Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XVI | Pochłonięta przez ciemność

Venus
Rozdział 16

━━━━━━

— Czekaj, bo chyba nie nadążam za twoim tokiem myślenia. Chcesz wejść tam? — zapytał Newt, podkreślając miejsce, na które wskazywał dłonią - rozciągający się tunel znajdujący się przed nimi.

Venus uważnie wpatrywała się w ciemność, która ogarniała tunel. Jej oczy lekko zmrużały się z powodu ostrych promieni słońca przenikających jej wzrok. Kilka znaków ostrzegawczych otaczało wejście do tunelu, co bardzo wyraźnie wskazywało, że nie jest to najbezpieczniejsze miejsce.

Następnie spojrzała na Thomasa, jego oczy przemieszczały się po mapie w jego rękach. Sama mapa nie wyglądała na najnowszą - żółta kartka, miejscami miała jasnobrązowy kolor, co wyraźnie wskazywało, że był to bardzo stary kawałek papieru.

— Nie chcę tutaj uważać się za eksperta, ale gdybym był jednym z Poparzeńców, wiecie jednym z tych potworów, co nie mają już w sobie ludzkości, właśnie tam bym się schował — Newt przemówił, wpatrując się w Thomasa, podczas gdy ten skupił się tylko na mapie.

Venus wydęła wargi, a nieprzyjemny dreszcz przebiegł po jej kręgosłupie. Musiała już wcześniej widzieć Poparzeńca, ale nie pamięta tego, co było oczywiste. Naprawdę nie wiedziała, czego ma się spodziewać tak naprawdę. Zakładała, że ​​muszą to być stworzenia przypominające zombie, jednak myśl o spotkaniu z Poparzeńcem sprawiała, że ​​czuła się bardzo nieswojo.

— Nie sądzę, abyśmy mieli duży wybór... — powiedział Thomas, po raz pierwszy podnosząc wzrok z mapy.

Venus przełknęła ślinę. Czy była wystarczająco odważna, aby zastosować się do planu Thomasa? Aby wejść do czarnego tunelu, który może być pełny potworów bez ludzkich odruchów i Bóg wie co jeszcze?

Odpowiedź była jednak jasna. Nie miała wyboru, musiała postępować zgodnie z planem Thomasa, to jedyny sposób na odzyskanie Minho, a Venus musiała o odzyskać. Przysięgła sobie, że zrobi to nawet za cenę własnego życia.

— W porządku... Ale ja biorę ten lepszy pistolet — Newt nie wydawał się specjalnie zainteresowany wejściem do zapomnianego przez Boga tunelu, po prostu wzruszył ramionami, gdy dotarł do strony pasażera pojazdu, a Frypan poszedł za nim.

— Nic ci nie jest?— Thomas nagle odezwał się do Venus, której nerwy były już rozproszone po całym ciele. Podskoczyła lekko, z trudem łapiąc oddech, gdy jej oczy spotkały Thomasa. Naprawdę zdawał się o nią troszczyć. Szybko kiwając głową, blondynka posłała mu szybki, a zarazem nerwowy uśmiech:

— Tak, tak, całkowicie wszystko jest dobrze — Chłopak jedynie spojrzał na nią niepewnie, powoli kiwając głową, wskazując jej, żeby wsiadła do pojazdu, a sam podążył na jego drugą stronę, siadając za Frypanem i upewniając się, że drzwi są zamknięte.

Venus siedziała obok Thomasa, wpatrując się w tunel, gdy wjechali do niego. Frypan jechał raczej powoli. Jedynym źródłem światła były reflektory z Jeepa, a także latarki Thomasa i Newta.

— Po prostu jedź powoli, jakbyśmy mieli w planach wypad na ryby — rozkazał Newt, a Patelniak postąpił zgodnie z instrukcją.

Tunel wydawał się cmentarzyskiem samochodów. Zakurzone i zdewastowane pojazdy rozrzucone po drodze, zdawały się nie mieć końca, aż do momentu, gdy wzrok Venus przykuła jedna rzecz...

— Wow, wow, wow — powtórzył Newt, czując, jak pojazd zatrzymał się. W żołądku Venus pojawiło się niemiłe uczucie. Wsunęła głowę między dwa przednie siedzenia, serce waliło jej w piersi, gdy oczy skupiły się na krzywo wyglądającym mężczyźnie stojącym kilka metrów od ich samochodu.

— Cholera jasna — zaklęła. W głębi duszy miała nadzieję, że nie spotkają niczego nieludzkiego w tym przeklętym tunelu, ale osoba stojąca na środku drogi zdecydowanie zniszczyła jej nadzieję.

— W porządku — powiedział Thomas — Jest tylko jeden, więc powoli omiń go — Thomas spokojnie kontynuował.

Wszystkie oczy patrzyły się na niego, z wyjątkiem Venus, która próbowała powstrzymać swój nierówny oddech.

W porządku. Będzie dobrze. Powtarzała sobie w myślach, aby spróbować się uspokoić, ale tym bardziej ją to przerastało, im więcej myślała o tym, jakie szkody te stworzenia mogą wyrządzić. Były bezwzględne, miały w sobie - póki co - nieuleczalną chorobę i na pewno zabiłyby bez zastanowienia.

— Nic nam nie będzie — Thomas powiedział im, jego ramię lekko ocierało się o Venus, ponieważ oboje siedzieli blisko siebie, nie chcąc stracić z oczu Poparzeńca. — Po prostu zwolnij. Jak powiedział Newt - jedziemy na ryby.

— Pff na ryby. Ty w życiu jeziora nie widziałeś! — Frypan powiedział wyraźnie spanikowany.

— To daj się ponieść fantazji — odparł również zdenerwowany Newt, ale w przeciwieństwie do reszty, jakoś udawało mu się to ukryć.

Venus odchyliła się nieco, a jej wzrok przyciągnęło coś - ktoś - obok niej.

— Jezus Maria! — Jej serce niemal wyskoczyło z piersi i z czystym przerażeniem, skoczyła w stronę Thomasa, gdy teraz zobaczył także to, co widziała Venus. Poparzeniec pchał się na drzwi po stronie Venus. Oczy potwora były bez życia, wypełnione szaleństwem, gdy jej ręce położone były na oknie samochodu.

— Wpuść mnie — Kobieta błagała. Oczy Venus natychmiast przesunęły się w stronę drzwi. Zapomniała je zamknąć. Odsuwając się od Thomasa tak szybko, jak mogła, jej drżące ręce spotkały się z zamkiem, popychając go w samą porę, gdy kobieta zaczęła gwałtownie ciągnąć klamkę, by otworzyć drzwi jeepa. — Pomóż mi proszę — Kobieta zaczęła błagać, starając się za wszelką cenę otworzyć drzwi, gdy Venus patrzyła na nią zszokowana. Wciąż była w niej odrobina ludzkości, wciąż była jej część, na którą wirus jeszcze nie zapanował.

Kiedy kolejny Poparzeniec podszedł do drzwi, tym razem Thomasa, Venus wyrwała się ze swoich myśli, a całe jej ciało wypełniło się strachem.

— Patelniak, gazu! — powiedziała. Pojazd był teraz otoczony tymi okropnymi stworzeniami, z których każde waliło agresywnie, żeby tylko wsiąść.

— No gazu! — Thomas krzyknął do Frypana.

Frypan nadepnął na pedał gazu, tak że jeep jechał z dużą prędkością do przodu, pozostawiając większość Poparzeńców za sobą - ale jeden z nich siedział na masce samochodu. Warcząc na nich jak jakieś dzikie zwierzę, przebił przednią szybę, niszcząc ją prawie całkowicie.

Frypan skręcił z dużą prędkością, starając się jak najszybciej pozbyć stworzenia. Poparzeniec przeniósł się na stronę Frypana, wciąż przyczepiając się do pojazdu, jakby od tego zależało jego życie. Frypan skręcił samochodem w lewo, przez co Poparzeniec uderzył w przeszkodę, dzięki czemu zleciał z samochodu.

— Patelniak, uważaj! — Venus była zbyt skoncentrowana na potworze i tak naprawdę nie zarejestrowała, gdy jeep uderzył w przeszkodę na podłodze, przez co wykonał obrót w powietrzu i w efekcie wylądował na dachu. Venus uderzyła głową w okno, krzywiąc się, próbując złapać oddech, a jej umysł wirował, gdy leżała do góry nogami w samochodzie.

— Cholera, Vee, wszystko w porządku? — Głos Thomasa brzmiał słabo, oczy Venus próbowały się skupić na zlokalizowaniu chłopaka. — Vee! — Jej głowa natychmiast odwróciła się w stronę Thomasa i skinęła tylko głową. Czy czuła się dobrze? Nie. Ale tak nie miało to znaczenia, czy wszystko z nią w porządku, liczyła się tylko misja.

— W porządku — przełknęła ślinę — Dobrze - wszystko dobrze — uspokoiła zdenerwowanego chłopaka, który odetchnął z ulgą.

— Dobra, musimy się stąd wydostać — Thomas zaczął kopać okno po swojej stronie, instruując wszystkich, aby zasłonili oczy, gdy szkło pękło.

Thomas i Newt jako pierwsi opuścili pojazd, następnie Thomas pomógł Venus wyjść, upewniając się, że nie odniesie obrażeń na potłuczonym szkle.

— Patelniak, wszystko dobrze? — Thomas rozmawiał z Frypanem, który wciąż był w pojeździe.

— Smrodasie, jak tak twoim zdaniem się jedzie na ryby... — zaczął Newt, ale nie dokończył, bo jego uwagę, a następnie jego kompanów przyciągnął przerażający krzyk dobiegający z odległego końca tunelu. Poparzeńcy. Jeden z nich wręcz wyleciał zza samochodu, okrutnie warcząc, gdy zbliżał się do nich.

— Cholera, no błagam, nie znowu — Venus mamrotała, a jej oczy zatrzymały się na Patelniaku, który wysiadał z pojazdu, a teraz kucał w poszukiwaniu czegoś w jeepie. — Patelniak, musimy wiać!

Poparzeniec znajdował się teraz zaledwie kilka metrów od nich, ale zanim do nich dotarł, Frypan w samą porę złapał strzelbę z Jeepa, strzelając do potwora, który padł martwy.

Ale to był dopiero początek.

Oczy Venus zwróciły się na kilku zbliżających się do nich Poparzeńców. Musieli się stąd wydostać w trybie natychmiastowym. Frypan strzelił kilka razy w stwory, ale było ich zbyt wiele.

— Chodźmy! — Thomas złapał Venus za ramię, ciągnąc ją za sobą, gdy ta starała się dotrzymać kroku chłopakowi, Newta i Frypana. Nogi ją piekły, gdy biegła, płuca łapczywie łapały powietrze, a jej serce prawie się zatrzymało, gdy kolejna grupa stworów zablokowała im drogę. Byli otoczeni.

Usłyszała stłumione słowa Thomasa, ale nie mogła zrozumieć, co mówił, jej głowa wirowała, a jej wzrok zaczął wypełniać się ciemnymi plamkami. Czując płyn spływający ze skroni, jej ręka uniosła się, a już po chwili opuszki jej palców były pokryte krwią. Rana musiała się uformować, gdy uderzyła głową w samochód.

Dźwięk strzałów brzmiał w całym tunelu, ale Venus nie mogła się skupić, jej umysł był pusty, hałas zaczął zanikać, a zanim się zorientowała, uderzyła o ziemię z łoskotem i wszystko zgasło.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro