Ważniejszy niż randka
- No wiem... Ale ono jest tak daleko. O tak daleko! - Zajęczał żałośnie.
-To znajdź takie, które jest bliżej.
- Myślisz, że mam kasę na drugie mieszkanie? - Pewnie, że miał.
-Tak... Tak właśnie myślę. - Chim skrzyżował ramiona.
- No ale po co wydawać pieniądze jak mogę się kimać tu?
-Wiesz co, idź już. Mam dosyć, że traktujesz naszya przyjaźń jako korzyść dla siebie!- w oczach starszego zalśniły łzy.
Jungkook spojrzał na niego, czując, że zrobił coś źle.
- Emmm... Nieprawda. Nie tylko dla mnie.
- W takim razie... Gdzie w tym wszystkim widzisz mnie? Przychodzisz kiedy chcesz... Robisz co chcesz... A później i tak muszę zawsze po tobie sprzątać. Kocham cię Kookie ale to nie jest już przyjaźń. Już nawet nie wiem jak mam to nazwać. - chłopak wytarł twarz rękawem. - To nie jest miłe. Jesteśmy przecież przyjaciółmi... Chociaż teraz to już sam nie wiem. Nie chcę żebyś tak traktował mnie i mój dom.
- Ja... Przepraszam, nie widziałem w tym problemu. Nie chciałem - Opuścił głowę, patrząc się na swoje buty. - Już nie będę tego robił.
-Mam nadzieję że tak właśnie będzie jak mówisz.- starszy westchnął.
- Jimin, naprawdę przepraszam. Wiesz jaki jestem, po prostu nie myślę, ale dziękuję, że mi to mówisz.
-Więc zacznij w końcu myśleć. Tak będzie najlepiej. Nie chcę się z tobą kłócić.
- Ja z Tobą też nie. Jesteś moją jedyną rodziną.
-Więc teraz mnie przytulisz?
- A chcesz tego?
-Koo... Ty jednak jesteś czasami głupi. - podszedł do wyższego chłopaka i stanął naprzeciwko niego. - Czekam na przytulenie.
Otworzył szeroko ramiona i zaraz schował w nich mniejszego od siebie chłopaka.
- To co? Już nie jesteś zły?
-Nie wiem. Chyba nie. - uśmiechnął się i wtulił twarz w szyję przyjaciela. Zawsze lubił się do niego tulić.
-O! Dwa pedałki. Pasujecie do siebie.- odezwała się siostra Parka kiedy weszła do kuchni jedynie po to by wziąć mała butelkę wody na trening.
- Ten pedałek może pokazać ci niezłe rzeczy w łóżku. - mrugnął w jej stronę Kook.
-Zajmij się Jiminem. Nie grasz w mojej lidze.
- Rozumiem, za wysoka.
-Jak najbardziej. Na moim zamku straszą smoki, a twój koń jest za mały by tam dojechać.
- Jakim cudem ty jesteś siostrą Jimina?
-Też się zastanawiam. Ten nieudacznik nie pasuje do naszej rodziny .- na słowa siostry Jimin od razu posmutniał.
Jeon nie wiedział co się z nim stało, ale poczuł zimny pot na czole, a jego oddech przyspieszył.
- Nie mów tak o nim! To najwspanialszy człowiek na świecie!
-Jungkookie zostaw...- mała dłoń Jimina złapała tą większą. - Nie warto. To naprawdę nic.
-Jasne. Jak zwykle zrób z siebie ofiarę.- dziewczyn prychnęła i odgarnęła włosy do tyłu.
- To ty robisz z niego ofiarę! - Podniósł głos, wskazując na nią wściekły palcem wolnej ręki. Nie da obrażać Jimina. Po prostu nie.
-Ja?! Kiedy niby?! Wyrażanie swojej opinii na czyjś temat jest robieniem ofiary?
- Wyzywanie kogoś nie jest wyrażeniem opinii pusta szmato!
- Tępy chuju!- dziewczyna uderzyła czarnowłosego. - Dobraliscie się nie ma co. Tępy osiłek i mała dziwka.
Jungkook dotknął policzek, który zaczął puchnąć, po czym zacisnął pięść i z całej siły uderzył w ścianę obok głowy dziewczyny, czerwony od złości.
- Wypierdalaj. - Szepnął w jej stronę. Nigdy nie uderzyłby dziewczyny. Wtedy to on by wyszedł na brutala, chociaż nie było to dla niego sprawiedliwe. Dziewczyna nie powinna tak samo podnosić ręki na mężczyznę, jak on na nią.
Ta jedynie prychnęła po czym zabrała to po co przyszła i wróciła do siebie.
-Jungkookie... Wszystko w porządku?- chłopak odetchnął po czym złapał za zranioną dłoń przyjaciela.
- Tak, wszystko okej. Chodź tutaj. - Przyciągnął go i schował w swoich ramionach, mimo że ręka naprawdę go bolała. Czemu ściany nie są z pianki? Albo z pierzu? - Nie słuchaj tego co ona mówi.
-Dlaczego aż tak bardzo się tym przejmujesz? - Chim wtulił twarz w klatkę piersiową przyjaciela. Korzystał póki ten dawał mu swoje ciepło.
- Jak to dlaczego? Bo jesteś dla mnie najważniejszy.
-A nie twoje randki?
- Moje randki się przy tobie nie liczą.
-Kookieeee...- Jimin zachichotał po czym odsunął się od czarnowłosego.- Jak chcesz to potrafisz być uroczy.
- Już się nie smuć, okej? Nienawidzę jak jesteś smutny. - Roztrzepał mu włosy.
-Postaram się. - wyszczerzył ząbki. - A teraz idź już do tamtej dziewczyny bo będzie ci marudziła, a później ty będziesz marudził mi.
- Ale na pewno?
-Tak. Ja sobie pójdę do pracy, a później posprzątam mieszkanie i coś ugotuje i nie zmienię zamków w drzwiach żebyś w razie czego mógł przyjść.
- Będę wcześniej i zjemy coś razem, co ty na to?
-Skoro będziesz wcześniej to co miał byś ochotę zjeść?- Chim aż się podekscytował. Zazwyczaj Kook po prostu przychodził bez uprzedzenia w środku nocy, a rano narzekał i wychodził zaraz po tym jak opróżnił lodówkę z jedzenia.
- Może zamówimy sushi i pójdziemy na dach? Tak jak kiedyś?
-Jesteś najlepszy.- Park zaśmiał się radośnie po czym ponownie przytulił przyjaciela.
- No ja wiem. - Znowu roztrzepał jego włosy. - To ja będę lecieć, co?
-Okej. Potem mi opowiesz jak było. Ale bez obleśnych szczegółów. Hetero jest takie no... Niekonieczne. Znaczy nie pogardzę ale sam wiesz...
------------------------------------
Wybaczcie, że tak długo nie było nowego rozdziału.
Jednak moje słoneczko, z którym pisze to opowiadanie ma bardzo dużo nauki i mało czasu do pisania czegokolwiek.
Mam nadzieję, że mi wybaczycie.
Pamiętajcie dbać o siebie i nie dać się zwariować.
Pijcie dużo wody i jedzcie zdrowo
Kocham was ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro