Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Jeden upadek, tyle problemów.

PER DEKU.

Szkołaaaaaa... Cieszę się, że mogę się tu uczyć, ale bez przesady. W klasie panuje stoicki spokój. No tylko Kacchan skrzypi krzesłem i pstryka długopisem, z tą swoją wysuniętą mordą. Zauważyliście, że jak mówi to tak magicznie podnosi jedną stronę wargi? A jak zwyczajnie stoi to wysuwa dolną wargę i wygląda jak jakaś żyrafa! Masakra. Oprócz niego słychać jeszcze dźwięk kredy i pomruki rozdrażnionego wychowawcy. Lekcja minęła, wyszedłem na korytarz z kapturem wsuniętym na głowę. Usłyszałem za mną kroki, kto to mógł być jak nie...

- O. Uraraka, Iida, Todoroki. Coś potrzebujecie?- spytałem, starałem się wykrzesać z siebie troche entuzjazmu. Nie udało się.

- Nie chciałbyś z nami pójść gdzieś na miasto? Dzisiaj. Po szkole.- odezwała się Uraraka. W sumie czemu nie? Nie mam nic do stracenia jak tylko swoje bezwartościowe życie.

- Czemu nie? Gdzie się spotykamy?- spytałem.

- Pod bramą- odpowiedział Iida.

- Dobra. Do zobaczenia.- pomachałem im i odszedłem. Todoroki słowem się nie odezwał. Wyglądał na zamyślonego...nie, na zmartwionego. Ale czemu? Poszedłem korytarzem w stronę sali, w której miałem mieć lekcje. A tam kogo spotkałem? No zgadnijcie!

- Ne! Deku!- podszedł do mnie i strzelił pięścią w nos. Do oczu napłynęły mi łzy, co w sumie jest normalne, jako iż nerwy oczu są połączone z nosem. Nie pytajcie...

- Co..co chcesz Kacchan?- trochę się zlękłem. Achh...każdy dzień jest taki sam. Patrzył na mnie z wrogością. Czemu? Mnie nie pytajcie. Od zawsze tak miał. Nie wiem, dlaczego tak mnie nienawidzi.

- Nic przegrywie. Chciałem sobie poprawić humor! Dureń!- krzyknął i odszedł do klasy. Nie było jeszcze dzwonka. Usiadłem pod ścianą. Myślałem, że zaraz podejdzie do mnie pan Aizawa, ale po chwili się znudziłem i poszedłem do klasy. Idę, idę , patrzę przez drzwi, a tam Kacchan. Śpi w swojej codziennej pozie. Nogi na stole, głowa do tyłu. Mój wzrok zwróciło to, że blondyn nie miał na szyi krawata. Porozglądałem się. Znalazłem! W jego torbie... Nie myśląc, cichaczem podbiegłem do jego torby, wziąłem do ręki krawat. Przymierzałem się do założenia mu go na szyję. Przerzuciłem go dookoła jego szyi i już chciałem wiązać, gdy nagle spoczął na mnie niewyraźny, niewyspany wzrok Kacchana. Potem chyba zaskoczył o co chodzi.

- Co ty robisz?!- krzyknął zestresowany

- Co ja robię!?- powtórzyłem i się zamyśliłem. Po co ja tu w ogóle podszedłem?

- Czy próbowałeś założyć mi to cholerstwo na szyję?! Jeżeli tak to masz wpierdziel!!- Jego ręka zbliżała się do mojej twarzy, kiedy nagle zadzwonił dzwonek. Ufff... Udało mi się.- Jeszcze to dokończymy.- zapowiedział. Jednak nie... Mam przechlapane!

Szedłem właśnie z Uraraką, Todorokim, i Iidą. Na mieście o tej porze było bardzo cicho.. Wszystko było jakieś takie ciche...

- Idziemy na lody?- Zapytała nas Uraraka.

- W sumie czemu nie- Odpowiedziałem. Todoroki wyglądał jakby się nad czymś bardzo zastanawiał, więc postanowiłem wytrącić go z równowagi.- Todoroki-kun nad czym tak myślisz? Powiedz mi.- Ale on tylko odwrócił głowę w inną stronę, nie chciałem przegrać, więc złapałem go za ramiona i przybliżyłem blisko mych oczu- Powiedz mi! Zdradź mi swój sekret

- uhh.... Emm... Ehm... Hej! Widzieliście kto tam stoi?- powiedział, czuł się niezręcznie.. Odwróciłem głowę i w tłumie zauważyłem Kacchana... To mam zasłużony wpierdziel...

- Ejj!!! Deku, chyba musimy coś dokończyć!.- Krzyczał, ale nie był wkurzony, to po prostu było widać...

- Kacchan... Ja, no przepraszam... - wyjąkałem niechętnie, z lekkim dreszczem. Podbiegł do mnie i nagle... Wyciągnął ogromny karabin na wodę z trzema dyszami i strzelił mi prosto w twarz!

- Dziś śmingus dyngus(wtf jak to się pisze?) A to taka odmiana!- Powiedział radosny, aż zbyt, więc zapytałem.

-Co ci się stało Kacchan? Czemuś taki.. Radosny?- Ledwo przełknąłem ostatnie słowa gdy tylko jego mina zrobiła się pełna pogardy, agresywna i nieprzewidywalna.. Dostałem z łokcia w brzuch.

- Jeżeli masz na uwadze swoje cholerne życie to lepiej się mnie nie pytaj, okej?!- Był wrogi, ale potem się wyluzował- To moje ulubione święto! I jestem sz..sz..szcz..szczęśliwy! Kurna, jak wy to tak łatwo mówicie? Macie ode mnie taryfę ulgową. Słyszałem, że idziecie na lody, idę z wami- nikt nie zaprzeczał, wszyscy przestraszyli się Kacchana. Gdy dotarliśmy do lodziarni zobaczyliśmy tłum, uh... To tu podziali się wszyscy ludzie..

-O no nie! Dlaczego dziś?!- Jęczał Iida.

- Mam pomysł!- Bakugou powiedział to tak jakby naprawdę coś wykombinował.- Nie patrzcie się, debile!- No oczywiście, że podglądałem. Wypłoszył wszystkich swoją umiejętnością, czemu to mnie tak dziwi?- Droga wolna, ale za to wy płacicie- Wszyscy popatrzyli na Todorokiego, luknął na nich, westchnął, otworzył portwel i znowu westchnął.

- Całe moje oszczędności pójdą w piach...- Kacchan wziął lody czekoladowe, Uraraka truskawkowe, Lida śmietankowe, Todoroki miętowe.. Ja nie dostałem.. Todoroki popatrzył się na mnie i widziałem, że nawet lekko się uśmiechnął- Izuku, weź moje, ja mam w domu.

- Dzięki- Odpowiedziałem, nareszcie go złamałem, Jesssss!!!- Dobra muszę iść do domu mama dzwoni.

- Pa!-odpowidzieli, ale Todoroki miał zachwianą mowę... Coś jest z nim nietentego...

Wracałem sobie, o dziwo było ciemno. Wszędzie panował mrok, tylko księżyc świecił na tyle mocno, aby oświetlać mi drogę. Zastanawiałem się, co takiego się dzieje z Todorokim. Może ma jakieś problemy rodzinne albo zatruł się czymś. Kij to wie! Lecz coś wyglądał na rozkojarzonego. Cały czas się zastanawiałem. Wpadłem w kłąb myśli i nawet nie zauważyłem konara wystającego z betonu. Potknąłem się. Jedyne co poczółem to uczucie dziury w głowie. Straciłem przytomność.

PER BAKUGO.

Zobaczyłem tego cieniasa obok tych, jak oni tam mieli? Przyjaciół, tak to dobre słowo! Zerwałem się gwałtownie w jego stronę, jako iż był mój ulubiony dzień śmingus dyngus miałem ze sobą najwspanialszy karabin na wodę i krzyknąłem:

-Ejj!!! Deku musimy coś dokończyć!- Usłyszałem tylko jego mamrotanie, coś tam, że przeprasza.. Automatycznie wyciągnąłem karabin i strzeliłem mu prosto w ryj! Hell yeah!- Dziś śmingus dyngus, a to taka odmiana- Po chwili usłyszałem coś tak wkurzającego, że doprowadziło mnie to do szału!

-Co ci się stało Kacchan? Czemuś tak.. Radosny?- Oczywiście to był ten Cholerny Deku jakby choć na moment nie mógł zamknąć mordy.

-Jeśli masz na uwadze swoje cholerna życie, to lepiej się mnie nie pytaj, okej?!- Byłem wkurwiony, ale tak na maksa! Wyluzowałem się chwile potem- To moje ulubione święto i jestem sz...sz...szcz..szczęśliwy! Kurna! Jak wy to tak łatwo mówicie? Macie ode mnie taryfę ulgową. Słyszałem, że idziecie na lody idę z wami- Oczywiście, że nikt nie zaprzeczył jestem super! Potem ta masakryczna ludność przy lodziarni..- Mam pomysł!- Powiedziałem, ale to ewidentnie nie byłem ja- Nie patrzcie się debile!- Oh! To byłem ja! Wspaniałomyślnie wypłoszyłem ludzi swoją jakże cudowną umiejętnością! Reszta idiotów którzy mnie otaczali cośtam mamrotali, w końcu dostałem swe lody. Chwilę potem Deku polazł do domu, minutę później zwinął się Iida, potem Uraraka, Todoroki został ze mną... Po co?

- Poradzisz mi coś w jednej sprawie, nie śmiejąc się ani wkurzając?- zapytał, lekko się zdziwiłem.

- I przychodzisz z tym do mnie?

- Fakt... Ale tylko ty zostałeś, a poza tym nie nawidzisz ludzi otaczających cię!- powiedział to tak jakbym miał coś znaczyć.. Poczułem lekkie ukłucie w sercu. Dziwne.. Czyżbym cokolwiek znaczył? Jasne! Ale dlaczego mówi to ktoś taki? I po co? Oczywiście nie o takie ukłucie mi chodzi, nigdy nie byłem zakochany w chłopaku, to było coś innego. Poczułem, że ten człowiek naprawdę potrzebuje mojej rady!- Mów!

TO KONIEC ROZDZIAŁU, JEŻELI SIĘ PODOBAŁ TO NAPISZ ALBO ZOSTAW GWIAZDKĘ!  JEJKU! CO MU POWIEDZIAŁ TODOROKI? CIEKAWE NIE? JA WIEM ŻE WIĘKSZOŚĆ WIE, ALE NIEPEWNOŚĆ! TO CO LUBIĘ!


TO WYJŚCIE Z SYTUACJI.. AH..  KOLEJNY DZIEŃ ZA SOBĄ. SZKOŁA I MASA KONKURSÓŁW, NAUKI, LEKCJI, ALE HELLO! WIELKANOC, WOLNE! 

NIE ZRAŻAJCIE SIĘ W KOLEJNYCH ROZDZIAŁACH!! JA W WAS WIERZĘ!! MOŻE I BĘDĄ POPIEPRZONE ALE BŁAGAM DOTRWAJCIE DO KOŃCA!! BO WIDZĘ, ŻE PO PROSTU KTOŚ KTO TU DOCHODZI NIE GWIAZDKUJE KOLEJNYCH!!!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro