Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

003


— Jak to Clémentine zaproponowała im vibranium — Uniósł się zdenerwowany Ryan. Nadal nie mam zielonego pojęcia, skąd ono jest, jakie ma właściwości.

— Myślisz, że ja wiem? — Syknęłam wkurzona, odchyliłam się na krześle, masując palcami wskazującymi skronie. — Dobrze wiesz, iż przez chorobę gadała różne dziwne rzeczy — Powiedziałam, trochę spokojniejsza.

— Wiem, ale ten metal jest zbyt drogocenny, aby został rozpowszechniany — Wytłumaczył, wymachując ręka w powietrzu. Miałam w nosie, jeśli firma ma na tym stracić, to mam w dupie jakieś drogocenności. Obiecałam dotrzymać rozwoju wytwórni, a ja dotrzymuje słowa.

— Ile jest o wart — Sięgnęłam po kartkę i oliwkę.

— Bardzo dużo — Westchnął, ścisnęłam drewno łapiąc je przy tym. Dlatego spojrzał na mnie, marszcząc brwi.

— Gdzie on jest — Wstałam, po czym podeszła do mężczyzny. Silił się, by nie odpowiedzieć.

— Wakanda — Zawiedziony swoim brakiem oporu, przejechał dłonią po twarzy. Zadowolona wyszczerzyłam zęby w uśmiech. Otwarłam laptopa, następnie wystukałam podaną, przez ciemnoskórego lokalizacje. Niewiele było o niej podane, jestem zdana jedynie na niego.

— Zaprowadzisz mnie tam — Wzruszyłam ramionami. Zaczęłam sprzątać porozwalany kartki, które wyrzuciłam z półek, szukając informacji o działalnościach rodzicielki.

— Ni... — Chciał zaprzeczyć, ale w ostatniej chwili spojrzałam na niego, gestem ręki ucieszyłam.

— Połowa szmalu będzie twoja — Zaproponowałam, jeśli nie poleci na kasę, zostanie mi tylko przymusowe zachęcanie go, a tego zapewne nie chcemy.

— Eh, no dobra — Przewrócił oczami. Kiwnęłam głowa, uśmiechnięta. Oby przywitali nas z otwartymi rękami, jeśli nie. Rozpierdziucha będzie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro