Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

001


    Właśnie dziś mija rok od śmierci mojej matki, której obiecałam przejęcie opieki nad młodszą siostrą. Tylko ona mi została, ponieważ nigdy nie dowiedziałam się prawdy o tajemniczym zaginięciu ojca i czuję, że to nie ma zamiaru się zmienić. Nie potrafiłam przyjąć do siebie wiadomości, iż choroba, która kiedyś też mi doskwierała, wykończyła bardzo bliską mi osobę. Bóg sprawiedliwości najprawdopodobniej  nie zna. Miałam ochotę wyprzeć się go za to wszystko. Odbiera mi ludzi, jednak moja matka właśnie powierzyła mu swoje życie.

-- Chantal, wujek przyszedł -- Szepnęła Blanche w moją stronę. Przetarłam dłonią twarz, czułam jak moje oczy płoną. Zdecydowanie nie polecam płakać kilka dni oraz nie zmrużyć oka ani razu.

-- Niech wejdzie -- Usłyszałam jak drzwi się otwierają. Nie obróciłam się, kiwnełam jedynie dłonią by zaczął mówić.

-- Chan, ja w sprawie twojego ojca -- Uniosłam jedną brew, nie spodziewałam się, wiedzy u niego o moim tatulku. Zaciekawiona, okręciłam się na krześle przodem do ciemnoskórego.

-- Coś ciekawego? -- Spytałam, przeczesałam dłońmi ciemne, przetłuszczony włosy. Nie miałam czasu na porządne zadbanie  o samą siebie. Obowiązki spadły na mnie. Firma matki i różne inne sprawy.

-- Twój ojciec nie żyje...

-- Bardzo przewidywalne -- Weszłam mu w zdanie, dosyć rozdrażniona.

-- Daj mi dokończyć -- Syknął, na co przewróciłam oczyma -- Zginął by uratować ciebie -- Wytknął mnie palcem. -- Dlatego musisz wiedzieć, iż lekarstwo, które cię uratowało dało ci moce, których nie przewidzieliśmy. -- Podniosłam się z skórzanego krzesła, następnie podeszłam do dużego okna, skierowanego na panoramę tętniącego życiem miasta zwanego Berlinem.

    Miałam ochotę zamknąć się w swoim pokoju, a później płakać, chociaż nie mając czym. Zaciągnęłam się otaczającym mnie powietrzem. Czułam jak wewnątrz moje nastroje szalały, a tlen zaczął mi umykać. Dłonie zaczęły mi się pocić. Nienawidziłam swojego tatę za to, że znikł. Miałam wrażenie, że nas nie kochał. Byłam pewna tego co nie jest prawdą.

-- Co przez to mam rozumieć? -- Zadałam pytanie. Przygryzłam dolną wargę, spoglądając na wuja.

-- Że masz dar Czarnej Pantery -- Na słowa Ryan'a, przełknęłam głośno silne. Słyszałam o tej nazwie jedynie jako superbohaterze, oczywiście tez jako zwykłym zwierzęciu.

-- To coś wielkiego? -- Z nerwów obgryzałam paznokcie, splunęłam śliną czując lakier na języku.

-- Zostałaś tylko ty i T'challa -- Skrzywiłam się na dziwną nazwę.

-- Co to T'challa -- Za degustowałam dwoma palcami.

-- Król Wakandy -- Prychnęłam na jego słowa

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro