Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 7

- Tato!- wrzasnełam na ojca wściekła, po czym spojrzałam na bliźnięta.

Szok jednak ogarnął moje ciało kiedy zobaczyłam moją córkę wpatrująco się bez uczuć w szklankę.

Spojrzałam na szklankę z piciem, a w moich oczach pojawiło się niefowierzeniem...

O Boże...

~ ~ ~

Nie mogłam uwierzyć w to co widziałam.

To było niemożliwe...

Szklanka Roxi, w której znajdowała się woda zaczęła zmieniać kolor na czerwony przez co strach ogarnął moje ciało.

Co się dzieje?

-Roxi, kochanie...

Nie zdążyłam dokończyć swojej wypowiedzi, ponieważ nagle szklanka z cieczą wybuchła przez co poczułam w ustach coś czego się nie spodziewałam.

Posmak krwi...

Ale przecież to niemożliwe...

Roxi wystraszyła się, co było widać w jej oczach.

- Przepraszam.- powiedziała wystraszona dziewczynka, która po chwili w upaćkanej od krwi sukience podbiegła do swojego pokoju.

Spojrzałam na rodziców wściekła.

- Nie mieliście prawa nic takiego mówić.- syknęłam niczym wąż, po czym wstałam gwałtownie z krzesła i pognałam natychmiast do córki.

Szybko weszłam po schodach na górę, po czym stanełam przed pokojem, w którym zamknęła się dwunastolatka.

- Roxi, kochanie?- zapytałam nie pewnie pukając do drzwi.

- Mamusiu...- powiedziała Roxi po drugiej stronie drzwi, a pomimo faktu iż nie widziałam jej twarzy byłam pewna że płakałam.

- Csiii...otwórz drzwi, skarbie.- poprosiłam spokojnie.

Usłyszałam nagle że ktoś wchodzi po schodach na górę przez co delikatnie spojrzałam w ich stronę.

Odetchnęłam z ulgą widząc wchodzącego po schodach ojca moich dzieci.

- I jak, Roza?- zapytał zmartwiony strażnik na co westchęłam cicho.

- Jest zamknięta w pokoju...płacze.- szepnełam cicho do ukochanego, po czym poraz kolejny zapukałam do drzwi córki.

Tym razem moje dziecko otworzyło drzwi powoli i nie pewnie. Miałam racje, ponieważ po jej bladych policzkach spływały łzy.

Serce bolało mnie na widok swojego maleństwa, które dwanaście lat temu wraz z jej bratem nosiłam osiem miesięcy w brzuchu.

- Kochanie...- powiedziałam nie pewnie do zapłakanej córki kucając przed nią ostrożnie.

- Mamusiu... - powiedziała cicho zapłakana dziewczynka, po chwili przytulając się do mnie.

- Przepraszam.-powiedziała cicho chwilę później, na co ja pocałowałam ją w czubek głowy.

- Nic się nie stało, króliczku.- powiedział Belikow na co nasze dziecko spojrzało na niego.

Roxana zgryzła nie pewnie wargę, po chwili dodając cichutko i nie pewnie.

- Tatuś?

- Tak kochanie. - po wiedziałam potwierdzając słowa córki, na co ta nie pewnie podeszła do swojego ojca.

Dymitr uśmiechnął się czule do dwunastolatki, która nie pewnie patrzyła mu w oczy.

Niespodziewanir Roxana zamknęła oczy, po raz kolejny blednąc że przypominała trupa.

- Skarbie?- zapytałam zmartwiona.

Szok ogarnął moje ciało kiedy Roxana otworzyła oczy, po czym powiedziała.

- Oznaczona...

Moja córka jednak nie dokończyła, ponieważ zamknęła oczy. W ostatniej chwili Belikow złapał dziecko przez co odetchnęłam z ulgą.

Jednak strach ogarnął moje ciało na to co przeld chwilą widziałam.

Boże co się dzieje?

~ · ~ · ~

Jestem! Żyję!

Wybaczcie ale byłam na wycieczce od powiedziałku i dzisiaj wracam( na górze macie zdjecie jednej z wielu atrakcji w Energylandi).

Mam nadzieję że rozdział się spodobał.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro