Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 18


Przez pięć kolejnych minut przygotowywałam się zdarzenie które miało mieć miejsce, jednak to wszystko na nic. Już trochę przyzwyczaiłam się do ich towarzystwa, ale to nie jest najgorsze. Mam obawy, że on nie wypuści mnie tak szybko. Tak wiem myślicie teraz, że niby jestem taką suką a boje się własnego brata, ale ja też mam uczucia. To, że nie pokazuje tego przy wszystkich nie znaczy, że jestem jakimś robotem.

Jednak muszę tam w końcu wejść, a może oni już śpią? Tak, tak już późno na pewno nie czekaliby na mnie. To jasne.

Otwieram cicho drzwi, i nawet nie fatygując się ściągnięciem butów próbuje niezauważona przemknąć przez przedpokój, do mojego azylu zwanego pokojem (nadal różowym).

Jeden schodek, drugi, trzeci, czwarty, jestem już tak blisko jeszcze tylko kilka...

Ale przecież mnie znacie, jestem tak zajebistą szczęściarą, że gdy już jestem w drzwiach mojego pokoju, i uchylam je lekko. Zastaje w nim lekko.... Przestraszonego...? Adama?

- Co ty tu robisz? – zapytałam z zauważalnym zaciekawieniem i oczywiście rozdrażnieniem (tak, maska zimnej suki nareszcie wraca)

-Co ja tu robię? Czekam na pewną osóbkę aż wreszcie od godziny jedenastej w nocy zaszczyci mnie spotkaniem w NASZYM domu o tej godzinie o której już powinna dawno być.

-Po pierwsze, posłuchaj nie wchodź do mojego pokoju bez pytania. Po drugie w dupie mam twoje zdanie o tym o której powinnam być w domu bo nie jesteś moim ojcem – tutaj głos mi się lekko załamał, jednak myślę, że nie było tego po mnie widać – A po trzecie i chyba najważniejsze to nie jest NASZ dom, to jest TWÓJ i CHŁOPAKÓW miejsce zamieszkania a nie moje. Już od zaraz – ostatnie zdanie wypowiedziałam cichym szeptem, że zdziwiłabym się gdyby je usłyszał.

-Jak to od zaraz?! Miałaś tu mieszkać do ukończenia pełnoletniości albo i dłużej. A ty mi teraz wyskakujesz s insynuacją, że zaraz cię tu nie będzie. Przestań pierdolić głupoty Van, nigdzie się nie wybierasz i koniec!

-Sorry nie masz na to wpływu, klamka zapadła. Zaraz przyjeżdżają po mnie znajomi, nie masz na to wpływu.

-Mam, bo jestem twoim prawnym opiekunem, zostajesz i koniec.

Wyszedł. Po prostu wyszedł i zamknął z hukiem drzwi.

Wbrew temu co powiedział, muszę zacząć się pakować.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro