Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Jakby coś pozmieniać, to co?

•••••••••••••••7006 słów•••••••••••

To jest taki jakby EPILOG. hihi...ale zobaczymy, bo może coś się zmieni...

  ( błagam! Zróbmy tak, że Tytanic dopiero wychodzi w kinach, ok?! Błagam!)  

Wiele dni potem.... WIELE...

PER. BAKUGO

Która godzina? 00:34.....czemu tak późno? Jestem taki zmęczony......Komputer wali po oczach, ale nie wygaszę. Jestem zbyt znużony...Wstałem ostatni raz i poszedłem do kuchni po bułkę z chlebem. Wracając prawie się wywaliłem......o co chodzi? Przecież dziś wypiłem trzy energetyki....Położyłem się i zanim się obejrzałem zasnąłem...

Drrrrrrrrrrdrrrrrr

Znowu ten upierdliwy dzwonek.....Wychodzę spod kołdry. Czemu czuję się trochę cięższy? Jakbym z przodu nosił plecak, a nie z tyłu....Prostuję się, robię skłony i przecieram oczy. Krótka rozgrzewka na ranek nigdy nie szkodzi. Tyle, że dziś czuję się całkiem inaczej......Gdy wkładałem spodnie, były za duże.....schudłem? Podchodzę do lustra.........

- AAAAAAAAAAaaaaaaaaaa!!!!!!! Co to DO CHOLERY JEST?!- przyglądam się sobie. Mam trochę dłuższe włosy, większy biust. Co dziwne bo przecież jestem chłopakiem..... I nice ass... Jeszcze się przyglądam i dochodzę do wniosku.......- JESTEM OBOJNIAKIEM!!!- załamka! Czemu? Ale zaraz zaraz jednak nie jestem obojniakiem......- JESTEM DZIEWCZYNĄ!!!.........ugh.........Ale ładny jestem.....w tym przypadku ładna....Co nie zmienia faktu, że za godzinę mam lekcje....Jak się ubrać? Przecież nie ubiorę na siebie tego co zwykle, bo za duże.....

Idę do pokoju matki. Naszczęście ona jest już w pracy. Patrzę i przeszukuję szafę. Mimo, że narazie....oby nie na zawsze....jestem dziewczyną, muszę ubrać coś czego normalnie nigdy bym nie ubrał......KRÓTKIE SPODENKI!....i łańcuszek na boku.....ugh.... Jeszcze 20 minut temu leżałem na ziemi i płakałem. Próbowałem wykminić czemu ja? Ale skończyło się na tym, iż uznałem, że powinno przejść za jeden dzień. Oooo!! W ogóle moja mama ma w szafie koszulkę ze wzorem takim jak mam na ubraniu bohatera. Biere ją i wkładam w połowie do spodni. Reszta wisi na spodenkach. Podchodzę do lustra. Mam chwilę załamania i depresji. Czemu? Nigdy bym nie ubrał!!! Za co? No i się pozbierałem w końcu. Wychodzę z domu i zamykam drzwi na klucz.

Idę spokojnie. Moment, narazie jestem dziewczyną, nie? A dziewczyny nie mówią coś w stylu ,,ja byłam,, znaczy rodzaju żeńskiego? No chyba tak.........W myślach będę mówił jak chłopak, a na głos jak dziewczyna. Coś czuję, że to się źle skończy... Mam złe przeczucie. 

Stoję przed bramą. Boję się....że mnie rozpoznają. I wyśmieją.......ale jeżeli to zrobią to nie daruję im! Uduszę i zakopię głęboko pod ziemią! To co? Trzeba tam wejść.....Tak w ogóle to niezła ze mnie laska....jak na to, że jestem chłopakiem. Potem pomyślę co sprawiło, że wyglądam jak wyglądam. Mam naprawdę duży biust..........uciążliwe....Nie wiem jak dziewczyny znoszą coś takiego?! Bolą mnie plecy.....w życiu chyba jeszcze tyle nie nażekałem....cholera! Powoli wchodzę sobie po schodach i wchodzę na korytarz. Patrzę w telefon. Kirishima dzwonił, dwadzieścia razy......wywalę go z kontaktów. Nagle jakiś cień zasłania mi drogę.

- Hej, piękna. Jesteś tu nowa? ;3- Kaminari, czemu takie pytanie?

- Zejdź mi z drogi.. Nie widzisz, że idę?- powiedziałem możliwie nie moim normalnym głosem. Wyszedł słodki, ale zadziorny.

- Ale ostra! Wyluzuj złotko...- nie wytrzymam! Zara go za okno wywalę!!!!!

- To co?- zapytałem.

- Jak to co?- pytaniem na pytanie...mało inteligentne.

- No bo....dalej tu stoisz. Nie? A ja chcę przejść i zagradzasz mi drogę, więc......ŁASKAWIE RUSZ DUPĘ!- ups..wypsnęło mi się. Dziewczyny nie przeklinają, ani nie mówią brzydkich słów nie? Nielicząc mojej matki....

-Mrau!- SKOŃCZYŁO SIĘ!! żegnam ciebie!!! Wziąłem go za rękę i wywaliłem przez okno. Byłem na pierwszym piętrze. POCHYLIŁEM się aby zobaczyć jak daleko poleciał, ale nagle ktoś przede mną gwizdnął........Ale tragiczne uczucie. Jakbym był obserwowany, ale w inny sposób....

- Wiesz, jak się pochylasz...!- KIRISHIMA?!?!zapomniałem, że nie wolno mi się pochylać! Muszę jakoś łagodnie odpowiedzieć, ale gdy na niego patrzę śmiać mi się chce! Czerwony, cały czerwony. Ale zbok. Szybko ustawiłem się normalnie, ni będzie idiota jeden się przyglądał!

- Odejdź nieczysta siło!- krzyknąłem. Chciałem wulgarnie, ale ,,dziewczynie nie przystoi,,

- Czemu?- zapytał.- Wiesz, że wyglądasz znajomo?- ON MNIE ODKRYJE! Nieeee......

- Wybacz, ale nie znam cię....- coś mi przerwało. Ugh.....Denki powrócił...

- PIERWSZY DO NIEJ ZARWAŁEM!!!- krzyczał. 

- NIE PRAWDA! - krzyczał drugi. Skorzystałem z okazji i poszedłem do klasy. Otworzyłem drzwi na ościerz jak zwykle. I zwróciłem na siebie uwagę. Niestety..... Mineta....wyglądał jakby miał zaraz dostać zawału.

- Jak się nazywasz?!- zapytał. To ekscytacja czy zboczeństwo? Bo nie odróżniam....

- Takie mało inteligentne robaki nie muszą wiedzieć, proste.- wzruszyłem ramionami. Chciałem aby to wyszło wiarygodnie. Todorokiego dziś nie ma..........z nikim normalnie nie porozmawiam. Szkoda.... Choć podejrzewam, że jego reakcja byłaby podobna do reszty.

- Ee....lubię cię!- wrzasnęła Jiro. Jeszcze tego brakowało żebym rozmawiał z mniejszością społeczną.....

- Ja ciebie..........nie.- zaskoczona? Przecież podli ludzie mają taką naturę....co zrobisz jak nic nie zrobisz? Usiadłem na swoim miejscu. Wszyscy dziwnie si3 popatrzyli.

- Ty wiesz kto tu siedzi, nie?- zapytał Sero.

- Mój chłopak, a co?- Ale se bekę cisne z tych niedorozwiniętych debili!!!! Wyglądają jakby stracili coś ważnego........Miłe uczucie. Dominuję jak zwykle!

- COOO?!- Wparował Kirishima.

- TOOOoo....głuchy?- Nie mam nic więcej do dodania.

- ROMEO MA DZIEWCZYNĘ?! A ja to co? Pies?- darł się.

- Nie...no pewnie, że nie.....opowiadał mi o tobie.- jakby się zaczerwienił? Mój szyderczy plan!

- A co konkretnie...?

- Że jesteś brzydki, nie masz gustu. Zawsze do niego podchodzisz i zawsze obrywasz. Jesteś uległym bezwartościowym, nic nieznaczącym gównem. To skrót wszystkiego.....- Upadł na ziemię.

- To czemu nie ma Bakugo?- Zapytał Tokayami. Holy shit! Zapomniałem!

- Chory........znaczy nie wiem. Tylko se z was bekę cisnę. To nie mój chłopak jest dla mnie za dobry.....jesteśmy przyjaciółmi!- Wróciły im kolorki. Jak ,,miło,,..... Rozsiadłem się wygodnie. Czekam już tylko na początek lekcji.....

DRRRRRRRRRRDRRRRRR

Koniec! Nikt dalej nie wie kim jestem! Yupi! Udało się! Mam nadzieję, że jutro mi przejdzie..... Ale nie! Bo Kaminari zagradza mi drogę. Jełop...

- Idziesz ze mną do kina?- myślałem, że znowu go wywalę! Ale w sumie...jak na jego koszt to spoko.

- Na jaki film?- zapytałem.

- Romeo i Julia! - Jakby coś mnie przebiło na wylot. Romeo i bleh........julia......bleh....

- A może na.......... Tytanic?- Ooooo!!! To będzie dobre! Ghe.....ghe......Widziałem zwiastuny! To podobno dobry film i ma dobre recenzje.

- Emmm.....No okej....Damie się nie odmawia! Widzimy się jutro o 16 przy kinie. Bajo!:3- przeszły mnie ciarki. Teraz powrót....Po prostu powiem matce, że jestem jej synem. Hmmm.....ciekawe jak to jest mieć dziewczynę, nie? Pewnie jest uciążliwa.... Wracając do tematu kina...Ja nie wiem czy ta ,,magia,, do jutra wytrzyma.....najwyżej prawdziwy Bakugo pójdzie do kina. Otwieram drzwi do domu i matk wychyla się.

- Kim ty jesteś?- miała znudzoną minę.

- Może to dziwne, ale jestem twoim synem....Coś się porobiło i jestem dziewczyną...- odpowiedzoałem.

- Rozumiem i wierzę........- na jej twarzy pojawił się uśmiech.- ZAWSZE CHCIAŁAM MIEĆ CÓRKĘ! Poczekaj tu. Zaraz wracam!!!- wybiegła z domu. Gdzieś pognała. Przebrałem się w coś normalnego. Mam na myśli dres. Siadłem na łóżku. Wyciągnąłem kartkę i laptopa. Muszrę sobie zrobić zadanie..... Ciekawe po co pobiegła, nie? Oby nie jakieś kosmetyki........proszę. Patrzę i wchodzę w messenger. Nikogo...... Słyszę zamknięcie drzwi.- WRÓCIŁAM!!!! ZEJDŹ PROSZĘ!!- wstaję i schodzę. Aaaaaaaaa.......stanąłem jak wryty.

- C...co to jest?!- zapytałem. Jestem przerażony jak nigdy!

- Sukienka...nie widzisz? Jutro pójdziesz w niej do szkoły! - Sturlałem się ze schodów. Bosze!!! Jak to sukienka?! Co to za gónwo?!

- n......n......nie......proszę.....- jest rozczarowana...no nic muszę to zrobić....

Ahhh.....Noc. Uwielbiam noc! Jest ciemna, cicha i zabójcza! Idealna! Tylko czemu w rodzaju żeńskim? Wkurza......Aktualnie stoję sobie na stole z garnkiem mojego ulubionego dania. Wcinam je chohlami. A co mi tam, przecież nikt nie widzi........oprócz mamy.....no więc odkładam na stół garnek i sam z niego schodzę...przecieram usta.

- Dziewczynie nie przystoi..- kręci głową.

- A co ja baba?! - może i tak wyglądam, ale bez przesady....

- No....dopóki jesteś, znaczy nie jesteś sobą ja się wszystkim zajmę!- Powiedziała i poszła. Wróciłem do jedzenia mego przysmaku. Jutro muszę ubrać sukienkę, ta? Nie nawidzę być dziewczyną. Jak już znajdę kogoś kto mi to zrobił, zamorduję! Zauważyłem, że będąc babą szybciej się męczę, ale jakiś taki mądrzejszy się stałem......dziwne...Cóż! Równowaga musi być! Idę pomalutku do pokoju i siadam na łóżku. Nie mogę się pochylić, biust przeszkadza..... Ej chudy jestem.......Wskakuję na wagę. Ooooo jestem lekki! Waaaaa!!!! A nie ciężki! Postanowione jutro idę do KFC! Tadaaaa!!!!

Ranekkkk.....chcę uciec od rzeczywistości.... Sprawdźmy, czy dalej jestem dziewczyną. Nawet do lustra nie muszę podchodzić! Wystarczy, że się schylę! Nooo tak...dalej płeć piękna... Ja nie wiem jak dziewczyny z tym wytrzymują! Kurde, z przodu walizka, a z tyłu spadochron, tylko na dupie! Od dzisiaj podziwiam dziewczyny...naprawdę. I nie będę już mówił, że są deskami.... Idę do toalety....wracam z toalety...

- KATSUKI!!! ZŁAŹ NA DÓŁ!!- o nie! Chowam się pod zlew! Dzisiaj ta denna sukienka!! Aggrghh! Nie scodzę!- NIE WAŻ CHOWAĆ SIĘ POD ZLEWEM!!- dobra..przejżała mnie... Schodzę na dół, poddaję się...

- Proszę nie rób mi tego....- klęknąłem.

- Taka szansa nie zdarzy się nigdy więcej, więc zamilcz i zakładaj!- żóciła tym we mnie. To powoli to gówno wkładałem i wkładałem. Aż w końcu trzeba było zapiąć zamek na plecach.......ugh......Jak mi ktoś go w szkole odepnie to mu nie daruję!

- Ja chcę znowu być chłopakiem....- szepnąłem i położyłem się na ziemi, ale matka mnie podniosła. Kurde!

- Nie wybrudź! A teraz marsz do szkoły.- No to poszedłem. Ta sukienka jest za krótka i ma za duży dekolt.........upierdliwe......więc jak matka nie patrzyła skoczyłem po bluzę. Oh shit....zasłania całą sukienkę......chyba nikt się nie obrazi.

Ona nie umie ubrań wybierać! Za gorąco......muszę rozpiąć bluzę...a jeśli ktoś zobaczy? Nie.....kto by chciał patrzeć. Podobna temperatura co na Saharze...upał...Wziąłem do ręki butelkę wody i napiłem się. Ahh....odświerzenie. No to rozpiąłem bluzę.....teraz upał aż tak nie doskwiera. Jedyne o czym muszę pamiętać to aby się nie schylać! Mam na to za krótką sukienkę.......jestem cały czrwony. Czemu? Wstyd..Nie chcę już być dziewczyną! Właśnie mi się przypomniało. Idę z Denkim do kina na film. Mam nadzieję, że nie zrobi niczego głupiego... Jestem przy wejściu do szkoły. Zapomniełem się zapiąć....ugh......a tu stoi Kirishima.

- Co tam? Nie obiłaś się zbytnio?- Weź nie zaczynaj, oblechu. 

- Niby czemu?- zapytałem.

- Jak spadałaś z nieba? Bo wyglądasz jak anioł.- podszedł. Walnąłem go łokciem w brzuch.

- Zboczeniec...- wymamrotałem. Ale dziwnie mówi się to słowo....Może dlatego, że jest ono kierowane głównie do chłopaków? Tak. Szedłem dalej...Przy klasie stoi Denki. Denki......ten debil....z którym idę do kina....ehh.. Znowu się zacznie. Aktualnie skitrałem się z automatem. Pochyliłem się i patrzyłem w tamtą stronę. O NIE!!! zapomniałem, ale było już za późno....

- Łał.....- Obróciłem się. Najgorsza osoba, którą dzisiaj mogłem spotkać właśnie w taki sposób....Todoroki. A ja myślałem, że se z nim normalnie pogadam. Zamarłem. Tyle, że zamiast się wyprostować po prostu się obróciłem. On cały czas wlepia swe oczy w........no wiadomo! I aktualnie śorbie jakiś sorbet....ugh...

- .....- nie mam co powiedzieć! Ten wstyd! Czemu tak uwiera?!

- No to .......masz chłopaka?- Agh?! Shoto debilu co masz w głowie?! Oni są jacyś porąbani wszyscy?!

- A co?- jednakże jest bardzo intrygujące jak się zachowa...gdy tak powiem.

- Bo.....- Teraz zamiast patrzeć gdzieśtam. Wiadomo gdzie. Patrzy mi w oczy.- Jesteś ładna....- Umieram! Jednak nie.......zabij mnie ktoś! Za jakie grzechy?!

- Ahhaaa.......dzięki.- Jako typowa ,,dziewczyna,, trzeba podziękować. Przecież nie po to męczyłem się z matką.....Kazała mi się uczyć okazywać wdzięczność.....ugh...

- Czemu tak patrzysz na Denkiego? I jak się nazywasz?- Aaaaa.....mój czuły punkt! Nie mam pomysłu! Szybko, szybko coś wymyśl. Mam!

- Nazywam się Misaki. Ale nie lubię mówić jak mam na imię. Jeżeli chcesz mów do mnie Miku......A ta pierwsza sprawa. Dziś idę z nim do kina i nie chcę z nim rozmawiać przed tym! Więc cicho!- powiedziałem. To imie jest takie pospolite, ale w sumie nie narzekam. Tak naprawdę wlazłem niepostrzeżenie na ,,Behind the name,, ale ważne, że nikt nie widział.

- Może zabiorę się z wami? Jesteś śliczna, wiesz?- Zaraz zdechnę. Może iść z nami? Jak pójdzie to albo będzie mniej nieprzyjemnych sytuacji albo więcej.....Ale to chyba tamten debil musi zdecydować.....

- Zapytaj idiotę...- powiedziałem. Aha i - Dzięki, po raz kolejny...

- Warto o tym wspominać. Nie ma dużo takich osób....- hmmm? Coś go trapi?- Denki??!- krzyknął. On chce na mnie nieszczęście sprowadzić?! Debil!

- Co?!- odkrzyknął. I chyba mnie zauważył, bo podbiegł z krwią w nosie......aha....

- Mogę iść z wami do kina?- Zapytał Shoto. Jednak Denki był zwrócony w stronę automatu.

- Ty zdrajco! A ja myślałem, że jestesmy kumplami!

Automat: milczenie

- Rozumiem że pierwszy raz zarywasz do dziewczyn ale żeby mi kraść tą jedyną?!

Automat: milczenie

- Ja ci pokarzę!!! - żócił się na niego. I zaczął go okładać. Ahaaaa.....

- Todoroki, idziesz z nami.- powiedziałem. Rozpromienił się.

- Super! O której i gdzie?- zapytał.

- 16 w kinie. Nie spóźnij się.- poszedłem do klasy odrywając Denkiego od automatu. Szarpał się pewnie dlatego, że ciągnąłem go po podłodze. Czekaj...po podłodze.. O NIE! PRZECIEŻ MAM SUKIENKĘ NA SOBIE!! Jego mina mówi sama za siebie...aghh.. Póściłem go. Wszedłem do klasy, ale niestety drogę zagrodził mi zgadnijcie kto? Kirishima! Ten debil!

- Wiesz, że ja też idę do kina z wami słodka?- Niiiiieeeeeee!!!!!!!! To sprawka Denkiego! Popatrzyłem na niego morderczo.

- Czy ty karaluchu, pozwoliłeś iść mu z nami?!- zapytałem.

- Nieeee.......no skąd?- kłamie. Na sto procent.- Może......

- Mam nadzieję, że nic wam się nie pszytrafi.....- To jest sarkazm. Nie wyczuli. Ja zwiesiłem lekko głowę i usiadłem w ławce.

TIME SKIP

Koniec lekcji. Która godzina? 14:23.....za późno... Wstałem założyłem plecak na plecy i wychodziłem z klasy. Gdy przebiegł Denki i pociągnął za sobą strumień powietrza. Sukienka podeszła mi do góry. Na szczęście dość szybko zareagowałem i powstrzymałem strumień powietrza, ale nie na tyle by nikt nie zobaczył.....

- Waaaaa!!!!!- Krzyknęli Mineta, Kirishima, Denki, Shoto, Tokayami, Sero i.....Monoma? Co on tu robi. Jeszcze gwizdnęli. Zacząłem iść w ich stronę z psychicznym uśmiechem. Włosy zasłaniały mi jedno oko więc był jeszcze lepszy efekt! Chyba przeszły ich ciarki. Stanąłem przed nimi i wszyscy jeden po drugim dostawali z liścia w twarz. Ale to nie było zwykłe uderzenie. To było jakieś 60% mojej siły.

- Zboczuchy....- wymamrotałem i wracałem do domu. Tam matka kupiła mi nowy strój i .....gumkę do włosów? Po co? Bo idę do kina....już wie. Ugh..... Oo! A wiecie, że mam dzióry w uszach? Dopiero co zauważyłem. Ale nie takie dzóry, dźury, tylko takie na kolczyki. No i matka kupiła mi jakieś fajne. Takie w kształcie granatów wojskowych. Ładne...

Nadszedł czas pójścia do kina z tymi debilami, znowu nimi.....czy czasem nie może to być Sero? Albo Monoma? Albo ktoś inny?! Włożyłem na siebie te szmaty co mi matka kupiła. Co to za gówno?! Kuszulka do pępka?!?! Kto nosi takie badziewie?! I spódniczka, znowu. Jednak żeby tym razem nie stało się to co zwykle włożyłem pod nią krótkie czarne leginsy. I związałem włosy...podszedłem do lustra. Goły brzuch.......eh....trzeba to przeżyć... Szedłem w stronę wyjścia. Otworzyłem drzwi i wyszedłem. Powoli gnałem w stronę kina. Czekają tam na mnie największe debile tego świata........ Jestem przy wejściu. Jak tam wejdę to nie ma odwrotu, a jeżeli nie to prawdopodobnie będą do mnie wydzwaniać.....a ja muszę zobaczyć ten film!!!! Wchodzę i zamurowało mnie. Przeszły mnie ciarki. Oni.....oni tam stoją, ale w ...........garniturach! Po kiego grzyba im to?! A trampki na nogach, ta? Najważniejsze, że zdjeli marynarki.... Podszedłem.

- Po co wam te badziewia?- zapytałem. Natychmiast pobiegli do kibla i wrócili w bluzach i dżinsach. Mają prędkość.......masakra. Ważne, że niewygląda to na randkę. Bleh.......- Idziemy na ten film?- zapytałem.

- Czekaj słodziaku, jeszcze jaedna osoba ma dojść....- Ja mu zaraz pokarzę ,słodziaku!!!!!!!!!? Kto ma dojść? Kirishima......... Ty mi powiedz!

PER TEN KTOŚ.

Ale dawno mnie tu nie było. I dawno ich nie widziałem......tyle przykrości im stworzyłem. Ciekawe po co zaprosili mnie do kina? Stoję przed wejściem. Wchodzę, pierwsze co widzę to grupka chłopaków, a po środku jakaś dziewczyna........trochę mi jej żal..... O! Walnęła Denkiego w łeb. I teraz chyba mnie zauważyła........Bo patrzy zdziwiona.

- D...Deku?!?!- naprawdę zdziwiona. Biegnie teraz do mnie......z wyciągniętymi rękami. Też wyciągnę ręce.......to będzie chyba przytulas. Jest wyższa więc nie wiem jak to się skończy. Jest już prawie przede mną, ale zamiast mnie przytulić dostaję z nogi w brzuch. A potem z pięści w twarz.......boli.....czemu taka brutalna? Ał, ał, ał.....ciągnie mnie po podłodze w stronę chłopaków.

- Deku? Co wyzdrowiałeś już?- zapytał Shoto.

- Tak. A gdzie Kacchan?- ciekawe. Przestraszył się mnie? Może nie chciał mnie widzieć? Ała! Ta dziewczyna przygniotła mnie stopą do ziemi! Brutalna! Ale jednak śliczna.......

- Chory podobno, tak powiedziała Miku..- Miku? To chyba jakaś nowa...Powiedział Shoto.

- POWIEDZIAŁA CI JAK MA NA IMIĘ?!!?!- krzyknęła reszta. Oni nie wiedzieli?

- Zapytał, więc odpowiedziałam.- ale ma taki delikatny głosik. Nie dziwne, że oni wszyscy ją tu zabrali....

- To co idziemy na ten film?- zapytałem.

- Jasne!-krzyknęli.

PER BAKUGO

Siedzę w fotelu...otoczony przez głąby.. Z przodu Deku... Po lewej Kirishima... Po prawej Todoroki... A z tyłu Denki.... Brrrrr... Cały czas muszę siedzieć spięty, bo kurna nie wiem co mi mogą zrobić!

W trzymadle mam Cole, a w drugim popcorn... Co gorsza... I po jednej i po drugiej stronie siedzą debile, które pewnie będą chciały wykorzystać moment, by złapać mnie za rękę...bleh.. Znam się na takich sprawach... Oo! Zaczął się film! Deku jeszcze tylko odwrócił do mnie głowę i się uśmiechnął.

- Miłego oglądania.- powiedział i odwrócił się. Pfff... Co za fagas.. A jednak ciągnie mnie do jego włosów. Czochrałbym...Takie puszyste i ogólnie..zielone. Wzdechnąłem i wziąłem do ręki Colę, żeby mi ktoś się z niej nie napił. Mówiąc ktoś mam na myśli, wiecie kogo...

SKIP TIME

Minęła połowa filmu, a te dwa cymbały się do mnie przybliżyły! Czuję się tak niekomfortowo... Już trzy razy próbowali przełożyć swoje ręce przez moją szyję albo złapać za dłoń, a Denki z tyłu po prostu próbował mnie objąć. Za to zielonek nic nie robił, tylko od czasu do czasu komentował. Takimi tekstami ,,Smutne,, albo ,,Oo! Jak miło,, i czasami było widać jak porusza głową, ale robił to dyskretnie i cicho,  nie odwracał się do mnie w ogóle. W przeciwieństwie do głąbów. 

Chciałem sięgnąć po popcorn, ale moje palce zetknęły się z czymś nieprzyjemnym, a najgorsze, że to było po mojej lewej stronie... Kirishimaaaaaa.... Nie mówcie mi, że złapał mnie za rękę... Błagam... Zaczął dleikatnie zaciskać i przybliżył się do mnie... Reszta wykorzystała moją nieuwagę i stało się najgorsze... Denki objął moją szyję, a Todoroki przełożył swoją rękę przez moje plecy..brrrr... Przybliżyli się do mnie. Musiałem zareagować!

- Przepraszam was... Potrzebuję do łazienki...- powiedziałem najłagodniej jak mogłem. Wypuścili mnie..

- No spoko..

- Oki..

- Spoczko- jeszcze potrzebuję ich zgody?! Oni to mają tupet! Wyślizgnąłem się i wyszedłem z sali.

PER DEKU

To jest takie...ummmm... Piękne! Normalnie się wzruszam... Czemu?! Wziąłem kolejną garść popcornu, ale nie poczułem już go w kartonie. Skończył mi się?!

- Przepraszam was... Muszę do łazienki...- usłyszałem za plecami. Emmm.. Wracając do... Czemu TERAZ?!?! Popcorn mi się skończył!!! A Cole chociaż jeszcze mam? Zerknąłem. NIE!! No nie, bo po co?! Dobra! Spoko! Deku, nie denerwuj się, bo jak stryj będziesz wyglądał! Trza się kopsnąć po nowy popcorn i Cole! A może sobie wezmę nawet carmelowy? Hmmm... To dobry pomysł. 

Odwróciłem głowę. Oo! Nie było Miku! Aha..no tak..poszła do klopika... Patrzyłem na wyraźnie wyczekujących jej chłopaków.

- Oi. Ja muszę iść po nowy zapas żareła! Popilnujecie mi miejsca?- uśmiechnąłem się. Popatrzyli na mnie jakbym coś knuł, ale potem się rozpromienili.

- Okejka. - powiedzieli razem. Wyszedłem z sali. Ominie mnie dobry moment filmu!! Whyyyy?! Podbiegłem sobie do kasy, była mała kolejka, więc mam nadzieję, że mi to nie zajmie dużo czasu.

PER BAKUGO

Jestem.....w..damskim....kiblu.... Będę miał traumę do końca życia... Chociaż.. Ładnie tu. Ładniej niż w męskim. Zadbany ten kibel. Co robię w tej chwili? Pochylam się nad zlewem i oskarżam swoje życie o taki obrut spraw. Fajnie, nie? Każdy powinien spróbować!........ Otórz NIE! Nie róbcie tego co ja...brrrr...

Jesteś gotów Katsuki?! JESTEM! Jesteś gotowy na resztę filmu z idiotami?! JESTEM! Jesteś gotów na zniesienie ich przytulanek?! NIE JESTEM! Aaaaaaaaa... Kogo ja oszukuję? Jedynym, który mi się nie wpiernicza pod nogi to Kapustka... W sensie Deku... On w ogóle się do mnie nie przystawia... Może to ma coś wspólnego z tym, że ma swoją miłość? I nie chce innej? Oby...

Muszę się pozbierać! JESTEM GOTÓW NA WSZYSTKO! Wcale nieeeee... Ale ciiii...  Potem spytam się Deku o co biega.. A teraz czas na koszmar.. Wyszedłem z damskiej i skierowałem się do sali. Po drodze zabaczyłem zielonowłosego, który stał przy kasie. O coś prosił nieźle wnerwioną kasjerkę. Po chwili dostał kubek Coli, karton popcornu i ...nachosy?! Ja muszę spróbować! Odwrócił się w moją stronę i się wystraszył, a potem zaczął się śmiać. Taki jakby zawstydzony... Zrobił mi się rumieniec...słodko wygląda....hah... Stop! Nie myśl o nim teraz!

- Nieźle mnie nastraszyłaś.- mój rumieniec się powiększył. Chłopak podbiegł do mnie i wyciągnął nachosy.- Chcesz pare?

- No pewka. Raczej, że tak:)- zachichotałem, bo tak na pewno zrobiłaby dziewczyna. Wziąłem jednego i ugryzłem. AAAA!!! Cudne! Ale nie zabiorę mu, bo nie jestem pełnoprawnym Katsukim... Ehhhh.. To ma minusy...- Pycha!

- Jeszcze nie próbowałem, ale wierzę ci na słowo. Wracamy?- zapytał. Pokiwałem głową.- Tylko wiesz... Może nie razem, bo se chłopaki coś złego pomyślą i będzie na mnie....- dziwne.. Wcale nie próbuje zarywać.. Spytam go teraz!

- Aaaa.. Powiedz mi.. Czemu nie jesteś jak tamta banda idiotów... ? Znaczy chłopaków!- szybko zareagowałem- W sensie, że nie próbujesz do mnie zarywać?- zaśmiał się lekko.

- Bo już jestem zakochany, głupia... I nie pragnę nikogo innego bardziej od tej osoby. Tak po prostu... Będziesz wiedzieć jak też się zakochasz.- co? W sumie spodziewałem się takiej odpowiedzi, ale.. Teraz bardziej mnie interesuje o kim on mówi... Zatopiłem się w myślach i nawet nie zauważyłem kiedy był już przy drzwiach.- To odczekaj pięć minut!

Czekam, czekam, czekam... Dobra! Wchodzę! I już na starcie widzę śledzące mnie oczy... Todokupa, Denkishit i Gównoshima... O bosz... Niech ten film się skończy! Siadam na swoim miejscu. Deku od razu się odwrócił.

-Jeśli chcesz możesz jeść nachosy. Faktycznie są mocne... Aż mnie język pali...- wystawił język na znak, że go piecze. Przesypał mi połowę nachosów do innego kubełka i mi podał.

- Dzięks.- odpowiedziałem. Odwrócił się. Nie!! Błagam! Okiiiiiii.. Wszystko będzie dobrze...

SKIP TIME

Nic nie będzie dobrze......nieeee... Jestem otoczony. Jeszcze tylko pare sekund! Jest! KONIEC FILMU! Wstałem i pomachałem do chłopaków.

- No nic... Muszę się już zbierać! Pa ..ekhem..debile...ekhem..- nie usłyszeli tego ostatniego, no oprucz Deku. Zaśmiał się cicho. Słodziak. Tamci się trochę oburzyli.

- Idziemy z tobą!- krzyknęli. No więc szłem do wyjścia ściśnięty przez rozpłakanych kretynów. Tak.. Rozpłakanych.. A czemu? Nooo z powodu ostatniej bardzo NIE wzruszającej sceny. Wyszliśmy na zewnątrz. Odetchnąłem.

- No to pa!- odeszłem pare kroków, ale zostałem złapany za rękę przez gównowłosego...

- A nie mogę iść z tobą?

-Nie ....gównie... Wypad.- warknąłem. Deku przymknął lekko oczy, gdy to powiedziałem. Nie mam nic do niego, bo przez resztę filmu zachowywał się jakby go nie było. Także no... Za drugą r3kę złapał mnie Denki.

- A ja?!

-Zabierz łapy, bo ugryzę...- zasyczałem. Znowu wzrok Deku. Teraz do mojej nogi przyczłapał Todoroki.

- To może ja?!- mam ich dość! Co im się dzieje?!

- NIE! KURNA! SHINE!- walnąłem ich po głowach i zabrałem się stąd. Czułem wiercący we mnie dziurę wzrok zielonka. Jakby czegoś szukał albo co gorsza...prawie znalazł...

SKIP TIME

Wszedłem do domu. I pierwsze co... Zbudziło się monstrum!!! Boo!!

PER DEKU

No to sobie wracam do mojego prawdziwego domu i dostrzegam iż ta dziewczyna wchodzi do domu Kacchana... A potem słyszę coś takiego:

- KATSUKI!! MYJ NACZYNIA!!! I PO CO CI SIĘ SZFENDAĆ?!?!- to była matka Kacchana, ale czemu nakrzyczała na tą dziewczynę? Czekaj...czekaj.. Wszystko składa się w logiczną całość!! Ten sam wygląd, te same reakcje, to samo!!! Przecież MIKU JEST KACCHANEM!!! Chyba...trzeba to sprawdzić! 

Idę po niego i już nawet mam pewien pomysł. Pobiegłem szybko do domu i przebrałem się w swoje złoczyńskie ciuchy. Wróciłem z prędkością światła. Założyłem moją maskę i wio!

PER KATSUKI

Dopiero co wlazłem do domu, a matka już krzyczy!! Co z tego, że jestem dziewczyną! Idę się przebrać...mam dość tej sukienki... Ale, NIEEEE! Bo nie można! Przecież zawsze ktoś musi zadzwonić tym głupim dzwonkiem do drzwi!! Uchyliłem drzwi.

- czego?!- zapytałem nie patrząc.

- OZNAJMIAM CI, ŻE PORYWAM CIĘ!- niet. Wypad.

- WTF? Człowieku, a raczej Deku..... Nie umiesz. Idź sobie bo siarę robisz....- powiedziałem i zamknąłem drzwi, jednak coś mi przeszkodziło.

- Pozwolisz mi wejść Miku..?- zapytał.

- Niet.-odpowiedziałem.

- Czemu?

- Bliet. Wypad mi spod drzwi, idź do swojego pod mostem.- powiedziałem.

-;_;- Uśmiechnąłem się.

- Heh...... No dobra właź, ale tylko na moment.......- Oznajmiłem.

- Wgl czemu jesteś w domu Kacchana?- spytał. KUFA! PRZECIEŻ ZAPOMNIAŁEM!

- Bo... Bo..... Bo dziś u niego nocuję! A on poszedł do sklepu!- krzyknąłem.

- Aaahaaa.............ok.- poszliśmy do salonu.

Usiedliśmy. Zrobiłem coś do jedzenia, oczywiście tylko sobie, nie będę marnował jedzenia dla chłopca spod mostu! Deku powiedział, że musi do kibla, ale jedno mnie zaniepokoiło... Miał na sobie ten sam strój co, gdy był villainem... Ale szczerze..wygląda w nim bardziej noooo..wiecie... ekhem. ekhem... Minęła chwila i usłyszałem skrzypienie drzwi.

- Co się tak ociąga-nagle na moją głowę trafiło coś czarnego. Ciemność, panika i w ogóle... Poczułem jakiś słodki zapach i różowy dymek... Powoli traciłem wizję i stałem się jakiś taki senny... Co to? Środek usypiający? - D..D..De..ku..c.c...cooo..ty..- padłem. Ostatnie co usłyszałem to były jego słowa..

- Nieistotne...- i śmiech. Poczułem jak mnie podnosi i chyba w pozycji jak mąż, żonę...ale nie ...mam.. siły....

TIME SKIP

Moja głowa...boli jak cholira... Nie mam ochoty otwierać oczu, ale coś mi mówi, że raczej powinienem... Wszystko sobie przypomniałem. Deku. Otruł mnie. Jak on mógł?! Uchyliłem jedno oko, zobaczyłem ....CIEMNOŚĆ..... Kto by się spodziewał? No na pewno nie ja... Ale trzeba znaleźć tego parszywego kalafiora... Uchyliłem drugie oko.

-Ooooo... Obudziła się śpiąca królewna.....-napiąłem wszystkie mięśnie. Kogo to głos? Męski i szyderczy.. Zaśmiał się. Ej. C..c..czy to głos...Deku? Zaczynam się bać... 

Nagle po mojej prawej stronie zapaliło się światło..skierowane na ...dziewczynę... A..a.ale to ta vampirka! Ta sama, żółty, wyblakły sweter, dwa koki, krótka spódniczka, mundurek szkolny i te zęby...wyszczerzone... Siedziała na jakimś stole i machała nogami. Śmiała się...

- O jaka ładna...- śmiech zgrozy- Czy mogę ją upiększyć?- i jakieś dziwne ruchy zafascynowania.. Wolę nie! Ja znam jej upiększanie.

- Kino... Prawda, że idealne miejsce na randkę?- Deku? Czemu się śmiejesz?- Szkoda, że jedna osoba się nie pojawiła..- Co się tutaj dzieje? Nagle ta dziewczyna wstała i do mnie podbiegła. Wystraszyłem się, ale nie będę okazywać słabości, bo to będzie moja zguba, tym bardziej, że nawet nie wiem gdzie jestem...

- Szkoda, szkoda...- znowu śmiech.. Jak ona miała na imię? Chyba Toga... No to ta Toga usiadła na ziemi parę metrów ode mnie. Czemu ona tak cieszy michę? 

Światło poleciało za nią, a teraz włączyło się kolejne, ale jakieś takie bardziej przyćmione. Zwrócone było na kolesia.....o nie....nie... Na tego nieiesko włosego rękonosza.. Shigaraki... Siedział przy barze, zgarbiony i kręcił kieliszkiem, chyba nie miał tej magicznej ręki na ryju... Nagle ten gość nienaturalnie odchylił głowę w moją stronę i się uśmiechnął..brrrrr... najgorszy typ jakiego kiedykolwiek widziałem.. Zaśmiał się na swój sposób. I znowu usłyszałem głos Deku.

- Wiesz? To dziwne, że gdy pojawiłaś się w kinie, nie było tej osoby.... Prawda?- wyczułem kroki po mojej lewej stronie. Zachciałem na niego krzyknąć, ale coś mi nie pozwoliło. Taśma?! Spróbowałem się poruszyć. Nie dało się..byłem przytwierdzony do krzesła. Ten nieboszczyk wstał od baru i zaczął iść  w moją stronę.

-Oh...nie możesz się wydostać? Hue..hue... tak mi przykro..-ohhhh słowa przesiąknięte sarkazmem... Nie znoszę. Usiadł obok vampirzycy, ale z dala od niej...jakby jej nie lubił. 

Światło poszło za  nim, ale teraz kolejne się włączyło. Skierowane na stojącego pod ścianą zombiaka... No tego ze szwami na ryju. Od gapił mój styl włosów!!! NIE!! Szedł w moją stronę.

- Potem w jego domu, byłaś ty...a go samego nie było.. Prawda, że dziwne?- ponownie śmiech Deku. Niech no on tylko się tu pojawi.. Tak mu szczelę... Tym razem kroki były za mną, odwróciłem głowę, automatycznie została przyciągnięta znowu do tego krzesła. Zachciałem krzyknąć.

-Cooo? Chciałbyś coś powiedzieć? Hmmm? ...Jaka szkoda...-OO! Level up! Ten zarechotał! Podszedł do wysuszonej jaszczurki, usiadł obok niego. Czekaj, co? Objął Shigarakiego dookoła szyi, ale jakoś tak czule... TO! JEST! DZIWNE! Tym razem usłyszałem kroki przede mną. Ostatni? Kto jest kolejny? Pojawiło się światło... Ale samej osoby nie było widać, jedynie cień.

-Wszędzie gdzie byłaś, nie było go... Znowu dziwne...  Zachowywałaś się jak on... Dziwniejsze... Znasz nasz wszystkich mimo, że my nie znamy ciebie....-pojawiły się pierwsze rysy, Twarz, ubranie... Deku... Co on wymyślił albo..o nie! NIE! NIE!! Domyślił się?!- Prawda Miku..?-nagle zniknął. Co? Gdzie? Jak?-A może raczej...Kacchan? Hmm?

-AAAAAA!!! -krzyknąłem.., a no tak, było słychać tylko chlupanie przez tą taśmę. Deku był za mną. Jak on się tam znalazł i dlaczego jestem taki przestraszony? Co gorsza... Przejżał mnie. O matko...Ale przypał.. Jego twarz wychyliła się na poziomie mojej twarzy.

-Dobrze mówię?-zaśmiał się. To jest straszne! Odwróciłem głowę- Aha..no tak.. -Zapomniałbym ..Przeszedł dookoła mnie i kucnął naprzeciwko mnie. Zerknął w moje oczy-Jaki wzrok nienawiści..,ale co to? Strach?

 Wyciągnął rękę do mojej twarzy. Złapał za koniec taśmy. Zacisnąłem oczy, czekając na ból. Nie nadszedł. Tylko lekkie mrowienie. Otworzyłem oczy. Deku powoli ściągał tą taśmę.. Zostałem uwolniony, ale tylko od tej taśmy. Nic mi nie zostaje prócz przyznania się...

-No masz mnie...- jego uśmiech się powiększył i odskoczył.

-Sam się przyznałeś! Myślałem, że będzie gorzej... Tatku!

-Już.-odpowiedział jakiś gruby głos. Co? Czemu ja jestem taki głupi?! I tatku? Nie rozumiem, ale jestem zły...

Wszystkie światła się zapaliły i mym oczom ukazała się Liga Złoczyńców. I Cyprian?! Siedziałem w barze? Nagle na moich kolanach usiadł Deku. Jakoś tak mi się ciepło zrobiło.

-To jak to się stało, że jesteś dziewczyną Kacchan?-zapytał. Zrobiłem się jakiś taki bardziej spokojny.., może to przez jego bliskość?

-Sam nie wiem..- dalej brzmiałem jak dziewczyna..ehhh- Dobry jesteś... Przejżałeś mnie.

-Wiesz. Miało się te piękne lata w Lidze Złoczyńców ze stryjaszkiem i rodzinką!

- Że kim?-no niby kiedyś coś mówił o jakiejś rodzince...

- No mną!-odezwał się wysuszony trup.

-Aha..ok... Wyglądasz na stryja.- parsknąłem śmiechem. Oburzył się. I dobrze!

-Czekaj chwilkę...- zawołał Deku. Przyłożył palec do brody jakby się zastanawiał. Słodko wygląda...- Jest tylko jeden złoczyńca umiejący zamienić kogoś płcią...- oczy zielonka zwężyły się i zwróciły w stronę Cypriana, który w tej chwili gwizdał i odwracał wzrok.

- Czy to pana sprawka, panie Cyprianie..?- uuuu zasyczał Deku. Taki groźny? Trochę straszny... Zmienił się... Cyprian w tej chwili ,,NIEZAUWAŻENIE,, cofał się do ściany...

- O czym ty mówissssz..? Przecież ja na odwyku przesssiedziałem...- był już pod tą ścianą. Nagle Deku wstał i zaczął iść w stronę trzęsiportka. Miał jakąś ciemną aurę... Serio straszniejszy jest... Ale wciąż nie dorasta mi do pięt.

- Taaaaaak...?-nie no serio mnie teraz dreszcz przeleciał. Zielonek zaiskrzył zielonymi piorunami. Ja nie mogę! Chcę być już wolny!

- Nooooooo..teoretycznie... Wiesssz jak to jessst...Hhe..- Cyprian popatrzył w oczy Deku i spóścił głowę.- No niechcący tak ssię ssstało....- cała aura odparowała i zielonowłosy chłopak wrócił do mnie.

- A umiesz to odczarować?- wyszczerzył się Deku. Schował się za mną, a ja już po chwili czułem jak moje nadgarstki zostają odwiązane. Ale cholerstwo! Teraz boli?! Piecze... Przetarłem nadgarstki, jeszcze nogi, ale chłopak chyba jeszcze nie zamieżał mnie puścić... GRRrr...

-No raczej... Myślisssz, że kim jessstem? Ale musssicie wyjśsssć-

- Jak to?!- oburzył się mój kalafior, który w tej chwili znowu siedział na moich kolanach.

- W ssenssie on.- Cyprian wskazał palcem na Shigarakiego- Rozprassza mnie sswoją obecnośsscią....- niebieskowłosy zwężył źrenice i wstał, gdy wychodził odwrócił głowę i zachyczał. Za nim poszedł Dabi? O! Przypomniało mi się imię tego debila!

-No tooooo.. Jak to zrobisz?- tym razem to ja zapytałem. Tak! W końcu!

- Nie twój interesssss...- oj. oj. oj. Cyprian chyba nie jest zadowolony... Deku wstał i poszedł gdzieś za bar.... Nie zostawiaj mnie! Cieciu!- To będzie boleć..... hue hue..

No to nieźle.. Deku zostawił mnie z jakimś pedałem w rurkach i brzydulą siedzącą na dywanie... Co robi ten wenżopodobny? Ej. Nie podoba mi się to. Otworzył paszczę i wziął jakąś fiolkę... Przyłożył sobie do zęba... Ej. Coś zielonego po tych kłach płynęło...ej.. Deku? Gdzie jesteś? Kiedy jesteś potrzebny? Jak była połowa fiolki. podszedł do mnie i się nachylił z uśmiechem sadysty...

- Wolissssz powoli, czy sssszybko? Oba bolą tak sssamo...-hmmmm skoro bolą tak samo, to wolę te szybkie rozwiązanie.

- Szybko...- wzruszył ramionami i wywalił za siebie fiolkę, a potem roztworzył swoją paszczę.. C..c..co? Co on chce zrobić? Wziął moją rękę i odwrócił żyłami do góry. Próbowałem wyrwać się. T..t..to jest s..s.straszne... Przybliżył swoją paszczę do mojej ręki, a raczej żył - C..c..co?!?!- byłem przerażony. Gość rozwarł paszczę mocniej i te jego kły się wydłużyły...jak? C..c..co? Nagle odchylił się i z wielką prędkością zbliżył swoje zęby do moich żył- DEKU!!!!!!!- krzyknąłem gdy się wbił. - AAAAAAAA!!! PARZYY!!!! PRZESTAŃ!!! -Zacząłem się wyrywać i wiercić, czułem jak to coś przepływa przez moje krwiobiegi..

- CO?!- wyłonił się mój ratunek. Widziałem go zamazanego przez łzy- CO TY ROBISZ?!

Miał już biec w moją stronę. Tak! Ratuj mnie spod tego pedalskiego wenża!! Proszę! Bo sam się nie wyrwę! Czuję jakby te kły przebiły mi się na wylot! Ale Cyprian wskazał ręką, żeby zielonek poczekał. NIE!!! Zobaczyłem jak Cyprian odchyla głowę i przeciera usta, a całe uczucie zniknęło. Walnąłem go w głowę z całej siły. OO! Jakiś silniejszy jestem!

-Kacchan! - żucił się na mnie kalafior. Upadliśmy razem z krzesłem i Cyprianem. Chłopak się do mnie przytulił...Byłem dość zaskoczony.- W tej formie wolę cię bardziej.- to..ja.. już ..jestem.. normalny? Zerknąłem na siebie. Brak spadochronu, brak plecaka... YES!!!!! Mocno przytuliłem Deku.

-Jestem NORMALNY!-zaciesz jak kurna wiewiórki do orzecha.. Napotkałem wzrok Deku, a on mój.. Oboje się zarumieniliśmy.

- Nie ma za co...trepy..- żaden Cyprian mnie teraz nie przeszkodzi... Chyba sobie poszedł. 

Zostałem tylko ja i Deku. Razem przytuleni do siebie.., wpatrujący się w swoje oczy... Zerknąłem na jego usta.. Zagryzłem wargę. On przymknął oczy i zachichotał. Przyciągnąłem jego twarz do mojej, a on złączył nasze usta w pocałunku. Tak mi tego uczucia brakowało... Pocałunek był delikatny i uczuciowy, taki jaki preferuję... Po minucie odczepił się ode mnie. Co? czemu tak szybko? Wstał uśmiechnięty, ja wciąż leżałem na tym krześle...no bo miałem przyczepione do niego nogi.

- Co się stało?- zapytałem. Nie bardzo zadowala mnie tak krótki pocałunek...

- Popatrz na swoje żyły, nogi i na mnie.- zaśmiał się. Zrobiłem co powiedział. Na żyły... Całe zakrwawione!!!  CO SIĘ STAŁO?! Dobra... Nogi... No przyczepione do krzesła... Deku... Ma na sobie fartuch.. Aha. On był w kuchni!

-Okej..i co?- zaczerwieniłem się. Podeszła do mnie ta Toga.

- Mamuśka się tobą zajmie! Prawda?- czekaj? Co? O nie..nie..

- No ba! Zmykaj do kuchni i zrób coś pysznego, bo będzie po twoim blondynku!- zarechotała. O nie... Nie zostawiaj mnie Deku. Poszedł sobie....... O nie. Zapłaci mi za to! Ta dziewczyna podeszła do mnie i miała w ręce apteczkę. Kucnęła obok mnie i podniosła moją rękę. Wyciągnęła z apteczki jakieś rzeczy i bandaż.- Więc.... jesteście razem?- co to za pytanie? oł...

- Tak. A raczej...nie wiem...- uświadomiłem sobie, że wcale, żaden z nas nie pytał się drugiego, czy będziemy razem.

- No to fajnie.. hihi... Jak wróci to mu powiedz!- obandażowała mi rękę. Zabrała się za więzy na nogach.

PER DEKU

- Czemu jeszcze go nie zapytałeś?!- no nie wiem stryju...

-Nie mam pojęcia..

- Spójrz. Ja i Dabi jesteśmy razem. A czemu? Bo Dabi mi to zaproponował!- szfagier przytulił stryja. Ek. Właśnie.. Chyba mogę już do nich mówić po imieniu, nie? Kurcze.. Zbyt się przyzwyczaiłem.. Tego już się nie da odwrócić...

- No dobrAAAAAAĄAAAAAĄA!!!!!! TO SIÉ PALI!!- wystraszony dobiegłem na zewnątrz pod barek. Zobaczyłem wzrok niezrozumienia w oczach Kacchana. Złapałem za pierwszą lepszą butelkę i wróciłem do kuchni.

- LEJ TO!- wrzasnął szfagier. Szybko wylałem na ogień tą ciecz, ogień zgasł. Popatrzyłem na tą rzekomą gaśnicę, jeśli mogę to tak nazwać, którą była.....była.....by...ła.........Tequila.... Czyli innymi słowy mówiąc...alkohol....

- Może...lepiej... uciekajmy...hehe..- wziąłem nogi za pas, a za mną stryj i szfagier. Sekundy do wybuchu były ograniczone! Wybiegłem i od razu napotkałem zmartwionego Kacchana. Złapałem go za rękę nim w ogóle zdążył zareagować. Tamci pociągnęli matkę, na szczęście ojciec wyszedł. Wyskoczyłem na dwór, wbijając się w murawę, a obok mnie leciała reszta. 

Usłyszałem ogłuszający dźwięk i falę jak po atomówce. Pole rażenia! Za mną zrobiło się okropnie gorąco, a ja dostałem zaćmy i ogłuchłem. Słyszałem w uszach piszczenie. Odwróciłem głowę, tym samym przycisnąłem głowę blondyna w trawę..ufff zakryłem mu uszy.. Przed moimi oczamistął okropny widok... Wybuchnięty bar, wszystko się pali jak normalnie po wojnie! Ludzie.. Ale HARDCORE... Jeśli ktoś tam został, a tak NIE jest, to czułbym podziw do tej osoby.

Trochę się uspokoiło, więc wstałem. Wciąż słyszałem piszczenie. Obok mnie wstał Kacchan i zaczął na mnie krzyczeć, heh.. Gdybym to ja coś słyszał, a tak nie było, więc tylko kiwałem głową i uśmiechałem się jak głupi. W końcu przybrał jakiś taki przebiegły wyraz twarzy i coś mówił. Kiwałem głową, aż dostałem czymś twardym w głowę. Uuuuuuuuuuuuu! Boli!! Ale co to?!

-... KUUU!!! DEKUUUUU!! OI! Słyszysz ty mnie?!- pokiwałem głową, wciąż oszołomiony. Kacchan się uśmiechnął, ale jakby myślał, że wciąż nic nie słyszę...- Czyli, że zgadzasz się, że w poniedziałek u mnie nocujesz? Przez trzy dni.- uśmiechnął się zwycięsko.

- Nie.- zaśmiałem się. On się wystraszył.

- Wszystko słyszałeś?!?! To czemu tylko głupio KIWASZ ŁBEM?!?!- warknął na mnie.

-Bo dopiero teraz usłyszałem co mówisz. I przestań się wydzierać!- skarciłem go i klapnąłem po włosach. Odwróciłem głowę, by popatrzeć na katastrofę, której jestem twórcą.- Myślisz, że ktoś przeżyłby taki wybuch?

- Nie... Nie ma szans. A tak w ogóle....dzięki...że mnie....uratowałeś....- słodko się zaczerwienił.

- Nie ma spra- zaciąłem się, bo zobaczyłem czyjś cień przy spalonej framudze drzwi. Ten ktoś wyszedł.- PAN CYPRIAN?!?!?!- wrzasnąłem. O NIM ZAPOMNIELIŚMY?! JAK?! Właśnie.. Jak on się uratował?!

-No, a niby kto...?- oczom nie wierzę!!!- No już zamknij tej ryj, bo ci zęby wylecą.... Cieniasssss...- syknął. Że jak?! Jak żeś mnie nazwał?! No dobra... Spoko... Odwróciłem głowę spowrotem do Kacchana, który chyba bez przerwy na mnie patrzył... Pomachałem mu ręką przed oczami.

-O czym tak myślisz?- zapytałem. Wzdrygnął się i odwrócił wzrok. Pocierał swoją szyję i był zarumieniony...

- A o takich tam...głupku...- popatrzył mi w oczy. Nagle przypomniało mi się, że miałem go o coś spytać. Spaliłem buraka i z ukosa spojrzałem w oczy matce, która od razu wiedziała co robić.

- Nooo! To my mamy sprawy do załatwienia gdzieś INDZIEJ. Zostawimy was tu.. Papatki!- pociągnęła stryja, szfagra i Cypriana. Ten pierwszy chciał protestować.

- Co?! Czemu?!- zastał uciszony i zabrany. Gdy straciłem ich z oczu, westchnąłem i popatrzyłem w oczy Kacchana, który wciąż odwracał wzrok, byleby nie patrzeć mi w oczy.

- No więc....- weszliśmy sobie w zdanie. Zaśmialiśmy się nerwowo. Popatrzył mi w końcu w oczy. Wyglądał teraz pewnie tak samo jak ja.. Czerwony i w ogóle..

- Ty zacznij..- poprosiłem.

- Nie... Ty zacznij...- odpowiedził tak samo zawstydzony. Zebrałem w sobie całą odwagę i nabrałem powietrza.

- Więc... Jesteś dla mnie kimś więcej niż tylko przyjacielem, o czym wiemy oboje.. Iii... Kocham cię...więc... Może... nie chciałbyś....zostać....

- ..moim...chłopakiem?- dokończył. Spaliłem większego buraka. On też. Złapał mnie za rękę i zajrzał w moje oczy.- Tak idioto...- też popatrzyłem i się uśmiechnąłem.

- Ja też.- Kacchan przybliżył swoje usta do moich i złożył na nich delikatny pocałunek. Miły... Przytuliłem się do niego, ale nagle zostałem przestraszony na zawał.

- CO TU SIĘ ODWALIŁO DEBILE?!?!?!?!?!?- oo! Ojciec wrócił. Mamy problem. Złapałem Kacchana za rękę i pociągnąłem za sobą, biegnąc, ale on pewnej chwili spróbował nas zastopować.

- Czekaj!- stanąłem- To na pewno nie chcesz przyjść do mnie na noc w poniedziałek?- zaśmiałem się i pociągnąłem go dalej za sobą.

- Chodź już głuptasie..

- Czyli się zgadzasz?! Czy nie?- krzyknął z nadzieją.

- Pomyśl Kacchan..- znowu się zaśmiałem, a on uśmiechnął się triumfalnie i wyprzedził mnie, łapiąc w pasie i zakładając sobie na ramię.- Hej! Puść mnie!- zachichotałem.

- Nie! - krzyknął i pobiegł razem ze mną w stronę prawdziwego piekła. Ojciec już się wyżywał na reszcie. Idziemy na spotkanie z jedynym DIABŁEM! TYM JEDYNYM!


I tak kończymy tą książkę! Ufffff... MAM OGROMNĄ NADZIEJĘ, ŻE WAM SIĘ PODOBA! INFORMEJSZYNPOD RYSKIEM I TUTEJ.:) 

ZAWSZE CHCIAŁAM SPRAWDZIĆ BAKUGO W ROLI DZIEWCZYNY. I TAK O SOBIE GO WYOBRAŻAM. OCZYWIŚCIE ZROBIŁAM RYSUNEK JAK WYGLĄDA. BO KIM JESTEM? ATRYSTĄ.....DOBRA NIE WAŻNE. KOLEJNY ROZDZIAŁ SKOŃCZONY.MAM NADZIEJĘ, ŻE WIECIE, ŻE TO TYLKO DODATEK, NIE? WIĘC MOŻLIWE, ŻE BĘDĄ JESZCZE JAKIEŚ, ALE NIE OBIECUJĘ... JAK UZNAM, ŻE NIE TO SKOŃCZĘ TĄ KSIĄŻKĘ...;3

Ej... A teraz zauważcie coś... Toga dalej siedziała na tym dywanie... Podczas ich pocałunku, podczas wysysania przez Cypriana magji z łył Bakusia i ogólnie przez ten cały czas...xd co ja zrobiłam?

TA PIERWSZA GRUBA WYSZŁA.......TA OSTATNIA TEŻ.......ALE WIADOMO, ŻE MAJĄ BYĆ CHUDE! SORKI NIE MAJĄ KOLCZYKÓW, ALE WIECIE, ŻE MUSZĄ MIEĆ.

* Dobra ludziska... To serio koniec i już nie ściemniam, ani nic takiego, no chyba..że... Chcecie wiedzieć co będzie się działo na nocce u Bakusia! W sensie taki kolejny dodatek albo imprezkę karaoke u Tomury  w barze! Piszcie! Bo wiecie... Jeśli już nie chcecie to daję ,,ZAKOŃCZ OPOWIEŚĆ,, i koniec:)

* Chciałam jeszcze nominować pare osób, ale nie wiem czy mi się opłaca i czy ktoś nie byłby urażony.. Hihi.. Więc nom.. Razczej nominków nie będzie, ale może się to zmienić. 

* Napisz mi tutaj osobo, która przeczytała każdy rozdział bez żadnych ominięć i od czasu do czasu komentowała, to będę wiedzieć kogo nominować jak coś. Tylko BEZ ściem. Albo jeśli czytałeś od któregoś momentu i byłeś cały czas aktywny:)))))33 

TO JA SERDECZNIE DZIĘKUJĘ ZA CZYTANIE.

BAJO!!!!!!!

Nieeeeeee. ZROBIĘ OSTATNI ROZDZIAŁ(DODATEK) z villain deku... Dla was i kończę, bo mam już dość. A poza tym zapraszam was do mojej nowej książki o KIRIBAKU FANTASY Z ORIENTALNYMI LUDŹMI;;;;;;) TUTAJ WIEM, ŻE ISTNIEJĄ ME BRATNIE DUSZE I MÓWIĄ:

•••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••KIRIBAKU ŻYCIEM••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••

Albo nie zrobię...XD jakie myślenie...

CZEKAJTA! JESZCZE WAM ZROBIĘ ROZPISKĘ JAK POWSTAWAŁY TE ROZDZIAŁY! NO WINC TAK...

( 5- iąte powstawało jeszcze przed zawieszeniem XD)

1 powstało pierwsze ( zaczęłam pisać 2, 4)

2powstało drugie( zaczęte 3, 4)

3powstało czwarte( w trakcie 4)

4no i powstało ostatnie.....

5 powstało trzecie(w tym czasie pisanie 4, połowa 3)

DOBAR...BAJO!

Aha! I chciałabym wszystkich zaprosić do nowej książki KIRIBAKU, jako, że ta została już zakończona! Heh! Serdecznie zapraszam! Jeśli jeszcze jej nie widzicie na moim profilu to znaczy, że jeszcze nie opublikowałam, ale pewnie już jest także... MIŁEGO CZYTANIA!

To pod tym punktem... piszcie czy CHCECIE KOLEJNĄ CZĘŚĆ?! bo mam pomysł. Ale to będzie ostatnia i związana być może z karaoke ale bym nie zdradzała! XD

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro