Kim jesteś?
PER KACCHAN
Właśnie lazłem do szkoły kiedy zobaczyłem Deku, na ziemi.. Chciałem ominąć to beztalencie, ale coś mi nie pozwoliło. Cholera! Nie po tym co mi powiedział Todoroki! Nie żebym się przejmował Deku, ani Todorokim, ale głównie to ukłucie! Czemu?! Podszedłem i popatrzyłem na niego.. Wyglądał... Normalnie, nawet, tylko z siniakiem na łbie. Wziąłem go na ręce i położyłem w pozycji ratunkowej, gdyby miał ochotę żygnąć! Zacząłem klepać go po mordzie latała jak galareta.... Sprawdziłem czy oddycha, spoko... Wziąłem i zasadziłem mu w twarz jakieś 40% mocy. To było dobre.. Obudził się.
PER. DEKU
- Aua!!C...c..co? Ale boli mnie głowa.- mamrotałem pod nosem. Nie miałem czasu do namysłu, bo ktoś złapał mnie za ramię i podle odwrócił. Zakołysałem się. Jakiś blondyn. Patrzy na mnie z nienawiścią i pogardą. Czemu?- Kim jesteś?-spytałem. Nagle coś mnie oświeciło- Czekaj, czekaj... Kim ja jestem?
- Ha? Żarty sobie ze mnie robisz, Deku!?- rozzłościł się. Ciekawe czemu mnie tak nie lubi? Przecież nigdy w życiu go nie widziałem. Próbuję sobie coś przypomnieć, ale nie da się.
- Kim jesteś?- powtórzyłem. A ten wyglądał na zbitego z tropu. Zawiesił się chyba. Pomachałem mu przed twarzą. Nie reagował.- Nic ci nie jest?- nagle złapał mnie za koszulkę i uniósł do góry.- Co ja ci zrobiłem? Nawet cię nie znam!- wyjąkałem. Strasznie mnie to bolało. Chłopak jeszcze bardziej się rozzłościł. Wreszcie puścił. Upadłem z trzaskiem na ziemię.- Auć!
-Jak przestaniesz się już bawić w tą durnowatą grę, to przyjdź do szkoły, bo się spóźnisz. Nie żebym się o ciebie martwił, głupku!- powoli odchodził.
- Jakiej szkoły?- nie wiedziałem o co mu chodzi.
- Ha! Ha! Twój humor jest taki jak ty, dupowłazie! Baznadziejny i głupi!- dalej nie odpowiedział mi na pytanie. Patrzyłem jak odchodzi. Gdy zniknął za rogiem budynku, usiadłem na pobliskiej ławce. Nie wiedziałem co robić, gdzie iść, w sumie nic nie wiedziałem. Parodia! Mój wzrok przykół kamień. Nie taki zwyczajny, połyskiwał. Dziwne... Spoglądałem w różne strony. Nie znałem nic z tego na co patrzyłem. Jakby to miasto...nie, całe moje życie wydawało się totalną zagadką.
PER TOMURA
- Ja Tomura idę sobie bez kaptura!- Ha, ha jakie rymy mi wyszły! Nie no kaptur mam założony, żeby nikt mnie nie zobaczył. To proste. W ręce trzymam worek z nowymi kieliszkami. Zrobiłbym na złość Kurogiri- emu, ale mieszkam z nim pod jednym dachem. Życie! A co to? Oh! To ten mały dzieciak, jak on tam miał? Deku, ah! Mam ochotę zrobić mu pranka! Hah! A co on robi? Przecież chyba lekcje w U.A. się zaczynają. Czemu się tak rozgląda? Poczekam. Może coś się stanie. Usiądę sobie za tym drzewem.
GODZINĘ PÓŹNIEJ..
- Hrrrrrrr...C..co? A! Co z tym frajerem?- trochę zaspałem. Mam nadzieję, że nic nie przeoczyłem. Wychyliłem się zza drzewa. Shitttt... Dalej siedzi na tej ławce. Co on tak właściwie robi? Ciągle patrzy w inną stronę. Niech uważa, bo zaraz zeza dostanie. Czekaj, czekaj! Czy on właśnie zaczął wpatrywać się w słońce?! Co za frajer! Oczy mu wypali! Haha. Parsknąłem śmiechem.
Trzeba jakoś zabić czas. Mam pomysł! Ooooochhhh, soreczka Kurogiri, ale pożegnasz się ze szklaneczkami. Taka zabawa. Dobra co minutę będę rzucać tymi kieliszkami w ziemię. Wymawiając słowa kończące się na -ura. Tak zbiorę ich masę na kolejne rapy!! Łohoho! No to, jeden! Trzask. - góra- dwa. Trzask!- brawura...
PER TODOROKI
Latam po szkole jak nawalony.. Gdzie Deku? Panikuje, przecież nie ma go jeden dzień, czemu panikuję?! To to cholerne uczucie, jak się z niego uwolnić? Bakugou! Tylko on może mi pomóc! Oh! A kto to Uraraka? Tak zapytam ją!
-Uraraka, muszę cię o coś zapytać..
-Tak?- przecież widać, że się rumieni! Powiedziałem nie to co trzeba!
- Wiesz gdzie jest Deku?- musiałem, cholera! Dałem jej fałszywą nadzieję!
- Nie- poszła sobie speszona. Jak to z dziewczynami.. Ooo! Zauważyłem Iidę, może on mi odpowie!?
- Hej! Iida gdzie Deku?- Nie myśląc wrzasnąłem.
-Uuuuuuuuu....- Odezwały się głosy z korytarza. Stanąłem jak otempiały, bo właśnie uświadomiłem sobie co zrobiłem...
- Em.. Nie widziałem go zazwyczaj pewnie zostałby pobity przez Katsukiego, więc go się zapytaj.
-Super! Dzięki!- to nie było radosne, ale gdyby nie to, że ja i Bakugo się dogadujemy nie zapytałbym go..
- Bakugo? Gdzie jest Deku?-zapytałem stojąc na schodach, nagle coś obok mnie przeleciało i sturlało się ze schodów. To Kirishima... Wstał i pobiegł do klasy, usłyszałem wrzask: On mnie zrzucił ze schodów!!!! Psychiczny człowiek!!!- Poranne brutalstwo Bakugou.... Poszedłem do klasy, jego pozycja była masakryczna! Odwrócony plecami do pana Aizawy, głowa na ławce nogi na krześle i krzyczy do Kaminariego i Kirishimy,, Wytrąciliście mnie z równowagi!!!!!! Shine!!!" zapytałem, więc- Bakugou, gdzie Deku?- zwrócił na mnie podły wzrok, ale wstał i podszedł szepcząc:
- Nie niszcz mojej reputacji, idioto!- ostro! Na serio!
- Tylko spytałem...
- Pewnie siedzi na ławce obok drzewa... Albo wyjechał- Jego oczy zwężyły się agresywnie, przeszedł po mnie dreszcz, czułem jak serce szybko bije, znowu to uczucie...- Ale kogo to obchodzi, prawda?- Katsu był podły... Ale to uczucie, o co chodzi?
Po lekcjach, wyszedłem ze szkoły, nie było Deku...na ławce, ale zauważyłem potłuczne szkło.. Dziwne.. Stał tam Kacchan, wpatrujący się w ziemię.
-O co chodzi?- zapytałem
- Mam głęboko w nosie co cię obchodzę..- mamrotał.. Naprawdę dziwne
- Zobaczymy się jutro na mieście, ok? Pogadamy.- poszedłem i zostawiłem go, wtedy coś mnie zatrzymało to czego nie mogę powstrzymać, to co mnie dręczy to... Uczucie, ale poszedłem dalej...
PER TOMURA
Siedemdziesiąt dziewięć.yyyhrrrr.hhhrr.Trzask!- chmura...- nie chce mi się już! Nawet nie wiem skąd tyle szklanek wytrzasnąłem! W worku były tylko dwa opakowania. Co z tym dzieciakiem? Wypaliły mu już się oczy? Moment... Wieczór jest! To znaczy, że on tu siedzi i siedzi?! Pora na mojego pranka!! To tak. Jak powiem swoją kwestię, to muszę uciekać. Wszystko zaplanowane!
Podbiegłem tam po cichutku i niczym atomówka wskoczyłem na ziemię tuż przed nim. Złapałem za swój kaptór i przyłożyłem do swojej twarzy, by wyglądać ja Darth Vader.
-Kim jesteś?- Że co? W sumie to się dobrze składa...
- KKhhh... Jestem twoim fatrem...khhh- boże to jest epickie. Już miałem brać nogi za pas, gdy nagle...
- Naprawdę?- Że co?! On na to poszedł?!
- Ni...- coś mnie olśniło- Tak! Tylko inaczej. Jestem twoim...ummm..stryjem.- uśmiechnąłem się. O mało co nie wybuchłem śmechem. Kurna stryjem! Kto by na to poszedł!? No! Najwidoczniej on!
- W takim razie, kim ja jestem?- on sobie oczu nie wypalił, tylko cały MÓZG!! Tak się da w ogóle?! Muszę coś zmyślić. W coś co on uwierzy.
- Nazywasz się Deku. O jakimś tam nazwisku. Nie pamiętam jakim! To w życiu nie potrzebne!-oj potrzebne, potrzebne... Nawet nie wiesz jak. Chyba coś sobie właśnie uświadomiłem. On nic nie PAMIĘTA! Jeśli dobrze kombinuję, to zapomniał o przyjaciołach, danych osobowych, a nawet o swoim quirku! Tak szansa na nowego złoczyńcę! Achhh...- Mieszkasz ze mną w barze. Chodzimy na miasto, dobrze się dogadujemy. Czasami jakoś się zabawimy...- tak... Wiem jak to brzmi, ale to nie to co myślicie. Chodzi o bitwy, bójki i tym podobne...- To co? Idziemy do domu?!- od kiedy jestem taki podekscytowany?
- Jasne!- Był zadowolony z wyjaśnienia? Łatwo mi poszło. Przywołałem Kurogiri'ego i poszliśmy. Tylko weszliśmy, a chłopak jak zaczarowany pobiegł do baru, przy którym stał mój towarzysz. Chyba nawet się wzdrygnął widząc chłopaka. - Stryju! A kto to jest?
- Twój......yyy...ojciec.- nic lepszego nie wymyśliłem.
-Ojcie...- Kurogiri był zaskoczony, ale w porę do niego się przeturlałem i zakryłem mu twarz. No jako tako ust nie miał. Zaskoczył o co mi chodzi.- Takkkk... Ojciec... Witaj..sy..synu...- Jakie to było sztuczne. Ja przynajmniej się cieszę, że mam kogoś pod opieką. Ten typ mnie po prostu przygnębia. Jak można się nie cieszyć z takiego,... zielonowłosego,...ummm...piegowatego,...yyy wielkooczego... chłopca?............ Sam się pogrążyłem.
-Jesteś już pewnie zmęczony. Idź się przespać, a ja i twój ojciec sobie jeszcze pogadamy.- to zabrzmiało jakby był tu niechciany. Przesadziłem z naciskiem. Jednak chyba mu to nie sprawiło przykrości.-Po schodach na prawo.- No raczej mu nie sprawiło przykrości, bo poleciał na górę jak Rainbowdash i się śmiał. YYyyyyyy nie ważne.
- Masz mi coś do powiedzenia, STRYJU?- nacisnął na ostatnie słowo. Aż mi w uszach zaświerczało.
- Chłopak kompletnie nic nie pamięta! Nawet własnego imienia! Powiedziałem mu o zmyślonym przeze mnie jego życiu. Uwierzył! A właśnie kupiłem te szklanki..- zauważyłem, że wydaje się radośniejszy, ale przygnębił się po tym co usłyszał potem.- Zbiłem je wszystkie, czekając aż ten frajer coś zrobi. Chyba zostawiłem całe potłuczone szkło w parku... No, ale jeśli o tym mowa...- podeszłem do zestawu karaoke i wziąłem mikrofon. Włączyłem kolorową podłogę.- Cierp!! Haha! Słuchaj tych The Best rymów!- był zdecydowanie zbity z tropu- Ja Tomura, idę sobie bez kapturaaa. Przede mną wielka góra, a przed nią leci chmura. Uważaj, bo moja brawura, zgniecie tamtego szczóra! Wybuduję tutaj mura i do wody zrobię nura! JEAAHHH- Kurogiri był cały czerwony, wyglądał jakby miał wybuchnąć. To dzięki moim epickim RymoM!!! -Jolo! Frajerzy! Zejdźcie ze sceny, bo Król rapu wchodzi!! JeaH!!!
Kurogiri czuł się chyba niezręcznie, bo schował się za barem i powtarzał:
- Wszystko dobrze, Wszystko dobrze...-w końcu zgrał się jakoś ze mną i wyszła niezła piosenka
- Tam mgła szaro bura...
-Wszystko dobrze, wszystko dobrze...
-Widzę tam w ziemi dziura...
- Wszystko dobrze, wszystko dobrze...
Śpiewaliśmy bardzo długo nawet tańczyliśmy. Uwaga breakdance wchodzi na parkiet.
- Dawaj! Solówkę Kuro!!...
TYM MIŁYM AKCENTEM KOŃCZYMY TEN ROZDZIAŁ. BIEDNY TOMURA, CO JA Z NIM ZROBIŁAMMM... AŻ MNIE PRZERAŻA... KUROGIRI OJCEM, A TOMURA STRYJEM? UUUUUUU... CIEKAWE, CZY SIĘ SPRAWDZĄ W ROLI OPIEKUNÓW? W KAŻDYM RAZIE DAJ GWOAZDKĘ, MOŻE ZOSTAW KOMENTARZ...
TUTAJ TAKI KOMIX. I WIEM, ŻE PISZĘ Z BŁĘDEM. MOJA TWÓRCZOŚĆ. POWINNIŚCIE POZNAĆ JAKI TO MOMENT. MAM NADZIEJĘ, ŻE SIĘ PODOBA! UWAGA PIOSENKA Z POCZĄTKU ROZWALA SYSTEM!!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro