Armia o ból dupy!!!
•••••••••••••5507 słów•••••••••••••
CHYBA SIĘ ZAKOCHAŁAM........ EJ.... SOBIE SŁUCHAM NIE...? TAK PIĘKNEGO I IDEALNEGO WYKONANIA AMV Z BNHA JESZCZE NIE WIDZIAŁAM... SERIO. TO JEST PIĘKNE I CUDOWNE. DAŁABYM TYPOWI LIKEA, ALE NIE MAM KONTA NA GOOGLE........................ SERIO WOW...
https://youtu.be/mxQNT8MBjQ8
MACIE TUTAJ LINK....
PER BAKUGO
Byłem już dosłownie pod drzewem, kiedy zobaczyłem wiewiórkę?.... Co za brzydal. Taka czarna wiewióra z ogromnym żółtym okiem... Patrzy się na mnie. Brrr... Fuu.. Odwróciłem wzrok. To to tak szeleściło? Nieee.. Musiało być tam coś jeszcze, bo w ogóle gdzie ten gościu? Przypatrzę się bardziej.
PER DEKU
Jeden stryj.... Drugi stryj.... Trzeci stryj... Czwarty stryj... Ósmy stryj.... Piędziesiąty stryj... Setny szfagier......łeeeee... Ja kce do domu!! Nawet liczenie mi nie pomaga! Ten blondas stoi pod drzewem i się wpatruje tutaj!! Ale jakby mnie nie widział.. A no tak. Jestem przykryty dość dużą kupą liści.
Moje oczy padły na mojego wybawcę. Ooooołl... Brrr... Czemu wiewiórka?! I to jeszcze taka?! No dobra... Nie będę się skarżył. Oo i już wiem co dam szfagrowi na urodziny! Razem z tą wiewiórą będą przechodzić depresję. Hihi.. Ale to nie czas na śmiech..
Ten chłopak nazywa się Bakugo, nie? No to patrzy..się...centralnie...na..mnie... Tylko chyba mnie nie widzi. Po tej emocjonalnej chwili napięcia oswrócił wzrok i skierował się ku domu.
- Może mi się coś przywidziało..- usłyszałem jego mruknięcie. Ok! To mój czas by się zwinąć! Wziąłem w ręce tego potwora z piekła rodem i zleciałem z drzewa. Ale to coś drapie! Zostawiło mi rany i jeszcze w dodatku gryzie! Schowałem to pod koszulkę, bo głośne jest. Uciekłem. Aua! Aua! Aua! Drapie mnie w brzuch!
PER DABI
- Za mało mi płacili.......- Powiedziałem.
- Mi dalej mało płacą...... A bycie lekarzem proste nie jest!- stwierdził afro, amerykańczyk.
- Znasz kogoś jeszcze kto ma takie samo zdanie?- Zapytałem.
- Taaa.... Przyjaciele z pracy. A co?- zapytał.
- Stworzymy armię! Strajk do rządu o lepszą płacę! - krzyknąłem natchniony.
- Tak!- powiedział. Po czym zadzwonił do kumpli.
PER BAKUGO
Byłem prawie pewien, że coś tam jest. A tam tylko dupna wiewiórka........ Poczułem dziwne ukucie w sercu... Jakby kogoś mi brakowało... Hmm..Kirishimie trza w lekcjach pomóc, choćby nie wiem jak bardzo by mi się nie chciało to trza..... Wchodzę do domu i tak pięknie lecę na plask.
- Cholera!- Leżę.
- O pardon, zapomniałam postawić znaku, że podłogę umyłam huehue....- Matka się wyłoniła. Teraz jestem jak Magda Gessler co też się wyglebała w wejściu do restauracji. Potem krzyczała na wszystkich.........
- Mamo...... Chyba nogę złamałem...- Powiedziałem. To jest prank, ale Kirishima dziwnie się po tym stwierdzeniu zachowuje.... Ma dreszcze i wgl. O co kaman?
- Jak to? Ledwo się glebnął, a już noga złamana....!- Poszła do kuchni- Dasz radę iść z buta do szpitala, prawda słonko?- Ostatni raz się pokazała.
- Tiaaa.... Złamana noga, a i tak z buta.......- Powiedziałem. Kiri chyba nie wyczół sarkazmu bo podbiegł.
- J...j...ja cię zabiorę!- krzyknął. Dziwny jest...
- Nie dzięki gównie....( gównie- Przezywam się tak z bratem. A raczej on mnie, ale fajnie brzmi) - szepnąłem po czym wstałem.
- TOŻ TO CUD!!- Matka is back..... Powróciła. Ale pobiegła do kibla, bo po kryjomu wsypałem jej do herbaty środek przeczyszczający ha ha ha....
- Kiri? Idziesz..?- Zapytałem.
- J..j...jasne...- Czemu on się tak jąka? Coś mi umkęło? Coś co stało się kiedyś? Bo ja nie wiem.... Nje rozumiem tego człowieka. Jakby jednak nie przyszedł tu po lekcje...... Ale przecież nic się nigdy nie stało, nie? Czy o czymś zapomniałem..? Po schodach, pod górę, do pokoju, przy biórku......
- Siadaj na moim krześle...- Powiedziałem. Po czym przysunąłem stół i swoje inne krzesło. Kiri miał z czegoś zaciesz natomiast to nie jest mi wiadome...- W czym ci pomóc..?- zapytałem. On patrzył na terrarium Samona...- Coś nie tak?
- Nie........ Matematyka.- powiedział. Zwrócił wzrok na mnie... Wyjąłem zeszyt i mu pokazałem zadania i inne takie beznadzieje.
TIME SKIP
Ostatnie zadanie. Coś napisał.. Popatrzyłem. Walnąłem go raz w głowę gazetą i zacząłem tlumaczyć( powiedzmy, że są na potęgach, ok? Bo to taki prosty temat, że no)
- Jeśli masz pierwiastek z pięciu-Wskazałem na zadaniu i zacząłem zakreślać- a podnisisz do potęgi to oczywistym będzie, że liczba się nie zmieni....- Wytłumaczyłem. Oparłem głowę na dłoni, a on zajarzył. Rozpromienił się w geście zrozumienia. Uśmiechnął się, pokazując koszmar każdego dętysty... Jednak jego uśmiech znikł i na moment mogłem ujrzeć w jego oczach mignięcie.. Popatrzył w zeszyt po czym lekko się podniósł i pochylając się nad stołem.......Po....po....poc.... POCAŁOWAŁ MNIE?! Już wiem co mi umknęło! Galeria! Ten incydent! I w moim domu też! O bosz nawet nie zareagowałem. I teraz też nie mogę, bo powietrze ze mnie schodzi....................... Niech.... Się........ Odczepi..... Bo ....... Zaraz......... Zemd-
PER KIRISHIMA
Jakie miłe uczucie... Jednak Bakugo w żaden sposób nie próbuje się wyrwać.... Otworzyłem oczy i się odsunąłem.
- B...b....b... Bakugo przepraszam....ale....- popatrzyłem na niego- BAKUGO?!?!- Umarł?! Skaleczyłem go?! Zachłysnął się czymś?! Zemdlał?!?!?!?!? Co się stało?! Może ma na mnie alergię, uczulenie?! Może jestem jadowity?! A może ten francowaty wąż go ugryzł?! Co zrobić?!
-* meeeega wdech powietrza i kaszl* Debilu........ Nigdy więcej........... Nie zabiorę cię do....... Domu.... Gównie*kaszl, kaszl* - Obódził się. Ufff.....
- Nie gniewasz się na mnie...?- Zapytałem.
- A czemu miałbym się nie gniewać? Przecież jesteś idiotą przez którego prawie umarłem..... Ale na razie nie będę wrzeszczeć, bo mi słabo........- szeptał.
- Ważne, że nic ci nie jest........ - powiedziałsm z ulgą.
- Co to znowu było do cholery?- zapytał.
- Uczucie!:)- Uśmiechnąłem się.
- Niesmaczne....- Odpowiedział.
- ah....?
- Zrób tak jeszcze raz....- Jak?! Nareszcie! Nareszcie! Tylko na to czekałem!
- Obódź się! Bo cię zakopię!- Coś mnie wyrwało. Czyli to był tylko sen? Ten pocałunek? To wszystko?- Nigdy więcej mi nie zasypiaj...... Bo wygląda jakbym to ja coś ci zrobił, a nie ty mi....- Bakugo?! To byl sen?! No nie! A tak pięknie było!
- Czyli żaden pocałunek się nie wydarzył....?- zapytałem.
- Oczywiście, że się wydarzył, a wolałbym inaczej, a i miałem pytanie: Co to do cholery było?- Ufff.... Czyli nie muszę powtarzać pocałunku...... Uffff....... Ale czy jeśli powtórzę odpowiedź to możliwe, że odpowie tak jak miałem w śnie? Spróbować nie zaszkodzi....
- Uczucie:)- Uśmiechnąłem się.
- Aha.......... To gdy postanowisz zrobić to jeszcze raz, czego mam nadzieję, że nie zrobisz to bądź delikatniejszy...... Bo prawie ci tu zszedłem.- Hmm? Cz.....cz.... Czyli wyraża zgodę...? - Stary czemu płaczesz...?
- Nie prawda! - Wytrłem oczy.- Przewidziało ci się!
- No pewnie.... Tak jak wszystko.....- Odpowiedział. Skoro jednak wyraził jako taką zgodę to spróbuję jeszcze raz! Tylko tym razem delikatnie, jak to ujął. - Patrz, tu masz błąd....- On już nie zwracał na mnie uwagi także miałem swobodne ruchy. Położyłem mu moje dwie ręce na twarzy i pocałowałem. Niestety nie widziałem miny....
PER BAKUGO
- Patrz tu masz błąd....- Powiedziałem. Ten tempol na razie mnie nie interesuje także pozolę sobie sprawdzić jego zdanie... Nagle przyłożył swoje ręce do mojej twarzy i ZNOWU mnie pocałował! Co za debil! Ale teraz jest delikatniejszy..... I nawet miło..... Chciałbym to przerwać jednak jeśli to zrobię to on będzie chciał jeszcze raz... Więc mimo iż wolałbym umrzeć to zostanę..... Dla niego.... Tak po prostu. Po chwili trwania odkleił się od mojej twarzy.
- Czemu nie zareagowałeś....?- Zapytał.
- Nie musi cię to obchodzić.- Odpowiedziałem.
- Mogło być?- spytał.
- Że w sensie?- Bądźmy mądrzy i odpowiadajmy pytaniami na pytania!
- Bo....- Popatrzył w zeszyt i zaczął drapać się za uchem- No moje uczucie..... Czy mogło być?
- Nie wystarczające.....- szepnąłem.
- Starałem się z całych sił! Ale przyznaj podobało ci się....?- Powiedział.
- Mogło być.... M A T M A pacanie!- Walnąłem go gazetą w łeb.
- Już, już słonko....- śmiał się. Że w sensie, że co?! Słonko?!
- Słonko?- zapytałem.
- Bo jesteś dla mnie najważniejszy i najpiękniejszy i najlepszy i w ogóle naj, praktycznie jak śłońce!- Wytłumaczył.
- Ahaaaa..... Tylko nie wyjedź mi z czymś takim w szkole....- Powiedziałem.
- No okej okej...... Słonko- Zaraz go ugryzę. A uwaga bo nie byłem szczepiony! Przenoszę wściwkliznę! Dupa..... Robi zadanie.
- Ja idę spać, jeśli ci przyjdą do głowy jaieś dziwne pomysły to wylądujesz za drzwiami.....- Powiedziałem i glebnąłem się na łóżku.
- Branoc!- Krzyknął.
- Branoc gównie....- Odpowoedziałem po czym zapad0em w sen.....
PER KIRISHIMA
Awww....... Jaki słodki kiedy śpi..... Może się do niego wtulę...? Nie! Przecież Bakugo mówił, że jeśli taki incydent zajdzie wywali mnie na próg. A może selfie sobie zrobię.......? Nie! Przecież upominał! Co zrobić...? Co zrobić? Nie mam pojęcia........
- MY CHCEMY PODWYŻKI!!!!! MY CHCEMY HAJS!!!!!- Kolejny strajk wybuchł...... Masakra. Zaraz mi obudzą śpiocha.....
PER DABI
- MAJ BRUDA!!!! MUSIMY ZNALEŹĆ HAJS!!!!! MUSIMY GO CHRONIĆ!!! ON NIE MA EBOLI!! IDZIEMY MAJ BRUDA!!!! ŁI MAST FAJND DA WAE!!!!!!!!- Krzyknąłem.
- ŁI MAST FAJND DA WAE!!!!! ŁI MAST FAJND DA WAE!!!- Moja zacna armia szła. Jednak na horyzoncie ukazał się Tomura. Zatrzymaliśmy się.
- Heh.... Prawdziwa armia o BÓL DUPY hue hue.....- Powiedział po czym zwiał. Przez niego straciłem chęć na strajk.. Mweh. On to wszystko potrafi zepsuć. Z kumplami się pożegnaliśmy, bo wszyscy stracili chęć i powiedziałm, że jak coś to zadzwonię.
Wróciłem do domu i glebnąłem się na łóżku.
PER KIRISHIMA
Może zrobię mu śniadanie? Może zrobię cokolwiek dla niego? On przecież zrobił coś dla mnie......... Muszę się odwdzięczyć! Ale jak? Poszedłem się umyć. Jakoś kibelek znalazłem. Moije włosy nie były nażelowane już tylko takie oklapłe. To prawda, że wyżelowane dodają mi centymatrów.... No, ale ja mam coś zrobić, a nie! Wyszedłem umyty i wysuszony. Poszedłem do pokoju Bakugo, poszperałem w jego szafkach. Jest! Aparat, który od razu wywołuje zdjęcia! Podbiegłem do Bakugo i zrobiłem mu i mnie parę zdjęć po czym powiesiłem nad jego biórkiem. Potem zebrałem rzeczy i poszedłem do domu...... Jednak coś złapało mnie za rękę.
- Gdzie ty się wybierasz...?!- To Bakugo, ale wygląda jakby miał mnie zabić.
- Do domu......- odpowiedziałem.
- Błąd.- Zakończył. Zdjął mi plecak i złapał za rękę. Zabrał na podwórko.
- Po co idziemy na dwór..?- zapytałem zaniepokojony.
- Na spacer...... Bo zaraz żygnę......... Byłeś w moim pokoju.... Nie lubię cudzego zapachu u siebie w domu...- odpowiedział. Ścisnął mi rękę tak, że mi krew nie dopływała..... Ała....
PER DEKU
- A kto tutaj siedzi taki lonely i bez przyjaciół? Hmmm?- zapytał wchodzący przez drzwi chyba stryj. Miał zaciesz na ryju..
- Ja...
-I prawidłowa odpowiedź!- zaklaskał. On ma w sobie tyle entuzjazmu...
-Ale mam ciebie..- uśmiechnąłem się.
-No przecież mówię, że jesteś lonely...- usiadł obok mnie. Jak on mógł mi tak powiedzieć?! Co za brzydal bez serca.
- Jak tam pan Cyprian?- zapytałem. Nie chcę go widzieć. Blee...
-Na odwyku. A jak tam spacerek? Bo widzę, że coś cię chyba tir przejechał...- zaśmiał się i wziął szklakę wody. Przynajmniej mam nadzieję, że to woda... Mi też podał szklanké z wodą. Oh geez...
-Genialnie! Pośpiewałem! Potańczyłem!...
- To czemu czemu mnie nie wziąłeś?!- urwał mi. Strzeliłem mu palcem w czoło. Został ślad, a on miał minę naburmuszonego dzieciucha...
- Bo odbywałeś interesującą bujkę z panem Cyprianem...
- Mweh..- oparł twarz na dłoni.
- To tak. Potańczyłem, pośpiewałem, spotkałem blondyna, zdobyłem prezent dla szfagra. I tyle.
- No to fajnie...- napił sié z mojej szklanki. Ehhh.. Zaraz po chwili wypluł tą wodę.- BLONDYNA?!
- Tak. Tak. Ale na odległość. W sensie z drzewa i tam zdobyłem to coś co mam w pudełku, tak samo to coś sprawiło, że wyglądam jak wyglądam...
- No oki cieciu..i co w tym pudełku?
- Sam sprawdź.- podsunąłem mu ten karton, wziął i zaczął odpakowywać. Masakra...Tryska z niego straszny entuzjazm! Ja też chcę! Ale... Tak! Tak! Niech go ta wiewiórka podrapie! Za to, że jestem taki lonely! Taaa! No dawaj!!! Otworzył...i tak po...prostu...wyjął tego potwora...?
- CO?!?!- krzyknąłem. To niemożliwe!! Oni zostali w bezruchu. Wattt?!?! Jak?!
-Noooooooo *---* - pogłaskał to brzydactwo..fuuu..- A to Dabiemu na serio potrzebna ta wiewiórka? Tak pytam, wiesz...
- że co? To prezent dla niego!!- to wcale nie tak, że chcę patrzeć na męki szfagra i tej wiewióry.. Gdzie tam..- Ale możesz ją karmić...
- Jej!- wstał i postawił brzydala na barze. To zoś zwróciło swoje oko na mnie. Mrugnęło. Brrr. Straszne. I miałem wrażenie, że się uśmiecha...ale tak perfidnie... Stryj pobiegł po coś do kuchni, a raczej wpadł tam i słyszałem jakby wpadł w półkę ze szklankami... Wrócił. On serio wpadł w szklanki.. Wiewióra popatrzyła na niego.
- Squik, squik..
- Słyszałeś? Cieszy się!- to się zaczyna robić dziwne.. Serio. Mają takie same oczy...ugh.. O czym ja myślę? Przecież to tylko zwierzę, prawda?........;---; - Mogę ją karmić tak?
- Pewnie..- zerknąłem na brzydala z piekła rodem. Ej! Przypomniałem sobie coś... Pamiętacie jak stryj na mnie spał i miałem ten koszmar? To zapewne pamięfacie też, że za oknem w tym koszmarze była ta wiewiórka... Oh geesz... To przypadek, proroctwo, czy to coś mnie śledzi? Wolę o tym nie myśleć...brrr...
- Masz orzeszka!- głos stryja przerwał moje przemyślenia. On gada... z ..oczojebnooką wiewiórką....
W tej chwili byłem świadkiem maltretowania biednego orzeszka... Ten potwór najpierw rozdrapał część skorupki, potem przegryzł się przez nią na wylot, a jeszcze dalej zaczął po tym skakać, patrząc na mnie... W moje oczy.. Ponownie mrugnął...ale dwa razy. Na koniec wsunął sobie to do mordki..i połknął..... Brrr.., widziałem jak orzech przechodzi w środku przez gardło... Wiewióra znowu popatrzyła na uśmiechniętego stryja.
- Squik, squik...
- Tak już odstawiam cię do pudełka.- to naprawdę jest dziwne... Mam poczucie dyskomfortu. I to coś się na mnie znowu gapi...
- Squik...- odstawił wiewiórkę. Wow... Niesamowite... Jaki z niego Ice Ventura! Zaklinacz zwierząt! Ale i tak....brrrrr...
- Zazdroszczę Dabiemu..Ehhh...- znowu wypił wodę z mojej szklanki i rozświetliły mu się oczy. Co było w tej wodzie? C..c...c..CO?!?! Jak on to robi?! Jest bardzo blisko mojej twarzy.. Ja tego nie zauważyłem! Złapał mnie za rękę- Chodź ze mną!
Ja tu po prostu nie miałem prawa głosu.. Zżucił mnie z krzesła i pociągnął po podłodze! Sam prawie upadł! To jest już naprawdę,NAPRAWDĘ dziwne... Z tego co zdążyłem zauważyć po ilości kurzu na podłodze zmierzaliśmy na dwór. A skoro mowa o kurzu...
-Kurz, kurz na betonie!- zacząłem śpiewać...co w sumie okazało się bardziej jęczeniem..- Kurz, kurz na asfalcie! Kurz, kurz już za stryjem! Onnn ciooooągnie mnieeeee!- zadławiłem się. BLEH! PLEH! FUU! Łeeee...
Po mojej jakże zacnej przejażdżcze po podłodze, progach, w ogóle po ścianie i po trawie dotarliśmy na dwór. Z tego co czuję...bo zimno... Możecie sobie wyobrazić jak teraz wyglądałem...no właśnie... Co?! Puścił mnie!
- Wstawaj i pokarz swoją moc!- krzyknął entuzjastycznie. Odchyliłem głowę. Co z tego, że gówno widać i wszędzie czają się pułapki zastawione przez stryja.
- Ale ja nie potrafię... Nie wiem jak to zrobiłem w tej galerii...
- Przesadzasz gałganie. No już, bo znowu cię podniosę!- zamilkł na chwilę- Albo nieee... Bo mi kości z zawiasów wyjdą.. Tyś ciężki jak jakaś cholira... No toooo...emmmm- miał minę męki. Tak trudno wymyślić groźbę?- ...emmm... Bo wezwę Cypriana! I już nie będzie ci tak fajnie!...mi zresztą też....xd
- O nje! Dobrze...poddaję się.. Ale przyznaj, że lubisz mnie nosić:)- wstałem i wydąłem słodko usta. Tamten coś se wymamrotał. Że ja głupi i brzydal...mweh...
- To był tylko ten jedyny raz! Krytyczne środki podjąłem wtedy! Jestem za stary...
- Że jaki?- spytałem. Wcale! Wcale nie usłyszqłem!
- Nie twój interes robalu! A tera rusz tą dupe, bo będziesz jak zły chłopiec!- nie łapię..
- Ha?
- Aha... No ttaa.. Takie młokosy jak ty nie pamiętają co powiedziałem, gdy pierwszy raz spotkałem twoją ble,.matkę i bleee...szfagra....- dumnie się wypiął..ale mu nie wyszło i coś strzyknęło... A on upadł na ziemię- Yjiiii!
- Nic ci nie jest?- zapytałem bez troski.. No co? Przecież sam se poradzi! On nie takie przypadki przechodził! Już totalnie złamane kości ma!
- Nie kurde, tylko do kibla muszę mój KOCHANYYY bratanecccczkuuuu...- ale mi syknął. Podniosłem go i przywróciłem jego ciało do pionu.. Ale wygieło!
- No okej, okej...- no winc stanąłem i zamknąłem oczy. Czekałam na moją moc... czekam, czekam, czekam i no właśnie... czekam...
- Jesteś bezużyteczny...-skomentował bardzo niewkurzający stryj... Mógłby się odczepić. Se porę znalazł...
-Taki mój urok.-wzruszyłem ramionami. Stryju się wzdrygnął i zatrzęsł się. UUUU...zimno mu...
- Niech ja sobie przypomnę jak żeś to robił...-milczenie...- Zawsze stawałeś tak o- ustawił się w jakiejś dziwnej pozycji- I wyprężały ci się wszystkie boczki..., no bo mięśniami tego nazwać nie można... No a potem zaczynałeś świecić i tyle... Kurde... Zimno mi...
- Aha...- zrobiłem to samo co on. Nie zadziałało. Postarałem się jeszcze raz i nic...
- Ale ty nie masz wypinać wypinać twarzy i robić miny jakbyś srał, tylko cały się napiąć!
- Oł... Mój błąd...- ponownie się ustawiłem i tym razem zrobiłem wszystko dobrze. Coś wokół mnie zaiskrzyło.- Ej!! Widziałeś to!? AAAAA!
- * klask* ..........*klask* Brawo cieciu..., ale serio się wysil...
- Ok! Nie stresuj mnie!
Musiałem się bardzo wysilić. Spiąłem się. Zamknąłem oczy. Taki spięty stałem przez jakieś 10 minut aż w końcu coś poczułem. Zacząłem zaciskać zęby, żeby utrzymać się w tej pozycji. Opadałem z sił, normalnie brakowało mi oddechu, nie miałem innego wyjścia. Poczułem pewną energię, a w mojej głowie mignął głos.
- 5%
Co? Jakie 5%? A ...a..ale to mój głos był... Jak to? Nie rozumiem, ale coś mi mówi, że powinienem się jeszcze bardziej wysilić nad przebudzeniem mojej mocy i... powiedzeniem 5%...
Napiąłem wszystkie mięśnie i mocniej zacisnąłem powieki. Skupiłem się na tej jednej rzeczy 5% ...5%...5% ...5%....... Czułem energię, czułem cała tą moc, a raczej jej część. Właśnie takie 5%... Czułem adrenalinę i że jestem niepokonany, a wraz z tym! Nikt mi nie da rady!
Bałem się otworzyć oczu, tak naprawdę... Bo boję się, że gdy je otworzę, cała moc zniknie. Jak sen po nocy przemija tak w dzień już zapomniany... Mimo to lekko uchyliłem powieki.
- Ja...się...świecę...- powiedziałem szeptem do siebie. To niesamowite. Niebywałe! Magi.. Magiczne.....To dobre słowo.... Ale.. Jeśli dotarłem już na ten poziom.., to wejdę i wyżej!
PER TOMURA
Yawn! Skończył już się tam produkować? Tam! Tam! Tam! Chyba nie... Idę do niego za nim mi tam zejdzie, a jak wjemy.. Nie chce mi się zakopywać trupów... No to idę!.......... Aha! *face palm* No tak! Zapomniałem.. Gdy on tam prówował się wysilić ja poszedłem se na kawusię! No bo straaasznie nudno się na niego lampi.. Jakaś fretka, która nie zna się na wychodzeniu na stronę..ekhem ...ekhem... I ten jego ryj! XD
Zobaczymy jak sobie ten bakłażan radzi. Wyturlałem się z baru. Umyłem podłogę.. Kuro nie będzie miał co sprzątać! Jej! I natknąłem się na jakże zajebisty próg, który WCALE nikomu nie utrudnia życia... Nieee... Wyszedłem siorbiąc Milkshakea... Mi..mi..mi..milkshake! Ja wiem. Tomura! Jak ty możesz pić milkshakea po kawie! Proste... To się ma w GENACH! Ha! Wracając... I stanąłem jak wryty.
JEZUS!!! ON ŚWIECI!! TRZEBA STRAŻ POŻARNĄ!!! AAAAAA!!!!.......a nie.,,. W końcu uwolnił swoją moc..... UWOLNIŁ MOC?! ŻE JAK?! I MNIE TU NIE BYŁO?!?!! Kuźwa karetkę! Ale nie dla niego! Dla mnie!!! Ja na zawał zejdę... I po co mi było stryjowanie...? Boszuuu... Najpierw z niego dzieciak, potem buntownik, a jeszcze potem JEZUS! Geez... No właśnie...
Ale razi w oczy... Zobaczymy ile tak wytrzyma! Tak! I to jest plan! Sobie tutaj klapne na tej trawce i pooglądam jego wysiłek...
TIME SKIP
Qeeehhh... Ale ten czas leciiiiii... Długo już tam stoi i iskrzy.. A właśnie! Oczy mi wypaliło.., nie no..fajnie. Sprawdźmy czy jego ziolony prąd jest tak naprawdę prawdziwym prądem! Haha! Chyba się nie obrazi jak go coś porazi!....*_* Ale rymy! Będą rapy! Ha!
No to wturlałem się do baru i ukradłem butlę z wodą, a wiecie jaka była reakcja Kurogiriego?!
- Ja nie wnikam...
XD ale przypał! Wiem...nie śmieszne..xd hah.. Czemu to tylko ja się zawsze śmieję!? No nie ważne.. Tak już natura gadów..jestem po prostu HARDCOREM...
Cichaczem wyskoczyłem z baru i niczym oczojebny Naruto wylałem wodę na przerośniętego kalafiora! Odskoczył jak mysz od sera!...o kurde...to chyba tak się nie mówi... Xd nie ważne.. Ale CO ważniejsze... Nie poraziło go! Czyli on nie przewodzi prądu! Eureka! Trzeba to zapisać ciecie!
,, Deku jest pierwiastkiem wytwarzającym prąd elektryczny, jednakże go nie przewodzi.''
Hłeh.. Oo! Paczta jaka mina wkórzonego kaszalota!
- Nienormalny JESTEŚ?!- uuuu jak ja się boję.. Czekaj! Jest w tym trochę prawdy!
-No tak.. A coś ty myślał?- xd jaki ułom. On tego nie wiedział? Halo! No spójrzcie na mnie, idealny opis!,, Nienormalny człowiek~ blada, wysuszona skóra, czerwone oczy, dziwny, wręcz mrożący krew w żyłach uśmiech, chodzi na czarno, ma czerwone trampki i bandaże na rękach oraz krzywy ryj od dzieciństwa...,,
Ideolo!... Wiecie co? Uświadomiłem sobie, że serio jestem dziwny..›•‹ To takie smutne.. Jestem lonely jak Deku! Njeee! Lonelyyyyy...i am nobody...and i can do nothing....on myyy..ooooown!!
- Dobra..nieważne..- wredus. Kogo ja w tym domu wychowałem? No tak..bandę bakłażanów..
- Co tam bratanku?!- dostał ode mnie w bark- SSSS!!- złamałem se palce! Walić to! Jestem spokojny, jestem spokojny..Kurde jestem BARDZO SPOKOJNY!
- Aaa wiesz..- popatrzył na mnie z niezadowoleniem. Brzydal jeden... Powinien szanować!! Duuużo starszych... Ej! Może nie wyglądam, ale jestem mniej WIĘCEJ w wieku Dabiego, ok? To prawda! - Wylałeś na mnie wodę, gdy używałem mojej mocy...
- Posłuchaj ty mnie. To był test!- uśmiechnąłem się moim jakże zajefajnym uśmiechem- Oblałeś!
- Jesteś podły! To nie fair!
- Życie jestnie fair!...a nie ja! Jeszcze jedno- przybliżyłem swoją twarz do jego twarzy, by było groźnie- Zwracaj się do starszych.. To się jakoś nazywa..
- Kultura?
- Kulture to ty masz w Łazienkach Królewskich, a ja mówię o szacunku do zmarłych!- co? Co ja powiedziałem? O bosz.. Już grób sobie kopię...
- No dobra..oki..
- Coś mnie omineło?-AAAAAAA!! Kto to?!?! Na drzewo!! Help! Jedyny ratu.. A nie.. To tylko Dabi
- Co tu robisz brzydalu?- zapytałem jednocześnie NIEZAUWAŻENIE podchodząc do niego- Gdzie twoja armia o ból dupy?
- Zepsułeś nam strajk...wysuszeńcu- zasyczał. Normalnie jak Cyprian.. Ale to jest obraźliwe. Wysuszeniec.. A on to co? Zombie jakiś...
PER DEKU
Czemu stryj tak się przysuwa do szfagra? To dziwne.. On myśli, że tego nie widzę? Hmmm.. Chyba tak.. Oo stryj dostał laga, a potem się uśmiechnął strasznie, przerażająco... Jakby coś wymyślił. Oh no.. Ja chyba nie chcę wiedzieć do czego on jest zdolny... Nagle skoczył na głowę szfagra.
- ZWOŁAJ ARMIĘ O BÓL DUPY!! - legli na ziemię.
- Po kiego grzyba?!- krzyknął szfagier. No właśnie..po co? Ale njeee... Taka pozycja..
- Bo mam plan!
- A co jeśli nie zwołam mej armii?- opierał się czarnowłosy. No to niech sobie popatrzy na ich pozycję..bo ona sama mówi, żeby zwołał te armije.. Brrr.. Opisać? Wole nie.. Ale czego się nie robi..?
To tak.. Można powiedzieć, że stryj leży na szfagrze, ale jeśli się dopatrzyć, to można jeszcze coś dostrzec. Mają twarze na tym samym poziomie i to bardzo blisko siebie. Dłoń stryjaszka przytwierdza lewą rękę czarnowłosego do ziemi. Na szczęście nie wszystkimi palcami.. Kolano niebieskowłosego jest na udzie szfagra..co sprawia niekomfortowy dla mnie widok.. Prawa noga czarnowłosego jest owinięta wokół drugiej nogi stryja. Za to druga ręka stryja jest oparta na dłoni na ziemi, a szfagra spuszczona wzdłóż ciała..brrr,...aż mi się źle robi... Szfagier chyba już obcykał ich pozycję..i był zaskoczony, ale się zarumienił?...nie.. Przywidziało mi się...
- To cię nie wypuszczę!- rzekł stryju z triumfalnym uśmiechem.
- No dobra...- stryj zeskoczył z szfagra, a tamten powoli wstawał.. Czy on był czerwony na twarzy, czy mi się wydaje? To rumieniec?! Ale przecież nigdy wcześniej...nie.. Nie! Nieistotne! Lepiej się nie mieszać...
- To chodź! Obgadamy ten plan!- stryj złapał szfagra za rękę i pobiegli do baru, zostawiając mnie samego. Fajnie... Ale na serio. Znowu widziałem ten kolor na twarzy szfagra... Wow...
Stryj poszedł pogadać ze szfagrem, a ja miałem czas na sen.. Usiadłem na trawie przy drzewie i oparłem się o nie plecami. Słyszałem stukanie drewna i szelest liści, wiatr tak delikatnie powiewał moją zmęczoną twarz... Zamknąłem oczy. Ale nie mogłem zasnąć..
Siedziałem z tymi zamkniętymi oczami i zacząłem rozmyślać. Powtórzyłem sobie co się dzisiaj działo..a może wczoraj. Nie wnikam. Gdy tak sobie wszystko przetwarzałem moje myśli skierowały się na jedno. Na czarną, oczojebną wiewiórkę, która dwa razy na mnie popatrzyła i trzy razy mrugnęła. Wcześniej się nad tym nie zastanawiałem, ale czy to może była jakaś wiadomość? Lub coś takiego? Może jak pomyślę, to do czegoś dojdę, bo szczerze mówiąc ta wiewiórka jest dziwnie magiczna...
Zostawię sobie to na później, a w tej chwili jedno mnie intryguje. Czemu ten blondyn olał szeleszczące drzewo? Albo faktycznie, czemu olał tą dziwaczną wiewiórkę? Właśnie! Złapałem za kamień i coś na nim nabazgrałem.
,, prezent dla szfagra na barze,,
Żuciłem w okno. Przebił się bez najmniejszych przeszkód. Usłyszałem wrzask bólu, a potem jeszcze większy wrzask bólu i ciszę.. Zapewne tym co wrzeszczał był szfagier po spotkaniu z wiewióką, a ta cisza, bo stryj nią się zajął. Dobra.. Wracając do..
Ten blondyn mi się przyglądał, ale nie zauważył mojej osoby.. Wyglądał na zmęczonego, ale zaintrygowanego tym przypadkiem ruszającego się drzewa.. Czyżby słyszał jak śpiewałem? Możliwe..ale czy mnie widział? Raczej nie, bo wtedy krzyknąłby coś na wzór ,, DEKU!! WRACAJ TU!!,, hmmm...
Widziałem go bardzo dobrze...Księżyc oświetlał jego ciało. Był ubrany na czarno.. Jego oczy świeciły w ciemności piękną i idealną czerwienią.. Czekaj! Co? Jaką? O czym ja myślę? Piękną? Okey... Szukał jakiś wskazówek albo samego mnie.. Jego wzrok.. Przeszywający, a jednak tak urokliwy... Cała jego skóra lśniła w blasku księżyca, a same oczy błyszczały jak najcenniejszy diament... Co?! Nie!! O CZYM JA MYŚLĘ?! Był taki dopóki nie zobaczył tej wiewiórki...wtedy stracił zainteresowanie i się odwrócił, a ja w ostatnim momencie popatrzyłem na jego plecy.. Wyraźnie zarysowane mięśnie i ten blask.... NIE!! DOŚĆ!!! NIC JUŻ NIE MYŚLĘ!!!
Nie myśl...nie myśl...nie myśl... Czerwone oczy...nie myśl...NOSZ W MORDĘ NIE MYŚL! CO SIĘ ZE MNĄ DZIEJE?! Skupię się na tej wiewiórce... Raz mrugnęła, gdy stryj wyszedł... Potem mrugnęła, gdy był przy mnie, czyli, że mogło jej chodzić o mnie... Coś ze mną.. Dalej maltretowała i zjadła orzeszka, patrząc na mnie... Czyli, że ...ja...
- DEKU!!! CHODŹ TU POKRAKO!!- nie zdążyłem domyśleć! No nie! I zapomniałem o czym tak myślałem! Już do tego nie dojdę! Mweeeeeh... Ale dno. Wstałem i popędziłem do baru, to co tam zastałem było dziwne.. Jakiś murzyn stojący obok szfagra i stryja...oh geez..
- Co chcieliście? I kim jest ten czarnoskóry koleś?- zapytałem. Nie ufam nowym ludziom... I to jeszcze kolorowym... Ups. Podobno czarny to nie kolor.
- Zdradzić ci plan operacji, a ten gostek to jeden z lekarzy.. Czyli hmmm zastępca Dabiego w Armii o ból dupy:) Oczywiście my jesteśmy na poziomie Dabisia:)- co się stało stryjowi? I czemu użył zdrobnienia? Może z wredoty? Ale szfagier znowu przybrał różowy kolor..co tu się odwala?
- No oki. Dawajcie!- krzyknąłem z entuzjazmem. Tak! Zasiedliśmy do stołu. Do nas doszedł jeszcze pan Cyprian, który podobno miał być na odwyku.. No i doszła jeszcze matka i ojczulek oraz jakiś nowy.. Taki Dead pool..tylko cały czarny i śmieszkowy. Nazywał się chyba Twice. Podobno ma się w czymś przydać... Nie wiem.. Zaczęli mi wyjaśniać plan. To tak...
Dabi i ten murzyn mają armię. Wszyscy razem wyruszymy na miasto, a punktem docelowym jest U.A. najgorsze możliwe miejsce..pełne bohaterów. Jak zauważyłem głównym celem jest zabicie jakiegoś All Srajta i bohaterów, którzy staną nam na drodze. Dobrze to obmyślili.. Najpierw wywołać katastrofę lub gorzej.. APOKALIPSĘ i stworzyć zamęt wśród mieszkańców, dzięki temu bohaterowie będą musieli stworzyć osobne grupki. Najpewniej uczniowie U.A. także wezmą udział w bitwie, a co za tym idzie.. Włączą się takie osoby jak:
= Katsuki Bakugo
= Shoto Todoroki
=Ejiro Kirishima
=Denki Kaminari
Ten ostatni w sumie jest spoko, ale z tymi pierwszymi może być trudno. Skąd znam ich nazwiska i imiona? Najwidoczniej stryj ostatnio spędzał zbyt dużo czasu przed zepsutym komputerem i zdążył sprawdzić ich dane. No po prostu haker! Stworzony gamer! Wracając do..
Cała armia wywoła wielki wybuch i wtedy zacznie się akcja. Wszystko jest ustawione. Stryj shakował systemy komputerowe bohaterów, sprawiając, że niktórzy w tym czasie będą mieli wolne, czyli to daje nam więcej czasu. Naprawdę szacun, że udało mu się zrobić tyle rzeczy w tak krótkim czasie, a noc jeszcze młoda...
Wiemy także, iż bohaterowie z najlepszej dziesiątki zapewne skupią się na złoczyńcach, w tym przypadku na armii cywilów, których nie wolno im skrzywdzić. Zżądzenie losu cn? To ułatwia nam zadanie:) Gdy już pojawi się cel główny All Might, skupimy się na nim. Jednakże jeśli pojawią się cztery osoby wymienione powyżej, to to będzie moje zdanie. Pokonanie tej czw9rki o ile nie będzie ich więcej. W razie takiego problemu do mnie dołączy się matka.
A z tego co zdążyłem zauważyć..ekhem..ekhem...ma ,,te dni,, jeśli wiecie o co mi chodzi.. Także jest bardziej agresywna i uwaga! Nie była szczepiona na wściekliznę! Sam bym się bał...
Ten magiczny Twice ma pewien quirk, który faktycznie będzie przydatny. Jeśli armia będzie za mała Dead pool skopiuje lekarzy, tak, że będzie ich o wiele, WIELE więcej! Ojciec będzie służył za jako taki teleport aczkolwiek będzie nad nami czuwał. Dostaniemy mistyczne bransoletki i będziemy mogli go wzywać. Stryj, szfagier i ja będziemy pełnić najważniejszą rolę. Zabicie All Mighta. Wszyscy będą wtedy pomocni z tego co już wiem.
Misja zaczna się mniej więcej o 24, więc mamy półtorej godziny dotarcie do miejsca docelowego, czyli jeszcze z 30 minut na przygotowanie. Wpadłem do swojego pokoju i otworzyłem wszystkie szafki. Podeszłem do najważniejszej. Szafa.
Wyjąłem stamtąd świerzą, wyprasowaną zieloną koszulę, marynarkę bez rękawów, mój czerwony krawat wyprany w perwolu oraz czarne spodnie. Położyłem to na łóżku i wróciłem by zamknąć szafę, ale zobaczyłem coś na dnie. Pudełko z przyczepioną kartką.
Wyjąłem je i usiadłem na moim łóżku. Przyjrzałem się napisowi na kartce.
,,Od rodzinki na twoją pierwszą misję:)❤❤,,
O bosze.. Zaraz się rozpłaczę. Zdjąłem pokrywkę i pierwsze co zobaczyłem to czerwone buty. Coś mi przypominają... Ale.. To miłe. Naprawdę. JORDANY!!!! Nowe jordany!!!
Założyłem te ubrania na siebie i przejżałem się w lustrze. Brakowało mi czegoś.. A no tak! Buty! Włożyłem je. Od razu lepiej! Podeszłem do pierwszej lepszej szafki. Wyciągnąłem z niej grzebień. Poszedłem uczesać włosy. Wyszedłem i byłem gotowy. Zszedłem na dół. Wszyscy byli już gotowi i stali w półkolu przede mną. Trzymali coś w dłoniach, uśmiechneli się gdy mnie zobaczyli.
- I jak buty?- odezwała się mama. Czemu to takie wzruszające?
- Dziękuję. Są naprawdę wspaniałe..- pociekła mi łza i uśmiechnąłem się szczerze. Podeszłem do nich bliżej.
- Chcielibyśmy ci dać coś jeszcze...- przemówił ojciec, który jednocześnie wyszedł z szeregu, podchodząc do mnie. Wyciągnął przed siebie ręce, na których była pewna rzecz- To bransoletka do wzywania go oraz maska chroniąca przed dymem.- podał mi czarną bransoletkę z zielonym kryształkiem i moją...starą maskę... To samą co kupiłem sobie w galerii... Ale zmodyfikowaną. Idealna.
Założyłem ją sobie na szyję, a bransoletkę na nadgarstek. Uśmiechnąłem się i przytuliłem ojca. Odwzajemnił i odszedł. Teraz chyba była kolej mamy. Podeszła do mnie i wyciągnęła ręce przed siebie.
- To ja chcę ci dać noże. Takie różne i pasek na nie..- odwróciła wzrok, pocałowała mnie w czoło, przytuliłem ją i odeszła. Założyłem pasek w szlówki i powciskałem tam noże. Ale epicko wyglądają! O nje...teraz kolej szfagra. Aż się boję.. Podszedł do mnie i wyciągnął JEDNĄ rękę.
- Bomby..wiesz.. Dymne, oślepiające, ogłuszające..wybuchowe i tak dalej, no i coś do noszenia ich...- podał mi masę bomb i taki mały pojemnik z paskiem. Idealny do zapięcia na nodze. Także spiąłem mocno, na szczęście tam też miałem szlówki. Przytuliłem szfagra, spięty jak struna... Odszedł. Teraz na serio... Boję się.. Czas na pana Cypriana na odwyku... Zrobił to samo co tamci.
-Sssstrzałki z jadem.. Tak. Moim włassssnym, ale bardzo usssssztywniające. Trafissssz w kogoś, paraliż. Tylko żebyśsss ssssam ssssię nie trafił...- zasyczał. Sam mnie przytulił, odwzajemniłem, odszedł wystawiając język na zewnątrz. Teraz..emmm nie kce.. Teraz stryj. Podszedł i dał mi coś co mnie zaskoczyło.
- Masz tu jedzenie bratanku i coś do picia.- przysunął się do mnie i szepnął- Uważaj, bo niektóre są otrute, a w paru butelkach jest żrący kwas. Hehe.. - ścisnął mnie i odszedł. Wszyscy się uśmiechneli, a ja włożyłem te magiczne rzeczy do pewnej torby... Która jest niewidzialna i to wcale nie tak, że ona nie istnieje...
- Zróbmy okrzyk odrodzenia! IDZIEMY?!- krzyknąłem.
-IDZIEMY!!!!!!-odkrzyknęli. No dobra, ale gdzie ta cała armia? Jak na zawołanie wskazali na drzwi i wyszliśmy na dwór. Pierwsze co zobaczyłem wmurowało mnie w ziemię. Cała armia... Wszędzie lekarze...
- A oto ARMIA O BÓL DUPY!- AAAA! Nie strasz mnie szfagier! Popatrzyłem na niego. Wyglądał jak po śnie zimowym.Cały błyszczał, aż mnie oczy bolą. Pierwszy raz widzę go dumnego z czegoś, a bynajmniej nie ze mnie.... mweh..ja to chyba nigdy sobie nie zasłużę na jego dumę..
- Nooooo...wow.. Jesteście nieziemscy! Jak?- byłem serio zachwycony. Jak im się udaje tak szybko zebrać całą armię, wszystkie informacje i wymyślić sensowny plan?! wow!
Wyszliśmy na przód i przed nami pojawił się portal ojca.
- Jestem na wezwanie!- oznajmił nam.- Jak zniszczycie bransoletki, to musicie sobie sami radzić...- uu to chyba groźba... Stanęliśmy na przodzie, a na górkę wszedł szfagier, razem z nami, ale my niżej. Uniósł pięść do góry, akurat idealnie księżyc świecił na niego
- TO JAZDA Z TYM KOKSEM!- krzyknął na jakiś falach magicznych, od razu pojawiły się wiwaty. Chociaż bardziej okrzyki armii. Ruszyliśmy w zgranym szyku! Gotowi na bitwę! Gotowi na walkę! Gotowi na ZWYCIĘSTWO!
...
CIĄG DALSZY NASTĄPI!
TAM! TAM! TAM! TAK.. JUŻ WIEM, ŻE JESTEM PODŁA I WGL.. ALE MUSICIE TO JAKOŚ WYTRZYMAĆ:)
JESZCZE TYLKO PARE ROZDZIAŁÓW...WIERZĘ W WAS. TAKŻE NO. WITAM WAS NA ROZPOCZĘCIU JAKŻE ZACNEJ BITWY. BĘDZIE SIĘ DZIAŁO!! EJ... DOMYŚLACIE SIĘ CO WYKMINIŁ DEKU Z TEJ WIADOMOŚCI OD CZARNEGO WYPŁOSZA? NIE? JA TAK. I TO JEST PODPOWIEDŹ DO KOLEJNEGO ROZDZIAŁU:3
TO RYSUNECZKI!
TO ...MIAŁ....BYĆ.....BAKUGO.... NIE CZEPIAĆ SIĘ!.... SERIO MÓWIĘ! WIEM, ŻE MI NIE WIERZYCIE, ALE TAK JEST! TAM PO PRAWEJ MIAŁ BYĆ! ALE SIĘ PLAN ZMIENIŁ XDD... MOŻE KTOŚ NA FB WIDZIAŁ?
UKRADLI MI TABLET I JEŚLI NIE MA TU DRUGIEGO RYSKA TO SORECZKA, ALE NIE MAM JAK ZROBIĆ ZDJĘCIE!
BAJO!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro