Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 3

-Cholera.- syknęłam budząc się z wielkim bólem w miejscu szyi.

-Wybacz, ale twój ojciec stwierdził że to było bezpieczne i lepsze wyjście.- powiedział doskonale znanym mi głos.

Rozejrzałam się dokoła i dopiero teraz ogarnęłam że jestem w samochodzie, a obok mnie na miejscu kierowcy siedział Dymitr.

- Czyli najlepiej było mnie uspać, aby porwać? Przecież nie atakowałam, towarzyszu.- powiedziałam do strażnika, po czym spojrzałam za siebie modląc się, aby Roxi i Aiden bylo tutaj w samochodzie.

Na szczęście bliźniaki siedziały z tułu, a na ich twarzach widziałam strach i zmęczenie.

- Nic wam nie jest? - zapytałam zmartwiona bliźniaków.

Kiedy dzieci kiwneły głowami na nie odetchnęłam z ulgą. Spojrzałam znów na kierowce,  a moje serce poraz kolejny przyspieszyło bicia.

Strażnik z wyglądu nie zmienił się ani trochę i nie wiem czy to wcześniej wspominałam, ale chrzanić to.

- Jak nas naleźliście?- zapytałam wpatrując się w Belikow'a, który wpatrywał się w drogę.

- W ciągu tych dwunastu lat ogarneli strażnicy że poruszasz się starymi wytrzycznymi. Kombinacja co 20 miast. Sprytne, Roza.- powiedział Belikow na chwilę patrząc na mnie z tajemniczym błyskiem w oku.

Usmiechnęłam się delikatnie na jego słowa. Czułam z jednej strony dumę, ponieważ mnie na swój sposób pochwalił, zaś z drugiej było mi głupio.

- Uczyłam się od najlepszych, towarzyszu.- powiedziałam do strażnika, chwilę później odwracając się w kierunku dzieci.

Aiden zasnał oparty twarzą o szybę, zaś Roxi walczyła z sennością.

-Idź spać kochanie. Jesteśmy bezpieczni.- powiedziałam do córki, która praktycznie już zasypiała.

- A będziesz tu? - zapytała dwunastolatka zamykając oczy.

- Zawsze będę.- powiedziałam spokojnie.

Roxana jednak już nie odpowiedziała, ponieważ padła z zmęczenia, również "spadając" na ścianę.

Uśmiechnęłam się delikatnie widząc śpiące smacznie bliźnięta. Wyglądały uroczo.

- Jesteś wspaniałą matką, Roza.- powiedział pięć minut później Dymitr na co ja spojrzałam na strażnika.

Belikow jednak dalej patrzył na drogę, a na jego twarzy widziałam tajemniczy wyraz, który troszkę mnie nie pokoił.

- Staram się nią być, ale idealna nie jestem.- powiedziałam patrząc na strażnika.

- Jesteś, Roza.- powiedział strażnik patrząc na mnie chwilę, aby po chwilę później dodać.

- I jesteś tak samo piękna, jak wtedy kiedy ostatnio cię widziałem. Nie zmieniłaś się kochanie. Wciąż jesteś taka sama.

Zarumieniłam się na jego słowa, na co strażnik uśmiechnął się z mojej reakcji.

Spojrzałam przed siebie, aby uniknąć dalszej rozmowy i zbladłam widząc że wjeżdżamy na teren dworu królewskiego.

Oh, szykuje się rozpierdol.

~ · ~ · ~

Kolejny rozdział, który jak zawsze mi nie wyszedł ( tak nie doceniam swoich opowiadań).

Mam nadzieję że się podoba (wątpie).

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro