Rozdział 13
- Dymitr...- szepnełam do ukochanego patrząc dalej w szybę wraz z córką.
- Tak, Roza?- zapytał strażnik spoglądając na nas z synkiem.
- Spójrz.- powiedziałam dalej patrzac przed siebie.
Na moje słowa ukochany spojrzał w wyznaczone przeze mnie miejsce i od razu zaklnął cicho po rosyjsku widząc osobę, ktora wpatrywała się w nas jak w obrazek.
- Robert...- powiedział cicho Dymitr, po czym wstał z synem na rękach z krzesła.
- Aiden przypilnuj mamy i siostry. Tatuś musi coś załatwić. - powiedział Dymitr usadawiając dwunastolatka na krześle gdzie siedział.
Aiden kiwnął głową twierdząco, na co Dymitr uśmiechnął się. Spojrzał na mnie kątem oka, a w jego spojrzeniu było widać iż mój kochany wyszedł, aby rozmowić się z morojem.
Kiedy Belikow wyszedł z budynku stojący naprzecieko okna Doru odszedł szybkim krokiem w przeciwną stronę od strażnika.
Nie pokój zapanował we mnie na myśl o tym iż brat Wiktora znowu miesza się w nasze życie.
Tylko czego on tym razem chce?
Pov Dymitr:
Kiedy tylko wyszedłem z budynku stojący naprzeciwko okna Doru ruszył w przeciwną mi stronę.
Powolnym krokiem tak żeby nie wbudzić podejrzeń ludzi ruszyłem za morojem. Szedłem za nim jakieś pięć...dziesięć minut? Coś w tym czasie, aż w końcu Doru skręcił w lewo w jaką ciemną uliczkę.
Włożyłem ręce do kieszeni trzymając kołek i skręciłem za morojem w lewo.
Uliczka jak już wspomniałem była ciemna, ale nie tak w sumie bardzo, ponieważ była jedna lampa, która znajdowała się obok dużego zielonego kontenera na śmieci.
Robert stał nie daleko kontenera oparty o mur. Był ubrany w czarne spodnie i szary sweter, zaś o dziwo po rysach jego twarzy byłem troszkę zdziwiony widząc iż moroj w ciągu tych dwunastu lat nie zmienił się wyglądu i nie ma ani jednej dodatkowej zmarszczki na twarzy.
Widząc mnie Robert uśmiechnął się tajemniczo do mnie, przez co ja ścisnąłem mocno trzymany kołek w kieszeni.
Co on knuje?
- Gratuluje strażniku Belikow tych uroczych bliźniaków. - powiedział Doru, a ja już wiedziałem że chodzi tu o moje i Rozy dzieci.
- Czego chcesz?- warknąłem ostro w stronę użytkownika ducha, na co ten zaśmiał się cicho.
- Nie "czego", a "kogo" strażniku, Belikow.- powiedział Doru, po chwili dodając.
- Nie masz pojęcia coś spłodził. Twój syn jest normalny, ale twoja córka...
- Wara ci od Roxany.- powiedziałem ostro do moroja przerywając mu jego wypowiedź.
- Ale skąd ta agresja, strażniku? Ja tylko chcę Ci powiedzieć że twoja maleńka córeczka nie jest taka jak inne dampirki w jej wieku i to że jest twoim i Rose dzieckiem nie ma nic z tym wspólnego. - powiedział Robert wyciągając coś z torby, która dopiero twarz zauważyłem.
- Proszę. Przyda Ci się, abyś dowiedział się o swoim dziecku więcej niż potrzeba.- dodał moroj rzucając mi w nogi grubą czarno skórzaną księgę, która była bardzo stara.
Spojrzałem na nią na chwilę, po czym znów spojrzałem na miejsce gdzie był brat Wiktora. Zdziwiłem się kiedy zauważyłem iż moroj zniknął zostawiając po sobie jedynie księgę.
Co jest grane?
~ • ~ • ~
Moi drodzy no to się porobiło!
Robert Doru powraca po dwunastu latach!
I wie coś czego nie wie nikt!
Jak myślicie co jest w księdze?
O co chodzi z Roxi?
Czego chce Doru?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro