Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 1

Oto ja we własnej osobie Vanessa Smith. Zwykła siedemnastolatka, a może jednak niezwykła? Tego nie wiem. Właśnie wychodzę z samolotu żeby znowu spotkać tą parszywą mordę mojego ,,kochanego'' braciszka. Już go widzę stoi tam z tabliczką z moim imieniem i nazwiskiem.

-Jedziemy? - zapytałam najlepiej jak umiem i staram się delikatnie uśmiechnąć jednak chyba mi nie wyszło, jak ja go dawno nie widziałam. Tak się stęskniłam, Oh co ja mówię mam dość tej jego gęby. tylko niech nie udaje teraz kochającego braciszka bo naprawdę nie ręczę za siebie.

-Przepraszam, chyba się pomyliłaś ja czekam na moją siostrę a nie na jakąś obcą dziewczynę-uśmiechnął się delikatnie i dalej błądził wzrokiem po hali przylotów. Jezu przecież ja się zaraz zastrzelę, trzymajcie mnie bo mu coś zrobię.

-Nie rób z siebie większego idioty niż jesteś bo nie ręczę za siebie-warknęłam nie miło jednak on tylko patrzył na mnie jak na idiotkę, a po chwili zaczął się do mnie zbliżać, chyba chciał mnie przytulić jednak ja już się odzwyczaiłam od okazywania czułości. To właśnie w sobie lubię nie cierpię, bo się nie zakochuje. Tak jakoś bywa.

-Czego nie chcesz przytulaska? - zapytał z wyraźnym rozczarowaniem w głosie.

-Proszę cię nie udawaj nagle potulnego braciszka. Nie pamiętasz jak mnie wyśmiewałeś z tymi tłumokami, których nazywałeś PRZYJACIELE?

-Pamiętam ale proszę wybacz mi ja naprawdę nie chciałem byłem głupi, ale teraz to się zmieni obiecuje.-zrobił minę szczeniaczka i myślał, że mnie tym nabierze. Pomylił się idiota ja nie przebaczam, odkąd wstąpiłam do gangu jestem zimną suką.

-Pff, tacy jak wy nigdy się nie zmieniają, ja już to wiem. A czy teraz łaskawie możemy już jechać, bo nie mam nastroju na takie pogawędki.-odpowiedziałam z kpiną.

-Dobrze, jak chcesz ale jeszcze wrócimy do tej rozmowy.-powiedział... czekaj zirytowany? Nie jestem pewna ale myślę ,że tak.

JAKIŚ CZAS PÓŹNIEJ

Jesteśmy pod domem.... yy a raczej pod wielką willą z basenem. Tylko nasuwa się pytanie skąd mają na to tyle pieniędzy?.... Ach no w sumie tak, to by się zgadzało przecież on i ci jego koledzy mają zespół muzyczny jak on tam... ABE.. nie ...ABY... też nie ....tak to to A.B.E.J to ich nazwa czyli skrót od ich imion, czy jakoś tak.

Plus jeszcze matka... tak na pewno przecież u niej to zawsze był ten ukochany synalek. Takie porównanie, gdy ja byłam chora musiałam iść do szkoły, zrobić wszystkie obowiązki a jak chory był Adamek to już Vanessa zrób to Vanessa zrób tamto. Tak było zawsze odkąd pamiętam on jak wagarował to matka nic mu nie robiła a ja jak nawet spóźniłam się na lekcje choćby o minutę nawet nie ze swojej winy to już wielki ryk, krzyk, pisk i wogóle. Mam już wszystkiego dość!!!

l7

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro