Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XXVIII | Śmierć Zbawiciela

Venus
Rozdział 28

━━━━━━

— Venus...

Oczy dziewczyny otworzyły się powoli, tylko po to, by się ponownie zamknąć.

— Venus, zostań ze mną.

Głos, choć wydawał się znajomy, był tak odległy. Niebieskooka ledwo czuła jakąkolwiek część ciała, nie mówiąc o tym, że nie wiedziała, jak mogła ponownie otworzyć oczy.

— Podnieś ją, Thomas, musimy iść — To był głos kobiety. Wizja Benus była niewyraźna, ale mogła dostrzec sylwetkę Teresy stojącej obok niej.

A potem jej wzrok powoli powędrował do Thomasa, który ostrożnie podniósł ją z ziemi - a potem jej oczy znów się zamknęły.

— Venus, proszę, zostań ze mną — Thomas przemówił, ale czuła jedynie opływający ją wiatr, gdy brunet niósł ją w swoich ramionach.

— Ja... Jestem taka zmęczona, Thomas. — Venus zdołała wymamrotać, jej ciężkie powieki trzepotały powoli, a w ustach czuła posmak krwi.

— Zostań ze mną. Nie chcę cię stracić — błagał ją, desperacja w jego głosie była ewidentna.

— Janson... Gdzie jest... Gdzie jest Janson — warknęła.

— Zajęliśmy się nim. Na razie — Teresa powiedziała, a Venus poczuła, jak znajdują się w windzie.

Powoli otworzyła oczy, ponieważ ból brzucha był prawie nie do zniesienia. Rana, którą miała na ramieniu, została dawno zapomniana. 

— Tędy — słyszała głos Teresy, ale nie mogła unieść szyi, żeby zobaczyć dziewczynę - była za słaba. — Thomas, zaczekaj — odezwała się teraz ponownie — Janson, on... Nie ma go tu.

Nagły, głośny dźwięk upadku ciała na ziemię odbił się echem w całym pomieszczeniu, w którym się znajdowali, a oczy Venus rozszerzyły się na ten dźwięk.

— Thomas, dlaczego się nie uczysz? — To był głos Jansona.

— Vee, położę cię, dobrze? — Brunet delikatnie przemówił do dziewczyny, a jej oczy były teraz szeroko otwarte, gdy skinęła głową.

Thomas delikatnie położył ją na ziemi, gdy próbowała usiąść prosto. Venus skupiła swoją wizję na Jansonie, który wzniósł broń na chłopaka, a potem jej wzrok padł na Teresę, która leżała nieprzytomna na ziemi.

— Venus dawno odeszła, Thomas. Straciła dużo krwi, a ja... — zaczął mówić Janson, ale chłopak szybko mu przerwał.

— To ciebie już dawno nie ma, Janson — szorstko przemówił do niego, a potem, w ułamku sekundy, zanim Venus zdała sobie sprawę z tego, co się stało, Thomas rzucił się na Jansona, gdy ten powalił go na ziemię.

Patrzyła z przerażeniem, jak walczyli. Thomas zadał kilka ciosów Jansonowi, ale wkrótce Szczurowaty miał przewagę, gdy kopnął chłopaka w brzuch, posyłając go na ziemię, a potem ponownie uniósł broń w jego stronę.

— Przestań! — Venus zebrała całą swoją siłę, krzycząc na Jansona — Proszę, przestań! — błagała, ale mężczyzna całkowicie ją zignorował, trzymając palec na spuście.

Jednak nie miał szansy strzelić, ponieważ jeden z czołgów, jak przypuszczała Venus, strzelił w budynek, a podłoga trzęsła się pod wpływem uderzenia. Janson upadł na ziemię.

Thomas nie tracił ani sekundy, pędząc w stronę dziewczyny, która z jego pomocą się podniosła.

Brunet objął ją ramieniem z jednej strony, podczas gdy Teresa pomagała podtrzymywać ją po drugiej stronie.

Venus próbowała poruszać się tak szybko, jak mogła, a potem wystrzelono w ich stronę kulę. Thomas przepchnął dziewczyny przez wejście do innego laboratorium, a Teresa szybko pomogła blondynce się wesprzeć.

W pokoju było ciemno - jedynym źródłem światła były podświetlane niebieskie światła awaryjne. Spojrzenie Venus spotkało się ze spojrzeniem dwóch Poparzeńców - nieludzkie stworzenia trzymane były za grubym szkłem.

— Venus, wszystko w porządku? — Thomas pojawił się w jej polu widzenia, jego oczy wydawały się rozszerzone ze strachu, kiedy pomagał jej usiąść na ziemi. — Posłuchaj mnie — zaczął ściszonym tonem — Musisz tu zostać, dobrze?

I zanim zdążyła to przetrawić, Thomas zniknął z jej pola widzenia, a potem patrzyła, jak powalił Jansona na ziemię, a broń, którą Janson trzymał w chwycie, ześlizgnęła się po podłodze, lądując tuż u jej stóp.

Tak szybko, jak mogła, wyciągnęła rękę do przodu, ściskając pistolet w dłoni, a drugą ręką naciskała na ranę na brzuchu.

— Te-Teresa — Venus sapnęła, przyciągając uwagę ciemnowłosej dziewczyny. — Odciągnij Thomasa od... od Jansona. Mam plan — przemówiła, jej oddech był krótki, a pot ściekał jej po czole.

Teresa, dając niebieskookiej szybkie skinienie głową, zareagowała, wykorzystując całą swoją siłę, by zepchnąć Thomasa z Jansona, w rezultacie powodując, że mężczyzna zerwał się na równe nogi.

— Hej Janson! — Venus zawołała do niego — Mam nadzieję, że zgnijesz w piekle — I nie tracąc ani sekundy, wycelowała broń w stronę szklanego pomieszczenia, w którym trzymano Poparzeńców.

Po kilku strzałach szkło pękło na milion kawałków, a nieludzkie stworzenia w ciągu kilku sekund powaliły Jansona na ziemię, zatapiając w nim zęby.

Venus wykorzystawszy resztkę sił, upuściła pistolet na ziemię, a gdy Thomas był u jej boku, pośpiesznie poinstruował Teresę, by pomogła mu podnieść ją z ziemi.

Niebieskooka zakaszlała, czując dym, który otaczał pokój, ponieważ budynek płonął. Starała się jak najszybciej wejść po kilku kondygnacjach schodów.

A kiedy doszli do dachu - płomienie ich otoczyły, dym zawirował w powietrzu.

— Nie, nie... Nie ma ich tutaj — Panika w głosie Thomasa była ewidentna, a Venus starała się mieć otwarte oczy tak długo, jak mogła.

Żałowała, że ​​nie ma drogi powrotnej, ale płomienie dotarły już do dachu, przez co tam utknęli.

A potem jej nogi poddały się. Utrata krwi spowodowana nie tylko raną postrzałową, ale także raną na ramieniu, była dla niej zbyt ciężka - krwawiła i wiedziała, że ​​to tylko kwestia czasu, zanim jej oczy zamkną się na dobre.

— Vee... — Thomas i Teresa byli obok niej w jednej chwili, kiedy Thomas położył głowę blondynki na swoich kolanach, wyciągając dłoń, by zakryć jej twarz przed dymem. — Vee, proszę, zostań ze mną — Łzy chłopaka nie pozostały niezauważone, kiedy przeczesał dłonią jej włosy.

— Przepraszam — Teresa przemówiła, a Venus lekko odwróciła głowę w jej stronę — To... To wszystko moja wina — płakała, a niebieskooka powoli wyciągnęła rękę w stronę dziewczyny.

— Zrobiłeś to, co uważałaś za słuszne — wymamrotała. — Tak jak my... I nadal pozostałaś wierna nam, Thomasowi.

Venus czuła, jak krew gromadzi się w jej ustach i próbowała usiąść nieco prosto, aby nie dopuścić do zadławienia się.

— Patrz — Thomas prawie wrzasnął, a kiedy niebieskooka zauważyła jasne światła wydobywające się z góry, poczuła ulgę.

— No dalej, podnieśmy ją — Teresa szybko pomogła podnieść dziewczynę z ziemi. — Thomas, wejdź na górę! — wrzasnęła na niego, przekrzykując głośny hałas powodowany przez górolot — Popchnę ją, a ty ją podciągniesz.

Thomas zrobił, jak mu kazano.

Venus patrzyła, jak odbił się od ziemi, ale już po chwili straciła równowagę, upadając na kolana, zabierając ze sobą Teresę.

— Teresa... Musisz... Musisz wejść na górę — Nie miała siły, była taka słaba i wiedziała, że ​​nie ma dla niej nadziei - już jej nie było.

— Posłuchaj mnie Venus, jesteś zmęczona, ale musisz spróbować. Thomas nie może cię stracić — Teresa delikatnie przemówiła — Podnieś się.

Blondynka próbowała i powoli podniosła się z pomocą Teresy. Niewyraźnym wzrokiem zobaczyła, jak Thomas zbliża się na samą krawędź klapy.

— Na trzy, dobrze? — Teresa przemówiła, a Venus powoli skinęła głową. — Dasz radę, Vee.

Dziewczyna wykorzystała całą swoją siłę i z pomocą Teresy delikatnie podskoczyła w stronę Thomasa, który mocno ją chwycił, wciągając w górę.

— Teresa... Pomóż Teresie — wymamrotała do niego, obracając się na bok, gdy zobaczyła dziewczynę stojącą na skraju budynku z otaczającymi ja płomieniami.

Gdy Thomas znów przesunął się na skraj klapy, budynek runął.
Venus patrzyła z całkowitym przerażeniem, jak Teresa gwałtownie upadła do tyłu, a Thomas pochylił się do przodu, jak tylko mógł, ale było już za późno.

Chłopak wykrzykiwał jej imię, gdy Teresa spadła, a szczątki budynku poleciały w jej stronę. Dziewczyna po kilku sekundach zniknęła im z pola widzenia.

Łzy Venus spływały jej po policzkach, a dziura pozostawiona przez śmierć Teresy w jej sercu była czymś, czego nigdy nie dało się naprawić.

Gardziła Teresą za to, co im zrobiła, ale ostatecznie uratowała zarówno ją, jak i Thomasa. Nigdy nie miała złych intencji, starała się tylko zrobić to, co było słuszne, a teraz odeszła, a Venus nigdy nie miał okazji jej przeprosić, nigdy nie miała szansy nawiązać z nią przyjaźni.

Nie mogąc już dłużej wytrzymać, niebieskooka zamknęła oczy. Wiedziała, że ​​jest spora szansa, że ​​już nigdy się nie obudzi, ale to było w porządku. Musiała nawet odpocząć, nawet jeśli miało to trwać wieczność.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro