Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Galeria. cz.1

Timeback. Jeszcze przed wyjściem Katsukiego, Kaminariego i Kirishimy do centrum handlowego.

PER DEKU

Obudziłem się jak zwykle. Popatrzyłem na krzesło, na którym miał wisieć mój zielony dres. Nie było. Zamiast tego dostałem czarny! Co to? Jakiś LEVEL UP?! Dobra, ubrałem się. Po chwili coś sobie uświadomiłem. Przecież ja na schodach zasnąłem!! Ktoś musiał mnie przenieść. Hmm... Schodziłem po schodach. Było cicho, nienaturalnie cicho... O tej porze to stryj chyba powinien zapodawać rapy. Poszedłem w stronę sali treningowej, innymi słowy...podwórka... Ktoś mi jednak zagrodził drogę. Oparł łokieć o bok drzwi i spojrzał na mnie. Wyglądał jakby czegoś oczekiwał.

- Dzień dobry?- raczej zapytałem, niż powiedziałem.

- Zgadnij co będziesz dzisiaj robił?!- był podekscytowany?- Ulepszyłem trochę naszą ,,salę treningową" - tutaj zrobił cudzysłów w powietrzu. To mnie zaskoczyło.- Wyskakuj z tego baru i pokarz co potrafisz!- on mnie zachęcił. Chyba nie miał cierpliwości, bo wypchnął mnie na trawę. Moia twarz zatknęła się z twardym gruntem.

- Wow!!- udało mi się wykrztusić, gdy już wstałem. Na drzewach wisiały tarcze. Nawet z jednego zwisał worek treningowy. Dookoła całego podwórka została wytyczona trasa. Jeszcze coś było w trawie, ale się ni dopatrzyłem.

- Cudowny co nie?- wzdrygnąłem się. Stryj pojawił się tak z nikąd obok mnie. Też był zachwycony. Podał mi szklankę.- Rzuć byle gdzie.- Wykonałem polecenie. Trafiłem w sam środek tarczy!! Woww!! Podał mi drugą- Teraz wyceluj.- Rzuciłem i przeleciała obok wybranego przeze mnie celu. Zmartwiłem się.- Nic nie szkodzi. To nawet lepiej, że umiesz bez celowania.- on ma w sobie jakąś aurę. Jak coś powie, to mnie kwiatki porastają. I jeszcze mnie POCHWALIŁ! Rozumiecie to?!

- Naprawdę?- coś mu jednak chyba nie wierzyłem.

-Poczekaj i nie podglądaj.- pobiegł gdzieś. Usłyszałem dźwięk obijanego szkła. Wrócił. Podał mi trzy szklanki- Rzuć na oślep. Znowu.- no wykonałem, a co miałem zrobić? Okazało się, że trafiłem w trzy inne szklanki ustawione na ziemi.

- Hell Yeah!!- to szczęście.

- Dobrze. To wiem w czym jesteś dobry. Teraz ci coś pokarzę.- zerwał z drzewa najbliższe jabłko. I je zepsuł. W sensie, że stało się sflaczałe i czarne!!

- Jak to zrobiłeś stryju?!- moje zaskoczenie wychodziło po za granice możliwości.

- Widzisz. 80% ludzi na świecie ma moce. Moją jest rozkład. Większość ludzi z mocami staje się bohaterami, a reszta jest spychana w dół. Na dno. Dlatego musimy ich zwalczać. Gardzą nami! Wyśmiewają. Jednym z nich jest ten blondyn. Trzeba go, jak i ich, unikać, a może raczej poznawać plany. Musimy się bronić.- zamyślił się na chwilę- Ty też masz moc. Wzmacniającą, czy coś takiego. Musisz nauczyć się z niej korzystać.- ja naprawdę mam moc?! Poczułem, że zaraz wybuchnę ze szczęścia.- To teraz rób cztery okrążenia.- że jak?

- Już robię, stryju.-mój entuzjazm spadł. Biegłem.  W sumie upadłem dwa razy, nie, jednak ten drugi się nie liczy, bo stryj specjalnie podłożył mi nogę. Skończyłem około 16:00. Tak punktualnie? Byłem cały mokry. Wycieńczony i zmęczony.

- Uwaga! Twój ojciec dzisiaj zrobił obiad!- stryj przetarł swoje ręce i popędził do drzwi. Zrobiłem to co on. Zamiast normalnie wejść, mój stryj przeturlał się pod bar i w ostatnim momencie niczym spidermen skoczył na ojca. WTF?!- Co na obiad?!!- krzyknął, siędząc na głowie ,,kucharza". Ten był zdezorientowany. Po chwili się uspokoił. Zrzucił z siebie stryja, który leżał teraz twarzą do podłogi.

- Kotlety schabowe, ziemniaki i mizeria.- to takie pospolite danie, a jednak nigdy się nie nudzi- Do tego kompot! Znaczy, chciałem powiedzieć Cola!- był z siebie wyraźnie zadowolony.- A po tym deser.

- Deser!??!- krzyknęliśmy razem ze stryjem. On automatycznie się podniusł i z prędkością światła zasiadł przy barze. Ehhh... Jest dalej nieprzewidywalny. Pokręcił się na obrotowym krześle, tak, że spadł z niego. Był taki szczęśliwy, zbyt szczęśliwy... To mi nie gra ze sobą... Chociaż, jakby tak popatrzeć na ostatnie wydarzenia, nie zmienił się.

Dostaliśmy sztućce i talerze. Mój stryj chyba zaraz wyjdzie z siebie. Co on obiadu nie jadł? Siedzi i pissssszczy przez zęby. Ten dźwięk jest dziwny, brzmi jak człowiek z depresją, po rozstaniu się z czymś. Właśnie. Z CZYMŚ. Mam na myśli obiad...Taaa...

Wyłożyliśmy na swoje talerze, całą masę żarcia. Sory. Nie my tylko ojciec. Było to tak ładnie przyżądzone i przygotowane, że mnie i stryja dopadła fala szczęśliwego płaczu. Spróbowałem. Ile przypraw! To jest najpyszniejsza rzecz jaką w życiu jadłem!! Chciałem coś powiedzieć, ale stryj mnie uprzedził.

- Kuro! Nie chciałeś nigdy startować w Top Chef?! To jest pyszne!! Zgniutłbyś, tego tam, jak on ma...Amaro!- to chyba nie ten program?- A Pascal kłaniałby ci się do stup!

- Chciałem. Ale...nieważne...- czy on się zarumienił?! Nie wiem jak to zobaczyłem, ale typie! Widziałeś kiedyś żeby mój ojciec się zarumienił?!

- Ważne, ważne!- stryj nie dawał za wygraną. Przybliżył swoją twarz do dymu? mojego ojca i nie zwężył źrenic. On je ROZSZEŻYŁ!! Powieki miał mocno otworzone, a te źrenice dopełniały cały efekt. Jaki chyba chciał uzyskać. Był uśmiechnięty, ale tak normalnie.- Mów!..

- No nie wpuścili mnie, bo jestem dymem! Myśleli, że zepsuję zapachy innych potraw!- wycisnął z siebie. Byłem nieco zaskoczony. Chciałem pójść do tego Amaro i mu przywalić w mordę. Nie ważne, że nie wiem kto to jest! Stryj poklepał go po ramieniu. Od razu się rozpromienił.

- A właśnie! Deku, czy zauważyłeś, że dzisiaj masz czarny dres?- zagadał do mnie niebieskowłosy.

- Tak! Wyglądam teraz prawie jak ty!- spojrzałem na chwilę na ubiór mojego stryja.- Skoro już mowa o ubraniach.., to co ty masz NA SOBIE?!- miał na sobie różową bluzę! Ale taką rażącą! Wcześniej nie zwróciłem na to uwagi.

- Taki dzieciak obsmarkał całą moją czarną bluzę. Szukałem innej w szafie, ale KTOŚ postanowił je wszystkie wyrzucić...- spojrzał ukradkiem, z przymkniętymi powiekami na ojca. Wiedziałem  kim był ten ktoś.- Ostałała się tylko ta. Wyszukałem ją w czeluściach mojej szafy...

- Aha...- wyknułem pewien plan.- Mam propozycję nie do odrzucenia.., ale powiem po jedzeniu.- byli wyraźnie zaintrygowani. Jestem taki podły! Zjedliśmy szybko i czas na moją propozycję!

- No to co tam wymyśliłeś?- ten plan jest boski. I upakarzający, ale nie dla mnie. Stryj patrzył mi w oczy.

- Pamiętaj, że to nie do odrzucenia.- upomniałem- Pójdziemy ZNOWU do centrum handlowego i kupimy ci nowe ciuchy!- zachowuję się jak jakaś dziewczyna. Boże... To jednak jest upakarzające... Chciałem odwrócić wzrok od oczu stryja, ale przyciągały. Tak jakbym w nie wpadł, zataczałem się w czerwonym blasku. Wydawało mi się, czy on patrzył coraz intensywniej?

- Nieee...

- To nie do odrzucenia! Pamiętasz?!- przypomniałem. Stryj wydawał się być w kropce. Wiedziałem czemu. Też nie chciałbym pójść w różowej bluzie do centrum handlowego... Uuu..

- Niech będzie! I tak mnie nikt nie rozpozna!-no chyba, że ten blondyn tam będzie. To nas w tedy zauważy.

- Ja się pod tym nie podpisuję. - oświadczył ojciec. Przestraszył mnie. O mało z krzesła nie spadłem. Zgodziliśmy się, w końcu i tak jest na każde nasze wezwanie.

- To chodźmy- zakrzyknąłem. Cieszę się! 

- Daj mi chwilę.- uspokoił mnie stryj- Zaraz wrócę.- wstał i poszedł do swojego pokoju. Gdy zniknął z pola widzenia popatrzyłem w stronę jego lokum.

- To co? Idziesz podsłuchiwać?- ojciec! To je najwspanialszy pomysł jaki mogłem usłyszeć! Popędziłem cichutko i stanąłem, przykładając ucho do drzwi. Usłyszałem coś z czego chciało mi się śmiać. Stryj prowadził monolog!!

- Wszystko będzie dobrze... Kupisz nową czarną bluzę i wyrzucisz tę różową... Będziesz musiał przejść tylko...niezauważony...obok kilku...kilkunastu...kilkudziesięciu...kilkuset osób.- ostatnie powiedział jakby był w życiowej rozterce i zaraz miał sobie odebrać życie. Smutno mi się zrobiło.- Dobra! Trzeba zacząć tę grę!- usłyszałem, że idzie w moją stronę. Szybko zbiegłem i ustawiłem się w najniewinniejszej pozie. Niebieskowłosy zszedł.

- Podsłuchiwałeś?- spytał. Przejrzał mnie!

- Nieee..-skłamałem.

- Widzę dobrze! Może słyszę gorzej.. Nie ważne. To najgorsza poza jaką mogłeś wymyślić! Jeszcze nie widziałem żebyś dobrowolnie wycierał szklanki!- o matko! O matko! Naprawdę jest dobry!- Oszczędź mi tych mąk i chodźmy już. Ci też coś kupię.

Że co? Nawet się nie wściekł!? Ojciec otworzył portal i byliśmy już w tym centrum. Po lewej zobaczyłem pierwszy sklep odzieżowy. Złapałem stryja za ramię i pociągnąłem go za sobą. Na szczęście nikt nie zobaczył OGROMEJ DZIURY, KTÓRA SPROWADZIŁA DWOJE LUDZI. Mięliśmy założone kaptury. Jak on śmiesznie wyglądał w tej różowej bluzie! Tak słodzitko... W ogóle, skąd on miał tą bluzę? Dotarliśmy do tego sklepu. Podszedłem pod stoisko z bluzami. Najbardziej żypuciła mi się w oczy, taka z napisem ,,Nie jestem leniwy, tylko energooszczędny'', oczywiście bluza ta była czarna. Stryj znalazł inną, chyba mu się podobała. Miała napis ,, Moja twarz brzmi znajomo?'' A styłu niej takie wielkie,, Nieeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee....?" WTF!? Epicka! Bierzemy ją. Znaleźliśmy rozmiar.

- Jakie nosisz koszule. W sensie jaki rozmiar?- spytał po chwili. Zaskoczył mnie to. Odpowiedziałem mu. Przynajmniej to pamiętam. Chodziliśmy po jednym i tym samym sklepie. Stryj znalazł jeszcze pare epickich bluz! On ma gust. Jedna z napisem ,, Twój kot mnie nie lubi. Głaszcze i drapie pod brodą..." , inna to było jakieś przekleństwo ,,Potłuczone kieliszki, w barze rozdeptane". Akurat takie znaleźliśmy. Aż mu zazdroszczę. Jak tak chodziłem to zauważyłem, że stryj nosi w ręce coś zielonego, jak moje włosy, czarnego i czerwonego. Zastanawiałem się. Dalej nosił tą różową bluzę. Nagle zobaczyłem coś pięknego. Okulary! Czarne! Do motocyklu! Takie bombastyczne. I kapelusze!

- Ja chcę!- wskazałem palcem na tamten sklep. Stryj automatycznie się tam skierował.-Mam pomysł! Rozdzielmy się! Ja znajdę coś dla ciebie, a ty dla mnie!- zgodził się. Pobiegłem do okularów. Wybrałem naj kozaczniejsze jakie zauważyłem. Czarne z cienkimi oprawami! Świetne! To tera czapka! Wybrałem taką prostą, też czarną, ale co najważniejsze. Moją uwagę przykół pewien drobiazg. Opaska z uszami kota! Stryj będzie zachwycony! Zapłaciłem jego pieniędzmi i poszedłem do wyjścia. Oparłem się o drzwi. Nagle gdzieś w dali zobaczyłem tego blondyna. Byli z nim dwaj inni, ale nie przyglądałem im się. Znacznie bardziej ciekawił mnie sam blondyn. Wpatrywałem się w niego. On jakoś zaalarmowany, nie wiem jak to zrobił, odwrócił się w moją stronę. Coś złapało mnie w pasie i pociągnęło ze sobą. Ufff... Tamten mnie nie zobaczył. Spostrzegłem, że w pasie trzyma mnie jakiś koleś w różowej bluzie..... A no tak, to mój stryj.

- Co tam?! Masz wszystko?- pokiwałem głową. Zaprowadził mnie do łazienki i podał te tajemnicze rzeczy. Zauważyłem w nich czarny kapelusz, tego samego koloru okulary i maskę. Miała nadrukowane ostre zęby, zielone. Spodobało mi się- Przebierz się.- wstąpiłem do męskiej i się przebrałem. Czarne dżinsy i buty. Zielona koszula w kolorze moich włosów. Na nią założyłem taką czarną, nie wiem jak to się nazywa, marynarkę bez rękawów. Do tego krawat. Czerwony, niczym przepiękne oczy mojego stryja. Oo i rękawiczki, także czarne. Sięgały do nadgarstków. Na koniec włożyłem tą maskę, ale opuściłem ją na szyję. Na głowie ułożyłem kapelusz i dopełniłem to okularami. Spojrzałem w lustro. Teraz wyglądam jak ciacho. Tak doroślej. Przyjrzałem się moim oczom. Są węższe niż ostatnio. I nie takie duże. Wow! Mogę iść się pokazać. 

Wyszedłem. Stryja chyba zatkało. Włożyłem do worka ściągnięte ubrania. Podałem mu go. Teraz czas na przebranie stryja. Dałem mu tylko okulary, czapkę i opaskę. Inna bluza by nie pasowała. Tylko ta różowa! Patrzył na mnie zdezorientowany. A no tak kupiłem jeszcze komin. Z nadrukiem wąsów. Zapomniałem wam wspomnieć. Podałem mu go. Wiecie co? Z przestrachem patrzył na tą opaskę. Z miną,,Za jakie grzechy?'' Wszedł to łazienki  i po chwili wyszedł. Kaptura nie miał już na głowie. Zamiast tego czapkę nasuniętą na włosy, ale czekaj... On je ułożył! Tak żeby wyglądały na grzywkę. Zgadnijcie co miał na czapce. KOCIE USZY! Ubrał je! Jak słodko... Różowa bluza, kocie uszy, yyy...okulary, yyyy i yyy komin z wąsami. Pięknie.

- Nareszcie jakoś wyglądasz- zagadał- Jak z tamtąd wyszedłeś, to cię nie poznałem. Wyglądasz teraz, bez skojarzeń, przystojniej. Dobrze. Niestety będziesz rzucał się w oczy, ale nie samym sobą. Wyglądem. Jestem pewien, że nikt cię nie rozpozna! Chodźmy! 

- Chyba polubiłeś sklepy!- zawołałem. Pochodziliśmy jeszcze po paru. Potem przeżuciliśmy to wszystko przez portal, bo za ciężko było. Stryj musiał do toalety, więc puścił mnie do kawiarni.

CIĄG DALSZY NASTĄPI...MUSIAŁAM TO PODZIELIĆ NA DWIE CZĘŚCI. PRZEPRASZAM. ZOSTAW ŁAPKĘ I KOMENTARZ. JAK Z YOUTUBE !

W MOICH MYŚLACH TAK WYGLĄDALI TOMURA I DEKU  W TYCH PRZEBRANIACH

WIEM, ŻE BRAK OKULARÓW DEKU, ALE NIE CHCIAŁY WYJŚĆ. WIECIE. KAŻDY MOŻE ICH SOBIE INACZEJ WYOBRAŻAĆ.




















Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro