Rozdział 7
Po make-up'ie. Uczesałam włosy w wysokiego koka, ubrałam się w wąskie rurki z wysokim stanem i luźną bluzkę do pępka. Gdy już miałam schodzić na dół, rozbrzmiała się piosenka mojego cholernego telefonu... ughhh. Kto zawraca mi dupę w sobotę!!! No kto? Ja się pytam. Gdy już miałam wrzeszczeć do słuchawki, odezwała się melodyjny głos Cartera.
-Cześć piękna.
-Cześć – odpowiedziałam dość krótko.
-A co ty taka nie w sosie mała?
-A weź spierdalaj – prawie, że krzyknęłam do słuchawki, jednak nie ciągnęłam dalej bo zaraz byłoby wypytywanie.
-Ej co się stało? – a nie mówiłam?!
-Nic, po co dzwonisz ?
-Muszę coś chcieć żeby zadzwonić do mojej kochanej ,,córeczki" – tak uważa mnie za córkę której nie ma i nie będzie miał. Tak samo jak Jeremi tylko, że on uważa mnie za siostrę.
-Sorki ale Carter ty prawie zawsze coś chcesz – powiedziałam już trochę łagodniej.
-Dobrze mam sprawę, niedługo idziesz do liceum, nie? Dobra wiem, że tak tylko, że jest mały problem, ponieważ chłopak z tego drugiego gangu na świecie tam chodzi i chyba coś szykują na ciebie. Dlatego musimy cię przetransportować do naszej bazy, gdzie będziesz bezpi.... – przerywam mu.
-Nie, nie, nie mogę tego zostawić tak po prostu zaraz Adam się będzie wypytywał. Gdzie jadę, co robię, po co to robie... - teraz to mi został przerwany mój monolog.
-Przepraszam cię mała, ale nie mogę cię narażać na takie niebezpieczeństwo, jednak mam jeszcze jedną opcję. Możemy dać ci ochroniarzy 24 godziny na dobę w szkole też. Wybór należy do ciebie jednak na twoim miejscu wybrałabym pierwszą opcję.
-Naprawdę muszę?! – zapytałam z pretensją.
-Niestety skarbie, nie wybaczyłbym sobie gdyby coś ci się stało, jesteś moją małą córeczką.
Dobra czas na wybór mojego życia, większa mordęga czy mniejsza? Pff, nad czym ja się w ogóle zastanawiam oczywiście, że wybieram drugą opcje.
-Dobra zdecydowałam się, wybieram tą drugą.
-Na pewno? – upewniał się.
-T..tak.
-Dobrze do zobaczenia jeszcze albo ja albo Jeremi się z tobą skontaktuje. PA.
-PA.
Okej czas zejść na dół i wyjść na świeże powietrze. Schodzę po cichu i słyszę rozmowę..... nie no znowu?! Okej może mi się przydadzą te informację.
-....podobno ta dziewczyna będzie chodzić do naszego liceum.
-Ale która to nikt nie zna jej prawdziwych danych, tylko to, że mówią na nią Niepokonana- o kurwa to o mnie, teraz to jestem już trochę przerażona, czyli to przed nimi musi chronić mnie Carter.
-Musimy się ich dowiedzieć, bo inaczej szef nas wykastruje, albo i gorzej, nawet nie chcę myśleć co by z nami zrobił.
Spoko... dobra Van nie panikuj, jeżeli nie wiedzą, że to ty to na pewno nic ci nie zrobią, przynajmniej mam taką nadzieję. Ale przecież znam sztuki walki, samoobronę, a w pokoju mam dwa pistolety.
Schodzę ze schodów na tyle głośno, że wszystkie głowy zwrócone są na mnie. Mówię ciche hej, zakładam kurtkę i wychodzę z domu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro