Rozdział 8
Wczoraj rano [tak wiem, że na zdjęciach jest 16:13 XDD] wchodzę sobie na Wattpad'a z zamiarem tłumaczenia kolejnego rozdziału z Vampire in Love. Loguje się i przenoszę na mój profil. Wchodzę sobie na tłumaczenie, chcąc sprawdzić na którym rozdziale skończyłam i nagle..... patrzę jeszcze raz i nie dowierzam.
1 miejsce w fairytail ~!!!! O matko bardzo wam dziękuję, moi kochani. Nawet nie wiecie jaka jestem wam wdzięczna. Mój wyraz twarzy wyglądał dosłownie tak [ *O*]. Jedno słowo opisuje teraz dokładnie jak się czuję, a brzmi ono "WOW". Jeszcze raz wam bardzo dziękuję
Przejdźmy do rozdziału!!
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
-Księżniczko, pan Bora przybył.- oznajmiła Virgo, wchodząc do pokoju Lucy. Blondynka siedziała przy biurku w łazience i patrzyła na siebie w lustrze.
-Zaraz zejdę, dziękuję Virgo.- służąca ukłoniła się i wyszła z pokoju. Lucy westchnęła, wstała i poszła po płaszcz i torbę. - Spędzę z nim tylko jedną godzinę, dam radę.- powiedziała do siebie, schodząc ze schodów.
-Oh, już jest.- kiedy zeszła na dół, Jude podszedł do niej i złapał za rękę, po czym odprowadził w stronę Bory.
- Wyglądasz tak pięknie jak zawsze.- mężczyzna ukłonił się i pocałował ją w dłoń. Lucy uśmiechnęła się przymusowo.
-Dziękuję. Powinniśmy już pójść, robi się późno.- zaproponowała, na co Bora skinął głową.- Żegnaj tato. Wkrótce wrócę.- przytuliła ojca.
-Bora, macie wrócić nie później niż o 20, zrozumiano?- Lucy uśmiechnęła się, dziękując Bogu za to , że jej był taki opiekuńczy.
-Tak, proszę pana. Upewnię się, że wróci bez szwanku.- oznajmił mężczyzna. Potem razem z dziewczyną wyszli z domu i powędrowali do jego samochodu.
Kiedy Lucy i on wsiedli do samochodu, kierowca odjechał, a gdy był już dość daleko od rezydencji, zaczął przyspieszać. Lucy zaczęła mieć złe przeczucia.
-Um, Bora? Nie uważasz, że kierowca jedzie trochę za szybko?- spojrzała na Borę, który lekko się uśmiechał.
- Twój ojciec jest prawdziwym głupcem. Te wszystkie wywiady, które ze mną robił, by mnie sprawdzić były fałszywe. To nawet nie była moja prawdziwa tożsamość. To prawda, że mam na imię Bora i ogólnie, ale jeśli byłabyś na tyle mądra, mogłabyś ominąć tą wielką sieć kłamstw. - zaczął się przybliżać do blondynki, a ta starała się go odsunąć.
-Nie podchodź do mnie! Wiedziałam, że nie powinnam się na to zgadzać!- próbowała otworzyć drzwi, ale nie dała rady bo miły włączoną blokadę. Bora powiedział kierowcy, żeby jechał szybciej. Po pewnym czasie samochód się zatrzymał.
-Jesteśmy na miejscu. - powiedział Bora. Kierowca wyszedł z samochodu i otworzył im drzwi. Lucy próbowała uciec, ale mężczyzna, który stał na zewnątrz ją zatrzymał.
-Puszczaj mnie!- krzyczała, kopiąc porywacza, który ciągnął ją do budynku, podążając za Borą. Blondynka nie poddawała się i nadal walczyła o wolność [n.o.t: :D].
-Połóż ją tam i zostaw nas samych.- dziewczyna została mocno posadzona na krześle. Znajdowali się w czymś, co wyglądało jak mieszkanie.
- Och Bora, nie ujdzie ci to na sucho. Nie wiesz, w co się wpakowałeś.- dziewczyna wstała z krzesła. Bora uniósł brwi.
-Naprawdę? W takim razie zastanawiam się kto cię uratuje, skoro znajdujesz się na drugim krańcu świata. Spójrz Lucy, jestem człowiekiem biznesu i to, co robię daje mi niezły zysk. Handluje kobietami za pieniądze. Nie tylko dostaję za to pieniądze, ale także bawię się kobietami, którymi handluję. - Lucy spojrzała na niego z obrzydzeniem.
- Naprawdę mnie obrzydzasz! Kobiety nie są zabawkami! Kiedy już stąd wyjdę, będziesz miał poważne kłopoty!- spojrzała w okno, w którym widać było krajobraz oceanu. Gdyby wyskoczyła, wpadłaby do wody.
- Rozgość się, wyruszymy jutro rano na Hawaje.- oznajmił i wyszedł z pokoju. Zamknął drzwi z drugiej strony. Na szczęście Lucy nadal miała ze sobą swoją torebkę, więc zaczęła w niej szukać swojego telefonu.
-Cholera! Nie ma sygnału!- krzyknęła podchodząc do okna. Mieszkanie, w którym byli, znajdowało się na niskim klifie. Wzrok Lucy spoczął na oceanie. Nie było w nim żadnych skał ani wzburzonych fal, tylko czysta błękitna spokojna woda.- Moje szczęście.- powiedziała do siebie. Potem podeszła do łazienki i przygotowała się na skok, który zamierzała wykonać.
Kidy skończyła wyszła z niej i podeszła do okna. Gdy otworzyła je , do środka wpadł chłodny powiew wiatru.
- Mam nadzieję, że nie dostanę hipotermii.- powiedziała do siebie i kiedy zaczęła się wspinać, usłyszała jakiś trzask po drugiej strony drzwi. Potem usłyszała strzały i ludzki krzyk. Następnie wszystko się potoczyło bardzo szybko i zobaczyła jak klamka od drzwi się przechyla i otwierają się drzwi. Lucy zobaczyła, jak mężczyzna, który włamał się do pokoju, zaczął biec w je stronę. Dziewczyna chwilę potem skoczyła. Mężczyzna próbował ją złapać, ale już nie zdążył.
Tuż przed uderzeniem w wodę usłyszała, jak ktoś ją woła.
-LUCY!!!- tylko to zdołała usłyszeć, zanim poczuła, że zanurza się w zimnej, lodowatej wodzie.
Lucy zaczęła płynąć, była już tak blisko powierzchni, ale znów poczuła ból w piersi.
Jedyne, o czym mogła w tym momencie myśleć, to dlaczego musiało się to stać akurat teraz. Powoli zaczęła opadać, a cały tlen z jej ciała zniknął. Powoli zaczęła zanikać w ciemności. Ostatnią rzeczą, którą zobaczyła i usłyszała,zanim straciła przytomność był plusk i błysk różu.
-Proszę się odsunąć.- para policjantów powiedziała do grupy ludzi, którzy byli świadkami, jak Lucy wyskakuje z okna.
- Patrzcie, tam są!- ktoś krzyknął i wskazał na dwie głowy, które wynurzyły się z wody.
-Niech ktoś jej pomoże! Nie oddycha!- ktoś krzyknął. Sanitariusze natychmiast pojawili się i zeszli na plażę, gdzie była nieprzytomna Lucy i jej wybawca.
Jej wybawcą oczywiście nie mógł być nikt inny niż Natsu Dragneel . Natychmiast zaczął na niej robić RKO.
-No dalej, Lucy!- powiedział zaczynając uciskać jej klatkę piersiową, po czym złączył jej usta ze swoimi i wprowadził do jej płuc trochę tlenu. Zrobił to jeszcze kilka razy, aż Lucy zaczęła kaszleć wodą.
-hej, Luce, wszystko w porządku?- zapytał, gdy blondynka usiadła. Nie czekając na jej odpowiedz przytulił ją mocno.- Dzięki Bogu, przez chwilę myślałem, że cię straciłem.- powiedział, a Lucy go przytrzymała.
- Nie wiem, jak mnie znalazłeś, ale cieszę się, że to ty mnie uratowałeś.- powiedziała, zanim zostali odciągnięci od siebie, gdy sanitariusze w końcu do nich dotarli. Oboje zostali przeniesieni do karetek, które na nich czekały i zaraz po tym odjechali do szpitala. Natychmiast skontaktowano się z ojcem Lucy, a Bora i jego ludzie zostali schwytani i wysłani do więzienia.
-Lucy?!- jej ojciec krzyknął, gdy wpadł do drzwi szpitala. Lucy wstała, a on podbiegł do niej i przytulił ją. - Oh, dzięki Bogu!! Czy Bora cię skrzywdził?- zapytał, gdy ją obejrzał uważnie. Lucy pokręciła przecząco głową.
-Wszystko ze mną w porządku, tato. Omówimy to później, dobrze/ Ale myślę, że najpierw powinieneś podziękować Natsu . To on mnie uratował.- powiedziała i odwróciła się, by na niego spojrzeć. Różowowłosy pomachał do jej ojca i przytulił ręcznik bliżej siebie.
-Natsu nie wiem, jak wyrazić ci moją wdzięczność za uratowanie mojej córki.- Jude położył dłonie na ramionach Natsu. Dragneel się uśmiechnął.
- Nie martw się, Jude, zawsze będę ją chronił.- spojrzał na Lucy, która się zamyśliła.
-Cieszę się, że pojawiłeś się w jej życiu i jestem pewien, że odegrasz w nim dużą rolę. Więc opiekuj się nią dobrze. NIe mogę się już doczekać dnia, w którym poprosisz mnie o jej rękę. Nie martw się, masz już zapewnioną ode mnie zgodę i błogosławieństwo.- powiedział, a Natsu zakrztusił się i spojrzał na niego.
-Czy nie jest za wcześnie mówić o małżeństwie, to znaczy, jesteśmy dopiero w szkole średniej?- Jude zachichotał.
- Uwierz mi Natsu, wiem, że to prawdziwa miłość, ponieważ to widzę.- powiedział, a następnie wrócił do Lucy. Zanim poszedł do recepcjonistki, sprawdził Lucy, a kiedy skończył z nią rozmawiać, Lucy wstała i podeszła do Natsu.
- Nie powinieneś dowiedzieć się o Borze i o tym, że ja i on idziemy razem na kolację, ale cieszę się, że to zrobiłeś. Ale w każdym razie, jak mnie znalazłeś?- chłopak wzruszył ramionami.
-Przyszedłem do twojego pokoju i zobaczyłem jak wychodzisz, więc poszedłem za tobą bo byłem ciekawy gdzie idziesz. Usłyszałem też jak jedna z twoich pokojówek mówi innej, że pojechałaś z tym facetem Borą na kolację. Więc podążyłem za jego samochodem aż do miejsca, w którym trzymł cię jako zakładniczkę.- udawał, że to nie było nic wielkiego. Lucy spojrzała na niego z niedowierzaniem. Po chwili usłyszeli biegnące ku nim stopy.
-Natsu-nii!- krzyknęła mała dziewczynka o długich ciemnoniebieskich włosach. Natsu wstał i dziewczyna wbiegła w jego ramiona.- Tak bardzo się bałam! Wszystko z tobą w porządku?!- zapytała, na co Natsu skinął głową.
-Wszystko ze mną w porządku, Wendy. Gdzie mama?- zapytał. Lucy po prostu obserwowała ich i słuchała.
-Zaraz powinna przyjść.- powiedziała Wendy. Po chwili kobieta równie w niebieskich włosach i tym samym wieku co ojciec Lucy weszła do pokoju. Gdy jej oczy wylądowały na Natsu, natychmiast podeszła do niego i objęła go.
-Och, dzięki Mavis, wszystko jest w porządku!- krzyknęła kobieta, a Natsu tylko się zaśmiał i ją przytulił. - Potrzebujesz czegoś? Jest Ci zimno? Chcesz, żebym ci dała koc? A może chcesz nową parę ubrań? Czy masz jakieś siniaki?- zaczęła bacznie przyglądać się Natsu, sprawdzając czy nie ma żadnych ran. Natsu przewrócił oczami na matkę i zatrzymał ją.
- Mamo, mam się dobrze, po prostu wskoczyłem do wody.- spojrzała na niego/.
-Po prostu wskoczyłeś do wody? Natsu Etherious Dragneel'u!! To nie była tylko woda!!Mogłeś utonąć albo dostać hipotermii!!- powiedziała, a Lucy zachichotała, gdy Natsu został nazwany swoim całym imieniem i nazwiskiem. Natsu ukrył twarz, a jego matka i siostra spojrzały w stronę, skąd rozbrzmiewał chichot.
-Oh, przepraszam. Nie chciałam się zaśmiać!- blondynka przeprosiła lekko zawstydzona. Matka Natsu spojrzała na nią, a potem odwróciła się w stronę różowowłosego i podniosła brew do góry. Wendy się uśmiechnęła lekko.
-Jesteś dziewczyną Natsu-nii?- zapytała ciekawa. Lucy zarumieniła się i pokręciła przecząco głową.
-Oh, nie! Nie jesteśmy razem. Na-- Natsu przerwał jej, mówiąc coś, czego nie powinien był powiedzieć, gdyby nie chciał się jeszcze bardziej zawstydzić, niż był.
-Jeszcze nie jesteśmy.- powiedział. Jego matka spojrzała na niego, a potem swój wzrok przeniosła na mnie.
-Jak się nazywasz, moja droga?- zapytała, siadając obok łóżka dziewczyny. Wendy zajęła miejsce po przeciwnej stronie.
-Jestem Lucy Heartfilia, miło mi was poznać.- przywitała się i podała rękę matce i siostrze Natsu.
-Jestem Wendy! Młodsza siostra tego tutaj idioty.- przywitała się niebieskowłosa, na co Lucy się zaśmiała.
-Nigdy bym się nie domyśliła, że jesteście rodzeństwem. Nie wyglądacie tak samo, biorąc pod uwagę, że ty jesteś słodka , a on w ogóle.- zażartowała blondynka .Natsu spojrzał na nią. Jego matka i siostra zamiast go bronić, śmiały się w najlepsze.
-Zgadza się, nie jestem słodki. Jestem gorący.- Lucy spojrzała na niego z uniesionymi brwiami.
-Naprawdę? Więc pozwól mi zobaczyć.- podeszła do Natsu i położyła na nim swój palec. Pokręciła głową.- Nie, nie jesteś gorący. Mogę wręcz powiedzieć, że masz pokojową temperaturę.- wzruszyła ramionami. Matka Natsu znowu zaczęła się śmiać, tak samo jak i Wendy, która przybijała sobie piątkę z Lucy.
-Ałć, to bolało, Luce.- powiedział udając, że został dźgnięty prosto w serce. Lucy również się roześmiała i przewróciła oczami. Po chwili do sali wszedł jej ojciec i położył na jej ramieniu swoją dłoń.
-Co tu się dzieje?- spojrzał na uśmiechniętą od ucha do ucha córkę.
-O, tato! To jest matka Natsu i jego młodsza siostra.- matka różówowłosego wstała i podeszła do mężczyzny, podobnie jak Wendy.
-Jestem Wendy. Miło mi pana poznać.- przywitała się i podała dłoń Jude. Mężczyzna się uśmiechnął.
-Jestem Grandeeney, a ty musisz być ojcem Lucy. Jude, prawda?- również podała mu dłoń, a Jude w odpowiedzi skinął głową.
-Zgadza się, twój mąż nazywa się Igneel Dragneel, jak mnie mam? Jest moim starym przyjacielem.- matka Natsu skinęła głową.
-Zgadza się. Mówił mi o panu. Powiem mu, że się z tobą widziałam. Ty i twoja córka, Lucy pewnego dnia możecie przyjść do nas na obiad.- Lucy spojrzała na Natsu. Miał pusty wyraz twarzy. Blondynka zdała sobie sprawę, że Natsu i jego rodzina mają dużo pieniędzy, jak jej ojciec i ona.
Ojciec Lucy i matka Natsu zaczęli rozmawiać, więc Lucy usiadła obok Natsu.
-Dziękuję, że mnie uratowałeś. Jeśli jest cokolwiek co będę mogła zrobić, żeby ci się odwdzięczyć, to mów śmiało! Zrobię wszystko. Naraziłam cię na niebezpieczeństwo. Nie wiem co bym zrobiła, gdybyś utonął.- różowowłosy spojrzał na nią ze śmiechem.
-Powiedziałaś "wszystko"?- zapytał, na co blondynka zmrużyła oczy.
-Tylko to usłyszałeś!?- uderzyła go lekko. Chłopak wzruszył ramionami i skinął głową.
-W takim razie bądź moja.- szepnął jej do ucha, sprawiając, że przeszły ją dreszcze począwszy od ucha, przez szyję i docierając do kręgosłupa.
-Żartujesz, prawda?- zapytała go zdziwiona i lekko zawstydzona. Dragneel skinął głową.
-Jestem całkowicie poważny. Po prostu bądź już moja.- powiedział. Zanim dziewczyna zdążyła cokolwiek powiedzieć, wstał.- Do zobaczenia potem.- w końcu powiedział i wyszedł z mamą i siostrą ze szpitala.
- Gotowa do wyjścia, Lucy?- zapytał jej ojciec, a ona skinęła głową.
Kiedy Lucy wróciła do domu, poszła do swojego pokoju i zadzwoniła do Miry.
-Halo! Lucy, gdzie jesteś?!- zapytała. Lucy słyszała, jak dziewczyny krzyczą i śmieją się w tle, żałowała, że nie mogła tam pójść.
-Tak, hej, Mira....um.... Nie dam rady przyjść. Ale dowiesz się, że to dobry powód, dla którego nie mogłam się dobrze czuć. Więc zanim zaczniesz na mnie krzyczeć, posłuchaj mnie i pozwól mi wytłumaczyć co się stało.- Mira westchnęła i w tle pojawił się szelest.
-W porządku, jesteś na głośno mówiącym. Dziewczyny, Lucy jest na głośno mówiącym i chce nam coś wytłumaczyć.- blondynka usłyszała jak dziewczyny się trochę uspokajają, więc zaczęła.
Opowiedziała im o wszystkim, począwszy od przyjazdu Bory do jej domu, a skończywszy na spotkaniu z matką i siostrą Natsu.
-Oh, Lu-chan! Nic ci już nie jest?- zapytała Levy.
-Tak, już wszystko jest dobrze, dzięki. Następnym razem to ja zorganizuję babski wieczór, więc nie będę musiała wychodzić z domu i nie zostanę ponownie porwana.- zażartowała trochę.
-Więc chodźmy już teraz! Jest dopiero 21:30!- krzyknęła Juvia, na co wszystkie dziewczyny się zgodziły.
-Tak, Lucy! Możemy przyjść? Na tak długo, jak twój tata pozwoli?!- dodała Erza. Lucy przez chwilę się zamyśliła i wzruszyła ramionami.
-Nie rozumiem, dlaczego miałybyście nie przyjść, mam na myśli, że mój tata jest w jego sypialni, a on prawie nic nie słyszy. Więc tak, możecie przyjść! Nie mogę się już doczekać!- usłyszała, jak wszystkie dziewczyny piszczą.
-Dobra, zaraz tam pójdziemy! Papa, Lucy. Do zobaczenia za kilka minut!- Mira powiedziała szybko i odłożyła słuchawkę, zanim Lucy zdążyła powiedzieć cokolwiek innego. Lucy wyszła ze swojego pokoju i poszła poszukać Capricorn'a.
-Capricorn!- zawołała. Mężczyzna po chwili wyłonił się z kuchni.
-Tak, panienko Lucy?- uśmiechnęła się do niego.
-Czy mógłbyś pójść i powiedzieć mojemu ojcu, że przyjedzie tu kilka moich przyjaciółek na noc? Zrobimy sobie tutaj babski wieczór, skoro ja nie mogę pojechać do nich.- Capricorn pokiwał głową i skłonił się, zanim poszedł do jej ojca. Kiedy Lucy wracała na górę, zauważyła Virgo.
-Oh Virgo! Poprosisz jednego z szefów kuchni o przygotowanie przekąsek? Przyjdzie tu kilka moich przyjaciółek. Możesz też przygotować kilka pokoi gościnnych, mam na myśli 5?- Virgo skłoniła się i wyszła, aby zrobić to, co jej kazano.
Lucy szybko pobiegła do swojego pokoju i poszła wziąć szybki prysznic, a potem szybko przygotowała się na resztę nocy. Gdy skończyła się przygotowywać, usłyszała dzwonek do drzwi.
Lucy zeskoczyła z fotela i zbiegła po schodach, by dostać się do drzwi.
-Cześć, lucy!- przywitały się wszystkie, a blondynka wpuściła je do środka.
-Cieszę się, że wszystkie mogłyście przyjść. Teraz czas na zabawę! Ale najpierw pokażę wam wasze pokoje!- dziewczyny skinęły głowami i podążyły za nią.
Kiedy skończyła pokazywać im pokoje, zaprowadziła je do kuchni.
-Dobrze więc, tutaj jest kilka przekąsek dla was. Więc weźcie co chcecie i chodźcie oglądnąć jakiś film do sali kinowej!-zaproponowała. Goście spojrzeli na nią , a potem na przekąski. Wszystkie natychmiast pośpieszyły się i wzięły wszystko, co mogły tylko unieść rękach, a potem poszły za nią do sali kinowej.
-He, Lucy, gdzie twój tata? Chciałabym podziękować mu za to, że pozwolił nam przyjść tutaj tak szybko.- zapytała Lisanna, gdy wszystkie dziewczyny ułożyły się wygodnie na siedzeniach. Lucy pomachała głową i dłonią.
-Nie przejmuj się, Lisanna, mój tata totalnie się z tym zgadza. Nie poszła osobiście mu tego powiedzieć, że przyjdziecie, ale jestem pewna, że całkowicie się z tym zgadza.- wzruszyła ramionami, Lisanna się zaśmiała.
Gdy film się rozpoczął, dziewczyny przestały rozmawiać i zaczęły oglądać. Pod koniec seansu, Lucy poszła do swojego pokoju, by skorzystać z łazienki.
- Zaraz wracam! Jeśli będziecie czegoś potrzebować, to będę w swoim pokoju!- skinęły głowami nadal oglądając film. Kidy Lucy otworzyła drzwi do swojego pokoju, poczuła jak nagle została wciągnięta do niego, a drzwi się zamknęły.
-Nareszcie przyszłaś do swojego pokoju!- blondynka nie musiała się zastanawiać dwa razy kto to był.
-Przywykłam już, że "przypadkowo" tutaj wchodzisz. Czy to tak teraz będzie cały czas wyglądało?- Natsu zmrużył oczy.
-Oczywiście, że tak.- pochylił się i ją pocałował. Lucy oddała pocałunek, całkowicie zapominając po co tak naprawdę tutaj przyszła.
-Czekaj, nie możemy teraz tego robić!- odepchnęła go lekko od siebie. Natsu posłał jej zdziwione spojrzenie.
-Dlaczego? O co chodzi?- zapytał, a Lucy spojrzała na drzwi.
-Dziewczyny są tutaj. Oglądają film w sali kinowej.- Natsu uniósł brew do góry.
-I co to ma wspólnego? - ponownie ją pocałował.
-Co jeśli któraś z nich tutaj wejdzie?- powiedziała między pocałunkami. Różówowłosy wzruszył ramionami.
-Oh, cóż, w każdym razie i tak jesteś już moja.- Heartfilia zarumieniła się, a Natsu położył swoje czoło na jej. Lucy posłała mu figlarny uśmieszek i gdy miała go pocałować, oszukała go i położyła swój palec wskazujący na jego ustach.
-Kto powiedział, że jestem twoja?- zapytała. Dragneel się zaśmiał.
-Też możesz zagrać w tę grę, Heartfilia.- powiedział i jeszcze raz ją pocałował. Zaczynali czuć się powoli napaleni. Lucy była aż tak zajęta tym jakże ciekawym zajęciem, że nawet nie usłyszała pukania do drzwi, a potem ich otwarcia się.
-O MÓJ BOŻE!!- ktoś krzyknął. Para natychmiast się od siebie oderwała i odwróciła się by zobaczyć kto przyszedł.- Przepraszam, że wam przerwałam, ale umm, Lucy, Mira cię potrzebuje.- to była Levy. Niebieskowłosa miała całą czerwoną twarz. Gdy powiedziała co miała powiedzieć szybko zniknęła za drzwiami pokoju. Lucy zarumieniła się całkowicie zawstydzona.
- Do zobaczenia później.- blondynka pocałowała Natsu jeszcze raz na pożegnanie, zanim wysłała go w drogę do domu. Dragneel skinął głową i mrugnął do dziewczyny.
Po tym, jak Lucy skończyła robić to, po co przyszła do swojego pokoju, wróciła i znalazła dziewczyny w kuchni .
Kiedy weszła wszystkie dziewczyny patrzyły na nią z lekkim uśmieszkiem na twarzy.
-Więc, Lucy, Natsu poszedł?- zapytała Mira, wkładając winogrono do ust.
-Tak, on, poszedł..... um.... przykro mi, że to widziałaś Levy.- niebieskowłosa wzruszyła ramionami.
-Miejmy nadzieję, że nie wróci, kiedy wszystkie pójdziemy spać, naprawdę nie chcę słyszeć, jak Lucy i Natsu jęczą całą noc.- powiedział Lisanna, na co Heartfilia ponownie stała się cała czerwona jak burak.
-Oh, proszę cię!- krzyknęła Lucy, wszystkie dziewczyny się zaśmiały.
-No dalej! Myślę, że to już czas na przeróbki w wyglądzie!- Mira zachichotała, złapała Lucy za rękę i wyciągnęła ją z kuchni, a pozostałe dziewczyny poszły za nią.
Zostawcie po sobie ślad kochani⭐📝, bo to naprawdę motywuje do dalszej pracy😘
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro