Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Prolog

Znów biorę łyk ciemnej jak smoła kawy, lekko ciepłej, która delikatnie łaskocze mój język.
Ciepło kubka życzliwie wiruje po mojej dłoni, a zapach rozpływa się po całych nozdrzach.

Najlepiej zacząć dzień od kawy - wzdycham i rozmyślam o tym, co mnie czeka dzisiejszego dnia.

Tłumy nieznajomych ludzi przemierzający ulicami patrzący na mnie z góry i - wizyta u psychoterapeuty.

Mój oddech przyśpieszał, serce zaczęło okropnie szybko bić, ból brzucha przejął całą moją wewnętrzną siłę.

Ledwo sięgam po kubek by zwalczyć lęk kolejnym łykiem kawy.

Siedząc sztywno w miejscu nawet nie podejrzewam, że nagle odezwie się dzwonek do drzwi. Moje nogi lekko drgają poruszając się pod stołem.

– Y...Um..Otwarte. – jęcze.

Drzwi otwierają się.
– Uh, kochanie, wszystko w porządku? – pyta ciemno włosa kobieta ze zmartwionym wyrazem twarzy, stojąc w progu drzwi.

   – Tak, mamo.  – wzdycham z ulgą.

Bliska mi postać podchodzi do mnie i całuje mnie w czoło.

  –  Jesteś gotowa?  – pyta.

  –  Nieważne czy jestem gotowa, ważne żeby się nie poddać.  –  uśmiecham się, a brunetka odwzajemnia uśmiech i poprawia torebkę na ramieniu z niecierpliwością.

Szybko wstaje i podchodzę do wieszaka, który stoi obok zdejmując z niego fioletowy kubrak.

Po nałożeniu kurtki, koje się łykiem ciepłego napoju i odstawiam kubek do zlewu.
Rodzicielka energicznym ruchem otwiera dębowe drzwi i zaprasza mnie do wyjścia.

  –  Wyobraź sobie, że idziesz tutaj sama, nikogo tu nie ma, oprócz uniesień natury, zapachu trawy, widoku drzew, ziemi,  i śpiewu ptaków.  – mówi ciepło podnosząc mnie na duchu.

Na szczęście tego widoku nie zasłonili mi śpieszący się ludzie do pracy, czy szkoły, mogłam swobodnie oddychać świeżym powietrzem bez odgłosu rozmów, silników samochódów, czy zapachów tytoniu i nawet najdroższych perfum.

– Jesteśmy na miejscu.  – Pokazuje biały budynek z napisem ,,poradnia psychoterapeutyczna".
Po raz kolejny czuje ten okropny ból brzucha, nasilone bicie serca i mdłości.

Z zawahania wchodzę do wcześniej otwartych drzwi.
Kiedy rozglądam się po ciepłym korytarzu pełnym obrazów i plakatów, BEZ LUDZI, oddycham z ulgą i idę przed siebie z ciągle walącym sercem.

Gdy z gabinetu wychodzi psychoterapeuta, wita nas serdecznie oraz zaprasza do swojego kąta, gdzie ja patrzę w tępym wzrokiem w podłogę wbijając w skórę paznokcie z wydrapanym lakierem.
–  Więc nazywasz się Manami?  – pyta na co odpowiadam skinieniem głowy.
– Rozumiem, ja nazywam się Takumi Koga. Uwielbiam jazz i łowienie ryb, a ty? – pyta spokojnie rozumiejąc, że nie prędko zyska odpowiedź.

Zaciskam pięści i wypuszczam powietrze, starając się uwolnić od guli w gardle.

  – Ja...Um...Lubie fotografie i picie kawy.  mówię cicho i niepewnie zginając palce ze strachu.

– O! Szukałem właśnie fotografa na pamiątkowe zdjęcie mojej rodziny do albumu.   – Śmieje się bazgroląc coś na kartce.  – A kawa, bez niej nie dam rady żyć! – Uśmiecha się szczerze, kierując wzrok na filiżankę, brudną od fusów po kawie... – A wiesz gdzie robią dobrą kawę?

– Um...Nie? – odpowiadam.

– Kawiarnia ,,Kawaii Cafe" – idealna kawa, obsługa i lokal! To dobry początek do walki z lękiem, bo kawiarnia leży w naprawdę spokojnym miejscu.  –  mówi z zapałem oraz szczerością w głosie. –  Co o tym sądzisz?  – pyta.

– E...Em...Eh...Brzmi dobrze? – odpowiadam niezbyt zachęcona, nie zamierzam mdleć w miejscu publicznym, ale postaram się przezwyciężyć mój strach.
Jak to mawiają ,,YOLO".

----------------

Kiedy już wychodzimy, ciężko wzdycham, a rodzicielka kładzie rękę na moim ramieniu.

– Nie martw się. – Posyła mi szczery uśmiech
– Może pójdziemy teraz do tej kawiarni? - pyta spokojnie.

– Okej. – odpowiadam, wkładając ręce do kieszeni.

Chwilę później

Obok drogi wisiała reklama z napisem ,,Kawaii Cafe, tylko u nas, wszystkie rodzaje kawy z najlepszych ziaren!" ze strzałką ukazująca gdzie powinno się iść.
Zmierzamy więc z tym kierunku i spoglądamy na pudrowo różowy budynek z odcieniami brązu otoczony dużą ilością różnych rodzajów kwiatów.

– Ładnie tu. – stwierdza brunetka. – Wejdziemy? – mówiąc to podchodzi do drzwi i otwiera je.

Wchodząc do środka czuję charakterystyczny zapach kawy, który dodaje mi pewności siebie.
Na przeciwko mnie stoją pudrowo różowe krzesła, stoły z obrusami i małymi talerzykami, przy których bywa dość dużo osób.
Wyrównuje oddech.
Szybko kieruje wzrok na zdjęcia kaw przy ladzie. Muszą smakować dobrze.
Mama siada obok okna, a ja do niej dołączam.

Obie zaglądamy do menu, gdzie jest moja ulubiona czarna kawa.

– Co bierzesz? – pyta.

– Czarną kawę. – mówiąc to widzę powoli idącą w naszą stronę młodą kelnerkę z uroczą różową sukienką posiadającą dwu kolorowe kokardki i u spodu białe falbanki, pończochy o tym samym kolorze z kokardkami i z równie białym fartuszkiem, a także notes oraz mały talerzyk.

– Witam-mówi, na co wzdrygam i speszona patrze na podłogę – Co podać?

– Czarną kawę i latte. – odpowiada szczerze rodzicielka, okładając menu.
Po czym dziewczyna pisze zamówienie na kartce i mówi, że można jej zapłacić później przy kasie.

Czekamy kilka minut, które poświęcam na oglądaniu wnętrza i ukradkowych spojrzeniach posyłanych deserom, następnie sztywnieje, gdy podchodzi kelnerka z zamówieniem.

– Oto zamówienie. – uśmiecha się kładąc naczynia z płynami. – Zapomniałam zapytać. Chcą panie cukier?

– Nie, dziękujemy. – mówimy niemal jednocześnie.

– Na zdrowie! – mówiąc to, odchodzi.

– Widzisz, twój psychoterapeuta miał rację.   – stwierdza rodzic.
Ja jedynie w odpowiedzi kiwam głową na tak i biorę haust gorzkiej kawy.

Po wypiciu, mama płaci przy ladzie i wychodzimy z lokalu, omijając wzrok obcych ludzi na ulicy...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro