Rozdział 21
Obudzły mnie... chwila obudziły!!! przecież ostatnim razem... niósł mnie Jeremi i... zasnęłam.
Dobra, obudziły mnie krzyki, ej ja znam te głosy. Są bardzo znajome. Tak! To krzyki Jeremiego, Cartera, Adama i... matki?! Nie, nie, nie co ona tu kurwa robi?! No co? Może będę udawać, że śpie? Albo...
Jeremi Pov.
Od piętnastu minut ja i mój ojciec kłócimy się z bratem i matką mojej księżniczki. Adam od razu jak zauważył, że Van nie ma w domu zawiadomił Marię, bo tak ma na imię ich matka. Jebana suka nigdy nie interesowała się Vanessą. A teraz kurwa wielka mamuśka miesiąca się znalazła. To zwykła kurwa, nic niewarta szmata. Już Van dużo opowiadała mi na jej temat. Najpierw roniła łzy jednak po wszystkich misjach, szkoleniach i wogóle stała się zimną suką. To jest jej znaczenie. Ja jednak uważam, że nie jest ani zimna ani nie jest suką. Jest poprostu zamkniętą bardzooo zamkniętą w sobie osobą. Właśnie teraz to widać. Moja mała kruszynka. Jednak chwila.... Coś mi tu niegra...
-Carter - przerywam jego dyskusję z bratem mojej Van - Ona ma nawrót, musimy jechać do szpitala.
-Nie dlaczego. Ona nie może znowu tego mieć!!!! Kurwa nie może!!! N-I-E-M-O-Ż-E!!!!
-Czego, ma nawrót? - zapytał Adam.
-No i ty kurwa sie uważasz dobrym bratem?! - mówię do niego z wyżutem - nadal nie zauważyłeś jaka ona jest drobna? Jeszcze chwila i normalnie zniknie.
-A..al..ale przecież ona chyba ćwiczyła prawda? I miała dietę, tak?
-NIE!!! NIE MIAŁA DIETY. ĆWICZYŁA!!! ALE KURWA TYLKO PO TO ABY POKAZAĆ WAM, ŻE NIE JEST SŁABA!!! CODZIENNIE PO KILKA GODZIN TRENING. A jeszcze do tego nic nie jadła - ostatnie zdanie dodałem ledwo szeptem.
-Ona ma anoreksję? - zapytał przerażony.
-I bulimię. Nie zauważyłeś jakie ona ma nadgarstki? Można złapać je dwoma najmniejszymi palcami u ręki - teraz próbowałem to zrobi, tak aby jej nie upuścić.
-Carter, Carter kurwa!!!! Jedziemy, już!!! Nie, nie, nie, nie ona nie może tego robić, nie, nie, nie przecież mi obiecała!!! Kurwa obiecała - teraz to już łzy spływały mi ciurkiem. Teraz, miałem w dupie, że płaczę, że okazuję emocję. I to jeszcze przed moimi w wrogami.
-Mi też obiecała!!! Ale teraz nie czas na użalanie się nad sobą. Jedziemy do szpitala, szybko.
-Jeremi, ja prowadzę a ty ją trzymasz. Siadaj z tu.
Jedziemy, co kurwa tak długo?
-Carter pośpiesz się!!!
-Jadę najszybciej jak umiem. Są korki. Nie przedrzemy się tak szybko. Musisz, wziąć motor. Jest tam z tyłu. Ale uważaj to jedno z jej cacek.
-Tak wiem, daj kluczyki. Już nieraz musiałem wieść nieprzytomną lub śpiącą osobę na motorze. Także tutaj też nie będzie problemu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro