
- ON? Kim jest ON? Przydupas?...co to znaczy..? To niczyja własność...... Nie oddam.- Zaczyna mnie wkurzać!
- Przy-Du-Pa-Sie! Zaznaj się z tym, to dla ciebie coś nowego! ON jest niczyją własnością, prawda, ale nie zabierzesz nam go....- Coś jakby mnie w sercu zabolało. No nie mam serca z kamienia..... Jestem człowiekiem. Podchodził do mnie. Musiałem mu to przeliterować bo jakiś nie ogarnięty.
- Poczekaj...... Znam cię.... Ba-ku-go....... Ki-ri-shi-ma....... Sho-to..........De- nki......Denki. Denki........ - Był bliżej. Ja byłem przygwozdżony do ściany. Chłopaki dawno zemdleli....ale chyba z wycieńczenia i braku łez... Nie zmienia to faktu, że zostawili mnie ..... Fuck! Czy ja zawzze muszę wszystko robić sam?!
- Masz laga.....? Denki. Takie ciężkie.....?- zamknął oczy, wykorzystałem ten moment. Złapałem chłopaków za koszulki i nawiałem. Gdy byłem już dość daleko, usłyszałem śmiech mrożącu krew w żyłach.
- Pora zacząć prawdziwy Death Run!- jaki death run?! Chyba już po nas.. Znaczy po tych dwuch debilach, bo ja na pewno nie zginę! Skręciłem w bok, za sobą słyszałem dziwne odgłosy jakby chlipienie albo coś takiego.- Ba-ku-go! Ki-ri-shi-ma! Sho-to! Chodźcie do mnie! I powiedzcie kim jest Den-ki! Inaczej was zabiję!- i znowu ten śmiech..o bosze.. Ja wolę jego głupią wersję, a nie opentaną... Ale wkirza. Biegaliśmy około 6 godzin w kółko uciekając. Ciekawe ile dni już minęło? Godzin? Minut? Obojętnie, mam dość tego zakichanego kloca!
Znowu skręciłem. Za sobą dalej miałem dźwięk śmiechu. Trafiłem do korytarza. Niestety dosyć wąskiego... Żeby tylko to nie była ślepa uliczka! Zaklinam wszystko tylko błagam! Pobiegłem trochę i spełnił się mój koszmar... Ślepa uliczka... Stanąłem po ścianą. Trzeba odzyskać tego cielaka. Zostawiłem tych pedałów przy nodze aby jak coś służyli mi za tarczę. Śmiech był coraz głośniejszy.
- Ba-ku-go... Sho-to... Ki-ri-shi-ma....Den-ki... DenKI... Kim jest Denki? Hmm..- wyłonił się zza rogu. Miał wzrok mordercy i jakby naprawdę miał zamiar kogoś skrzywdzić. Co chwila przekrzywiał głowę. Nie patrzył w moją stronę, szedł przed siebie, ale nie w moim kierunku, tak jakby mnie nie zauważył- Koledzy... Gdzie jesteście?... Jak mi sami nie powiecie, to wedrę się do umysłu tego dzieciaka, a wtedy klops... Już nie będzie możliwości uratowania go.. No to co? Sprawdzimy ile jego ciało zniesie?
- NIE!- krzyknąłem i od razu zakryłem usta, bo zorientowałem się co zrobiłem. Zdradziłem mu naszą pozycję...o nie... Popatrzyłem na jego twarz. Nienaturalnie odwrócił ją w moją stronę, nawet chyba usłyszałem strzyknięcie... Miał naprawdę straszne spojrzenie.. Mocno otwarte oczy....prawie bez źrenic i przrażający uśmiech...
- Oo... Tu jesteście...- zmierzał już w naszym kierunku. Przywarłem do ściany. Był coraz bliżej.
- Kogo chcesz oszukać?- zapytałem. No nie no, pewnie pietra mam, ale bardziej chce mi się do kibla. Przecież tyle tam nie byłem! Gdzie to pomieszczenie bogów?! Proszę!!! Ja muszę! Szybko!
- hmm? Jak to.......?- Teraz to jakby był inny. Normalnie pioruny żółte iskrzyły w powietrzu, a oczy znowu miały kolor dawny. Ale dalej tak samo przerażający.. Fakt taki, że nie wiem o co chodzi....
- Myślisz, że jesteś fajny i super. Ale tak nie jest! Popisujesz się tylko, bo tak na prawdę w środku jesteś wyrzutkiem społeczeństwa do, którego........ Ni...gdy się nie....przyznajesz.....- spóściłem głowę. Fuck czemu tak boli? Te słowa? Stać mnie na nie?! Nie, ale chociaż może go uratuję!
- A co ty możesz wiedzieć...?!- krzyknął. Podszedł bliżej, zsunąłem się ze ściany o którą byłem oparty.
- Tyle...... Że sam..... Się popisuję, bo cały czas uważam, że Deku sobie ze mnie żartuje.......! Próbuję go przegonić! Zawsze! Ale........- nie wierzę, że się otwieram teraz.
- Ale...?
- TO NIE POWÓD ABYM UWAŻAŁ, ŻE JESTEM SAMOTNY!!!! ŻE WSZYSCY MNIE NIE LUBIĄ!!! ŻE UWAŻAJĄ, ŻE TYLKO NA ZEWNĄTRZ JESTEM TAKI TWARDY! DLATEGO STARAM SIĘ BYĆ NAJLEPSZY! ŻEBY NIE PRZEGRAĆ Z WŁASNYMI EMOCJAMI! BO NIE TO SIĘ LICZY.....- podniosłem twarz. Czy ja płaczę?!- A JEŻELI TY MYŚLISZ, ŻE MOŻESZ MI ZABRAĆ KOGOŚ NA KIM MI ZALEŻY TO JESTEŚ W BŁĘDZIE! BO LICZĄ SIĘ OSOBY, KTÓRE SĄ DLA NAS WSZYSTKIM!- zakończyłem.... Boli....- Bo po prostu jestem dupkiem, który nigdy cię nie przeprosił...........- dodałem. Wtedy przytulił mnie. Niech będzie. Dlaczego to wyzwala we mnie takie emocje?
- Bakugo..... To ja przepraszam....- Popatrzyłem na niego.
- Nigdy nie miałeś za co....... To ja mam. - Odsunął się. Popatrzył na mnie.
- Nigdy nie myślałem, że się przede mną otworzysz........ Jestem dla ciebie.... Wszystkim?- zapytał. O nie. Ja to powiedziałem..? Uderzyłem go leciutko w ramię.
- T....taaa..... Za to oni. Im zrobię taki wykład, że 5 nocy nie prześpią. Co ty na to? Pomorzesz mi?
- Tak!
- Aha... Przysięgnij, że to co powiedziałem zostanie między nami, ok?- Zapytałem.
- Ok.... A mogę ci kogoś przedstawić?- dopiero teraz zauważyłem, że miał na twarzy perfidny uśmieszek.
- Hmm...? Kogo?- no nie wiem czy chcę poznać tą osobę...
- Nikt! Możesz ze mnie wyjść!- zawołał. Jaki Nikt?
- Nie muszę...- coś złapało ramiena Denkiego. Zareagowałem automatycznie przybierając pozę obronną.- Nie byłem w tobie od jakiegoś momentu...Dobry jesteś.. Nie chciałbyś być pozorem?
- Nie żartuj! Serio...? Jak mogłeś ze mnie wyjść... Właśnie czułem jakąś taką pustkę, ale myślałem, że to przez brak kolacji...- odwrócił się do mnie.- To jest mój nowy kolega! Miałem go podać za brata, ale jednak nie będę kłamał... Nikt!
- Ty jesteś pozorem...?- zapytałem. Powoli obchodziłem go dookoła.
- tak. Ale miłym :)
- Ahhhaaaa......hmm.... Ty wiesz? Fajna stylówa!- powiedziałem. Lubię czarny, szczególnie na twarzy Deku gdy go wybucham.
- Dzięki.
- TY SIĘ SZYBKO UCZYSZ!- wrzasnął Denki.
- Czemu?- zapytał.
- Umiesz już wdzięczność! A ty Bakuś też się szybko uczysz!
- niby czemu?- zapytałem.
- PRZEPROSIŁEŚ MNIE!- zamknąłem mu ryj.
- Nie drzyj się tak, bo ktoś usłyszy!
- ok.
- Czyli Nikt tak? Pomorzesz nam? Tym razem nastraszymy tych dwóch debili! Masz kolegów Nikt?- zapytałem.
- Pewnie! Ale też imion nie mają........
- Przyprowadź.
- no okej. ZIOOOOOOM!!!!!!!!!! TUTEJ KOMON!!!!!!- Wut? Co? Jaki zioooom? I komon? XD ale pojeb.
- No elo. - pojawił się jakiś nowy. Tacy sami tylko ten nowy jest jakby wyższy..... I ma ręce w kieszeniach. I jakby miał wi3cej iskierek w oczach.- Co porabiasz?
- Mam imię!- Zacięta do niczego nie prowadząca konwersacja.yhm...
- jak to?! Ja też chcę!- krzyknął. Ale tak że można wytzrynać.
- ja mam imię Nikt, nazwał mnie Denki. Bakugo nazwij mojego kolegę, proszę.- No w sumie czemu nie....
- Skoro Denki był tak tępy i nazwał cię Nikt to ja też zniżę się do jego poziomu i nazwę twego przyjaciela........Doku.....może być.- wzruszyłem ramionami.
- A okej..... No spoko.- powiedział Doku.
- To jaki masz plan Bakugo?- zapytał Nikt.- Aha, Doku... Ich nie krzywdzimy. Mają coś w sobie co nauczyło mnie czuć i ciebie zapewne też nauczy.....
- To chcę zrobić to co zrobił Denki. Nikt wejdzie w Denkiego, a Doku we mnie. Moja moc przystosuje się do waszej mocy pozory, jak i moc Denkiego. Wiadomo, trza nastraszyć te wyrzutki społeczeństwa!- Zacisnąłem pięści. Nikt i Doku napluli se na rękę i przybili ją w nasze czoła. A Fe!
- ty też tak zrób, Bakuś!- powiedział Kaminari. Zrobiłem. I nagle poczułem nagły napływ energii.... Popatrzyłem na Denkiego. Wyglądał tak samo strasznie jak wcześniej. Mimo to patrzył na mnie z grozą. Dał mi do ręki, znaczy aktualnie do ręki mojej i Doku telefon. Popatrzyłem się w niego. Denki zrobił mi focię przed i po. Przed to norma ja wkurzony. Po to PANIE! JESTEM BOGIEM! WYGLĄDAM ZAJEBIŚCIE!
- czarne wybuchy...... Przetestujemy?- zapytałem Doku.
-Dawaj!- powiedział w moich myślach. I w tej chwili istawiłem dłoń w stronę ściany. Stworzyłem wybuch, ale wyglądał jakby mroczna materia dodawała mu energii. Dlatego pewnie pojawiły się płomienie i dym. Cudo! Działa jak marzenie! Popatrzyłem w telefon raz jeszcze. Mam całe czarne oczy....... Nicość i małe białe iskierki. Jakby bledszy się stałem. I wyrzszy? Nice! No to te trzesiportki mają wperdziel!
- denki, wszystko wiadome. Nikt i Doku zachowujcie się jakbyście przejęli kontrolę. Ale nie przejmujcie. XD ok? No to udajemy, że przez Denkiego opęteł mnie kolejny pozor i że jesteśmy mega straszni. Ee...? Pozory? Umiecie zrobić z nas tylko w czasie przekręcania szyi bezkręgowców?- zapytałem.kiwnęli głowami- No to jazda!
- coś zbyt wesoły jesteś...- powiedział Nikt.
- Noo....- dodał Denki.- Wyobraź sobie Deku! Nie? No to wyobraź go se, że on.....em.... Chce być epszy od ciebie! O! I że próbuje walczyć z .... Ze złoczyńcami z gadką, że chce cię ochronić! O!- mówił. Gdy tak mówił to ja cały stanąłem w wybuchach, płomienie, dym. Czerń! Iskrzące się iskierki i wybuchy!! Masakra!- Stary, tak będzie wyglądał koniec świata....
- TAAA?!- wrzasnąłem. - Trochę mnie poniosło.....
- nie! Dobrze jest! Ma tak być. O! Budzą się! Pamiętajcie psychicznie i strasznie!
PER KIRISHIMA
Ślipka się otwierają. Takie ,,loading.....,, xd wgl co się stało? Todoroki patrzy gdzieś przerażony....osom... *facepalm* No tak! Kaminari! Bakugo! Pozory! Ratunek! A my w kimę....
- Shoto? Na co tak patrzysz...?- zapytałem. Pokazał palcem. Obróciłem głowę. Jakieś dwie ciemne postacie w dymie, wybuchach, iskrach i takich tam. O NIE! Co to?! Bakugo....?! Denki....?! Bakugo jest przerażający, bardziej niż wcześniej. Denki jakoś też.....hmmm.... Ale co się dzieje?! Pomocy! Pomocy!
- Gdzie jesteście......?- Pytali psychicznie. Aaaaa!!! Ja zaraz nie wytrzymam! Creepy!
- Jejku...... Dopiero co zabiłem ostatnią turystkę, a już chcę więcej........ Gdzie wy?- ( oczywiście oni se żarty robią!) Bakugo! Uspokój się!!!
- cicho Todoroki....- szepnąłem.
- TU JESTEŚCIE!- Podbiegli z prędkością światła.
- UMRZEMY!- przytuliliśmy się do siebie.
-Żegnaj przyjacielu.......- powiedziałem do Shoto.
- Zawsze chciałwm ci to powiedzieć! Myj zęby w innym życiu!- meeee....co? Ale mi miło...ugh...
- Żałosne..... Dajcie nam klucz!- powiedział opętany Denki.
- Inaczej pogadamy sobie trochę w inny sposób. Najpierw was będziemy torturować....- mówił drugi opętany. Mamo! Ja chcę do domu!
-Potem damy fałszywą nadzieję na ucieczkę...- dodał Denki.
- Następnie poeksperymentujemy sobie na was......- wymieniali się zdaniami.
- Później.... Będziemy dusić, ale z nienacka. - mówili dalej... aaaaaa!!!! Proszę! Pomocy! Pomocy! Pomocy!
- Gdy będziecie już duszeni... Złamiemy wam kończyny.....- AAAAA!!! DO DOMU! BOJĘ SIĘ! DO KIBLA!
- Potem uderzymy kilka razy tutaj...- pokazał nam na brzuchy..- tutaj...- pokazał nam na nogi..- I tutaj...- pokazał na głowy. Eeeee!!!!!
- A gdy nadejdzie wielki finał zakopiemy was ŻYWCEM!- zakończył Bakugo.
- NIEEEE!!! PROSZĘ!!!! BŁAGAMY!!!! NIC NIE ZROBILIŚMY!!! NIECH TEN KOSZMAR SIĘ SKOŃCZY!!!!!- krzyknęliśmy.
- Jak bardzo wam zależy na życiu tych dzieci....?- zapytał Bakugo.
- WIELCE!!!!!- wrzasnęliśmy.
- Mogą zginąć.- powiedział Denkio podobny.
- NIEEEEEEEEEEEEE!!!!!!!
- Hahahhahhahhhahahhahaahahahahahahh it's A PRANK!!!! Hahahhahahahahah- he? Otworzyliśmy oczy. Bakugo i Denki? Normalni? He?!
- WY NIE OSZALELIŚCIE!!!- Zóciłem się na Bakugo. Tak że leżeliśmy w niekomfortowej dla niego sytuacji.- MARTWIŁEM SIĘ O CIBIE!!!!
- Ty lepiej martw się o siebie, bo zaraz TWOJA TWARZ BĘDZIE ŻARŁA GRUZ JEŚLI ZE MNIE NIE ZEJDZIESZ!!!!!!- przebudzenie! Dooooooobbbbbbrrrraaa.... Schodzę.
- Fajnie że żyjesz Bakugo...- powiedział Todoroki.
PER BAKUGO
- Fajnie, że żyjesz Bakugo.....- Powiedział mieszaniec. Nie interesuje mnie to.... Znowu ignorują Denkiego. Trzeba coś zrobić!
- Denki?! Idziemy się napić Ice tea w naszym pokoju?- zagadnąłem. Odwrócił się oszołomiony jeszcze sprzed chwili rozpaczy.
- T.....tak!- Podszedłem do niego i razem ruszyliśmy do pokoju. Tylko potem mu powiem, że do kibla zajść muszę.
- SAAAAAY WHAAAAAAT?!?!- krzyknęli tamci.
- Nie zesrajcie się! - mruknąłem.
- Dobre Bakuś!- ugh... To przezwisko będzie mnie prześladować....
TIME SKIP
JESUS CHRIST!!!! Ale się wystraszyłem! No to tylko ten debilny dziwoląg co cały czas schodach stoi!!! Pamiętam że w noc w którą mnie opętało polazłem do kibla...I zauważyłem go na schodach. Wtedy też o mało ł nie zszedłem! Wyobrazić sobie takiego starucha w wysoookiej szpiczastej czapce, z białą brodą i krzaczastymi brwiami. Na twarzy masa pryszczy...fuuu.. I meeega długa koszula nocna. Jak merlin tylko o sto razy brzydszy!
- Panie ile pan tu siedzi?!- zapytałem.
-Kilka dni... Chłopcze w zółtych włosach, przsługa za przysługę.
- Że jak?! Pan nam nie pomógł!- krzyknął. Mnie nie było nie mam nic do gadania.
- A informacje to co?! Myślisz, że ile zajęło mi badanie jak i życie wśród pozorów?!- Nawrzeszczał na Denkiego.
- No dobra.. Czego pan brodaty chce?- zapytał Denki.
- Obejrzeć sobie twojego kolegę w czarnej bluzce.... Ciekawi mnie jedna rzecz.
- ŻE CO?!?!
- ŻE CO?!?!?!?!!? denki? Zgodziłeś się na to?!- krzyknąłem wkurzony.
-Razem z resztą powoedzieli, że zrobią wszystko. Więc proszę bardzo!- wytłumaczył koziołek matołek.
- Wybacz.... Bakugo..... Zrobię ci hamburgera na zgodę, ok?- Ha! Ha! Ha! Nie śmieszne! Nie pozwolę żeby jakiś stary piernik się mi przylądał.( jeśli zjadam słowa to wina tableta)
- Ale ma mieć 30 pięter! Panie Merlinie ja przepraszam bardzo, ale po cholerę ja panu?!- zapytałem zniecierpliwiony.
- zobaczysz...( bez podtekstów).- popatrzył na mnie szyderczo....
PER DENKI
Bakuś powiedział, żebym wrócił do pokoju, bo długo mu zajmie czyszczenie oczu po zobaczeniu tego starucha... Zauważyłem, że miał pożółkłe krzywe zęby. Niektóre nawet złote.... I obleśne paznokcie. A fe! No ale skoro już tak idę to może Nikta zawołam?
- Nikt! Doku! Chcecie pogadać...?- zapytałem czekając na odpowiedź. Na razie nic...
- nie tu.... Twój pokój?- Wyłonił się dosłownie ze ściany Nikt.
- Bo zwracasz za dużą uwagę....- wyłonił się Doku. Poszedłem do pokoju. Oczywiście pamiętam o ice tea dla Bakusia. Ale będę czuł się samotny... Dlatego ich zawołałem. Wszedłem i zamknąłem drzwi. Usiadłem na łóżku. Chwilę potem na łóżku Bakugo na przeciwko mnie pojawił się Nikt.
- A gdzie Doku...?- zapytałem.
- Zaraz wróci, poszedł gdieś, ale przyjdzie za około 6minut.- powiedział spokojnie.
- Ciekawe co się dzieje z Bakugo co nie?- zacząłem rozmowę.
- Nie jestem pewny, ale jeśli ten typek będzie na nim eksperymentować, to Bakugo będzie miał depresję.....- wyjaśnił.
- Jak to? C- - przerwały mi krzyki z korytarza. Zacytuję ,,AAAAAaaaaaaAAAAAaaa!!!, ok.- Schowaj się Nikt!- powieeziałem. W tym samym czasie do pokoju wparowali zdyszeni Todoroki i Kirishima.
- To było........- zdyszał się Shoto.
- Straszne!- Dokończył Kirishima.
- Co?- zapytałem.
- POMOIOT SZATANA!- wrzasnęli.- czarne oczy bez wyrazu....... Cały o krok przed nami.... Udało nam się zwiać.
- Jaki pomiot sza........aha.....- zaciąłem się. Doku! Dobre.
- Hmm?- zapytał Kirishima.
- Aha..?- dodał Shoto.
- A tak se powiedziałem. Usopkujcie się ;)- żeby nie zauważyli, że wiem o co komon.
- denki......-Zaczął Kirishima.
- PRZEPRASZAMY, ŻE CIĘ OBRAZILIŚMY!!!!!!- wow. Ale mają zapłon.
- Postawcie mi obiad i zgoda!- uśmiechnąłem się.
- Hai!
- Hai! A tak wogóle gdzie Bakugo?- zapytał Kiri.
- U pana merlina..... Wywiązuje się z przysługi....- wytłumaczyłem.
- No okej....wiesz kiedy wróci?- zapytał Todoroki.
- PRZESTAŃ!!!!!!!!!!!! CO TY ROBISZ?!?!?! WEŹ TO ODE MNIE, BO JAK CI DOKOOOOPIĘ!!! POPAMIĘ.......tasz.... M..n...n i- urwał się. Pobiegliśmy z chłopakami do Merlina. Nie wiem co się dzieje, ale Bakugo widocznie ma kłopoty. Wparowaliśmy do schowku na mietły, otworzylismy magiczne przejście i wbiegliśmy.
-Bakugo! Przybyliśmy na ra..............tunek?- Pił herbatę i siedział. Pan Merlino podobny siedział se przy biurku..... He?- Prze pana a te krzyki?
- A bo chciałem mu kawę zrobić, a on koniecznie chciał herbatę.........
- Wybaczcie, ale mi rozmowę przerwaliście..- Powiedział Bakugo.
- S....sory!- krzyknąłem.
- To kiedy zamierzasz się stąd zwinąć?- Zapytał Shoto.
- Zara.... pewnie...- odpowiedział.
- O ile się nie mylę, to wasze wakacje na Syberii miały trwać 10 dni...Prawda?- Powiedział Merlin.
- Skąd pan wie? I tak w ogóle jak się pan nazywa?- zapytałem.
- Takie, rzeczy nie są trudne do wywnioskowania. A jeśli chodzi o moje imię, to nie mam....Jak każdy pozor.- Odpowiedział. To smutne........... kolejny bezimienny.
- To pan mi się kojarzy z Merlinem...... To pan będzie Merlin drugi!- wywnioskowałem.
-*facepalm* No ale ogólnie to został wam jeden dzień....wiecie?- zapytał Merlin.
- Naprawdę?! Ale ten czas szybko mija!- Wrzasnął Kiri.
- No to my idziemy się pakować......- mówił Todoroki.
- No okej.......tylko herbatę wypiję.......- zgodził się Bakuś.
- Nie. Od razu, chodź.- złapał Bakugo na ręce i pobiegł. Jeszcze podziękowaliśmy za gościnność i poszliśmy się pakować. Jeszcze trzeba się z Niktem i Doku pożegnać.......... No bo ja ich polubiłem, Bakugo zresztą też...... Odprowadziłem Kirishimę do jego pokoju, tam Todoroki to biegał cały czas! Ale ma spida........ Potem poszedłem do mojego i Bakugo pokoju. No okej, może hotel 5 gwiazdkowy to to nie jest, ale prawie w ogóle nie spaliśmy. Katsuki powoli pakował swoje rzeczy. Otworzyłem jedną walizkę, aby też tak zrobić. A TU SAMON! WYSKOCZYŁ NA MNIE! i gdyby nie Bakugo to by mnie ugryzł....... agresywny ten wonsz.....
- Uważaj, dopiero co go znalazłem....- Powiedział Katsuki. Hmmm..... chyba jak jeszcze chodziliśmy do klasy z Deku to Bakugo miał przezwisko, ale zapomniałem..................
- Ok. Która moja?- zapytałem.
- Już spakowałem. Tam w rogu leżą......... Gdzie ice tea?
- PRZECIE DOPIERO HERBATĘ PIŁEŚ!- krzyknąłem.
- Ale to było gorzkie.......... A ja wolę słodkie. - Powiadomił.
-Ukradli, nie ma.- odpowiedziałem.
- Kto?!- Zezłościł się..... Teraz mój chytry plan. Kiri i Shoto, wy to jesteście ofiary...
- Kiri i Shoto.....- Podle się uśmiechnałem. Zakryłem twarz, aby Bakugo nie zobaczył iż ściemniam.
- Zara wracam....- powiedział i poszedł do ich pokoju. Słyszałem warczenie, krzyk i zamknięcie drzwi.
- Co się dzeje...?
- Aa!! Przestraszyłeś mnie Nikt...........
- Wybacz.
- Lubię tego całego Bakugo, ma ciekawy charakter....- Doku?
- Ty też Doku? No to miło......Wiecie jutro wyjeżdżamy.....-zacząłem.
- Jak to?- zapytał zmarnowany Nikt.
- No bo wakacje nam się kończą.......... I musimy wracać do U.A...... Może mnie odwiedzicie? - spytałem.
- Mweh.... jeśli nas zaprosicie. Nie możemy wychodzić poza granice tego betonowego miejsca bez pozwolenia ani zaproszenia.... Takie życie. Bakugo też będzie?- Powiedział Doku.
- Tak. Zaproszę was gdy będę u niego. Wtedy se pogadamy! - Podszedłem bliżej do uszu Doku i Nikta.- i po obgadujemy pana Merlina...................
- No spoko. A teraz co tam się dzieje?- zapytał Nikt.
- Bakugo się wkurzył.... Tamci nie mają łatwo. Wrobiłem ich......- Powiedziałem. I w tej chwili do pokoju wparował Bakugo.
- ZDOBYŁEM!- krzyknął i wyjął ice tea zza pleców.
- Serio? czyli jednak zabrali...............- Zamyśliłem się. To było wtedy co zaczęli mnie przepraszać... a ja nie zauważyłem jak sięgają po picie. Dobrzy są.......
- Przecież mi powiedziałeś, że zabrali, a nie, że prawdopodobnie zabrali...... Okłamałeś mnie?-zapytał. Teraz to mi się przykro zrobiło........Okłamałem przyjaciela...- Brawo.
- He?- zapytałem.
- Prawie nikomu się jeszcze nie udało..... A pro po nikogo...Cześć Nikt, cześć Doku.- przywitał się...
- Siema.
- Hej.
- To co wyjeżdżamy nie?- zapytałem.
- Noo... Będzie mi was brakowało.- powiedziałem do Doku i Nikta. Jeszcze pogadaliśmy trochę i wyszliśmy z tej betonowej fortecy. Wym Pan Merlin jeszcze na schodach stał... Co on tam mieszka? Wow... Nigdzie się nie rusza z tych schodów... Nieźle. Wyszliśmy i poszliśmy na lotnisko.......
PER DEKU
Ja nie wierzę... Ile on już w tym kiblu siedzi?! Dopiero co się denerwował bo za złą nawigację mu służyłem, a teraz siedzi niewiadomo ile................. Ehhh...jutro się nim zajmę.
PER DABI
siedzę obok tego afro amerykanina.
- A kim ty z zawodu jesteś?- zapytał mnie.
- Ja? Kiedyś byłem lekarzem, ale już nie jestem.......
- Oo.. Ty też? No ja to jestem lekarzem, ale za mało mi płacą......
CIĄG DALSZY NASTĄPI!...
JA WIEM, ŻE WYŚCIE SIĘ NACZEKALI NA TEN ROZDZIAŁ. WYBACZCIE.......... WCZEŚNIEJ NIE MOGŁAM, BO GITARĘ ZAŻYNAŁAM I MASA SPRAWDZIANÓW. W KOŃCU JUŻ NIEDŁUGO WAKACJE!!! CN? JA TO SE PO WYSTAWIENIU OCEN Z KLASĄ NA GEOGRAFII BĘDZIEMY CHODZIĆ DO BIEDRY Z PANIĄ... POWAGA.
TERAZ JAKIŚ BAZGROŁ. TESTUJĘ STYL ZNALEZIONY NA NECIE.
CHCECIE MOŻE ABYM POKAZYWAŁA GO W TRAKCIE ROBIENIA? TYLE, ŻE NIE TUTAJ. NA ARTBOOKU. CO MYŚLICIE? TESTUJĘ TAKŻE OD RAZU JAKIEŚ SUPER NIE JEST........ WIDZĘ, ŻE NA KOSZULKĘ DAŁAM MAŁO ROZŚWIETLENIA.......... 7457 słów.....
JAK SIĘ PODOBA?
DO ZOBA W NASTĘPNEJ CZĘŚCI!!!!!!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro