Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 10

- Roxi! Aiden! Złaście na dół! Musimy już iść do cioci Lissy i wujka Christian'a!- krzyknęłam z dołu do dzieciaków kiedy wraz z Dymitr'em zakładałam buty do wyjścia.

- Dobrze mamo!- krzyknął Aiden zbiegając z góry w dżinsach oraz czerwonej koszulce z napisem "Gryffindor".

- A gdzie Roxana?- zapytał Dymitr zakładając swój prochowiec.

-Na górze, tato. - powiedział cicho Aiden.

Na jego słowach uśmiech wkradł się na moją twarz. Aiden od kiedy dowiedział się prawdy o Dymitr'ze zaczął nazywać go swoim ojcem.

Zaś Roxi?

Oh nasza córka praktycznie się nie odwzywa, ale oboje doskonale wiemy że to prawdopodobnie jest spowodowane tym co się ostatnio dzieję w jej życiu.

Pięć minut później zeszła po schodach Roxana ubrana w czarne legginsy i zieloną koszulkę z napisem "Slytherin". Dziewczynka miała związane w warkocz zieloną gumką włosy, przez co wyglądała uroczo zgłasza że nałożyła na usta błyszczyk, który kiedyś kupiłam jej.

Błyszczyk był delikatny i praktycznie ledwo widoczne, a był o zapachu malin, które są ulubionymi owocami mojej córki.

Aiden za nimi nie przepada i woli truskawki, przez co czasem zaczyna mi się mylić które z bliźniąt co lubi.

- Ślicznie wygladasz, kochanie.- powiedział Dymitr do Roxany, która powoli zaczęła zakładać buty.

Dziewczynka delikatnie uśmiechnęła się do swojego ojca i kiedy tylko była gotowa wraz z ukochanym oraz z dziećmi i Bellą wyszłam z mieszkania.

Powolnym krokiem szliśmy w stronę mieszkania przyjaciół ciesząc się ładną pogodą.

Dotarliśmy do celu z dziesięć minut później, gdzie stała przed domem Lissa ubrana w jasno różową sukienke, która miała przyzwoity dekolt rekawy do połowy i sięgała do kolan.

Uśmiechełam się delikatnie widząc iż przyjaciółką założyła prezent ode mnie z okazji rocznicy naszej przyjaźni, która była naszą ostatnią.

Ja sama również byłam ubrana w granatową sukienke z przyzwoitym dekoltem, rekawem na 3/4 sięgający do kolan, które otrzymałam z takiej samej okazji od blondynki.

- Rose! Dymitr!- krzyknęła radosna królowa, kiedy tylko nas zauważyła.

Powoli podeszliśmy do przyjaciółki, która uściskała nas delikatnie, po czym wypuściła do mieszkania.

Blondynka zaprowadziła nas do salonu gdzie był Christian wraz z ich córeczką Rose. Dziewczynka miała włosy koloru ojca, zaś oczy koloru zieleni. Jednak pomimo koloru włosów, moja imienniczka była podobna po rysach twarzy do swojej rodzicielki.

- Siema, Hathaway.- powiedział Ozera.

- Siema, Ozera.- powiedziałam mężowi mojej przyjaciółki, a na moją odpowiedź Dymitr i Lissa przekręcili oczami.

- Macie trzydzieści lat, a zachowujecie się jak trzy letnie dzieci.- powiedziała Lissa rozbawiona na co Belikow kiwnął twierdząco głową.

- To nie moje wina że Ozera nie dojrzał.- powiedziałam krzyżując ręce na piersi na co Christian parsknął śmiechem.

- A ty to niby dojrzała? Wątpie.- prychnął Ozera na co ja już szykowałam kolejny pocisk.

- Dobra przestańcie! Chodźmy do stołu. Upiekłam ciastka.- powiedziała Lissa, która zapewne chciała ratować wszystkich od kłótni mojej z Ozerą.

I przyznaje się to bardzo sprytne...

Jednak mam wrażenie że coś się wydarzy...

Coś niedobrego...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro