Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XVIII | Ostatnie Miasto

Venus
Rozdział 18

━━━━━━

Wszyscy w samochodzie siedzieli cicho. Jedynym dźwiękiem dochodzący z zewnątrz, były rozpryskiwane na prawo i lewo kamienie od prędkości, którą Jorge prowadził pojazd.

Venus siedziała wyprostowana, z ręką wciąż będącą w uścisku Thomasa i nie przeszkadzało jej to, ani trochę.

Jednak jej umysł wciąż wracał do snu, który miała. Chciała się przekonać, że to tylko nic nieznaczący sen, wytwór jej wyobraźni, ale wiedziała, że ​​to kłamstwo. Chciała o tym powiedzieć chłopakowi, ale szczerze mówiąc, nie uważała, że ​​to najlepsza pora.
Musieli uratować Minho i na tym musiała się skupić, podobnie jak Thomas.

Więc dziewczyna odepchnęła tę myśl, jej niebieskie oczy spoglądały na mijający krajobraz, aż pojazd w końcu gwałtownie się zatrzymał.

— Wiedziałam, że próba ratunku to tylko przykrywka. Od początku chciałeś nas wywieść w pole i zamordować za wpakowanie się w kłopoty, prawda? — Lekko zażartowała, a mężczyzna uśmiechnął się do niej w lusterku wstecznym.

Newt wyszedł pierwszy, a zaraz potem cała reszta.
Ku jej zdziwieniu było dość wietrznie. Włosy Venus powiewały dziko i westchnęła z irytacją, ale wkrótce jej uwaga skierowała się na to, co znajdowało się przed nią.

Ostatnie miasto - tam przetrzymywany jest Minho.

Szczerze mówiąc, Venus spodziewała się bardziej zaniedbanego miejsca, takiego jak te miasto, przez które ona, Thomas i Brenda przeszli na Pogorzelisku. Spodziewała się zawalonych budynków, otaczające ich pustkowia, ale tak nie było.

Budynki były wysokie, najczęściej oszklone, a teren otoczony ogromnymi murami. To była najnormalniejsza, rozwijająca się technicznie cywilizacja. Prawdopodobnie ostatnia cywilizacja, która przetrwała koniec świata.

— Zabawne, spędziliśmy trzy lata za murami próbując się stamtąd jakkolwiek wyrwać, a teraz chcemy włamać się tam z powrotem — Newt jako pierwszy skomentował, mrużąc oczy na ostre promienie słońca.

— No, uśmiałem się jak nie wiem —Patelniak skomentował z wyraźnym sarkazmem w głosie.

— Jorge, jakieś pomysły jak tam wejdziemy? — Thomas zapytał stojąc krok z przodu, a jego umysł szukał drogi do kompleksu organizacji, która jeszcze kilka miesięcy temu ich ścigała.

— Nie patrz na mnie, hermano — Jorge wzruszył ramionami, spoglądając na Thomasa i to, co znajdowało się przed nimi — Mury są nowe, myślę, że to rozwiązanie DRESZCZu na wszystko.

— Cóż, tutaj na nic nie wpadniemy —Brenda odezwała się, kierując się w stronę pojazdu — Ruszajmy.

Reszta szybko odeszła, ale Thomas i Venus stali nieruchomo, nadal spoglądając w stronę ostatniego miasta.

— Naprawdę myślicie, że on tam jest? — Newt zapytał, jak się okazało, stojąc obok Thomasa.

— Mam dziwne przeczucie, że niebawem się dowiemy. — odezwał się brunet. Jego oczy nie odrywały się od budynków.

Venus zauważyła to, ponieważ jej uwaga była teraz skierowana na Thomasa, zamiast na widok przed nią.

— Wiesz, że ona też tam będzie.

Blondynka zmarszczyła brwi. Czy był ktoś jeszcze zabrany przez DRESZCZ z ich grupy?

— O kim mówicie?

Oczy Thomasa i Newta spojrzały w dół na zdezorientowaną dziewczynę, a Venus zmarszczyła brwi.
Newt lekko poklepał Thomasa po ramieniu, kierując się z powrotem w stronę pojazdu.

Venus patrzyła, jak Newt odchodzi, by po chwili ponownie skrzyżować wzrok z brunetem. Przez sekundę chłopak potarł szyję, po czym jego ręka opadła na bok.

— Była moją najlepszą przyjaciółką... Cóż, przynajmniej tak mi się wydawało. 

— O czym ty mówisz? — Venus nie chciała tracić czasu, którego nie mieli za dużo.

Owszem, chciała jak najszybciej odbić Minho, ale to wydawało się ważne. W końcu, jak mogła dostać się do DRESZCZu w poszukiwaniu Minho, skoro nie wiedziała nawet połowy z tego, co się dzieje wokół niej?

— Pracowaliśmy razem w DRESZCZu, ja i Teresa i... Tylko my.

Venus zignorowała niepokój w jego głosie, gdy mówił. Zignorowała również fakt, że nie dokończył zdania.

— Była z nami w labiryncie i przeszła przez Pogorzelisko, ale nas zdradziła — Lekko westchnął — Zdradziła nas, poszła z DRESZCZem i pozwoliła im zabrać ciebie i Minho.

Po tym zdaniu nastała cisza. Jedynym dźwiękiem był szum wiatru pędzącego przez drzewa.

Venus spojrzała na Thomasa. Wiedziała o tym, że chciał być silny, ale smutek ukryty za jego idealnymi brązowymi oczami, był zbyt widoczny. Dziewczyna wyciągnęła rękę, ściskając jego dłoń w swojej.

— To naprawdę gówniana rzecz co zrobiła — powiedziała, przekręcając lekko jego podbródek, żeby mógł na nią spojrzeć — Rozumiem, że była twoją najlepszą przyjaciółką, Thomas, ale najlepsi przyjaciele nie robią tego sobie nawzajem. Nie zdradzają się.

— Wiem. Dziękuję, Vee — odparł chłopak.

Venus skinęła głową z lekkim uśmiechem, odrywając rękę od jego.

— Teraz, odzyskajmy Minho.

━━━

Szli po obrzeżach miasta otoczonego murami, które DRESZCZ zbudował, by się ochronić. Miejsce było raczej zatłoczone, wypełnione ludźmi ubranymi w poszarpane ubrania, z rozczochranymi włosami i głodnymi oczami. Venus była pewna, że ​​ona i jej przyjaciele wyglądają całkiem podobnie do tych ludzi. Ręka Thomasa chwyciła dziewczynę, gdy zauważył, że jest zbyt tłoczno. Uścisnął mocno jej dłoń, upewniając się, że była obok niego, bojąc się, że zgubi ją gdzieś po drodze, a obiecał sobie, że nigdy więcej jej nie straci.

Thomas prowadził, Venus szła obok niego, a reszta starała się trzymać blisko.

— To miejsce naprawdę przeszło przez piekło — Jorge przemówił stojąc obok Thomasa, podnosząc głos, aby go usłyszeli. Jorge miał rację. To było gorsze niż Pustkowie. Było zbyt wielu ludzi, którzy wyglądali jakby patrzyli prosto w oczy śmierci, ludzi, którzy wyglądali na zagłodzonych i niedożywionych, ludzi, którzy wyglądali na zmęczonych. A najgorsze było to, że DRESZCZ nie zrobił nic, by im pomóc.

— Musimy trzymać się razem — Thomas powiedział do Jorge'a. Szedł do przodu, ale zatrzymał się nagle, gdy jego, jak również Venus i ich przyjaciół, przykuła uwagę głośna informacja.

— Jesteśmy głosem tych co nie mają prawa głosu! — Na szczycie poruszającego się pojazdu stał mężczyzna. W dłoni trzymał megafon, gdy mówił głośno, a pojazd poruszał się po zatłoczonych ulicach — Chowają się za swoimi murami, myśląc, że mogą zachować lekarstwo dla siebie, podczas gdy reszta z nas umiera i gnije! — Thomas pchnął Venus lekko za siebie, gdy pojazd się do nich zbliżał. — Ale jest nas więcej niż ich! A ja mówię, że powstaniemy i odzyskamy to, co nasze! Przywróćmy równe prawa!

A potem nastał chaos. Otaczający ich ludzie zaczęli skandować, krzyczeć - chcieli zmiany, chcieli zwycięstwa i chcieli, aby DRESZCZ się poddał. I właśnie tego też chcieli Venus, Thomas i ich przyjaciele.

Brunet znów był na prowadzeniu, podążając za tłumem, Venus tuż za nim, ponieważ nigdy nie puścił jej dłoni. Ludzie zaczeli się kierować w pewne miejsce. Jak się po chwili okazało, ruszyli w kierunku jednego z wejść do kompleksu DRESZCZu.

— To nasza droga! — powiedział Thomas, przeciskając się przez tłum, gdy Jorge znów był u jego boku.

— Thomas, to nie jest to, czego szukasz. Wszyscy ci ludzie próbują znaleźć drogę, myślisz, że znajdziesz coś, czego oni nie mogą?

— Zaszliśmy tak daleko — powiedział mu zirytowany Thomas — Nie zawrócę.

Tłum szalał, rzucał różnymi rzeczami w stronę wejścia, w kółko wykrzykując różne hasła. Byli źli, nie, to mało powiedziane - byli wściekli.

— Thomas, coś jest nie tak... — odezwała się Venus. Spojrzała w jego stronę, a uczucie niepokoju narastało w niej, aż poczuła mdłości.

— Zgadzam się z dziewczyną, hermano. Coś jest nie tak — Jorge odparł, a kiedy Venus zobaczyła zestresowane rysy Newta, Brendy i Patelniaka, wiedziała, że ​​coś się dzieje.

— Hej! Widzicie ich? — Newt jako pierwszy odezwał sie po chwili ciszy, kierując wzrok na zbliżających się mężczyzn w maskach przeciwgazowych i trzymających w rękach broń.

Jorge zareagował jako pierwszy, wyciągając pistolet. Thomas przyciągnął Venus do siebie, a jego oczy rozszerzyły się, gdy patrzył na zbliżających się do nich mężczyzn. Ale potem to zniknęło, gdy przeszywające ucho metalowe skrzypienie rozbrzmiało w powietrzu. Dziewczyna odwróciła głowę w kierunku, z którego pochodzi. Na szczycie bramy DRESZCZu były trzy cementowe dachy, a każdy miał zestaw uzbrojonych maszyn.

— O cholera — Vee sapnęła — Musimy stać pryskać! — Była pierwszą osobą, która zorientowała się, że mają zostać zastrzeleni.

Na jej spanikowane słowa Frypan był pierwszym, który się poruszył, a reszta poszła w jego ślady. Venus odciągnęła Thomasa od miejsca, w którym stał, a kiedy padły pierwsze strzały, chłopak zdał sobie sprawę z niebezpieczeństwa, w jakim się znaleźli.

Ludzie padali martwi obok nich, z każdej możliwej strony, gdy zostali zastrzeleni. Venus biegła, a jej płuca płonęły z braku powietrza, jej nogi stały się zdrętwiałe, ale nie myślała o tym. Wiedziała, że muszą się stąd wydostać. Żywi.

Patelniak, który był z przodu, ostro skręcił, a reszta poszła za nią, a kule mijały ich o milimetry. Venus biegła dalej, dopóki nie wpadła bezpośrednio na kogoś. Cofnęła się gwałtownie, prawie się wywracając. Wpatrując się w górę szeroko otwartymi oczami, zauważyła że był to mężczyzna w masce z pistoletem w dłoni i nie był sam. Zostali otoczeni. To byli ci sami ludzie, co wcześniej, którzy zbliżyli się do nich przy bramie kompleksu DRESZCZu.

— Venus... — Thomas przemówił, znajdował się jakieś trzy metry od niej.

Dziewczyna przełknęła ślinę, wpatrując się w mężczyznę przed sobą. Po krótkiej sekundzie próbowała dotrzeć do Thomasa, ale było już za późno. Mężczyzna chwycił ją za nadgarstek, przyciągając ją do siebie gwałtownie. To wystarczyło, by Thomas prawie całkowicie stracił cierpliwość.

— Venus! — krzyknął i został gwałtownie złapany za ramię i popchnięty w kierunku furgonetki — Zostaw ją! — Krzyknął, walcząc z uściskiem mężczyzny, kiedy desperacko próbował się wyrwać z uścisku.

Dziewczyna również walczyła, odpychając się i uderzając mężczyznę w klatkę piersiową, ale było już za późno - wrzucono ją do furgonetki, a ostatnią rzeczą, jaką usłyszała, były gwałtowne krzyki Thomasa wołającego ją po imieniu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro