Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 15

Od momentu kiedy dowiedzieliśmy się że Roxi jest przeklęta minął tydzień. Od tamtej pory strasznie się boję o nią jak i o jej brata.

Czuje niepokój na myśl o tym co Doru chce zrobić z naszym dzieckiem. Roxi nic nie zawiniła. Jest niewinna tak samo jak jej brat i nie pozwolę mu ich chodźby nawet tknąć.

Dymitr sam również jest zmartwiony i zdenerwowany za razem. Z samego rana jak tylko się ubrał poprosił Hansa o zwiększenie ochrony na dworze królewskim na co dampir się chętnie zgodził.

Lissa i Christian kiedy tylko się dowiedzieli (tak samo jak Sydney i Adrian) powiedzieli iż możemy liczyć na ich pomoc za co byłam bardzo wdzięczna. Moja matka natomiast zadzwoniła do Abe'a i właśnie dzisiaj mam mieć kolejną konfrontacje z rodzicami na oczach Dymitr'a, Lissy, Ozery, Adriana i Sydney. Dzieci są w pokoju Aiden'a i grzecznie się bawią co słychać po radosnych językach pobierających z pokoju naszego syna.

No więc jak mówiłam siedzę w salonie z rodzicami oraz przyjaciółmi i ukochanym czekając na to co ma zamiar powiedzieć Mazur. Bella spokojnie śpi na dywanie przy moich nogach przez co czuje się dumna z tego iż to jest mój pies.

-Czyli że Doru chce wskrzesić Wiktora za pomocą mojej wnuczki?- zapytał Abe z spokojem, który wprowadził mnie w stan niepokoju.

- Z tego co wiemy to tak.- powiedział z spokojem Dymitr, który mnie obejmował ramieniem czyjnie patrząc na ruchy moroja.

Moroj na te słowa uśmiechnął się tajemniczo, a ja już wiedziałam iż staruszek szykuję w myślach trzecią wojnę światową.

- Nie ma mowy. Ten skurwiel dotknie żadnego z moich znucząt.- powiedział z tajemniczym spojrzeniem Mazur, po chwili biorąc do ręki telefon z etui o różowym kolorze w pandy wykręcił jakiś numer.

- Halo Rick?...z tej strony Ibrahim Mazur....tak...no oczywiście, a myślisz że po co dzwonię?...Okej kiedy i gdzie...dobrze będę. Do zobaczenia.- powiedział żmij po czym rozlaczyl się i włożył telefon do kieszeni.

- Staruszku mam się bać?- zapytałam patrząc na mężczyzna z krzyzowanymi rekami.

- Może...- powiedział z tajemniczym błyskiem w oku.

Kiedy jednak coś chciałam powiedzieć usłyszałam pukanie do drzwi.

- Otworzę.- powiedziałam po czym spokojnie wstałam i udałam się do drzwi.

Otworzyłam je i daje słowo iż zdziwiłam się kiedy przede mną stała blondwłosa morojka o jasno niebieskich oczach obstawiam że w jakimś wieku pietnastu lat. Była ubrana w czarne legginsy i rabatową bluzę, zaś jej rysy były ostre i wręcz udezajacą podobne z rysami jednej osoby.

- Rosemarie Hathaway?- zapytała dziewczyna z spokojem patrząc mi w oczy.

- Tak.- powiedziałam chwilę później czując iż wszyscy obecni w salonie patrzą na nas jak na jakieś zwierzęta.

- Przyszłam Cię ostrzec.- powiedziała nieznajoma, a mi odebrało mowę.

Co...

~• ~ • ~

Moi kochani oto kolejny chujowy rozdział. Przepraszam ale muszę muszę wkuwac bo jestem zagrożona i mogę oblac ten semestr.

Więc rozdziały będą różnie.

Mam jeszcze drugie info.

Cofnęłam publikacje "Akademii Wampirów Oznaczona", ponieważ najpierw zakończę to, a potem zacznędrugą. Będzie to dla mnie łatwiejsze.

W mediach zdjęcie tajemniczej nieznajomej .

Jak myślicie kto to?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro