Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

I | Nowi Przybysze

Venus
Rozdział 1

━━━━━━

Czekając na doktor Crawford, Venus siedziała na twardym i niewygodnym krześle w białym korytarzu. Jej palce rytmicznie wystukiwały na udzie tylko jej znaną melodię.

Od wielu lat znajdowała się w ośrodku DRESZCZu. Niemal codziennie siedziała po kilkanaście godzin między czterema ścianami jednego z wielu laboratoriów, testując różne substancje, przeglądając wyniki badań i analizując dane, wszystko w nadziei na znalezienie lekarstwa na śmiertelny, niszczący ludzkość wirus zwany Pożogą.

Chociaż Venus tak naprawdę nie znała kobiety, na którą właśnie czekała, ta zawsze była dla niej życzliwa, oferując jej wgląd w różne dokumentacje medyczne. Dziewczyna oczywiście nigdy nie odrzucała oferty, ponieważ było to coś odmiennego od tego, co robiła na co dzień.

Podniosła głowę, słysząc ciężki dźwięk otwierania metalowych drzwi. Odsunęła za ucho luźne kosmyki blond włosów. Zerwała się na równe nogi i powitała doktor Crawford lekkim uśmiechem.

- Mam ekscytujące wieści. - ogłosiła dorosła, a Venus natychmiast zaczęła słuchać. Nigdy nie wydarzyło się tu nic ekscytującego. Jak wcześniej wspomniała, była to ta sama rutyna powtarzana w kółko. Nie miała jednak prawa narzekać.

Wolała raczej utknąć tutaj niż na zewnętrznych pustkowiach, otoczona przez kilometry piasku. Nie wspominając już o przypominających zombie stworzeniach, które kiedyś były ludźmi.

- Mamy nowych przybyszów. -poinformowała.

Dziewczyna się zdziwiła. Dopiero tydzień temu próby Labiryntu zostały pomyślnie zakończone. Wiedziała to, choć nigdy nie brała udziału w ich monitorowaniu.

Przyjmując milczenie Venus jako pozwolenie na kontynuację, doktor Crawford nie traciła czasu i zaczęła opowiadać.

- Ponieważ jesteśmy nieco słabi z powodu kryzysu, potrzebuję twojej pomocy przy podawaniu im witamin. - Nastolatka entuzjastycznie skinęła głową.

- Och, to świetnie. - Uśmiechnęła się, idąc za nią korytarzem.

- Tylko pamiętaj, aby być miła, dobrze? Nie chcemy ich odstraszyć. I zachowuj się ściśle formalne. - Na słowa kobiety blondynka po raz kolejny skinęła głową.

Podekscytowana czasami miała tendencję do częstego rozmawiania, jednak starała się jak najlepiej przestrzegać zasad określonych przez doktor Crawford.

Po zatrzymaniu się przed kolejnymi ciężkimi, stalowymi drzwiami, kobieta machnęła kartą przy czujniku. Wrota otworzyły się natychmiast. Venus także miała kartę dostępu, ale zapewniała jej ona wstęp tylko do niektórych miejsc. Czasami zdawało jej się, że być może DRESZCZ coś ukrywa, skoro jest tak pilnowana, ale nigdy nie zastanawiała się nad tym głębiej.

- Dobry wieczór, doktor Crawford. Witaj, Venus.

- Dobry wieczór. - odpowiedziała uprzejmie druga ze wspomnianych.

- Jak radzą sobie nowi przybysze?

- Na razie w porządku.

Dziewczyna podążyła za doktor Crawford, ale jej oczy skierowały się na chłopaka siedzącego na krześle obok lekarza, który powitał ich wcześniej.

Miał na sobie szarą bluzę i czarne spodnie, a kiedy jego oczy wpatrywały się bezpośrednio w jej własnymi, szybko odwróciła wzrok.

Omal nie przewróciła się, gdy kobieta nagle się zatrzymała. Szybko się uspokoiła, wygładzając biały kitel. Zobaczyła dziewczynę w jej wieku z długimi, czarnymi włosami delikatnie opadającymi na ramiona, siedzącą przed nią na szpitalnym łóżku.

- Ty musisz być Teresa. - Doktor się uśmiechnęła.

Dziewczyna jednak nie okazywała prawie żadnych emocji, po prostu kiwając głową.

Z powodu blizn na ramionach i tępego wyrazu twarzy, wyglądało na to, że musiała wiele przetrwać. Venus wiedziała, że próby Labiryntu są trudne, ale nie zdawała sobie sprawy z tego, jak bardzo. Crawford zaczęła zaciągać zasłony, upewniając się, że nikt nie będzie mógł zajrzeć do środka.

- Jestem Venus. - Blondynka przedstawiła się Teresie. Nagle oczy czarnowłosej zalała fala emocji. Wydawało się, że ją rozpoznała.

Nie odpowiedziała na przywitanie, ale dziewczyna postanowiła nie myśleć o tym za dużo i wzięła się za przygotowanie potrzebnych przyrządów, przestrzegając przy tym dokładnych instrukcji przełożonej.

━━━

Venus siedziała w swoim pokoju z tacą obiadową na kolanach. Kończąc posiłek, położyła głowę na poduszce i zaczęła wpatrywać się w biały sufit.

Czy to wszystko, co świat miał do zaoferowania?

Biały sufit, białe ściany, białe podłogi. Venus chciała wierzyć, że w życiu było coś więcej, ale niestety byłoby to kłamstwo. Miała nadzieję, że gdy znajdzie się lekarstwo, jej los się odmieni. Nadaktywne myślenie dziewczyny zostało przerwane przez nagły, dziwny dźwięk, który rozległ się za zamkniętymi drzwiami od pomieszczenia. Nastolatka, będąc bardzo ciekawską, wyszła, aby sprawdzić, co go wywołało. Dojrzawszy doktor Crawford, ruszyła za nią.

Wychyliła się zza zakrętu i aż ją zamurowało. Kilka wózków, przykrytych białymi prześcieradłami były transportowane w eskorcie kilku ochroniarzy do jednego z kilku skrzydeł budynku. Do tego, do którego nie miała wstępu. Jednak nie to ją najbardziej zszokowało.

Prześcieradła przykrywały nie tylko wózki. Nie była pewna, czy to jej wyobraźnia, czy rzeczywistość, ale mogła przysiąc, że kształt czegoś, co znajdowało się na wózku, przypominał... Ludzkie ciało. Kilkanaście ludzkich ciał.

Podskoczyła, gdy nagle czyjaś dłoń owinęła się wokół jej ramienia. Nad nią stał strażnik. Gwałtownie zaciągnął ją do jej pokoju, zatrzaskując drzwi. Ogarnęło ją zmieszanie, a w głowie zrodziło się kilka pytań.

Co się tam, do cholery, dzieje?

Była zbyt zszokowana, by myśleć właściwie, ale wiedziała, że musi dowiedzieć się, co się właśnie wydarzyło. I to szybko.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro