Rozdział 5
- Spokojnie, Roza. To tylko kolacja.- powiedział robawiony Dymitr, z którym nakrywałam do stołu.
- Ta jasne. Rozmowa z rodziną i przyjaciółmi po dwunastu latach jest TYLKO KOLACJĄ.- powiedziałam z sarkazmem do strażnika.
- To po co uciekałaś? Przecież to też moje dzieci.- powiedział Dymitr, a mi odebrało mowę.
- Myślałam że oskarżysz mnie o zdradę i zostawisz.- powiedziałam zgodnie z prawdą.
- Bzdura.- powiedział Dymitr, podchodząc do mnie i dodając wpatrując mi się w oczy.
- Znam cię bardzo dobrze i wiem że byś mnie nie zdradziła. Kiedy uciekłaś załamałem się i przez dziewięć miesięcy nie wychodziłem z domu. Nie byłem w stanie nic robić. Kiedy Abe jakimś cudem przyniósł mi testy DNA dzieciaków mówiąc "Jakim kurwa cudem zapłodniłeś moją córkę?!" po prostu się ogarnąłem i zacząłem szukać. Dało mi to wiarę że cie ujrze. Szkoda tylko że dwanaście lat to zajeło.
Na te słowa odebrało mi mowę.
Boże co ja narobiłam!
Przytuliłam strażnika nie mówiąc już nic. Nie byłam po prostu w stanie, ponieważ czułam się jak potwór.
Odebrałam ukochanemu dwanaście lat z dziećmi...
Z naszymi dziećmi...
Jestem okrutną matką...
- Kocham Cię, Roza.- powiedział strażnik całując mnie w czoło.
- Ja ciebie też, towarzyszu.- powiedziałam do ukochanego uśmiechając się delikatnie.
Cieszyłam się z tego że jest tutaj ze mną...
Że wybaczył mi najgorszy błąd jaki popełniłam...
I nie zamierzam nigdy więcej powtarzać...
~ ~ Godzinę Później ~ ~
- Roxana! Kochanie zejdź na dół za pięć minut będą goście!- krzyknełam z salonu zmartwiona tym że moja córka siedzi zamknięta w swoim pokoju.
Aiden już dawno zszedł na dół i pomaga Dymitr'owi gotować. Na początku był nie pewny, wobec swojego ojca, ale teraz obecnie się nawet zachowuję się tak jak zwykle.
Wraz z Dymitr'em stwierdziliśmy że powiemy dzieciom na kolacji o tym kim tak naprawdę jest dla nich Dymitr, ponieważ będą poznawać trochę swojej rodziny.
I nie wiem czy to będzie dobry pomysł...
- Roxi!- krzyknełam poraz kolejny.
Nagle usłyszałam kroki dobiegajace z góry przez co wraz z chłopakami oraz Bellą spojrzeliśmy w stronę schodów.
Roxi nie pewnie zeszła na dół w eleganckiej sukience, którą wybrałam jej rano.
Była ona w kolorze bieli, a w pasie były jasno różowe różyczki. Sukienka była do kolan, a rękawek krótki. Włosy Roxany były związane w boczny warkocz niebieską gumką.
- Dziwnie się czuję.- powiedziała moja córka podchodząc do mnie nie pewnie, na co uśmiechnęłam się delikatnie.
- Wyglądasz cudownie, myszko.- powiedziałam z uśmiechem do córki całując ją w czoło.
Kiedy moje dziecko chciało coś powiedzieć usłyszeliśmy pukanie do drzwi.
Już czas...
~ · ~ · ~
No i rozdział 5.
Tym razem lepszy xD
Mam nadzieję że się podoba.
Zaczynamy teraz rozdział z kolacją.
W mediach sukieneczka Roxany.
Jak myślicie?
Co bliźniaki zrobią jak usłyszę prawdę kim jest Dymitr?
PS. Ponieważ jestem na wycieczce rozdziały będę różnie 😘❤.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro