Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 7

Po make-up'ie. Uczesałam włosy w wysokiego koka, ubrałam się w wąskie rurki z wysokim stanem i luźną bluzkę do pępka. Gdy już miałam schodzić na dół, rozbrzmiała się piosenka mojego cholernego telefonu... ughhh. Kto zawraca mi dupę w sobotę!!! No kto? Ja się pytam. Gdy już miałam wrzeszczeć do słuchawki, odezwała się melodyjny głos Cartera.

-Cześć piękna.

-Cześć – odpowiedziałam dość krótko.

-A co ty taka nie w sosie mała?

-A weź spierdalaj – prawie, że krzyknęłam do słuchawki, jednak nie ciągnęłam dalej bo zaraz byłoby wypytywanie.

-Ej co się stało? – a nie mówiłam?!

-Nic, po co dzwonisz ?

-Muszę coś chcieć żeby zadzwonić do mojej kochanej ,,córeczki" – tak uważa mnie za córkę której nie ma i nie będzie miał. Tak samo jak Jeremi tylko, że on uważa mnie za siostrę.

-Sorki ale Carter ty prawie zawsze coś chcesz – powiedziałam już trochę łagodniej.

-Dobrze mam sprawę, niedługo idziesz do liceum, nie? Dobra wiem, że tak tylko, że jest mały problem, ponieważ chłopak z tego drugiego gangu na świecie tam chodzi i chyba coś szykują na ciebie. Dlatego musimy cię przetransportować do naszej bazy, gdzie będziesz bezpi.... – przerywam mu.

-Nie, nie, nie mogę tego zostawić tak po prostu zaraz Adam się będzie wypytywał. Gdzie jadę, co robię, po co to robie... - teraz to mi został przerwany mój monolog.

-Przepraszam cię mała, ale nie mogę cię narażać na takie niebezpieczeństwo, jednak mam jeszcze jedną opcję. Możemy dać ci ochroniarzy 24 godziny na dobę w szkole też. Wybór należy do ciebie jednak na twoim miejscu wybrałabym pierwszą opcję.

-Naprawdę muszę?! – zapytałam z pretensją.

-Niestety skarbie, nie wybaczyłbym sobie gdyby coś ci się stało, jesteś moją małą córeczką.

Dobra czas na wybór mojego życia, większa mordęga czy mniejsza? Pff, nad czym ja się w ogóle zastanawiam oczywiście, że wybieram drugą opcje.

-Dobra zdecydowałam się, wybieram tą drugą.

-Na pewno? – upewniał się.

-T..tak.

-Dobrze do zobaczenia jeszcze albo ja albo Jeremi się z tobą skontaktuje. PA.

-PA.

Okej czas zejść na dół i wyjść na świeże powietrze. Schodzę po cichu i słyszę rozmowę..... nie no znowu?! Okej może mi się przydadzą te informację.

-....podobno ta dziewczyna będzie chodzić do naszego liceum.

-Ale która to nikt nie zna jej prawdziwych danych, tylko to, że mówią na nią Niepokonana- o kurwa to o mnie, teraz to jestem już trochę przerażona, czyli to przed nimi musi chronić mnie Carter.

-Musimy się ich dowiedzieć, bo inaczej szef nas wykastruje, albo i gorzej, nawet nie chcę myśleć co by z nami zrobił.

Spoko... dobra Van nie panikuj, jeżeli nie wiedzą, że to ty to na pewno nic ci nie zrobią, przynajmniej mam taką nadzieję. Ale przecież znam sztuki walki, samoobronę, a w pokoju mam dwa pistolety.

Schodzę ze schodów na tyle głośno, że wszystkie głowy zwrócone są na mnie. Mówię ciche hej, zakładam kurtkę i wychodzę z domu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro