Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

,,NIESZKODLIWE,, grzybki.

Ostatnio siedzę sobie i rysuję Luisa Fonsiego z daleka. I wychodzi takie coś! XD

- I' M CRYING!!! * laught eruption* LOOK AT THIS DUDE!!! HA HA!!! LOOK AT THE TOP OF HIS HEAD!!! GHAHAHA!!!!!

       - HA HA HA!!!! I can' t stop laughing!!!! Ha ha!!!

Przepraszam fanów Fonsiego! Ale to jest śmieszne!! ZROBIŁAM Z NIM NAWET KOMIKS! Xd! MACIE TUTAJ! OD ,,OSTATNIO,, TO JEST MÓJ ULUBIONY PIOSENKARZ!!

        .............OGŁOSZENIA PARAFIALNE........................

Mam trochę pytań do was, ale pod spodem jest rozdział także spoko! Pytanie numer 1

- Czy podoba wam się moja książka, czy nie jest zrypana?

- Czy mam coś poprawić?

- Czy lubicie gdy wstawiam rysunki? Bo nie wiem...

JEŻELI ROZDZIAŁU NIE MA DŁUGO TO ZNACZY, ŻE ALBO RYSUJĘ ALBO NIE MAM CZASU ALBO ROZDZIAŁ MIAŁ 4000 SŁÓW, ALE ZGRUBSZA NAJWIĘCEJ TO CZEKAĆ 2DNI. NADAL NIE KOŃCZĄ MI SIĘ POMYSŁY! YEY! 

Aha i siedzę na empiku i pacze na mangi z bnha. Są trzy...... Czytam pod spodem 24h wysyłają i mówię. ,,a pewnie 50 godzin dochodzi! Bo to poczta polska!,,

DOBRA, DZIĘKUJĘ ZA WYSŁUCHANIE OGŁOSZEŃ I MIŁEGO CZYTANIA!

...............................................................................................................................

PER.DENKI

Idę do szkoły.

- LA LA LA LLAAAAAAAA!!!!!! NA NA NA NA NA!!!!!!!!!!!!! TROLOLOLOLO LLOOOO!!!!!! ŚPIEWAM SOBIE TOOOOOOO!!!!!!!- jaki piękny poranek nie? Tylko sąsiedzi tacy dziwni...

PER. SĄSIADECZKA, ( babunia)

Oo...ktoś puka do drzwi...

- No witaj, witaj Stasiu...jak tam ci dzień mija, moja droga?- zapytałam.

- No wiesz Halinko jak zwykle...otwórz okno. Znowu ten chłopiec idzie i śpiewa.- powiedziała i otworzyłam okienko.

- LA LA LA LAAAAAA!!!! NA NA NA NNAAAAAA!!!! TROLOLOLO LO!!!! ŚPIEWAM SOBIE TOOOO!!!!- o ten chłopczyk, Kaminari od sąsiada.

- Stasieńko? Czy to nie ten syn sąsiada? - pytam

- Tak. Ale gdzie się wybiera?

-Pewnie do szpitala się leczyć...uhuhu.....- to dziecię jest śmieszne...

- Halinko zbyt pochopnie go oceniasz....Pewnie idzie do psychiatryka! Hahaha!!!! - krztusi się lekko.

- Uhuhuuh! 

PER. DENKI

 Ciekawe jak moja sąsiadka... Ooooo!!! Patrzy na mnie! Muszę jej pomachać!!!! Zamknęła okno.... Mweh....Wredna starucha! No dobra idę dalej, wstępuję na moment do sklepiku i kupuję orenżadę. Wychodzę i ją spotykam.

- Dzień dobry pani Halinko!- mówię.

- Już nie taki dobry..... Witaj chłopcze, chcesz cukiereczka?- taaaakkkkk!!!!!!!

- Niestety nie mogę jednego......daj pani cały worek!- dodałem.

- Nie. Bo gruby będziesz. 

- no proszę! Podzielę się z kolegami w szkole....- nie prawda. Nie.

- No dobrze..ale zmykaj już...- powiedziała to tak jakby mnie nie lubiła....przecież mnie wszyscy lubią!

No to szedłem z workiem cukierków do szkoły. Idę, idę i się potykam....znowu...cukierki się rozsypują, a ja leże płasko na ziemi. Zimny chodnik. Mrówków dużo....ale jednak jest upalnie..A ja lubię leżeć. Miły zimny chodnik....Ale do szkoły  się spóźnię. No nic wstałem i pozbierałem wysypane cukierki.

- Hej, Denki!- ktoś krzyknął. Obróciłem się. oooooo.....Kirishima. 

- Idziesz ze mną do szkoły?- zapytałem.

- Taaa....ale czekam na Bakugo...Chyba się nie zjawi. To idę z tobą do szkoły.- powiedział.

- {^*^}- To idziem. No i cisza....i cisza.....i widzę automat, mój kumpel...Podbiegam- Co, stary i jak tam z panienkami?

Automat: milczenie.

- Co ty wogóle mówisz?! Weź przestań!

Automat: milczenie

- Nie okłamałem!

Automat: milczenie.

- Nie obrażaj mnie. Obiecałem!- powiedziałem.

Automat: milczenie.

- No nie bój się...

Automat: milczenie.

- Niczym się nie martw! Żyj spokojnie!- krzyknąłem. Kirishima dziwnie się na mnie patrzył...

- Denki? Jest okej? Bo nje widzę poprawy.....- Kiri, weź ty bo go urazisz!

PER. KIRISHIMA.

Znowu gada z automatem......

- Skąd wiesz co do ciebie mówi?- zapytałem.

- Nie słyszysz? To idź i przestań go obrażać!- jak się naburmuszył...jaki burak. No więc jeżeli prowadzi tak zacną konwersację z automatem to niech ją prowadzi.

Idę do klasy. W klasie znowu słychać krzyki, ale nie ludzi tylko ...Katsukiego? Wbiegłem do klasy. Wszyscy pod ławkami skitrani. A Romeo skacze na ławkach.....po co? I nagle staje idealnie na ławce przede mną i aię pochyla.....

- Noooo!!! Witam! Widzisz tego grzyba?! - wskazuje palcem na...Aizawę....

- Nic ci nie jest?- zapytałem. Miał lekko fioletową twarz od nosa aż do czoła i nienaturalnie wielkie oczy...dziwne... Nagle wyprostował się zamknął oczy i jedną rękę podniósł do góry.

- Otórz mój miły! Ze mną wszystko w porządku!!- zerknął jednym okiem na mnie- ale czy z tobą wszystko w porządku? Bo jesteś cały żółty!

- co?!- nie wierzę, to napewno jakiś zły koszmar...

- Oto odkryłem sposób na...- pochylił się znowu- SAMOBÓJSTWO!

- Katsuki? Wszystko gra?- martwię się o niego. Skoczył na inną ławkę i krzyknął.

- Wystarczy, że zjem takiego specjalnego grzyba! I umieram w radości i powoli!! Nareszcie!!!!- Wznowił skakanie. I nagle do klasy wparował Denki.

-  Oooo....bakugo! Co to za potańcówa?- zapytał. Katsuki stanął jak wryty i na niego popatrzył.

- A co? Chcesz się dołączyć?- to napewno źle się skończy...

- Tak!

-To zjedz tamtego grzyba i chodź UMIERAĆ ZE MNĄ!!!! HA HA HAH AHA HA!!!- wykrzyknął.

- Ja i śmierć? Nie to wybacz, ale odmawiam!- Huh....chociaż tyle. Bakugo popatrzył na niego innym wzrokiem. Takim który zabija od środka...

- To.......źle. Niesądzisz?- wyskoczył z ławki, która była dalej i idealnie na ławce przed nami wylądował. Kucał i trzymał rękami ławki. Widać ślady pazurów... Wbił w Kaminariego wzrok.

- Tak......to źle.- Czy Bakugo go zachipnotyzował?! Jak?!

- No skoro tak bardzo nie chcesz to schowaj się z resztą. Ale masz tylko jeden wybór, więc dobrze się zastanów....BO NIE DOŻYJESZ JUTRA AHAHHHAAAA!!!! - potworny Bakugo. Boję się...roztacza ciemną aurę. I ma czerwone krwiste oczy. Nie zielone jak wtedy....tylko czerwone. O a teraz żółte, a nie jednak niebieskie, nie.....czekaj jak on to robi? Psychiatryk tylko by mu pomógł.- TO CO PANIE AIZAWA? ZACZYNAMY LEKCJĘ SAMOBÓJSTWA?!?!- to jest creepy!

- Nie.- włączył swój quirk, ale nie działa...czemu?

- TAKIE COŚ MI NIE PRZESZKADZA!!!! To kto pierwszy chce umrzeć?- skakał ławka, po ławce i zaglądał pod spód. Ja też byłem pod ławką, ale mnie ominął....- To może ty?- zapytał i szybką ręką spod ławki wyciągnął za kołnieżyk Urarakę.- BOISZ SIĘ?

- J...ja....... Ni...n.....nie ......c...ch...cę.... Póść mnie, proszę.....- była wystraszona, musiałem zareagować! Wybiegłem spd ławki.

- Zostaw ją!- krzyknąłem.

- A co taka PIERDOŁA I BEZTALENCIE może mi zrobić, hę?!- chyba się wściekł.- POKRZYCZEĆ I POWYTYKAĆ PALCAMI?!?!

- zabieraj ręce od niej. Bakugo!- coś jakby go uderzyło. Bo zastygł na moment...ale potem się obódził i odżócił z niewiarygodną siłą Urarakę w ścianę, naszczęście Kaminari zamortyzował jej upadek...

- Zjeżdżaj wyrzótku społeczeństwa!- odwrócił się i połorzył palce dłoni na czoło. Chyba....- Że niby ty? Ty chcesz coś zrobić?! TY NIE WIESZ JAK TO JEST!!!!- odwrócił się. Miał prawie niewidoczne źrenice i wzrok mordercy. Powoli zaczął się zbliżać...

- Zostaw mnie Katsuki, przecież nie chcemy aby komukolwiek stała się krzywda....prawda?- nie jestem pewny....on coś trzyma w ręce....i mi się to nie podoba.

- A CZY DO TEGO CAŁY CZAS NIE DĄŻĘ?! Powiedz mi. Co ty chcesz osiągnąć? Szacunek, dziewczynę? Czy co? Bo nic nie jest warte życia...- przybliżył się straszliwie i w ręce trzymał nóż....ostry, czarny nóż...... Zamachnął się na mnie z uśmiechem psychicznego zabójcy, ale szepnąłem.

- Ty, Katsuki. Ty jesteś wart życia....- byłem pewien, że umrę z ręki mojego bohatera, a w tym momencie mordercy....ale nie. Upóścił nóż i położył mi głowę na ramieniu.....objąłem go.

- Czemu to mówisz?! Kretynie!- chyba płakał lub nie....- Nienawidzę cię przecież!

- Spokojnie.......- odwzajemnił uścisk, a potem z całej siły walnął mnie w brzuch.

- To twoja wina..... Mogłem zakończyć żywot wszystkich, a ty to zapsułeś! Dlatego teraz.....ha ha hahahaha ha!! - przeraziłem się. To nie ja go muszę uratować?- WSZYSCY UMRZEMY!!!- jak on skacze?! I czemu umrzemy?! Ja nie chcę! Znowu w ręce trzymał nóż i leciał wprost na mnie....To koniec....( zapomniał, że ma quirk)

PER. DENKI

Ałć...boli...Uraraka walnęła we mnie, a już miałem przygotowaną przemowę do Bakugo...ugh.........boli! Dostałem sms. Popatrzyłem i jest od Todorokiego?

PER. KIRISHIMA

....To koniec...............Jego oczy błyszczą jeszcze przed chwilą kiedy umrę.....żegnaj ukochany....

Nagle zza rogu wyskakuje Denki. I Katsuki wraca na miejsce skąd wyskoczył. Znaczy z sufitu......wow....

- Co to za podstęp?- pyta.

- CHCĘ......i chciałbym umieć wyjaśnić co jest warte życia!- Denki! Dziękuję za ratunek!

- No to co? Bo nie znam takiej rzeczy i MAM W DUPIE CO MASZ MI DO POWIEDZENIA!!- szykował się do skoku.

- no w życiu liczy się....emm..... ZUPA!!!! 

- hmm?

- No wiesz ile ludzi kocha zupę i zrobi dla niej wszystko?! A ty chcesz zamordować i nie dasz im zjeść zupy!!! Okrutny!!!!!- Co on wymyślił? Ważne, że działa... Ooo...coś się święci....Todoroki zbliża się do Bakugo.

- A co ma zupa do życia?! Nic nie warta przeszkoda w ukończeniu żywota....TO MOŻE TY CHCESZ ZGINĄĆ PIERWSZY?!- żócił się z nożem, ale Todoroki przygwoździł jego nogi lodem do ziemi. Ni mógł się poruszać, znaczy nogami.

- Było blisko...- powiedział Kaminari.

- Nooo....- dodałem.

- Co mu jest?- zapytał Todoroki podchodząc.

- Ale WY JESTEŚCIE TĘPI. PRZECIEŻ JESTEM MORDERCĄ, ALE ZPOMONACIE O JEDNYM FAKCIE....MAM NÓŻ I WSPOMINAŁEM, ŻE JESTEM TEŻ SAMOBÓJCĄ!- nie zdążyliśmy zareagować i wbił sobie nóż w brzuch..

- Po RECOVERY GIRL!!!!!!- krzyknął Todoroki.

- PO ALL MIGHTA!!!!- dodał Denki.

-  PANIE AIZAWO PROSZĘ WSTAĆ!!!- krzyknąłem.

- I co teraz.......zr...zrobicie? Nic mi nie pomorze! Ale....c..- magicznie nóż zniknął. Lód wyparował, a Katsuki zastygł....Kto to zrobił? Właśnie przybiegli i go zabrali nauczyciele. Stałem pod gabinetem....razem z Denkim.

Chwilę później karzą nm iść na lekcje.....Pan Aizawa staje i mówi jak już wszyscy mają miejsca.

- Jak wiecie, za niecałe 6 dni są wakacje! I z tego powodu organizujemy wyjazdy 2 dniowe. Podzielone na dwa miejsca pobytu. Dobierzcie się w 4 osobowe grupy!- Wszyscy zaczeli rozmawiać. Todoroki z nikim nie gadał, więc do niego poszedłem.

- Chcesz być ze mną w grupie?- zapytałem.

- Może....a kto jeszcze?- nie chce...chyba...

- Ja, Bakugo pewnie by się nie zgodził, ale jest gdzie indziej, więc jest w grupie naszej!

- Jeszcze jedna osoba....wszyscy już mają grupy i został....o nie....- zauważył Shoto. Popatrzyliśmy na ostatnią osobę, machała do nas...

- HEJ!!! Chłopaki wy też potrzebujecie osób do grupy?! Mogę być z wami?- Denki, czemu on? Znaczy lubię go, ale może wpakować nas w niezłe tarapaty...Todoroki pochyla się nade mną.

- No chyba nie. Powiedz mu...- nie jestem potworem...

- TO CO?!

- Tak......możesz.....-Shoto popatrzył na mnie wzrokiem nienawiści..

 Aż tu nagle słychać krzyki! Wybiegamy z klasy i lecimy w stronę głosu. Zatrzymujemy się, przecież to gabinet Recovery girl....

- ZABIERAJ TO ODE MNIE TY LUJU!!!!!!! SHINE!!!!!! ZABIJĘ CAŁĄ SZKOŁĘ!!!! A CIEBIE BĘDĘ TORTUROWAĆ ZA TO CO ROBISZ!! ARGHHHHH!!!!- oo...Bakugo się ocknął.

- Chłopcze!! Nie wierć się!.- krzyczała ta staruszka.

- ODWAL SIĘ POKRAKO!!!!! ZABIJĘ WSZYSTKICH!!!!!- o napalił się...

- Nie wolno ci!!- darła się.

- JESTEM WOLNYM CZŁOWIEKIEM, MI WSZYSTKO WOLNO!!! SZMATO!!!!!- to jej dowalił.....

( momencik przerwy, muszę wam coś pokazać. Byłam w bibliotece, nie? I tak o dla beki wzięłam do czytania małą syrenkę z obrazkami. Patrze i widzę błąd, ale epicki błąd!)

( czy wy widzicie tego tragicznego zeza?! Ha ha haaaaaa!!!! Znalazłam prawdziwą sistrę Denkiego!!!! Ha hahaaaaaa?!!!!!)

- SIADAJ NA DUPIE!!!- o, to teraz wydarła się staruszka. Nagle drzwi gwałtownie się otwierają, a zza nich wyskakuję Bakugo. Z dziórą w brzuchu! I zakrwawioną koszulką! Za nim pobita, leżąca na ziemi Recovery girl....

- To co? Chcecie ZGINĄĆ?!- miał swoje rękawice do stroju. Wycelował i póścił klamerkę. Udało mi się włączyć mój quirk i osłoniłem Denkiego. Ale boli...choć pewnie ma lepsze uderzenia zachowane na potem..- Tylko przedłużacie sobie męki. 

- Ja nie chce umierać!!- krzyknął Mineta, który razem z klasą pojawili się obok nas. Trzęśli się, a niektóre dziewczyny chowały się za chłopakami. Bakugo wykrzywił się w tył znowu miał w ręce nóż. Przerażający, czarny nóż... Zaśmiał się i otworzył szeroko jedno oko.

- Ależ, czyż śmierć to nie następująca kolej żeczy? Jedyną rzeczą, na którą czekamy w naszym bezwartościowym życiu, to ŚMIERĆ! Dlatego skrócę wasze oczekiwania!!- znowu psychicznie się zaśmiał. Odchylił głowę do przodu, tak, że nie było widać oczu. Tylko lekki uśmiech. To na pewno nie był mój Romeo, a przynajmniej nie taki jakiego chciałem. Postanowiłem zagrać w pewną grę. Musiałem wyglądać odważniej. Może to jedyne wyjście z tej koszmarnej sytuacji.

- Dobrze prawisz Katsuki.- rzekłem. Jego reakcja na te słowa była straszna. Pożałowałem tego, że to powiedziałem. Przyłożył dłoń do odsłoniętej części twarzy, tak, że nie było widać oka. Potem przekrzywił głowę w bok i odchylił do tyłu. Już było widać twarz. Ale jedną jej część. Szeroko otwarte oko z prawie niewidoczną, czerwoną źrenicą. Przerażający uśmiech z wystawionym językiem w bok. Czemu ta źrenica mu tak świeciła?! Nagle zrobił jakiś taniec w miejscu, ale taki jakby nie miał kości i znalazł się tuż przy mojej twarzy. Pot ściekał po mnie całym. Ten wzrok... Wlepiające się we mnie czerwone oko... Jego nóż był ustawiony lekko od mojej twarzy. Ostrzem w górę.

- Doprawdy?- wysyczał. Przekrzywił głowę jeszcze bardziej. Prawie narobiłem w gacie. Nóż był coraz bliżej mojej twarzy. Zatrzymał się tuż przy niej. Chciałem płakać ze strachu. Wszystko takie ciemne się zrobiło. Tylko oko mojego Romeo świeciło.

- T..tak! Ale zapominasz o jednym.- uśmiech trochę mu zszedł. Ale dalej był tak samo przerażający. Wyczekiwał tego co powiem.- Umieramy, żeby narodzić się na nowo. 

- Co masz na myśli?- jego wyraz twarzy nie był już taki radosny tylko zniecierpliwiony i nieprzewidywalny. Jakby zaraz miał mi wbić ten nóż. Oko lśniło jeszcze bardziej niż wcześniej. Wziąłem oddech, ale taki ukryty.

- W życiu czekamy na życie tak naprawdę. Gdy umrzemy czekamy na życie...

- Gdy żyjemy czekamy na śmierć.- dopowiedział za mnie. Jego twarz nagle się rozpromieniła aprowadzając jeszcze bardziej przerażający wygląd. J..j...ja już nie chcę tu być! To straszne... Będę płakać!- CZYLI NA TO SAMO WYCHODZI!- ełełeeełee! Już płaczę od środka! Ten nóż dotknął mojej twarzy!! Ale chyba nie ostrzem, bo nie czułem bólu. A jednak w końcu poczułem. Lekkie ukłucie na policzku. Nagle Katsuki uniósł nóż do góry, tuż nade mną! To już mój koniec!! Ja nie chciałem się w to bawić!! Przyszedłem do szkoły patrzeć na mojego ROMEO, A TYMCZASEM JEST MORDERCĄ, KTÓRY ZARAZ MNIE ZABIJE!!!

Póścił nóż, który leciał wprost ostrzem na moją głowę! Dowidzenia świecie! W innym życiu! Może w tedy nie zakocham się w chłopaku! Już nie będę taki sam jak teraz!! Z szybkością światła czyjaś ręka złapała za nóż, obkręciła go kilka razy między palcami i dookoła dłoni, a potem ręka się wyprostowała i żuciła nożem w ziemię. Wbił się. RATUNEK!!!! KTO MNIE URATOWAŁ?! KTO?! DZIĘKI BOGOM!! JUŻ MYŚLAŁEM, ŻE ZGIN... To nie ratunek.. To była ręka Bakugo... Odkrył drugie oko. Świeciło tak samo ja tamto. Zrobiło mi się ciężko. Jakby te oczy wierciły we mnie dziórę. I znowu ten uśmiech. I się zaśmiał. Potem przybrał jakiś dziwny wyraz twarzy. Taki prawie zwyczajny.

- Wychodzi na to samo. W życiu czekamy tylko na śmierć!- zarechotał. Przeszły mnie ciarki. Ale nie miał już noża w ręce. To pociesza. Odrobię. Tylko muszę......- Powiedz mi proszę.....

-H...Hm...?- O co chodzi?

- Jak bardzo CHCESZ UMRZEĆ?!- Myślałem, że to będzie coś w stylu,, It s a prank!,, ale teraz przechodził mnie strach. Zesztywniałem..

- Bakugo...czemu?-zapytałem.

- Jak to czemu?

- Czemu nie zależy ci na życiu?

- Bo życie to proces przejściowy. Żyjemy po to by umierać, nic prostszego.- wyjaśnił, ale ja nie o to tak naprawdę chciałem zapytać....Popatrzyłem mu w oczy, złapałem za rękę.

- NIEPRAWDA!!! Żyjemy dla innych!  Żyjemy by kochać!  życiu nie liczy się tylko oczekiwanie na śmierć!!!- Trzymałem go za rękę! I krzyczałem w twarz, płakałem...

- ..............No właśnie.....- Co? zrozumiał? huh.....- BO po co oczekiwać skoro można UMRZEĆ od razu!?- Nie zrozumiał.....

- BAKUGO!! Wróć do żywych!!!- Krzyknął Tokayami.

- Hmm? Czyli dalej wychodzi na moje?- Zapytał. moja twarz znajdowała się jakieś 4 centymetry od jego. Czułem jego oddech i jakiś słodki zapach. Wpatrywał się we mnie czerwonymi oczami. To nie było jego typowe spojrzenie....Dałbym wszystko żeby znormalniał.....- Aha. Wrono, jesteś następny w kolejce....

- ............He? - Schował się. Zapanowało milczenie. Potem Katsuki odsunął twarz ode mnie i przekrzywił głowę w drugą stronę. Ale nie spuszczał ze mnie wzroku. Jego rubinowe oczy śledziły moje i w każdej chwili mogły dać informację ciału, żeby zaatakować. Przełknąłem cicho ślinę. Nie chciałem skończyć jako trup.

- Dzięki temu, że jako jedyny spróbowałeś wprowadzić mnie w błędne myślenie o życiu, daję ci wybór. - wybór?! Jaki wybór?!-Możesz zjeść TAMTEGO GRZYBA I RAZEM ZE MNĄ UMIERAĆ W POWOLNEJ AGONII albo...- Wiem! Na pewno wybiorę to drugie! Bo to będzie wolność! Powie, że albo mogę odejść stąd! Na pewno! To moja szansa ratunku!- ...ZGINĄĆ JAKO PIERWSZY Z OSTRZA TEGO NOŻA!! HAHAHA!!!- obie obcje uwzględniają śmierć. Bakugo odskoczył w tył i klęknął na jedno kolano z wyciągniętymi rękami.- Wiem, że wybierzesz pierwsze! Dołącz do mnie Kirishima! BĘDZIEMY NICZYM ROMEO I JULIA, RAZEM NA ŁOŻU ŚMIERCI! UMRZEMY W MIŁOŚCI! RAZEM!- zawsze chciałem usłyszeć od niego, że jestem jego JULIĄ!! Ale nie w ten sposób! Ja chcę prawdziwego Katsukiego! Mojego rzeczywistego UKOCHANEGO! Nie zabójcę!! I nie SAMOBÓJCĘ!!

- Daj mi się zastanowić.- musiałem zdobyć trochę czasu. Może reszta coś wymyśli. Kontem oka zobaczyłem poruszającą się Recovery Girl i Todorokiego gotowego do ataku. Nie patrzyłem w ich stronę, bo Bakugo patrzył w moje oczy. Ciągle. Nagle wstał i zrobił piruet.

- Bo samobójstwo można popełnić we dwoje! Razem! WSPÓLNE SAMOBÓJSTWO!- śpiewał i tańczył. Na chwilę się odwrócił i kołysał się w prawo i lewo. W tym samym czasie zaatakował Todoroki. Puścił łód, który obrósł dookoła Katsukiego, tworząc okrągłe więzienie. To nareszcie KONIEC! ALE TAKI ZE SZCZĘŚLIWYM ZAKOŃCZENIEM!

- NIE WYBIERAM ŻADNEJ Z TYCH OBCJI!!- krzyknąłem szczęśliwy. On będzie tam siędział aż go uleczą! I wróci mój ukochany Bakugo! Wszyscy w okół wznosili wiwaty, były okrzyki radości, płacz i przytulasy przyjacielskie. Podbiegł do mnie Denki i przytulił..za szyję. Ścisnął. Mocno. Brakowało mi tlenu- Dusisz mnie.- odpuścił i stanął obok. Uśmicał się, ale jakby dziękował Bogu, że z koszmaru wyszedł. Ja reż się cieszę. Jednakże TAKIEGO KOSZMARNEGO KOSZMARU JESZCZE NIE MIAŁEM!!

Nagle w tym lodzie usłyszałem jakieś dźwięki. Jakby kruszenie tego lodu i palenie. Cała ta kopuła zaczęła emanować czerwonym blaskiem. Uff.. Jakoś ciepło się zrobiło i powietrze paruje.......O NIE! NIE MÓWCIE, ŻE TO BAKUGO!!!! BŁAGAM!!! NIE!!! Wmurowało mnie. Lód się topił. Z samej góry wyskoczył Katsuki. Śmiał się donośnie i szyderczo.

- TYLKO UTRUDNIACIE SOBIE ŚMIERĆ!!!- opadał na ziemię. Nie mogłem się ruczyć- Zły wybór Kirishima! Oj zły...- ruszył sprintem w moją stronę. Przebiegł i wyciągnął z ziemi swój nóż. Potem doskoczył do mnie i się zamachnął. Wszystko jakby zwolniło. Serce biło mi szybciej. Teraz wiedziałem, że naprawdę nie mam szans na ratunek. Kaminari zemdlał wcześniej, a inni byli w zbyt dużym szoku. Nóż był tuż przy mnie. Widziałem posuwające się ostrze.- Mówiłem, że zginiesz pierwszy.... Do zobaczenia w innym świe...- nagle spadł na ziemię. Nóż wyleciał mu z ręki, lecąc o włos od mojej twarzy. Wzdrygnąłem się. Bakugo leżał na płask. Spokojnie, bez jakiegoś konkretnego wyrazu twarzy. Po prostu tak normalnie.

No i znowu życie zrobiło mnie w konia! TRZECI raz otarłem się o ŚMIERĆ!! TRZECI RAZ!!Ale inna sprawa, co się stało Katsukiemu. Nadużył swojej wytrzymałości, czy po prostu zasnął? Albo...o nie.... Nie mówcie mi, że on...że on....już umarł!! Zjadł dużo wcześniej tego grzyba i mówił, że to sposób na samobójstwo! Nie! NIe! NIE!! Załkałem. Miałem gulę w gardle.

Moje oczy spotkały dziwny widok. W szyję mojego Romeo była wbita strzałka z piórkami. Środek usypiający? Taki sam miał wbity Denki. Z tego co pamiętam. Gdy Katsuki wczoraj wbił mnie w ziemię, jeszcze przez chwilę byłem przytomny. Czyli żyje? On żyje! ON ŻYJE!!! TYLKO ŚPI!!

- Dziękuję, że daliście mi trochę czasu.- przestraszyłem się! To powiedziała Recovery Girl. To ja jej dziękuję, że mnie uratowała!- A teraz zabieram to biedne dziecko. Trzeba go wyleczyć.- zamilkła na chwilę.- Czy ktoś z was chce mi pomóc?- automatycznie się zgłosiłem. Tak samo jak Kaminari. Oo! Wstał już! Poszliśmy i podnieśliśmy słodko, śpiącego aniołka. Ochhh.. Ależ on słodko oddycha. Tak mruczy. Ale z jego buzi dalej czuć słodki zapach. Dziwne...

Doszliśmy i mięliśmy za zadanie wyjść i czekać. Powiedziała, że się nim zajmie. No mam taką nadzieję. Usiadłem na ławce obok pokoju. Kaminari zrobił to samo. 

- Fajnie było dzisiaj!- wrzasnął mi do ucha. Jak zawału dostanę, to już tak fajnie nie będzie. Nie! Nie sądzę, żeby tak fajnie było, ale jednak muszę nad tym się zastanowić.- Co nie?

- Inaczej.- odpowiedziałem w zamyśleniu. Nie zrozumiał. Odwrócił się.

- Jesteś zakochany w Bakugo, dalej?- oznajmił. To prawda... Lecz po dzisiejszych wydarzeniach będę mieć koszmary. Nagle Denki zaczął się na mnie dziwnie patrzeć. Jakby czegoś oczekiwał. Taki intensuwny wzrok miał. Ignorowałem go, ale on ciągle mnie rozkojarzał. Godzinę później zrozumiałem dlaczego. On przecież zadał pytanie i czekał na odpowiedź! Przez to się tak patrzy, bo nie chce być nie grzeczny i niecierpliwy. Ale ze mnie idiota.

- Tak.- uśmichnął się. Wystawił rękę, złożoną w pięść.

- Żółwik?

- Żółwik!- zaśmialiśmy się. Nagle zawołała nas Recovery Girl. Poszliśmy do gabinetu. Katsuki stał plecami odwrócony pod ścianą, ciężko dysząc. Miał przerażony wzrok. 

- SMOKI!!! MROCZNE, ZŁE SMOKI!!! AAAaaAa!!!- skulił się i zaczął płakać. Eeeee...dobra...

- Co pani mu zrobiła?- spytał Denki. Wow! Miał szybszą reakcję ode mnie! Podziw! Właśnie... Nigdy nie widziałem Bakugo w takim stanie...

- Podałam odtrutkę! Oskarżają mnie o niewiadomo co! Muszę go przesłuchać, ale się nie da, bo dostał zwidów. I ucieka przede mną.- Miałem pewien pomysł.

- Wiem jak to naprawić.- poinformowałem ich, a potem podbiegłem to zestrachanego Romeo. Jak tylko się zbliżyłem, przyssał się plecami do ściany, tak, że się wbił w nią. Wyglądał jakby chciał być jak najdalej od jakiegoś potwora.

- ODEJDŹ TY CZARNY SMOKU!!! ZABIŁEŚ CAŁE MOJE STADO!!! ZOSTAW MNIE W SPOKOJU!!- z nim aż tak źle? Objąłem jego twarz- NIE ZBLIŻAJ S...- i pocałowałem w usta. To jest takie przyjemne. Coś wbiło mi się w głowę i przygwoździło do ziemi.- JAK ŚMIESZ MNIE CAŁOWAĆ TY PRZYDUPASIE!! KAŻDĄ CHWILĘ NA TO WYKORZYSTASZ?! WYJDŹ STĄD I NIE WRACAJ!!

- Oo! Udało się!- zachwycił się Kaminari.

- No dobrze.- ucieszyła się Recovery Girl.  Zabrzmiało to jakby miała go dość.- Siadaj na krześle chłopcze i opowiedz jak to się stało, że zjadłeś GRZYBKA HALUCYNKA!

- Że jakiego?!- krzyknąłem. Bakugo posłusznie usiadł i zaczął opowiadać. Uważnie słuchałem.

PER BAKUGO

( on tu opowiada, nie? Ale ja to ukaże w retrospekcji. Tylko zapamiętajcie, że Katsuki nie będzie mówił o Wężowym Bakugo.I see you! Pamiętajcie!)

Jest piąta nad ranem. Leje deszcz i jest ciemno! Cholernie ciemno! Znowu nie śpię!

- KATSUKI!! IDŹ GRZYBY ZBIERAJ!!! BO NIE BĘDZIE PÓŹNIEJ!! TYLKO PODGRZYBKI I BOROWIKI!! WAŻ SIĘ ZEBRAĆ MUCHOMORA!!!- moja matka jest taka wkórzająca, idzie zwymiotować. Ale co lepszego mam do roboty?

- JUŻ IDĘ!!- ubrałem się wziąłem telefon i potrzebne rzeczy. Po paru minutach stałem na dworze. W ciemnicy... JAK JA DO CHOLERY JAKIEGOŚ GRZYBA MAM ZOBACZYĆ?! Nawet własnych rąk nie widzę! Dobra. Mam telefon. Nie wziąłem latarki. Do dupy.., ale se poradzę! Bo kto jak nie JA!? Po jakże długiej wyprawie do lasu, a także po nim, znalazłem pierwszego grzyba. Sukces!- TAA!! JESTEM NAJLEPSZY!!!- wpakowałem go do reklamówki i potem znajdując kolejne robiłem to samo. Znalazłem jakiegoś świecącego grzyba, ale byłem tak zaspany, że uznałem, iż emanuje zdrowiem. No to go wziąłem. Na koniec wróciłem do domu.

- Nareszcie jesteś! Już miałam pogrzeb szykować....masz grzyby?- zapytała matka.

- Taaa....mam.- odpowiedziałem podając reklamówkę. 

- Robię z nich zupę. Jeżeli zebrałeś jakieś trujaki to umrzemy.- wesoło, ale mogę ręczyć, że nie.

KONIKONIEC RETROSPEKCJI.

PER.DENKI.

- no i tak się to skończyło...- huh....myślałem, że nigdy nie skończy.....

- No, Bakugo nie wiem czegoś się nawciągał, ale mocne to....- powiedziałem.

- Lecz się na nogi, bo na mózg już za późno. Niczego nie wciągałem.- spokojnie, katsuki nie bulwersuj się. 

- Ale....ale nic mu nie jest, prawda?- Kirishima był zaniepokojony.

- Nie. Przynajmniej na razie...- powiedziała babunia.

- A co Kirishima? Straszny byłem?- popatrzył mu w oczy. Bakugo i jego humorek.

- No tak. Denki nawet zemdlał. Naprawdę mnie wystraszyłeś.....nie rób tak...-ja sobie wypraszam nie bałem się! No dobra.......trochę.

-To może powrócę z tym stylem? Chcesz zginąć?!- Kirishima wyglądał jakby zaraz miał dostać zawału.- Żarcik.

- Wgl Bakugo, czemu nie krwawisz?- zapytałem.

- Nie wiem....też próbuję wykminić.- uuuu to kmińmy razem!

- Momencik dzieci...skoro zjadłeś grzyba, a ten grzyb był zebrany w lesie, a potem zrobiono z niego zupę....to znaczy.....że wszyscy którzy to jedli są wariatami!- Bakugo wstał i zaczął dzwonić. Gdzie? 

- Mamo?! Odbierz do cholery!- wybiegł z pokoju i sobie pobiegł gdzieś. Potem była cisza. Niezręczna.....

- Kirishima...dziecko. Może potrzebujesz psychologa?- zapytała staruszka.

- po co?

- Emm....no bo.....ja nic nie mam do.....em...no ...tych, ale...no...wiesz.- o nic nie rozumiem...

- Fajnie, że coś zrozumiałem......dowidzenia!- krzyknął i złapał mnie za ramię. Pociągnął mnie po podłodze bo się potknąłem.

PER.BAKUGO.

Biegnę do domu, mijam straż pożarną, policję i pogotowie. Staję przed moim domem...Zaczyna się fajczyć....biorę od strarzaków wodę i gaszę ogień. Widzę pogotowie, a obok moja mama zakuta w kajdany i wgl. Ważne, że żyje....

NO I JAK TAM? PODOBAŁ SIĘ ROZDZIAŁ?! MI TAK.....

TU MACIE RYSUNECZEK DLA BAKUGO. SZALONA ŚLIWA!!!!!! TYM TYM!!!!


Z GÓRY DZIĘKUJĘ.








Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro